Publikacje polecane

Ks. prof. Paweł Bortkiewicz TChr - Akcja i reakcja

Wielu komentatorów zdaje się ogłaszać już stan konfliktu i podziału obozu władzy. Ja wciąż wierzę, że czas dobrej zmiany trwa. Rozsądek ma na imię dobro Polski.

Niedawno miałem dość specyficzną sytuację. W jednym z zaprzyjaźnionych pism chciałem opublikować tekst, w którym przywołałem postać będącą w owym kręgu redakcyjnym persona non grata. Tekst zatem został zablokowany. Czekałem na jakieś usprawiedliwienie tej sytuacji. Mijają tygodnie, współpraca została zerwana, pozostało milczenie i wzajemna niechęć.

Przywołuję ten epizod z pewnych względów. W drobnej skali pokazuje on wielkie niebezpieczeństwo reakcji na pewne zdarzenia. Być może w świetle poglądów redakcji owego pisma przywołanie wypowiedzi osoby będącej tam i tylko tam persona non grata było niesłuszne. Z drugiej strony, zastanawiam się czy jest aż tak wielki sens sięgania po opinie, które tworzą styl przekonywania przekonanych. Zatem, czy jest sens opisywać bezsens pewnych sytuacji cytując tylko własne poglądy? Czyż nie jest tak, że przywołanie opinii bardziej postronnej, a nawet pochodzącej z ust kogoś, kto kiedyś, w jakimś sensie nam ubliżył, ale jego opinia jest dokładnie zbieżna z moimi poglądami może mieć sens większy niż opinie klakierów?

Pisywałem kiedyś do pewnego tygodnika, mającego w nazwie katolicki. Pisywałem, przestawałem, znów podjąłem próbę - napisałem pewien tekst krytyczny wobec artykułu dotyczącego synodu, a pochodzącego z  pewnego tygodnika mającego w nazwie „powszechny”. Mój „katolicki” tygodnik stanął wówczas w obronie „powszechnego” i zerwał bezsłownie współpracę.

Wspominam o tych epizodach, bo one w drobnej skali zdają się pokazywać niewspółmierność reakcji na pewne zdarzenia. Gdzieś w tle tych zachowań wybrzmiewa wyraźnie poczucie własnej mocy decyzyjnej, własnych ambicji, a - ośmielę się to wypowiedzieć - także zaprzeczenie wartości niesionych na sztandarach programowych. Można wiele mówić na temat dialogu, pisać artykuły i nie podjąć nawet drobnego gestu małej rozmowy.

Czy jest to wylewani żalu? Niekoniecznie. To wyraz troski o kształt przyszłości obozu dobrej zmiany. Z pewnością Pan Prezydent ma kompetencje i moc sprawczą, by podejmować suwerenne decyzje w sprawach, które do niego należą. Zarówno weta w sprawach sądowniczych, jak i przesunięcie nominacji generalskich będą podlegać ocenie po czasie, w którym mają być dokonane. Niepokój jednak jest - bo wiele wskazuje, że poza wymianą korespondencji i wygłaszaniem orędzi, brakuje po prostu rozmowy.

Jeszcze bardziej niepokoją niektóre reakcje na to co się dzieje. To jest bodaj największy i najbardziej bolesny problem stanu aktualnego. Z jednej strony pojawiają się gesty opozycji totalnej broniącej do upadłego - systemu, który powinien paść i są to gesty kokietujące Pana Prezydenta. Ze strony krytyków Głowy Państwa pojawiają się zarazem głosy niezwykle wręcz brutalne i uwłaczające Prezydentowi. Z drugiej strony pojawia się niezrozumienie, milczenie, dociekania, a nade wszystko niepokój.

Wielu komentatorów zdaje się ogłaszać już stan konfliktu i podziału obozu władzy. Ja wciąż wierzę, że czas dobrej zmiany trwa. Rozsądek ma na imię dobro Polski.