Publikacje polecane

Ks. prof. Paweł Bortkiewicz TChr - O ekshumacjach



Przed ponad dwudziestu laty przygotowywałem moją pracę habilitacyjną na temat wartości moralnych w warunkach łagrowych. Jednym z elementów, które mnie mocno poruszyły był temat umierania i śmierci. Samo umieranie było straszliwie zbanalizowane, było często prostą entropią, rozkładem materii. Niemożliwe były próby nadania umieraniu sensu heroicznego. W powieści - wspomnieniach Gustawa Herlinga-Grudzińskiego jest zapis bardzo znamienny. Bohater widząc starego, chorego Rosjanina, który został wyznaczony na "etap", wywózkę na Kołymę, oferuje sobie samego w zamian. Trochę to przypomina decyzję ofiarowania własnego życia za drugiego, jaką wyraził Maksymilian Maria Kolbe, święty z Auschwitz. Ale w przypadku"Innego świata" historia ma inne dopełnienie. Naczelnik obozu nie zgadza się na zamianę krzycząc: Nie wolno! To łagier, nie sentymentalna powieść!

Ludzie umierali banalnie. Tym bardziej ci, którzy przeżyli starali się poprzez pochówek nadać tej śmierci jakiś ludzki wymiar. Ocalić od banalizacji, od sprowadzenia życia ludzkiego do prostej przemiany i rozpadu materii. Grzebano w zmarzlinach lodowych, wiedząc, że po chwilowej odwilży zwłoki wypłyną z płytkiej mogiły. Sypano kopce, układano kamienie, licząc się z tym, że nie uchronią one zwłok przed dzikimi zwierzętami. To wszystko to był wyraz szacunku nie tyle dla zwłok, co dla ludzkiego ciała i szacunku dla człowieka.

Od kwietnia 2010 roku wiele razy wracałem do tamtych lektur. Wracałem od momentu, gdy zaczęto mówić o znajdowanych  po tygodniach  na smoleńskich polach ludzkich szczątkach. Gdy zaczęto mówić o prawdopodobieństwie, że część ciał pochowano w workach foliowych. Gdy mówiono o tym, jak ciało Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej leżało czas jakiś po katastrofie na ziemi, porzucone. Wracałem do tych refleksji, gdy zaczęto ujawniać niektóre błędy pochówków - gdy trzeba było zamieniać ciała, trumny i groby.

Oczywiście, skoro uznajemy szczególny związek żyjących że zmarłymi można i należy przyznać żyjącym prawo do decyzji o formie i sposobie pochówku, chyba, że zostało to zastrzeżone testamentalnie. Z pewnością ta odpowiedzialność i uprawnienia do podjęcia decyzji przynależeć powinny do najbliższych. Jednak w sytuacji ofiar katastrofy smoleńskiej sytuacja jest nieco inna. Nie znamy przyczyn tej katastrofy. Znamy jednak to, że ów brak znajomości przyczyn katastrofy jest konsekwencją niewiarygodnych zaniedbań poprzedniej władzy państwowej. Sprawa analizy zwłok ofiar stała się częścią śledztwa. I to do decyzji prokuratury należy podjąć lub zaniechać konkretne działania. Decyzją prokuratury zarządzone zostały ekshumacje. To działanie bolesne dla rodzin , ale niezbędne. Nie ma sensu mówienie o jego godziwości. To jest prawna konieczność.

Można natomiast krótko wspomnieć o niegodziwości tych, którzy szydzą z powagi śmierci. Krótko, bo tacy szydercy zasługują na karę śmierci publicznej - wykreślenia z obiegu tych ludzi, o których się mówi, do których się przyznaje. Są bowiem i muszą być pewne granice określające granice człowieczeństwa. Poza nimi zostaje zezwierzęcenie. I niepamięć.