Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Lewicowe umiłowanie monologu

Mainstream, szczególnie ten lewicowo-liberalny, od zawsze ma gębę pełną słów takich jak „dialog" i „tolerancja". W praktyce jednak akceptuje tylko własny monolog. Innymi słowy skłonny jest tolerować tylko własne poglądy i dialogować tylko z tymi, którzy się z jego lewicowo-liberalną ideologią zgadzają.

Ostatnich kilka tygodni w Polsce dobitnie pokazało, na czym polega dialog w wydaniu polskich środowisk lewicowych, genderowych czy liberalnych. Jako nieliczne przykłady tego, jak owe środowiska postrzegają dialog może posłużyć choćby wysuwany przez nie postulat, by za poglądy wyrzucić Wojciecha Cejrowskiego z TVP, oskarżenie „Newsweeka", po tym jak wydrukował wywiad z Cejrowskim, o to, że stał się „naziolskim pisemkiem", czy oficjalne zapewnienia Tomasza Lisa, że nie będzie zapraszał na debaty o Marszu Niepodległości jego organizatorów (bo brzydzi się ich opiniami). Wynika z tego, że według polskiej lewicy dialog powinien być zakamuflowaną formą monologu. W dużym skrócie chodzi o to, by jedni liberałowie rozmawiali z innymi, a lewicowców kontrowały w polemikach wyłącznie feministki.

Żony wrogów ludu

Ostatni postulat środowisk lewicowo-liberalnych? Z żonami wrogów ludu rozmawiać nie należy. Niestety nie przesadzam z tym opisem. Przekonałem się o tym ostatnio osobiście, gdy feministyczna Fundacja MaMa oznajmiła, że jej reprezentantki nie będą rozmawiały z moją żoną. Oczywiście każdy ma prawo rozmawiać bądź nie rozmawiać z kim chce. Warto jednak zwrócić uwagę na sposób uzasadnienia odmowy dyskusji. Otóż jakie były autentyczne powody rezygnacji z debaty z moją żoną? „Nie rozumiemy, z jakiego klucza [Małgorzata Terlikowska] została zaproszona do audycji dotyczącej wychowania patriotycznego, oprócz tego, że jest żoną p. Terlikowskiego, znanego z wygłaszania poglądów dyskryminujących różne grupy społeczne. Nie boimy się konfrontacji ani nie negujemy dyskusji z innymi niż nasze poglądami, ale odmawiamy uczestniczenia w debatach konstruowanych według zasady skrajności, która naszym zdaniem nie wnosi nic do debaty publicznej. Chcemy rozmawiać, jednak jesteśmy przeciwne legitymizowaniu skrajnych, nietolerancyjnych postaw w debacie publicznej" – napisały panie feministki.

Żeby sprawa była jasna, dyskusja miała dotyczyć wychowania dzieci (w czym moja żona jako mama, już niebawem piątki dzieci, ma pewne doświadczenie) i toczyć się między matkami, a nie politykami. Jak się jednak okazało, rozmowa jest dla feministek możliwa tylko wówczas, gdy ktoś podziela ich opinie. Partner w dyskusji może oczywiście być nieco mniej lub nieco bardziej tęczowy, mniej lub bardziej feministyczny – w stopniu zaangażowania w jedyną słuszną sprawę różnice są dopuszczalne. Ale idea, żeby dyskutować z kimś, kto jest po prostu zwyczajnie konserwatywny? Na to już zgody być nie może. Tak otwartego odrzucenia dialogu z osobami o innych poglądach, bez najmniejszego udawania, że chodzi o coś innego, bez skrywania prawdziwych intencji, dawno nie było. Stąd zapewne błyskawiczna, negatywna reakcja Fundacji MaMa na wystąpienie części lewicowo-liberalnych środowisk. Radio Tok FM zdecydowanie się od Fundacji w tej sprawie odcięło, Agnieszka Gozdyra czy Ewa Wanat zaś, przedstawicielki mediów mainstreamowych, w sprawie dialogu poświęciły nawet osobne wpisy na portalach społecznościowych. Jednak te przykłady nie zmieniają ponurego faktu – postawa feministek z Fundacji MaMa (co najwyżej mniej ostentacyjna) jest typowa dla polskich mediów i polskiej debaty publicznej.

Z tym panem nie rozmawiamy


Ja sam od bardzo dawna wiem, że niektórzy ludzie ze mną nie rozmawiają. Wielokrotnie i do różnych programów próbowano zaprosić mnie i Magdalenę Środę, i ja – choć uchodzę za katotaliba i fundamentalistę – nigdy nie odmawiałem. Co innego prof. Środa. Ona zwyczajnie informowała, że z tym człowiekiem się nie rozmawia. Dlaczego? Bo jego poglądy są nieodpowiednie, niezgodne z nowoczesnością i oczywiście skrajnie nietolerancyjne. A z takimi ludźmi rozmawiać nie wolno. Podobne stanowisko zajmują także Wanda Nowicka oraz część działaczek związanych z jej byłą partią.

Nie chodzi o to, że jakoś szczególnie tęsknię za spotkaniem z tymi paniami. Nie chodzi też o to, bym wierzył, że dialog z takimi postaciami może do czegokolwiek doprowadzić. W to akurat nie wierzę. Warto jednak pokazywać, że tak gorliwie powtarzane zapewnienia lewicy i liberałów o ich miłości do dialogu, do realnego spotkania z tymi, którzy myślą inaczej, można włożyć między bajki. Dialog w opinii tych środowisk oznacza, że ludzie z różnych środowisk, o różnych światopoglądach, będą się z nimi nieodmiennie zgadzali. Dlatego też katolickimi zwolennikami dialogu nazywają wyłącznie tych duchownych i świeckich teologów, którzy bez większego obciachu żyrują wszystkie opinie salonu. Z innymi o dialogu nie może być mowy, a odmowę można zawsze uzasadnić argumentem, że ich poglądy są skrajne, nieodpowiedzialne, dzielące i obraźliwe.

Katofobia zawsze mile widziana


„Dialogiczność" lewicy doskonale pokazują także teksty o jej ideowych przeciwnikach. Magdalena Środa w swoich felietonach w tygodniku „Wprost" nieustannie ich depersonalizuje, określając mianem „kołtunów". Inny ekspert od Kościoła, tym razem z „Krytyki Politycznej", Paweł Grabarczyk, przekonuje, że chrześcijanie wierzą, iż Bóg spłodził syna z kobietą poprzez akt seksualny. Niezawodny zaś Jan Hartman oznajmia, że cierpienie postrzelonej przez myśliwych sarny jest większe od cierpienia ukrzyżowanego Jezusa Chrystusa. I nikt z ich środowiska (ani oni sami) nie powie głośno rzeczy oczywistej – wypowiadanie takich opinii jest przykładem całkowitego odrzucenia dialogu z drugą stroną, uniemożliwiającego jakąkolwiek rozmowę czy spotkanie...

Jeśli zaś ktoś ośmieli się tak postawić sprawę, zostanie uznany za oszołoma, zacofanego prymitywa, któremu brak tolerancji. I to by było na tyle w kwestii możliwości debatowania z lewicą. Ona zwyczajnie tego nie chce, i trzeba to wreszcie otwarcie powiedzieć zamiast wciąż udawać, że rozmowa jest możliwa.

Tomasz P. Terlikowski

za:niezalezna.pl/48844-lewicowe-umilowanie-monologu

Copyright © 2017. All Rights Reserved.