Tęcza, czyli biznes po warszawsku

Mało kto już pamięta, że Tęcza na pl. Zbawiciela miała być instalacją tymczasową (podobnie jak palma na rondzie de Gaulle’a). Tak to jednak w Warszawie bywa, że rzeczy tymczasowe stają się stałym elementem krajobrazu. Istnieniu tęczy pomaga gigantyczna determinacja władz miasta, które uparły się, że budzący kontrowersje obiekt musi przetrwać. W efekcie Tęcza została otoczona budzącymi śmiech środkami bezpieczeństwa. Zainstalowano kamery, system przeciwpożarowy, a także wyznaczono permanentne patrole policji i straży miejskiej. Wszystko niezbyt pasuje do rzekomo radosnego i pokojowego przesłania Tęczy, przypominając raczej miniaturowy stan wojenny. I w dodatku sporo kosztuje. W mediach omawiane jest ideologiczne znaczenie Tęczy, a tymczasem zapomina się o jej aspekcie finansowym. Warszawiacy już od kilkunastu miesięcy płacą za ten cyrk i w zasadzie nie wiadomo, po co. A może właśnie chodzi o ten strumyk pieniędzy, który płynie prosto do prywatnych kieszeni osób czerpiących z istnienia Tęczy na pl. Zbawiciela niebagatelne zyski?

Paweł Rybicki


za:niezalezna.pl/55006-tecza-czyli-biznes-po-warszawsku