Kogo drażni Kościół?

Osoby, które chciałyby marginalizacji ludzi wierzących w życiu społecznym i politycznym, nie tracą pewności siebie. Robią co mogą, by po pierwsze było o nich głośno, a po drugie, by ich poglądy zostały zaszczepione tym, którzy w trwającym sporze cywilizacyjnym ciągle czują się zagubieni.

W  III RP straszenie Kościołem przybiera różne formy, zawsze jednak jego stałym elementem jest przestrzeganie w mainstreamowych mediach przed dyktaturą Kościoła. Nawet niewielki sprzeciw wobec lansowanego przez te media relatywizmu moralnego owocuje wyzwiskami w rodzaju „moher”, „nacjonalista”, czy „katol”.

Do chwytów poniżej pasa – w związku z wynikami sondaży i wyborów uzupełniających do Senatu – należy zaliczyć straszenie PiS em jako ugrupowaniem, które jest wcieleniem rzekomych fundamentalistycznych wad.

W nurt ten świetnie wpisuje się niedawny tekst w „Gazecie Wyborczej” Janusza Majcherka pt. „Demokracja i autokraci”. Czytając ten artykuł, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że według autora monopol na trwałe kształtowanie życia politycznego i społecznego powinni mieć w naszym kraju jedynie zwolennicy jednej opcji światopoglądowej – krytycy wiary i Kościoła katolickiego. Autor przestrzega: „Nie chodzi o to, że pod rządami PiS u będzie więcej nacjonalizmu, klerykalizmu, konserwatyzmu, międzynarodowego izolacjonizmu czy obyczajowego rygoryzmu. Chodzi o to, że mogą one zostać narzucone na stałe”. Według publicysty „Wyborczej” celem hierarchów Kościoła katolickiego w naszym kraju, realizowanym za pomocą polityków, jest „takie przekształcenie systemu społeczno-politycznego i modelu cywilizacyjno-kulturowego, aby postępujące w polskim społeczeństwie procesy laicyzacyjne i sekularyzacyjne nie mogły osłabić pozycji samego Kościoła i roli religii katolickiej”.

Wizja państwa według Janusza Majcherka wydaje się być klarowna: laicyzacja i sekularyzacja – tak, Kościół i religia – nie. Zdaniem autora monopol na uczestnictwo w życiu politycznym mają mieć w naszym kraju jedynie ludzie, którzy dają gwarancję, że kształtowane przez nich prawo pozbawione będzie niemal wszelkich odniesień do wartości ponadczasowych, transcendentnych. A jeśli już zdarzy się, że tradycjonaliści uzyskają większość w Sejmie głosami fundamentalistów, to nie wolno im wprowadzać żadnych zmian, które noszą choćby najmniejsze znamiona aksjologicznej trwałości.

Można złośliwie przyznać, że Janusz Majcherek w swoim artykule wykazuje niesłychaną wprost tolerancję. Dopuszcza konserwatystów do przeprowadzania zmian prawnych, byle tylko nie były one trwałe. Jednocześnie jednak zachowuje ideologiczną czujność i przestrzega czytelników „Wyborczej”, że również prawnicy, z obecnym wiceministrem sprawiedliwości Michałem Królikowskim na czele, przygotowują legislacyjne podstawy do zaprowadzenia zmian. „Po dojściu do władzy PiS u proces dokonania takich nieodwracalnych zmian w polskim systemie prawnym nabrałby impetu” – przepowiada autor tekstu.

Cały tekst ukazał się w "Gazecie Polskiej Codziennie" z 16 września

Jacek Szpakowski

za:niezalezna.pl/59467-kogo-drazni-kosciol