Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Obrońcy WSI wiecznie na posterunku

Wbrew rewelacjom „Gazety Wyborczej” nie było żadnego audytu robionego na przełomie 2006 i 2007 r. w sprawie Służby Kontrwywiadu Wojskowego. Potwierdza to Mariusz Błaszczak, który w tamtym czasie pełnił funkcję szefa Kancelarii Premiera Jarosława Kaczyńskiego. Wiele gazet głównego – czy, jak się dziś trafnie mówi, mętnego – nurtu atakowało rozwiązanie WSI już wiele lat temu. Wszystkie „argumenty” przytaczane przez „GW” były już wcześniej powtarzane. Warto przypomnieć, że kadra, którą postawiłem na czele SKW, składała się z bardzo doświadczonych ludzi. Wszyscy mieli wieloletnie doświadczenie w pracy w wojsku, służbach specjalnych lub zespołach analitycznych zajmujących się służbami specjalnymi. Mieli tylko jedną wadę: przyszli do służby po roku 1989 – a więc nie mieli backgroundu komunistycznego, nie byli z WSI i nie byli szkoleni przez GRU i KGB. To właśnie za czasów mojego szefowania SKW mieliśmy najmniejsze straty wśród wojsk w kontyngentach zagranicznych, a to jest obiektywny miernik skuteczności kontrwywiadu. Bo to właśnie kontrwywiad – zgodnie z ustawą, a wbrew bzdurom „GW” – ochrania polskie misje.

Antoni Macierewicz

za:niezalezna.pl/51214-obroncy-wsi-wiecznie-na-posterunku

***

Szeremietiew: WSI trzeba było zlikwidować znacznie wcześniej

Zapowiedzi powołania komisji śledczej nie traktuję jako chęci wyjaśnienia sprawy, ale jako otwarcie kolejnego pola konfliktu" - mówi w rozmowie s portalem Stefczyk.info Romuald Szeremietiew, były minister obrony w rządzie Jerzego Buzka.

Stefczyk.info: Czy to możliwe, żeby minister Wassermann zlecił kontrolę sposobu likwidowania WSI? Czy w czasach, kiedy obaj byli w rządzie była między nimi jakaś istotne różnica zdań w tej kwestii?

Romuald Szeremietiew: Najlepiej by było zapytać o to pana ministra Wassermanna, ale niestety już nie odpowie... Jest pytanie, czy minister koordynator spec służb przygotował tego typu dokument, czy było obserwowane to, jak się rozwija sytuacja w nowej służbie wywiadu i kontrwywiadu wojskowego. Biorąc pod uwage kompetencje ministra Wassermanna i jego zainteresowanie specsłużbami ta materia mogła leżeć w zakresie jego zainteresowania. Mógł sprawdzać jak to wszystko przebiega. To była bardzo trudna operacja. Obserwowanie, a nawet wskazywanie na niedociągnięc w trakcie tego typu operacji jest wskazane i może leżeć w interesie samego Macierewicza, żeby ewentualne niedociągnięcia wychwycić. Natomiast niczego nie przesądzam.
Można przyjąć, że min. Wassermann tego typu badania prowadził, że wyniki był przedstawiane premierowi, ale na ten temat powinien wypowiedzieć się sam premier Kaczyński.

A czy pana zdaniem minister Macierewicz tę operację transformacji służb przeprowadził prawidłowo? Lista oskarżeń pod jego adresem jest długa -że naraził nie tylko konkretnych agentów ujawniając ich nazwiska, ale wręcz bezpieczeństwo państwa... Były tam jakieś niedociągnięcia, czy wszystkie te zarzuty są przesadzone?

To, że WSI w takim kształcie, w jakim ono istniało należało rozwiązać, to nie ulega wątpliwości. Tam było naprawdę dużo patologii. Także moje osobiste doświadczenie podpowiada mi, że takie rozwiązanie było konieczne. Trudno mi wypowiadać się na temat tego jak przebiegała ta operacja, ponieważ była to operacja tajna i ja nie miałem dostępu do jej kulis. Również mój temperament jest trochę inny niż ministra Macierewicza, więc być może zrobiłbym to inaczej. Ale co do samej zasady, nie mam wątpliwości, że WSI należało głęboko zreformowaćW 92 roku, kiedy ja byłem szefem resortu obrony przygotowywałem operację likwidacji WSI. Planowaliśmy,że przeprowadzimy podział na kontrwywiad i wywiad, że one zostaną oddzielone od siebie, jeszcze nie rozwiązując samej instytucji. I podejmiemy pewne działania personalne dotyczące wymiany kadry...

I dlaczego to się nie udało? Zabrakło czasu?

Tak. Bo rząd Jana Olszewskiego został obalony i wszystkie nasze działania poszły do pieca. Przygotowania były już całkiem zaawansowane. Bo pracowałem z takim małym zespołem oficerów i myśy planowali sięgnąć do oficerów, młodych którzy nie mieli związku z dawnymi specsłużbami. Przygotwaliśmy ich kształcenie. Chcieliśmy przekazać służbę w ręce osób wyosażonych w najwyższe kompetencje i kwalifikacje ale od ludzi, od których nie można się spodziewać, że ich związki z przeszłości będą rzutowac na ich pracę. Żałuje bardzo, że to wszystko wtedy skończyło się tak jak się skończyło, bo byśmy nie mieli dziś takich problemów.
Czy pana zdaniem powinna powstać komisja śledcza do zbadania likwidacji WSI?
Tych zapowiedzi nie traktuję jako chęci wyjaśnienia sprawy, ale jako otwarcie kolejnego pola konfliktu. Oczywiście działalność służb jest objęta tajemnicą państwową w związku z tym trzeba być ostrożnym jeśli chodzi o takie psotępowanie. Ja bym był za tym, żeby sprawy tajnych służb były załatwiane w procedurach tajnych. Mamy do tego organy państwowe, odpowiednie struktury – one tu powinny działać.

Dlaczego ta sprawa WSI co kilka lat wraca niczym bumerang? Czy to środowiska dawnych służb podsycają tę atmosferę, czy też decydują tu inne czynniki?

Trudno odpowiedzieć. Skoro WSI zostało rozwiązane i ludzie, którzy w nim pracowali porozchodzili się w różne miejsca – to po pewnie zachowują ze sobą jakieś związki. Mają nadal wspólne interesy. Zostało ustalone, że oni podejmują przedsięwzięcia, nazwijmy to natury gospodarczej – to te wszystkie związki i wpływy odgrywają pewną rolę. Ale istotniejsza rzeczą jest, że swoje intersy próbuja odgrywać różne obozy polityczne. Nazywa się to wojną polsko- polska. Ale ja uważam, że to jest wojna wpływów róznych państw ościennych, którym zależy, żeby Polska była skłócona. Mnie to przypomina XVIII wiek, walkę wpływów naszych sąsiadów, konfederację Barską. A spawa WSI jest traktowana dziś instrumentalnie jako element tej wojny. Ośrodki zewnętrzne są zainteresowane tym, żeby Polacy się jak najbardziej kłóciły. Podziały wewnętrzne osłabiają choćby naszą pozycję w sprawie Ukrainy...


za:www.stefczyk.info/publicystyka/opinie/szeriemietiew-wsi-trzeba-bylo-zlikwidowac-zncznie-wczesniej,9717157949#ixzz2rseA0PWW


***
Giertychowa schizofrenia

Rok 2014 z pewnością będzie przełomowy, jeśli chodzi o losy narodowców. Złożona przez nich deklaracja startu w eurowyborach oznacza, że po kilku latach gromadzenia kapitału politycznego ich wiarygodność zostanie zweryfikowana przez wyborców.

Rodzi się pytanie, czy młodzi ludzie – bo przecież tacy dominują wśród sympatyków Ruchu Narodowego – mają wiedzę na temat korzeni historycznych i politycznych dzisiejszych liderów narodowców? Zachodzi tu obawa, że część z nich nie zna dobrze historii PRL , a wiadomości o samych narodowcach czerpie wyłącznie z ich ust. Ta mieszanka epistemologiczna z pewnością nie może zaowocować dobrym i racjonalnym wyborem politycznym. Warto zatem przypomnieć kilka faktów o narodowcach.

Tradycja, która umarła

Na początku trzeba wyjaśnić, że nie ma żadnej ciągłości politycznej między przedwojenną endecją i dzisiejszym Ruchem Narodowym. Ostatnią wiarygodną emanacją ruchu narodowego II RP były Narodowe Siły Zbrojne, siły skrajnie antykomunistyczne i przez komunistów szczególnie znienawidzone i tępione. Wszelkie pojawiające się potem nurty „narodowe” były inspirowane przez PRL. Klasycznym przykładem takiej działalności było Stowarzyszenie PAX Bolesława Piaseckiego, którego jedynym realnym celem było neutralizowanie myśli niepodległościowej w Kościele katolickim poprzez próby bratania katolików z władzą komunistyczną. O PAX Józef Mackiewicz pisał w „Zwycięstwie prowokacji” w rozdziale pt. „Jak i z czego powstał »PAX«”. „Zasadniczą koncepcją stworzenia tej dywersji było powtórzenie przez komunistów wzoru rozłamowych organizacji religijnych, które swego czasu rozsadziły od wewnątrz patriarszą Cerkiew rosyjską”.

Jednym z prominentnych działaczy PAX był pisarz Jan Dobraczyński. Swoją prokomunistyczną działalność rozwinął, uczestnicząc najpierw we Froncie Jedności Narodu, a później w Patriotycznym Ruchu Odrodzenia Narodowego, powołanym w celach prowokacji i manipulacji społeczeństwem dla ochrony ładu wytworzonego przez stan wojenny. Jeszcze przed upadkiem komuny Dobraczyński otrzymał awans generalski z rąk zbrodniarza stanu wojennego Wojciecha Jaruzelskiego.

Wzorce z PRON

Wspominam o Dobraczyńskim nie bez powodu, bo trzeba koniecznie przypomnieć, że jeden z ojców wskrzesicieli idei narodowej po 1989 r. – Roman Giertych – jako minister edukacji wpisał książkę Dobraczyńskiego na listę lektur szkolnych. Tym samym obrzydliwa postać, reprezentująca chyba wszystko, co najgorsze w wymiarze patriotyzmu, została namaszczona przez narodowca jako nowy wieszcz młodzieży.

Trudno jednak, by inaczej postąpił syn Macieja Giertycha, polityka, który w stanie wojennym wspierał Jaruzelskiego, a później partycypował w marionetkowej Radzie Konsultacyjnej przy Przewodniczącym Rady Państwa PRL. A więc kogoś, kto we wszystkich tych zdarzeniach, które dla patriotów były hańbą w historii Polski, gorliwie brał udział po stronie namiestnika Imperium Zła.

Fakty te są znane – choć chyba niepowszechnie – i nie stanowią tajemnicy. Niemniej mało kto zastanawia się nad logiką sytuacji, w której osoba wywodząca się z takich właśnie środowisk – a więc stronników krwawej wojskowej dyktatury komunistycznej – zakłada w wolnej Polsce w 1989 r. prawicową i patriotyczną Młodzież Wszechpolską. To przecież jest właśnie casus Romana Giertycha. Dziś Giertych jest daleko od Młodzieży Wszechpolskiej, ale za to blisko Romana Dmowskiego. W każdym razie jego pomnika. 11 listopada paradował przed monumentem przywódcy endeków ramię w ramię z prezydentem Komorowskim.

Giertych-bis

Kiedy niedoszły faszysta Roman Giertych (o którym bohaterskie dzieci lemingów śpiewały „Giertych do wora, wór do jeziora”) nieoczekiwanie okazał się gorliwym obrońcą III RP i stałym gościem jej salonów – a szczególnie TVN24 – wiele osób w Polsce poczuło się zapewne zdezorientowanymi. Być może był wśród nich Krzysztof Bosak, jeden z najbardziej błyskotliwych retorów w Polsce, a dziś lider Ruchu Narodowego. Ale czy mógł nie wiedzieć, że rodzina jego byłego pracodawcy – europosła Macieja Giertycha – nie jest bynajmniej antysystemowa w kontekście III RP?

Jeśli ktoś mógłby sądzić, że wraz z Giertychem odeszły dziwne, okołojaruzelskie konotacje narodowców, to pewne elementy biografii Roberta Winnickiego szybko rozwieją te nadzieje. O Winnickim, byłym polityku LPR, byłym prezesie Młodzieży Wszechpolskiej, a obecnie członku Rady Decyzyjnej Ruchu Narodowego, pisał tygodnik „Polityka”. Okazało się, że Winnicki pobierał pensję od portalu Nowy Ekran. O medium tym Aleksander Ścios pisał w tekście „Nowy Ekran, stare metody”: „Swoją działalność NE zainaugurował jednak obszernym wywiadem z gen. Tadeuszem Wileckim – absolwentem Akademii Sztabu Generalnego ZSRS, uczestnikiem tzw. obiadu drawskiego, człowiekiem o wyrazistych poglądach i ambicjach politycznych. Obecnie gen. Wilecki jest komendantem głównym stowarzyszenia Pro Milito, które założył wspólnie z gen. Markiem Dukaczewskim – szefem byłych Wojskowych Służb Informacyjnych”.

Polska jako laboratorium

Okazuje się, że sznurki biegną od Ruchu Narodowego w stronę towarzysza generała i jego okolic. Ktoś mógłby zareplikować, że wnioski te są wyprowadzone ze zbyt małej liczby przesłanek. Pamiętajmy jednak, że mówimy tu nie o pionkach, lecz o hetmanach. O liderach Ruchu Narodowego, którzy nadali mu kształt i wskazali kierunek. Trudno się dziwić ich ewidentnej niechęci do PiS, skoro ta partia rękami Antoniego Macierewicza, późniejszego członka tej partii, rozwiązała WSI.

Na jakiej zatem zasadzie można darzyć ten projekt polityczny zaufaniem? Dlaczego pokładać nadzieję w ludziach, którzy choć oficjalnie dużo mówią o suwerenności, na poziomie praktycznego działania niebezpiecznie zbliżają się do środowisk, które nakładały Polsce kaganiec w czasach PRL? Czy w świetle korzeni politycznych liderów Ruchu Narodowego ich opowieści o Bogu, Honorze i Ojczyźnie można traktować inaczej niż jako kiełbasę wyborczą?

A jakie są ich prawdziwe cele? Czy słowa w ich mowie są słowami ich myśli? Być może. Jest możliwe, że Roman Giertych zdradził ideały narodowe, przechodząc do establishmentu, a Młodzież Wszechpolska wróciła do wartości Dmowskiego. Że Krzysztof Bosak, pracując u europosła Macieja Giertycha, był młodym nieświadomym człowiekiem i nie wiedział, jaka jest historia polityczna jego szefa. Że Robert Winnicki przypadkiem zaczepił się w Nowym Ekranie. Możliwe, niewykluczone, kto wie..? Tylko czy Polska powinna być laboratorium, w którym przeprowadza się ryzykowne eksperymenty, opłacane z naiwnego kredytu zaufania?


Jakub Pilarek

za:niezalezna.pl/51051-giertychowa-schizofrenia

***

Koszmar z ulicy Czerskiej

Regularne ataki na Antoniego Macierewicza są jednym z podstawowych elementów walki „GW” z tymi, którzy chcą ujawnić prawdę o Smoleńsku. Jednak wysiłki „Wyborczej” niewiele dają, mimo że do kłamstwa smoleńskiego zaprzęgnięto sprawnych propagandystów i spolegliwych naukowców. Powód takiego stanu rzeczy jest prosty – Polacy już nie wierzą Michnikowi i jego ferajnie.

„Gazeta Wyborcza” po raz kolejny zaatakowała Antoniego Macierewicza. Znów opublikowała tekst o czymś, czego nie było – co jest zresztą stałą praktyką tej gazety. Dlatego gdy ludzie na spotkaniach pytają mnie, do czego jeszcze w swoich insynuacjach może się posunąć „GW”, odpowiadam: „Do wszystkiego”.

Wygadywanie bzdur to dla „Wyborczej” norma. Wystarczy przypomnieć artykuły na temat rzekomej kłótni gen. Andrzeja Błasika z kapitanem Arkadiuszem Protasiukiem rano 10 kwietnia 2010 r., która miała się odbyć tuż przed wylotem tupolewa do Smoleńska. Po serii kłamliwych publikacji okazało się, że żadnej kłótni nie było, ale to nie przeszkodziło funkcjonariuszom medialnym z gazety Michnika publikować nadal niepotwierdzone bzdury na temat katastrofy smoleńskiej.

Macierewicz – kompleks Adama Michnika

Żeby zrozumieć dzisiejsze działania „GW” wobec Antoniego Macierewicza, trzeba cofnąć się kilkadziesiąt lat. Antoni Macierewicz był wówczas postrzegany na Zachodzie jako jeden z liderów opozycyjnego podziemia, co bardzo niepokoiło środowisko związane z Adamem Michnikiem.

Piszą zresztą o tym w swoich raportach funkcjonariusze komunistycznej bezpieki, którzy prowadzili inwigilację opozycji. Między innymi – w październiku 1981 r. inspektor W. Kaszkur zanotował: „Michnik w rozmowie przeprowadzonej w dniu 12. 10. br. z Konradem Bielińskim, Grażyną i Grzegorzem Labudą wystąpił z propozycją zrobienia filmu, który będzie odbiciem życia A. Macierewicza. Figurant podjął się napisania szkiców scenariusza do filmu w formie listu i razem z Kuroniem rozpracują go na sceny do filmu. Zdaniem figuranta w tym »trzeba Macierewicza ugotować«. [...] Natomiast E. Smolar zasygnalizował odczuwalną niechęć osób związanych z emigracją na Zachodzie do osoby A. Michnika, którego do tej pory nie mogli atakować, ponieważ należał on do KOR u. Według Smolara, bohaterem narodowym na emigracji może zostać Antoni Macierewicz”.

Jak widać, po trzydziestu latach „Wyborcza” wciąż ponawia próby zdyskredytowania Macierewicza. To dlatego nieustannie opisuje swoje imaginacje na temat posła PiS u. Dopuszcza się nawet sugestii, że może być on rosyjskim agentem (!). Gazeta ta produkuje nowe kłamstwa, mimo że w ubiegłym roku Antoni Macierewicz wygrał prawomocnie proces z Agorą, wydawcą „GW” (Agora jest zobowiązana przez sąd do przeproszenia Antoniego Macierewicza za nieprawdziwe informacje, które o nim pisała).

Cyngle w akcji

W miniony wtorek „GW” piórem Pawła Wrońskiego opisała rzekomy, krytyczny wobec działań Macierewicza audyt, który miał powstać za rządów PiS u. Miał go przygotować w 2007 r. minister Zbigniew Wassermann, koordynator ds. służb specjalnych. Na stopień cynizmu redaktorów z Czerskiej wskazuje fakt, że w tekście powołano się na osoby, które już nie żyją – ministra Wassermanna oraz kryptologa Jerzego Urbanowicza. Oczywiście szybko się okazało, że takiego audytu nie było.

Nie jest to pierwsza hucpa w wykonaniu „GW”. Niedawno Jacek Żakowski na pierwszej stronie tej gazety pytał: „Prezesie, kim pan jest?”. To pytanie było skierowane do Antoniego Macierewicza, wiceprezesa PiS u. Żakowski w swoim tekście sugerował, że Macierewicz jest rosyjskim agentem. A cała jego tyrada dotyczyła rzekomego tłumaczenia na język rosyjski raportu z weryfikacji WSI przed jego oficjalną publikacją. Warto zauważyć, że tekst Żakowskiego ukazał się już po zamieszczeniu przez portal Niezależna.pl dokumentów, z których jednoznacznie wynikało, że raport przetłumaczono dopiero w czerwcu 2007 r. (cztery miesiące po jego publikacji). Cała sprawa z rzekomym tłumaczeniem okazała się kłamstwem, ale żaden z atakujących Macierewicza dziennikarzy nie przeprosił, nie przyznał się do błędu – więcej, wciąż wprowadzał w błąd swoich czytelników.

Fałszowanie rzeczywistości


Biorąc jednak pod uwagę wcześniejsze zachowania medialnych funkcjonariuszy, występ Żakowskiego nie jest zaskoczeniem. Wystarczy przypomnieć inne skandaliczne teksty „GW” – jedną z takich perełek jest artykuł Wojciecha Czuchnowskiego (nazywany przez blogerów Cuchnowskim z racji „osiągnięć” na medialnym froncie walki) pt. „Ubecka lista krąży po Polsce” z 29 stycznia 2005 r. Sprawa dotyczyła skopiowania przez Bronisława Wildsteina listy katalogowej Instytutu Pamięci Narodowej, na której znalazły się nazwiska osób zarejestrowanych jako tajni współpracownicy, osoby rozpracowywane przez komunistyczną bezpiekę oraz nazwiska funkcjonariuszy służb specjalnych PRL u. Tekst zawierał wiele błędów i fałszywych informacji, m.in.: wbrew słowom Czuchnowskiego nie była to lista agentów, nie zgadzała się liczba nazwisk, a Wildstein mówił o niej na antenie RMF wcześniej, niż opisał to Czuchnowski. „Jego histeryczne teksty stworzyły atmosferę, w której ówczesny naczelny »Rzeczpospolitej« Grzegorz Gauden zdecydował się wyrzucić Wildsteina z pracy” – tak kilka lat później na łamach „Rzeczpospolitej” skomentował tę historię Piotr Semka. Czuchnowski zresztą za swoje kłamstwa przepraszał już na łamach „GW”, w 2005 r. np. kajał się za napisanie nieprawdy o firmie MDI.

Kłamstwo smoleńskie

Regularne ataki na Antoniego Macierewicza są jednym z podstawowych elementów walki „GW” z tymi, którzy chcą ujawnić prawdę o Smoleńsku. Gazeta ta wciąż propaguje kłamstwa o katastrofie smoleńskiej. Wspomniana wcześniej rzekoma kłótnia gen. Błasika i kpt. Protasiuka to zaledwie promil tego, co wyprawia towarzystwo z ul. Czerskiej. Głównodowodzącą na tym odcinku frontu jest Agnieszka Kublik. Została ona oddelegowana do prowadzenia w styczniu ubiegłego roku w siedzibie Agory debaty dotyczącej przyczyn katastrofy smoleńskiej. Spotkanie było otwarte dla publiczności i transmitowane na żywo w internecie. Debata, która miała pogrążyć Antoniego Macierewicza jako szefa parlamentarnego zespołu ds. wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej i upokorzyć jego ekspertów, okazała się klęską i kompromitacją Adama Michnika i jego ludzi. Można o tym się przekonać oglądając zapis debaty – na twarzy Michnika widać wściekłość, gdy zrozumiał, że przegrał tę potyczkę. Wbrew bowiem oczekiwaniom redaktora w dyskusji z Maciejem Laskiem wzięli udział m.in. pełnomocnik rodzin smoleńskich, eksperci oraz zwykli ludzie, którzy chcieli poznać prawdę o śmierci prezydenta RP i towarzyszącej mu delegacji. Okazało się, że Maciej Lasek i zaproszeni przez Agorę specjaliści nie mogli sobie poradzić w rzeczowej dyskusji.

To przykład, że wysiłki „Wyborczej” niewiele dają, mimo że do kłamstwa smoleńskiego zaprzęgnięto sprawnych propagandystów i spolegliwych naukowców. Powód takiego stanu rzeczy jest prosty – Polacy już nie wierzą Michnikowi i jego ferajnie.

Dorota Kania

za:niezalezna.pl/51283-koszmar-z-ulicy-czerskiej

Copyright © 2017. All Rights Reserved.