Publikacje polecane

Zawierzmy naszą teraźniejszość i przyszłość

Homilia ks. abp. Stanisława Gądeckiego wygłoszona podczas Mszy św. odprawionej 3 maja na wałach jasnogórskich.

Witaj, o wysokości, pojęciom ludzkim niedostępna,/ witaj, głębiono nawet anielskim okiem niezbadana, Witaj, bo jesteś tronem Króla,/ witaj, bo dźwigasz Tego, co wszystkie dźwiga rzeczy”. (Akatyst, Stasis pierwsza, Ikos pierwszy) W uroczystość Najświętszej Maryi Panny, Królowej Polski, stajemy u stóp Jasnogórskiego Obrazu, aby zastanowić się nad dwoma sprawami. Najpierw nad tym, jakie znaczenie ma dla nas dzisiejsza uroczystość, a następnie, czego nas dzisiaj uczy Konstytucja majowa z 1791 roku.

Królowa Polski

a. Najpierw uroczystość Najświętszej Maryi Panny, Królowej Polski. Uroczystość ta przypomina nam, że Maryję nazywamy „Królową”, bo jest Ona Matką Jezusa, naszego Króla, którego nosiła w swoim łonie, którego zrodziła, o którego wychowanie dbała, któremu towarzyszyła podczas Jego publicznej działalności, za którym szła aż pod krzyż. Z którym też pozostała złączona nawet po Jego śmierci, zasiadając w niebie obok Niego, Króla chwały. Jeśli więc nazywamy Ją Królową, to przede wszystkim ze względu na Jej Syna. Królewskość Maryi jest więc pośrednia, ponieważ tylko Pan Bóg jest Władcą najwyższym i jedynym, Maryja natomiast sprawuje nad nami królewską władzę, służąc nam swoją opieką. My, niestety, często zniekształcamy obraz panowania Maryi, kiedy przestawiamy je według wzorca panowania zaczerpniętego z czysto ziemskiej tradycji. Tymczasem Maryja – podobnie zresztą jak i Jej Syn – nie kierowali się tym stylem myślenia i działania. Oni dobrze wiedzieli, że Królestwo Boże nie jest z tego świata. Jak nam to wyjaśnia encyklika „Redemptoris Mater, królowanie Maryi polega na służbie: „Maryja stała się pierwszą wśród tych, którzy służąc Chrystusowi w bliźnich, przywodzą braci swoich pokorą i cierpliwością do Króla, któremu służyć znaczy królować i osiągnęła w pełni ów »stan królewskiej wolności«, właściwy dla uczniów Chrystusa: służyć – znaczy królować! Maryja – służebnica Pańska, uczestniczy w królowaniu swego Syna”. Aby więc właściwe zrozumieć prawdę o królowaniu Maryi, trzeba odwołać się do logiki Królestwa Bożego, która jest zasadniczo odmienna od logiki królestw tego świata. Chrystus doznał królewskiego wywyższenia, dlatego że się uniżył, stał się Sługą zbawienia. Podobnie Jego Matka stała się i jest Królową jako Służebnica Pańska” (por. Redemptoris Mater, 41). W postawie nieustannej służby Maryja sprawuje swoją władzę nad światem, a Jej panowanie jest władzą miłości.

b. Przechodząc z kolei od tytułu „Królowej Świata” – związanego z wszystkimi narodami ziemi – do tytułu „Królowa Polski”, warto zwrócić uwagę na to, że tytuł ten nie jest wcale wymysłem Polaków ani przejawem naszej megalomanii. Został on bowiem przekazany przez usta samej Maryi pewnemu włoskiemu jezuicie z Neapolu. Wspomniany jezuita, ojciec Juliusz Mancinelli (ur. 13.10.1537), słynął z pobożnego sposobu życia. Zakładał wiele dzieł miłosierdzia i wszędzie, gdzie się pojawił (w Dalmacji, Bośni, Konstantynopolu czy Afryce), notowano ogromną ilość nawróceń. W latach 1585-1586 przebywał też w Polsce (w Kamieńcu Podolskim i Jarosławiu), odznaczał się bowiem wielkim nabożeństwem do naszych świętych: Stanisława, biskupa i męczennika, oraz św. Stanisława Kostki. Ten ceniony mistrz rzymskiego nowicjatu jezuitów – w którym przebywał i zmarł św. Stanisław Kostka – był świadkiem życia młodego Kostki i pozostawał pod wielkim wrażeniem jego śmierci. Gdy modlił się on – w czterdziestą rocznicę śmierci św. Stanisława – w swoim klasztorze przy jezuickim kościele Gesù Nuovo w Neapolu, ujrzał nagle (14 sierpnia 1608 roku) Maryję okrytą purpurowym płaszczem z Dzieciątkiem na ręku, wyłaniającą się z obłoku, u której stóp klęczał św. Stanisław Kostka. Matka Boża zapytała ojca Juliusza: „Dlaczego nie nazywasz Mnie Królową Polski? Ja to królestwo bardzo umiłowałam i wielkie rzeczy dla niego zamierzam, ponieważ osobliwą miłością do Mnie płoną jego synowie”. Usłyszawszy to, ojciec Juliusz zawołał: „Królowo Polski Wniebowzięta, módl się za Polskę!”. Ojciec Mancinelli poinformował o tym wydarzeniu swego przyjaciela, jezuitę Mikołaja Łęczyckiego. Poprosił go, by ten opowiedział o tym królowi Zygmuntowi III Wazie (1587-1632). I taką drogą tytuł ten poznał ojciec Piotr Skarga oraz polscy jezuici, którzy rozpowszechnili wiadomość, że to sama Maryja nakazała nazywać siebie „Królową Polski”. Dwa lata później, w roku 1610, ojciec Mancinelli – w wieku siedemdziesięciu trzech lat – udał się w pieszą pielgrzymkę do Krakowa. Pierwsze kroki skierował do katedry wawelskiej, gdzie – podczas sprawowania Mszy Świętej – wpadł w ekstazę. Ponownie ujrzał Maryję w królewskim majestacie i usłyszał Jej głos: „Ja jestem Królową Polski. Jestem Matką tego narodu, który jest Mi bardzo drogi, więc wstawiaj się do Mnie za nim i o pomyślność tej ziemi błagaj nieustannie, a Ja ci zawsze będę, jakom jest teraz, miłościwą”. Siedem lat po powrocie z Polski – w dniu Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny – ten sam Ojciec patrzył z okna swej celi klasztornej na Zatokę Neapolitańską i oto znowu – z gorejącego obłoku, który pojawił się na niebie – wyłoniła się postać Matki Bożej z Dzieciątkiem Jezus na rękach, u której stóp klęczał młodzieniec w aureoli. Maryja zwróciła się do sędziwego jezuity: „Juliuszu, synu mój! Za cześć, jaką masz do Mnie Wniebowziętej, ujrzysz Mnie za rok w chwale niebios. Tu jednak, na ziemi, nazywaj Mnie zawsze Królową Polski”. Po miesiącu kurier z Neapolu przywiózł do Wilna ojcu Łęczyckiemu list od ojca Juliusza, w którym pisał: „Ja rychło odejdę, ale ufam, że przez ręce Wielebności sprawię, iż po moim zgonie w sercach i na ustach polskich mych współbraci żyć będzie w chwale Królowa Polski Wniebowzięta” (por. Bogusław Bajor, Maryja Królowa Polski). b. W oparciu o te objawienia następny król, Jan Kazimierz III Waza (1648-1672) – za panowania którego Rzeczpospolita zmagała się z Moskwą i Szwecją, nie wspominając już o rebelii Chmielnickiego – napisał list błagalny do papieża Aleksandra VII. Ojciec Święty odpowiedział: „Dlaczego zwracasz się o pomoc do mnie, a nie zwracasz się do Tej, która sama chciała być Waszą Królową? Maryja Was wyratuje, toć to Polski Pani. Jej się poświęćcie, Jej oficjalnie ofiarujcie, Ją Królową ogłoście, przecież sama tego chciała”. List ten uzmysłowił polskiemu królowi, że w Maryi znajduje się jedyna nadzieja na pomoc. Postanowił też, że – kiedy tylko jakiś skrawek Rzeczypospolitej zostanie uwolniony od wrogów – on uda się tam, aby dokonać publicznego ślubowania. Kiedy więc (w marcu 1656 roku) Szwedzi wycofali się ze Lwowa, król przed obrazem Matki Bożej Łaskawej złożył obiecane śluby (dnia 1 kwietnia 1656 roku), polecając królestwo Jej obronie. Lwowskie śluby były wyrazem wdzięczności za przełomowe wydarzenie tej wojny, a mianowicie za bohaterską obronę klasztoru na Jasnej Górze. Kilka dni po swoim ślubowaniu król przybył do lwowskiego kościoła Jezuitów, gdzie nuncjusz apostolski odprawił nabożeństwo, powtarzając trzykrotnie na końcu Litanii Loretańskiej inwokację: „Regina Regni Poloniae, ora pro nobis” (Królowo Królestwa Polskiego, módl się za nami). Tym samym ogłosił oficjalnie Maryję Królową Królestwa Polskiego.

c. Śluby kazimierzowskie umocniły w świadomości polskiego Narodu szczególną miłość do naszej Królowej, Pani Jasnogórskiej. Polacy uznali w niej Królową swoich serc i – tak w Ojczyźnie, jak i poza jej granicami – związali z Nią w sposób nierozerwalny swoje nadzieje. „Gdzie jest – pytał kard. Stefan Wyszyński – ukryta przedziwna moc, która daje Kościołowi wewnętrzną duchową wolność i nieustępliwość, tak podziwianą przez wszystkich?... Tajemnicą tej niezwykłej mocy jest fakt, że Polska jest zwarta jako Naród, zwarta narodowo i religijnie, szczególnie w swej miłości do Kościoła Chrystusowego i Matki Najświętszej” (kard. S. Wyszyński, Wszystko postawiłem na Maryję, Warszawa 1998, 292-293). Pamiętamy o tym zwłaszcza dzisiaj, kiedy Ojcowie Paulini – dla uczczenia trzechsetnego jubileuszu koronacji Jasnogórskiego Obrazu – wzywają nas do włączenia się w przedsięwzięcie nazwane „Żywą koroną Maryi”. Inicjatywa ta nie zmierza do ponownego „koronowania” Maryi koronami materialnymi, ale do „ukoronowania” jej naszym ewangelijnym stylem życia. Dąży ona do ofiarowania Maryi naszych darów duchowych, które świadczyć będą o tym, że istotnie pragniemy, aby Ona królowała w naszych sercach. Zachęca nas do tego, byśmy – przesyłając na Jasną Górą własną fotografię – zapisali na niej osobisty dar duchowy dla Najświętszej Maryi Panny (np. regularne czytanie Pisma Świętego, spowiedź po wielu latach, pojednanie z kimś po długim konflikcie, postanowienie porzucenia uzależnienia, dziesiątka Różańca świętego...). Ten gest będzie wyrazem naszej codziennej miłości skierowanej do Maryi. Będzie on wprowadzeniem Maryi do naszego domu, do naszej rodziny i naszego życia. W ten sposób staniemy się „żywym diamentem” w koronie Maryi, a Ona stanie się Panią naszego życia. Jest to inicjatywa godna pochwały, przypadająca w 300-letnią rocznicę koronacji Jasnogórskiego Obrazu oraz w 60. rocznicę rozpoczęcia Wielkiej Nowenny; tego dziejowego programu duchowej odnowy polskiego Narodu, opartego na Ślubach Jasnogórskich.

Konstytucja 3 maja 1791


Drugim tematem związanym z dzisiejszym dniem jest Konstytucja majowa. Kiedy pod koniec lat 80. XVIII wieku sytuacja międzynarodowa zaczęła się kształtować pomyślnie dla Rzeczypospolitej, a Rosja była zaangażowana w wojnę z Turcja i Szwecją, w październiku 1788 roku rozpoczął obradować w Warszawie sejm. Z uwagi na dokonane przez niego reformy ustroju państwa przeszedł on do historii pod nazwą Sejmu Wielkiego. Niektórzy z uczestniczącym w tym sejmie posłów zadali sobie proste pytanie: co sprawiło, że Polska – która 150 lat wcześniej była jedną z największych potęg europejskich i największym krajem w Europie – tak nisko upadła? I właśnie w odpowiedzi na to pytanie zrodziło się – w wielkim mozole ducha – lekarstwo w postaci Konstytucji majowej, wprowadzającej nowy ustrój prawny państwa. Było to dzieło niedokończone, trwały bowiem dalej prace nad „Konstytucją Ekonomiczną” oraz „Konstytucją Moralną”, czyli odpowiednikiem francuskiej Deklaracji Praw Człowieka i Obywatela. Konstytucja majowa zakładała przejście od monarchii parlamentarnej do monarchii konstytucyjnej. Wprowadzała podział władzy na ustawodawczą, wykonawczą i sądowniczą. Likwidowała liberum veto w sejmie, odebrała też prawo głosu w sprawach publicznych tzw. „gołocie”, czyli szlachcie bez ziemi, najbardziej podatnej na obce przekupstwo. Zrównała mieszczan ze szlachtą, wzięła chłopów pod opiekę państwa. Religii katolickiej zapewniła status religii panującej, gwarantując jednocześnie tolerancję religijną dla wszystkich innych wyznań. Wąskie grono reformatorów zdawało sobie sprawę z tego, że na przyjęcie tej Konstytucji legalnymi metodami nie ma szans. Skoro więc liczenie na nieobecność wielu posłów opozycji z uwagi na wielkanocną przerwę zawiodło, przyspieszyli oni o dwa dni zaplanowaną na 5 maja sesję i – przy obecności zaledwie połowy deputowanych – zaproponowali przyjąć Konstytucję w całości, bez jej czytania. I tak oto – dzięki swoistemu zamachowi stanu – sejm uchwalił Konstytucję dnia 3 maja 1791 roku. Gdy więc poseł inflancki wezwał króla do jej zaprzysiężenia, władca podniósł rękę na znak, że chce przemówić, co zwolennicy Konstytucji poczytali za jego zgodę na nową Konstytucję. Jej tekst poparły później prawie wszystkie lokalne sejmiki, przyczyniając się do tego, że Konstytucja została ostatecznie zalegalizowana. Konstytucja ta była wielkim osiągnięciem XVIII-wiecznej polskiej myśli politycznej. Była pierwszą spisaną Konstytucją w Europie, a drugą – po amerykańskiej – na świecie. Była przejawem politycznej roztropności naszych posłów, którzy potrafili – bez rewolucyjnych wstrząsów – zreformować ustrój państwowy. Była wreszcie dowodem umiejętności znalezienia kompromisów przez najważniejszych polskich polityków. Niestety, lekarstwo podawane umierającemu bywa zazwyczaj mało skuteczne, dlatego też – chociaż Konstytucja stała się kamieniem milowym historii polskiej myśli politycznej, w sumie okazała się „testamentem gasnącej Ojczyzny”. Obowiązywała tylko przez ponad rok, po czym została obalona przez armię rosyjską i wojska konfederacji targowickiej. Tym niemniej miała ona dla kolejnych pokoleń Polaków ogromne znaczenie, ponieważ przez długie lata rozbiorów podtrzymywała nadzieję na wolność, nadzieję na możliwość stworzenia bardziej sprawiedliwego społeczeństwa. Po upływie wieków – twierdził św. Jan Paweł II – doceniamy jeszcze bardziej wagę tego dokumentu. „Odczytujemy w nim prawdę o Polsce... Synowie i córki tej ziemi nie przestali wierzyć w »odnowę jej oblicza« pod tchnieniem tego Ducha, który natchnął twórców Konstytucji 3 maja” (Jan Paweł II, Przemówienie wygłoszone w czasie nabożeństwa dziękczynnego z okazji 200. rocznicy Konstytucji 3 maja, Warszawa, 8.06.1991). Wagę tej Konstytucji rozumieli też dobrze wrogowie Polski, dlatego świętowanie daty jej uchwalenia było zakazane tak podczas rozbiorów, jak i podczas okupacji, aż w końcu zostało całkowicie zniesione przez władze komunistyczne (w styczniu 1951). Na szczęście prawdy nie da się zabić raz na zawsze.

Dzisiaj

a. A dzisiaj, jakie znaczenie ma Konstytucja majowa dzisiaj? Otóż dzisiaj przypomina nam ona o tym, że jej twórcy – choć sami nieraz zarażeni duchem wolterianizmu i sceptycyzmu, który wiał w ówczesnej Europie – umieli się wznieść ponad siebie. Nie bali się rozpocząć Preambuły Konstytucji słowami: „W imię Boga w Trójcy Świętej Jedynego”. Odwołując się zaś do Boga, zwrócili uwagę na to, że religia jest integralną częścią ludzkiego bytowania. Że człowiek nie może nie stawiać sobie zasadniczych pytań o siebie samego, o sens swego życia, o Boga. Tym samym potwierdzili, że „niedowiarstwo jest czymś przypadkowym, że tylko wiara jest stałym stanem ludzkości” (A. De Tocqueville). Odwołując się do Boga, umocowali nasze podstawowe prawa w odpowiedzialności wobec Boga. Skończone przyczyny ograniczają się wzajemnie i konkurują ze sobą, więc tylko tam, gdzie Boska nieskończoność spotyka się z ludzką skończonością, tam człowiek nie jest upokarzany, zastraszany ani uciskany, ale zostaje wyniesiony do uczestnictwa w „wolności i chwale dzieci Bożych” (Rz 8,21). Tylko tam to, co śmiertelne i zniszczalne, jest przepełnione nieśmiertelnością i niezniszczalnością. Po wielu dziesiątkach lat soborowa konstytucja „Gaudium et spes” zwróciła uwagę na tę samą żywotną więź między stworzeniem i Stwórcą. Podkreśliła ona, że prawa człowieka nie są regułami skonstruowanymi przez wspólnotę państw – nawet jeśli przyjęły je one w formie „statutowej” – lecz są trwale wyznaczone jako wiążące normy społeczne tylko wówczas, gdy odnoszone są do Boga. Prawa człowieka, oparte wyłącznie na geście politycznej ideologii, są ograniczone w czasie, gdyż w każdej chwili władza może zinterpretować i zrealizować je inaczej. Natomiast zakotwiczenie ich w Bogu wyłącza je z interwencji i dowolności ludzkiej. Kościół więc „głosi prawa ludzi, a także uznaje i wysoko ceni dynamizm czasów współczesnych, które te prawa pod każdym względem wspiera. Tendencja ta powinna być jednak przepojona duchem Ewangelii i chroniona przed wszelkiego rodzaju fałszywą autonomią. Ulegamy bowiem pokusie przekonania, że nasze prawa osobowe są przestrzegane w pełni jedynie wtedy, gdy uwalniamy się od wszelkich norm prawa Boskiego. W ten zaś sposób godność osoby ludzkiej nie tylko nie jest chroniona, lecz wręcz ginie” (Gaudium et spes, 41). W swoim wystąpieniu w niemieckim Bundestagu (22.09.2011) papież Benedykt XVI zwrócił uwagę na to, że – właśnie na podstawie przekonania o istnieniu Boga Stwórcy – rozwinięto ideę praw człowieka, ideę równości wszystkich ludzi wobec prawa, rozumienie nienaruszalności godności ludzkiej w każdej pojedynczej osobie oraz świadomość odpowiedzialności ludzi za ich działanie. To przeświadczenie tworzy naszą pamięć kulturową. Jego ignorowanie lub traktowanie go tylko jako przeszłości byłoby pozbawianiem naszej kultury jej integralności i pozbawiałoby ją jej całokształtu. Spotkanie to – świadome odpowiedzialności człowieka przed Bogiem i uznające nienaruszalną godność każdego człowieka – umacnia kryteria prawa, których obrona jest naszym zadaniem w każdym czasie. To nie interesy ekonomiczne łączą, tworząc wspólnotę losu obywateli europejskich, i na pewno nie agnostyczno-ateistyczna ideologia, która pragnie się upowszechnić jako filozofia państwa w instytucjach europejskich. Jest ona z gruntu skazana na upadek, który pociągnie za sobą w przepaść frustracji wielu ludzi. To właśnie spuścizna kulturowa chrześcijaństwa jest najlepszym zabezpieczeniem przed pojawiającymi się nowymi ideologiami totalitarnymi, zagrażającymi godności człowieka, grożącymi zniszczeniem praworządnej demokracji i pluralistycznego społeczeństwa.

b. Myśląc o dawnych sporach, które ostatecznie doprowadziły do uchwalenia Konstytucji majowej, warto zwrócić uwagę na to, że jak kiedyś i tak dzisiaj wielu ludzi nie lubi politycznych sporów. Reagują na nie z oburzeniem, chociaż jednocześnie oczekują, by ich interesy zostały uwzględnione. Z pewnością polityczne spory obfitują często w bardzo nieciekawe ekscesy, ale gdzież ich nie ma wśród ludzi. Skoro nasze interesy, opinie i przekonania konkurują ze sobą, trzeba się spierać o wypadkową interesów i dobro wspólne, ale należy to czynić według ustalonych reguł, budując polityczny kompromis. Gdzie taki spór jest niemożliwy, tam nie istnieje prawdziwy ład polityczny. Etyka politycznego sporu podkreśla – z jednej strony – sens wolnościowej konstytucji, która ma umożliwić uporządkowane spory i – pod auspicjami nadrzędnych celów – równoważy konkurujące ze sobą interesy. Z drugiej zaś strony, polityczna etyka cnót domaga się od skłóconych stron takiego zachowania, które odpowiadałoby sensowi wspólnych instytucji i polegało na obustronnej uczciwej i czystej grze (por. Bernhard Sutor, Etyka polityczna, Warszawa 1994, 225-226).

c. Konstytucja majowa pośrednio podkreśliła też prawa narodów. Zwróciła uwagę na to, że każdy naród posiada prawo do istnienia. Prawo do własnego języka i kultury, przez które wyraża i umacnia to, co nazywamy jego pierwotną „suwerennością duchową”. Posiada prawo do kształtowania swego życia zgodnie z własnymi tradycjami (choć oczywiście nie może to polegać na naruszaniu fundamentalnych praw człowieka, a zwłaszcza na ucisku mniejszości). Naród ma też prawo do budowania swojej przyszłości, zapewniając młodym pokoleniom odpowiednie wychowanie (por. KNSK, 157). Naród nie jest bezkształtnym tłumem, bierną masą, którą można manipulować i traktować instrumentalnie. Wręcz przeciwnie, jest on zbiorowością składającą się z osób, z których każda winna posiadać możliwość – we właściwym czasie i we właściwy sobie sposób – kształtowania własnego zdania na temat spraw publicznych i radowania się wolnością wyrażania swojej wrażliwości politycznej oraz wykorzystywania jej w taki sposób, aby służyła ona dobru wspólnemu (por. KNSK, 385). Suwerenność narodowa nie jest jednak wartością absolutną. Narody mogą w sposób wolny zrezygnować z niektórych swoich praw ze względu na wspólny cel, ze świadomością, że tworzą jedną „rodzinę narodów”, w której powinny panować wzajemne zaufanie, wsparcie i szacunek (por. KNSK, 435). Współżycie między narodami winno opierać się na tych samych wartościach, które winny nadawać kierunek współdziałaniu istot ludzkich: na prawdzie, sprawiedliwości, solidarności i wolności.

d. Tak kiedyś, jak i dzisiaj suwerenność narodu oznacza jego podmiotowość pod względem politycznym, ekonomicznym, społecznym, a także kulturowym. Ten wymiar kulturowy posiada szczególną wagę jako źródło siły w przeciwstawianiu się różnym formom dominacji, które warunkują wolność danego kraju. Kultura stanowi gwarancję zachowania tożsamości narodu, wyraża i wspiera jego suwerenność duchową. Czy jednak dzisiaj nasza kultura rzeczywiście pełni jeszcze taką rolę? Wydaje się, że dzisiejszą kulturę można w dużej mierze nazwać laicką i postoświeceniową. Jest to kultura materialistyczna, która odrzuca niemal wszystkie istotne elementy nauczania chrześcijańskiego. Ta kultura stała się dominująca nie tylko pośród ludzi niewierzących, lecz także wśród tych, którzy nazywają siebie chrześcijanami. Dzisiaj dość powszechnym zjawiskiem jest to, że chrześcijanie nie myślą już o sobie i nie rozumieją samych siebie w kategoriach własnej religii, ale w kategoriach laickich, które pozostają obce ich tradycji religijnej. Wielu dzisiejszych chrześcijan przejmuje laicki sposób widzenia, gdzie religia jawi się jako rzeczywistość mieszcząca się obok albo poza ich życiem. Wielu nie ma już nawet pojęcia o tym, że myśląc o własnej religii, posługują się obcymi tejże religii kategoriami. Większość nominalnych chrześcijan przyjęła – często nieświadomie – kształt charakteryzujący plemiona kulturowo podbite. Lud Boży stał się nierzadko ludem skolonizowanym. Papież Franciszek nazywa też duchowym neokolonializmem uzależnianie – ze strony USA lub Unii Europejskiej – środków pomocowych dla krajów rozwijających się od przyjęcia przez nie ideologii gender lub wprowadzenia – sprzecznej z prawami człowieka – wczesnej seksualizacji dzieci. Tym samym rodzajem duchowego kolonializmu są totalitarne zakusy wobec osoby ludzkiej, które ingerują w linię zarodkową człowieka, w życie i cielesną integralność nienarodzonego dziecka, które uprawiają handel organami ludzkimi, które propagują wspomagane samobójstwa i celową dechrystianizację, a tym samym służą odczłowieczaniu świata zachodniego (por. Gerhard kard. Müller, Relacja Kościoła i Państwa. Warszawa – 19.04.2017).

e. Wszędzie tam jednak, gdzie panuje Bóg, tam chrześcijanie i Kościół mogą współpracować ze wszystkimi ludźmi dobrej woli – w pluralistycznym społeczeństwie – na rzecz ziemskiego i wiecznego zbawienia człowieka, wnosząc swój wkład w funkcjonowanie legalnej instytucji państwa. Tę współpracę Kościoła z państwem należy jednak zawsze rozpatrywać krytycznie i z właściwym dystansem. Także dzisiaj bowiem – podobnie jak w XVIII wieku – wśród postaw przeciwnych woli Bożej i dobru bliźniego oraz struktur, jakie z nich się rodzą, należy piętnować zwłaszcza dwie; z jednej strony wyłączną żądzę zysku, a z drugiej pragnienie władzy z zamiarem narzucenia innym własnej woli. Do każdej z tych postaw można dodać dla lepszego ich scharakteryzowania wyrażenie „za wszelką cenę” (por. KNSK, 119). Tyle wystarczy o drugiej sprawie, czyli o tym, czego nas dzisiaj uczy Konstytucja majowa.

Zakończenie

Jako Naród doświadczamy dzisiaj podziałów, doświadczamy braku jedności, które biorą się z naszego dążenia do panowania nad innymi na sposób ziemski, a nie na sposób Królestwa Bożego. Na sposób ziemski, czyli przez górowanie nad innymi, a nie na sposób Królestwa Bożego, czyli przez służbę miłości. W takim położeniu Tobie, O Maryjo – Królowo serc wszystkich Polaków w Ojczyźnie i poza jej granicami – z niewoli oswobodzeni, zawierzmy naszą teraźniejszość i przyszłość. Naucz nas jednej rzeczy, a mianowicie umiejętności służenia braciom.

Z dawna Polski Tyś Królowo, Maryjo…

za:www.naszdziennik.pl/wiara-kosciol-w-polsce/181159,zawierzmy-nasza-terazniejszosc-i-przyszlosc.html