Publikacje polecane

Ks.prof. Paweł Bortkiewicz - Pamięć i nadzieja



Wędrujemy w tych dniach ścieżkami cmentarzy. Odżywają wspomnienia. Jak co roku nawiedzam grób moich rodziców. Wspominam ich życie – typowe dla ich pokolenia. Tato, z Kresów, zawędrował wraz z wojskiem na Zachód. Nigdy chętnie nie opowiadał o wojennych przeżyciach. Częściej wracał wspomnieniami do utraconej ojcowizny. Zawiózł mnie jeszcze w dzieciństwie na grób mojego dziadka w Brasławiu. Mama, spod Tarnowa, część okupacji spędziła na robotach w Niemczech, szyderczo nazywane „wyzwolenie” przeżyła (i to słowo jest bardzo ważne) u siostry w Wadowicach. W poszukiwaniu pracy wraz z najmłodszym bratem wyjechała na Ziemie Zachodnie.

Wspominam ich życie, naznaczone cierpieniem, trudem, brakiem sprawiedliwej rekompensaty. Wspominam ich życie, jakby pourywane w młodzieńczych nadziejach, a przecież spełnione. Zjednoczone z Bogiem.

Zatrzymuję się, jak co roku, przy grobie mojego dawnego proboszcza, ks. prał. Dominika Kostiala. Już ponad 40 lat minęło od jego śmierci. Może ubyło zniczy na jego grobowcu, ale jest ich wciąż imponująca liczba. Pamiętam jego dobroduszną postać, jego kieszenie, w których zawsze były cukierki dla dzieci, zwłaszcza dla tych z sąsiedztwa plebanii, które nigdy nie przekraczały progu kościoła. Pamiętam jego wzrok i gest ręki, który wyciągał mnie z kolejki przed konfesjonałem w pierwsze piątki miesiąca. Nie cieszyło się to uznaniem tych, którzy pozostawali w kolejce, ale ja czułem się wybrany.

Nie był nigdy moim katechetą. Nie był opiekunem ministrantów (zresztą nie należałem do ich grona). Kiedy jednak kiedyś z kolegami – księżmi pochodzącymi z naszej parafii, rozmawialiśmy o naszych powołaniach, nikt z nas nie miał wątpliwości, że postać księdza prałata jest bez wątpienia tą postacią, która była dla nas drogowskazem w drodze do Chrystusa. To z opracowań w „Naszym Dzienniku” dowiedziałem się o jego przeszłości, o inwigilacjach ze strony SB po wojnie, o jego niezłomności, o milczeniu o własnych cierpieniach.

Wędrujemy w tych dniach ścieżkami pamięci. Widzimy, jak bardzo zostaliśmy ukształtowani przez tych, którzy odeszli przed nami, ale przeszli jakoś przez nasze życie. To nie tylko rodzice, duszpasterze, nauczyciele. Obecność bł. Ks. Jerzego Popiełuszko, świadomość Inki, tej, która „zachowała się jak trzeba”, świadomość służby prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który powtarzał „warto być Polakiem”, świadomość przynależności do tego samego narodu, do którego należał rtm. Pilecki… To przecież wszystko kształtowało i kształtuje moje, nasze „ja”.

Wciąż nie mogę zrozumieć tych, którzy ignorują pamięć, którzy chcą „wybierać przyszłość” bez sięgania do wspomnień, do prawdy historycznej, do prawdy przeszłości. Przecież, bez pamięci nie da się zbudować tożsamości, ani w wymiarze osobistym, ani narodowym. Oczywiście, są tacy, którzy twierdzili, że „polskość to nienormalność”, a za słowem „polskość” kryła się spuścizna dziejów i wartości. Ale tacy ludzie są jak trawa, ślad po nich ginie. A ci, o których pamiętamy, sprawiają, że mamy odwagę żyć nadzieją.