Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Publikacje polecane

Ks. prof. Czesław S. Bartnik-Zmierzch państw bez Boga

Muzułmanie i hinduiści utożsamiają paradoksalnie chrześcijaństwo z kulturą zachodnią, czyli tą ateizującą i demoralizującą. Zatem nie broniąc chrześcijaństwa, liberałowie nie bronią też siebie samych, tylko zdają się tego nie rozumieć. Jeśli bowiem Kościół upadnie w życiu publicznym, to liberałów też już nie będzie, bo muzułmanie wykluczą ich w imię swojej religii z życia publicznego. Kiedy Jezus wjeżdżał uroczyście do Jerozolimy, tłum uczniów wołał na Jego cześć: "Chwała Temu, który przychodzi jako Król w imię Pana". Niektórzy faryzeusze mówili do Niego: "Nauczycielu, zabroń tego swoim uczniom". On jednak odpowiedział: "Powiadam wam, jeśli oni umilkną, kamienie wołać będą" (Łk 19, 37-40). Znaczy to, że gdyby uczniowie milczeli o Nim wobec siebie i świata, to sama natura, dotąd niema, sławiłaby Go jako Króla, Mesjasza i Zbawcę zmartwychwstałego (Łk 19, 41.44).

Na świecie są trzy, a właściwie cztery wielkie mocarstwa: na czele Ameryka, następnie Rosja, dalej Chiny, a do tej trójki dołączyć chce Unia Europejska. Po nich mamy Indie, Japonię, Brazylię, Pakistan, Turcję i Iran. Jako mocarstwo można chyba traktować również Izrael, który co prawda nie jest potęgą terytorialną ani ludnościową, ale odgrywa wielką rolę polityczną, głównie dzięki licznej diasporze, zwłaszcza w Ameryce, a przy tym należy do państw posiadających broń atomową. Od kilku dziesięcioleci nie ma jakichś wielkich wojen między mocarstwami, ale są jednak konflikty lokalne, i co ważniejsze, we wszystkich niemal państwach świata, także w Polsce, wyczuwa się coraz większy niepokój, pogarszanie się perspektyw ludzkich, a nawet zmierzch życia społecznego, kulturalnego, intelektualnego i duchowego. Jakie są tego przyczyny?

Destrukcyjny ateizm

1. Pierwszą ciemną chmurą nad coraz większymi obszarami globu jest wojujący i zarazem pesymizujący ateizm, który degraduje do głębi wyższe życie zarówno jednostek, jak i całych społeczeństw. Od zarania dziejów siłą każdego państwa była religia, która bez względu na swoje szczegółowe credo przyjmowała jednak zawsze istnienie wyższego świata i z niego wyprowadzała moralność. Dziś już w Chinach, UE, USA, Rosji i Japonii religia albo w ogóle społeczeństwa nie spaja, albo czyni to bardzo słabo; podobnie jest w wielu mniejszych państwach. Religia jest bądź podzielona, bądź rozbita i zdominowana przez grupy sekciarskie i synkretystyczne, bądź zepchnięta do prywatności, jak w UE i USA. Owszem, niemal w każdej większej religii dokonują się pewne ruchy podziemne, nieraz żywiołowo, jak w islamie, ale nie określają one dziś życia publicznego.
2. Drugą ważną przyczyną jest gwałtowny, trochę samoczynny, a trochę celowo wspierany przez szaleńców spadek demograficzny, który już w starożytności był przyczyną upadku mocarstw: Sumeru, Babilonii, Asyrii, Rzymu i innych. Ciekawe, że problem ten zauważono jeszcze w Asyrii w II tysiącleciu przed n.Chr., gdzie królowie zakazywali aborcji, co przez stulecia wzmacniało potęgę tego państwa. Jest bowiem w historii taka prawidłowość, że w państwach, które osiągają dobrobyt i wysoki rozwój cywilizacyjny, populacja szybko się zmniejsza, ludzie nie chcą mieć dzieci, bo to naraża na trudy, słabną więzi małżeńskie i rodzinne, hołduje się życiu przyjemnościowemu, bez wysiłku, pozbawionemu dyscypliny zarówno społecznej, jak i moralnej. Wówczas takie państwa stopniowo poddają się penetracji ludów o niższej cywilizacji, ale większej dyscyplinie. I tak dzieje się też na naszych oczach. UE zalewana jest falą ludności z Afryki, Bliskiego Wschodu i Małej Azji. W USA tłoczno jest od Latynosów i Azjatów. W Rosji coraz bardziej zauważalna jest obecność ludów kaukaskich oraz Chińczyków. Paradoksalnie niebezpieczeństwo to rozumiał Stalin i na pewien czas zakazał w Rosji aborcji; zakaz ten zniesiono dopiero po jego śmierci. Na przykład w Niemczech mieszka już blisko 13 mln muzułmanów i wznosi się około tysiąca meczetów. W tej sytuacji jest więc zrozumiałe, dlaczego Niemcy chcą tak zdecydowanie germanizować wszelkie dzieci nieniemieckie. Francja liczy ok. 10 mln muzułmanów oraz innych emigrantów z Afryki i Azji. W Wielkiej Brytanii sytuacja jest chyba jeszcze gorsza. Państwa te przygotowują ustawy zdecydowanie ograniczające imigrację, zwłaszcza spoza Europy, chociaż Niemcy już nawet polskich robotników nie chcą przyjmować. Okazuje się - choć się tego nie nagłaśnia - że w Polsce też już powstają meczety, np. w Warszawie budowa meczetu jest sponsorowana przez Arabię Saudyjską, w której za posiadanie chrześcijańskiej Biblii grozi śmierć.
3. Do absurdu doprowadzona została także - znana już w zaczątkowej formie od II tysiąclecia przed n.Chr. w Mezopotamii - ekonomia pieniądza. Dzisiejszy system finansowy świata oderwany jest od rzeczywistości, ma charakter raczej tylko wirtualny, bez realnych wartości finansowych (W. Bojarski), odgrywa rolę polityczną i ideologiczną i może rujnować całe państwa. Skutkiem takiej sytuacji jest m.in. fakt, że USA zadłużone są na ok. 10 bilionów dolarów (za 10 lat będzie to prawdopodobnie 20 bilionów), w tym głównie w Chinach. I w ten oto sposób niezadługo Państwo Środka będzie mogło sterować gospodarką amerykańską. Druga potęga finansowa - Niemcy - są zadłużone na ponad 1,5 biliona euro. Choć niektórzy niemieccy oligarchowie są na tyle majętni, że mogą sobie pozwolić na kupno wysp greckich, bo Grecja bankrutuje m.in. z powodu wejścia do UE. W Polsce dług publiczny sięga niemal 700 mld złotych. W systemie finansowym często brakuje podstawowej logiki. Oto np. Oslo przyznało prezydentowi Barackowi Obamie Pokojową Nagrodę Nobla w wysokości 1,5 mln dolarów, a na organizację jego wizyty przeznaczono ponad 6 mln dolarów. Albo taki krezus meksykański Carlos Slim Helu, według miesięcznika "Forbes", ma fortunę wynoszącą ponad 50 mld dolarów i może sobie kupić całe jakieś państwo.
4. Dochodzą też do głosu dawne utopijne dążenia do osłabienia instytucji państwa, które przecież było budowane z ogromnym trudem od tysięcy lat, a bez którego zapanowałyby dżungla i chaos. Dawniej socjaliści, a dziś liberałowie utożsamiają nierozumnie każde państwo z przemocą. Ja też w młodości widziałem absolutne dobro w tym, że liczne kolonie uzyskiwały nagle własną państwowość. Ale po latach zobaczyłem, że byłe kolonie bez dłuższego i żmudnego wypracowania własnej państwowości stały się, i często są do dziś, poligonem ciężkich walk domowych, wybuchu dzikich instynktów, wyzysku i niewyobrażalnej korupcji. Trzeba będzie jeszcze może paruset lat, żeby ukształtowało się prawdziwe państwo i wyższa kultura.
5. Zły wpływ na ogólną atmosferę życia na świecie mają przeróżne dyktatorskie, totalitarne struktury oraz instytucje ponadpaństwowe i ponadnarodowe, niekontrolowane, wyzute z moralności i niekiedy wprost mafijne. Niektóre przypominają wspólnoty rozbójnicze o zakresie światowym. Na przykład oblicza się, że włoskie mafie, działające także w wielu innych krajach, uzyskują rocznie 117 miliardów euro. I państwa, także Polska, są bezradne.
6. Doskwiera pogłębiająca się dysproporcja między ludnością zdolną do pracy a realnym rynkiem pracy. Robotnicy coraz częściej wypierani są przez nowe technologie, bezrobocie strukturalne i faktyczne; widoczne są różnice, wykluczanie wielu milionów ludzi z życia publicznego, wielka nędza i straszliwe uzależnienie całego życia od garstki oligarchów, którzy niejako prywatyzują sobie państwo. Takie sytuacje niweczą wyższe i niższe nadzieje człowieka. Niektórzy powiadają, że bezrobocie dyscyplinuje pracownika i zmusza go do podnoszenia kwalifikacji. To nie takie proste. Jeśli jest ono ogromne, np. w Chinach dotyczy ponad 160 milionów ludzi, to wtedy degraduje i człowieka, i całe społeczeństwo.
7. Wreszcie ogromne znaczenie dla państw i kultur mają wszelkie media. Media dobre budują państwo i kulturę, a przede wszystkim kształtują człowieka, media złe zaś - rujnują, w rezultacie są przestępcze. Ale nie trzeba wszystkiego o mediach, jednych i drugich, powtarzać. Sądzę, że media, łącznie z internetem, winny być pod kontrolą autorytetów moralnych; w przeciwnym wypadku media złe zniszczą wszystko, co ludzkie.
W rezultacie obawiamy się, że wszystkie owe czynniki niszczą bardzo i Polskę. Zresztą po podpisaniu traktatu lizbońskiego nasze państwo już prawie nie liczy się ani w UE, ani na świecie. Na setki ważnych stanowisk w strukturach UE Polaków przyjęto zaledwie kilku. Nasi przywódcy bawią się jeszcze w narodowych polityków, ale jest to już tylko zabawa - jak chłopców w żołnierzy z drewnianymi karabinami.
O wszystkim decyduje UE i siły nieformalne. Sejm uchwala tylko 20 proc. ustaw i uchwał, a 80 proc. jedynie tłumaczy na język polski. Polska przekształciła się w strefę półprzemysłową i półrzemieślniczą pozostającą pod protektoratem niemieckim (S. Michalkiewicz, "Nasza Polska", 9.03.2010). Natomiast Niemcy, Francja i Anglia nie podlegają prawu brukselskiemu, co widać w ich polityce z Rosją. Nawet NATO - już prawie martwe - lekceważone jest przez Amerykę i flirtuje z Rosją. U nas ratowanie stoczni ktoś nazwał głupotą. Serce boli, gdy media szczycą się, że produkowane w Mielcu supernowoczesne helikoptery Czarny Jastrząb są wielkim osiągnięciem polskiego przemysłu lotniczego, gdy tymczasem są to po prostu helikoptery amerykańskie, a Polacy są tylko kierowanymi przez Amerykanów robotnikami. Trudno przeboleć fakt, że Polska jest tak niszczona i jakby nie miała swoich władz. Co gorsza, lud albo się tym nie interesuje, albo to popiera, jak wynika z badań opinii publicznej.

Religijność na świecie

Wydaje się, że świat jako całość coraz ciszej woła o Boga. Według ostatnich badań Instytutu Gallupa, więcej jest krajów mało religijnych niż bardziej religijnych. Do najmniej religijnych należą: Japonia, Australia, Rosja, Chiny i kraje skandynawskie. Nieco bardziej religijne są: Stany Zjednoczone, Kanada, Bułgaria, Kazachstan, niektóre kraje Europy Zachodniej, Argentyna i Boliwia. Do średnio religijnych można zaliczyć: Indie, Iran, RPA, Botswanę, Ekwador, Peru, Wenezuelę, Meksyk. Do najbardziej religijnych należą: prawie cała Afryka, Libia, Arabia Saudyjska, Turcja, Pakistan, Afganistan, Malezja, Indonezja, Filipiny i zdecydowana większość Ameryki Południowej.
W Europie najbardziej religijni są Rumuni (ok. 78 proc.), następnie Polacy, Włosi, Portugalczycy i Hiszpanie (ok. 72 proc.). Najmniej religijni są kolejno: Estończycy, Szwedzi, Duńczycy, Norwegowie, Czesi, Francuzi, Białorusini, Brytyjczycy, Niemcy, Holendrzy. Według danych z 2009 roku, na świecie jest 6 miliardów ludzi, w tym ponad 1 mld 150 mln katolików, czyli ok. 17,4 procent. Jest ok. 5 tys. biskupów i 410 tys. prezbiterów. Najwięcej katolików jest ciągle w Europie - 50 proc., następnie w Ameryce - 30 proc., w Azji - 13 proc. i w Afryce - 7 procent. W stosunku do roku 2008 katolików przybyło o 1,7 procent. Drugą religią co do liczebności jest islam - około miliarda wyznawców.
Toczą się dyskusje, czy religijność na świecie słabnie czy też rośnie. W sferach wyższych, instytucjonalnych i bogatszych chyba słabnie, ale w substancji społecznej raczej rośnie, z tym że jest bardziej emocjonalna niż doktrynalna, a więc jest mniej skrystalizowana. Okazuje się, że między stopniem religijności a dobrobytem istnieje odwrotna proporcjonalność: im wyższy dobrobyt i cywilizacja, tym niższa religijność. Reguła ta odnosi się zarówno do całych państw, jak i do jednostek lub warstw społecznych wewnątrz państwa. Otóż państwa, w których rozwój techniczny jest na wysokim poziomie i w których panuje dobrobyt, są na ogół mniej religijne niż państwa uboższe i mniej stechnicyzowane. Niektórzy powiadają, że inaczej jest w Stanach Zjednoczonych, gdzie religijność wynosi ok. 60 proc., jednak i tam w stanach bogatszych religijność jest niższa - ok. 40 proc., a w stanach uboższych wyższa - ok. 70-80 proc., jak np. w stanie Missisipi, gdzie ok. 40 proc. mieszkańców stanowią Murzyni i dochód na osobę jest niski. Z kolei warstwa żyjąca w bogactwie i luksusie jest raczej słaba religijnie, a znacznie bardziej religijne są sfery średnie. Stary Testament mówi np., że król Salomon na początku był wielkim i gorliwym religijnie mędrcem, a kiedy osiągnął szczyty dobrobytu i znaczenia, porzucił kult Boga na rzecz asyryjskiej bogini płodności Asztarte i miał kilkaset żon i nałożnic (1 Krl 11, 3). I coś z tego pozostało do dziś: czołowi przywódcy państwowi i sławy społeczno-artystyczne często "muszą" być co najmniej dwa razy w związku małżeńskim albo i bez małżeństwa. Widocznie tacy ludzie czują się już niezależni od Boga i jakiejkolwiek etyki. Jak to się potocznie mówi: odbija im lub przewraca się w głowie. Jest to wielka słabość intelektualna i osobowościowa.
Z drugiej strony do degradacji religijnej i duchowej może przyczyniać się też ubóstwo i nędza. Toteż mędrzec Pański modlił się w Starym Testamencie co najmniej w V w. przed n.Chr.: "Boże, nie dawaj mi ani bogactwa, ani nędzy, żyw mnie chlebem niezbędnym" (Prz 30, 8).
Kościół katolicki w świecie mimo swego znacznego rozwoju napotyka jednak pewne trudności wewnętrzne. Chodzi głównie o interpretację Soboru Watykańskiego II. Po każdym soborze były pewne, choćby małe, odejścia od Kościoła, który idzie drogą prawdy. Teraz także z jednej strony znaleźli się "przedsoborowcy" - lefebryści i skrajni tradycjonaliści, którzy uważają, że Sobór zdradził tradycję, a z drugiej strony są "ultrasoborowcy" - moderniści, liberałowie, zwolennicy feminizmu, błędni ekumeniści, katolewicowcy, dla których Sobór jest już nie tylko przestarzały, ale wprost zahamował proces koniecznych dzisiaj reform w duchu raczej protestanckim. I zdaje się, że ruch liberalny obejmuje coraz szersze kręgi inteligencji świeckiej i duchownych, którzy gotowi są porzucić Kościół, by pójść za współczesnymi formami życia i myślenia doczesnego, a w skrajnych przypadkach tworzą sobie nawet własną formę katolicyzmu. Toteż Papież Benedykt XVI stanął przed zadaniem niezwykle trudnym.
Zdjął ekskomunikę z czterech nielegalnie wyświęconych biskupów lefebrystowskich i zainicjował rozmowy z całym Bractwem św. Piusa X. Bardzo ważne rozmowy odbyły się 21 marca 2010 r., jednak sprawa pozostaje niezwykle trudna. W młodych ruchach rozłamowych obserwuje się dużo zacietrzewienia i fanatyzmu. Lefebryści niby uznają prymat Papieża, ale jednocześnie atakują Sobór za rzekomą zdradę tradycji i żądają odstąpienia od większości jego uchwał. Występują też przeciwko beatyfikacji Jana Pawła II, uważając go za głównego "winowajcę" w "liberalizacji" Kościoła. Trzeba się więc dużo modlić.
Cudownym znakiem Ducha Świętego w dziedzinie ekumenizmu jest papieski dokument "Anglicanorum coetibus" wydany w 2009 r. po rozmowach wstępnych z anglikanami. Przewiduje on tworzenie dla Wspólnoty Anglikańskiej łączącej się z Kościołem katolickim całych parafii i biskupstw personalnych. Anglikanie bowiem już od kilku lat masowo przechodzą do Kościoła katolickiego po tym, jak ich synod dopuścił do święceń biskupich i prezbiterskich kobiety, nieraz bez wykształcenia teologicznego i bez kwalifikacji moralnych, co jest sprzeczne z wolą Chrystusa i tradycją apostolską. Teraz łączący się z Kościołem katolickim - czy to pojedyncze osoby, czy też całe parafie lub nawet biskupstwa, mogą tworzyć partykularne Kościoły personalne, do których anglikanie mają prawo wchodzić ze swoją tradycją i obrządkiem, byle tylko przyjęli dogmat prymatu, a duchowni powtórzyli święcenia, bo anglikańskie są nieważne, gdyż anglikanie w swoim czasie zerwali sukcesję apostolską przez przejście na protestantyzm. Wprawdzie królowa Elżbieta II będąca głową Kościoła anglikańskiego na wzór króla Henryka VIII (1491-1547), twórcy anglikanizmu, skrytykowała Papieża za to, że się z nią nie porozumiał, zaprosiła jednak Benedykta XVI z wizytą do Wielkiej Brytanii na 16-19 września bieżącego roku. Tymczasem proces łączenia się Kościołów nabiera rozmachu nie tylko w Wielkiej Brytanii. Na początku marca 2010 r. wniosek o połączenie się z Kościołem katolickim złożyło Zwierzchnictwo Kościoła Anglikańskiego w Ameryce, podobnie Tradycyjna Wspólnota Anglikańska z Kanady ze swoim prymasem na czele. Odpowiednie kroki podejmują też coraz liczniej całe parafie anglikańskie w Australii. Coraz więcej anglikanów rozumie, że ich wyznanie wyraźnie obumiera, a to głównie z powodu oderwania się od Papieża.

Niezrozumiałe wzmożenie prześladowania chrześcijan

Zastanawiające, że w XX i XXI wieku na całym świecie powtarza się sytuacja prześladowania chrześcijan, często krwawego jak w pierwszych wiekach. W 2009 r. ponad 100 milionów wyznawców Chrystusa doświadczyło prześladowań. Dochodziło do nich, i nadal dochodzi, w takich państwach, jak: Algieria, Arabia Saudyjska, Egipt, Libia, Kongo, Zair, Nigeria, Angola, Somalia, Sudan, Erytrea, Etiopia, Czad, ostatnio także Irak, gdzie za Husajna było bardzo dobrze. Jeżeli chodzi o kontynent azjatycki, to prześladowania cierpią chrześcijanie mieszkający w Indiach, Chinach, Wietnamie, Korei Północnej, Kambodży, Bangladeszu, Birmie i Indonezji. Ciągle dość trudna jest sytuacja Kościoła w Meksyku oraz w wielu innych krajach Ameryki Łacińskiej, gdzie panują wielkie niepokoje społeczne i dochodzi do starć między władzami, często masońskimi, a uciskaną biedotą i partyzantami. Z troską też spoglądamy na Stany Zjednoczone, gdzie liberałowie, lobby żydowskie, a nawet i prezydent Barack Obama coraz wyraźniej dążą do zepchnięcia Kościoła katolickiego z forum życia publicznego. W rzekomym liberalizmie demokracja przemienia się we wrogą religii dyktaturę.
Trudno dociec pełnych przyczyn tych prześladowań i trudności. Katoliccy obserwatorzy pocieszają się najczęściej, że nie są to przyczyny religijne, lecz innego rodzaju: gospodarcze, polityczne, cywilizacyjne, środowiskowe. Ja jednak obawiam się, że na pierwszym miejscu są właśnie przyczyny religijne, co obejmuje też postawy ateistów walczących z religią. Nie ma wielkich, światowych konfliktów militarnych, ale za to są wojny religijne. Różnego rodzaju zmagania i walki dostrzegamy we współczesnych społeczeństwach dzisiaj niemal w każdej dziedzinie, także tej religijnej i moralnej. Walka jest strukturą biologiczną w człowieku.
Oto w Nigerii 8 marca 2010 r. muzułmańscy wieśniacy spod miasta Jos napadli w nocy na chrześcijańskich sąsiadów i maczetami zamordowali 500 osób, głównie kobiety i dzieci. Obcinano im głowy, ręce i niekiedy ćwiartowano. Mówi się, że poszło o grunty i ropę. Akurat! Stary wieśniak muzułmański bierze maczetę i rąbie drugiego wieśniaka chrześcijańskiego na kawałki za to, że mieszka na terenie, gdzie za 50 lat będzie może wydobywana ropa. A dlaczego nie napadł na wieś muzułmańską? Owszem, mogły być także różne inne powody waśni międzywiejskich, ale ostatecznie zaważyła nienawiść religijna, która od wieków cechuje złych ludzi. Wyższe władze religijne powinny stanowczo ingerować. I tu jest wielki ból. Trzeba widzieć, że na całym świecie wzrasta napór islamu, buddyzmu, hinduizmu, judaizmu i innych religii na chrześcijaństwo, przede wszystkim na Kościół katolicki. Do tego dołącza się jeszcze wielka herezja liberalizmu, która zmierza do zlasowania lub nawet całkowitego zniszczenia Kościoła wraz z Papieżem. Skrajny liberalizm jest bezwzględny i okrutny; trudno więc pojąć, dlaczego tylu ludzi, także chrześcijan, go wyznaje. Dzięki Bogu, rosyjska Cerkiew prawosławna i polski Kościół wreszcie zdecydowanie przystępują do przełamania kilkuwiekowych zawiści. Oczekujemy wymiany listów w duchu "przebaczamy i prosimy o przebaczenie".
Owszem, powody religijne nie są oderwane od tych pozareligijnych. Ale za to odpowiada już w dużej mierze ateizujący Zachód. Oto muzułmanie i hinduiści utożsamiają paradoksalnie chrześcijaństwo z kulturą zachodnią, czyli tą ateizującą i demoralizującą. Zatem nie broniąc chrześcijaństwa, liberałowie nie bronią też siebie samych, tylko zdają się tego nie rozumieć. Jeśli bowiem Kościół upadnie w życiu publicznym, to liberałów też już nie będzie, bo muzułmanie wykluczą ich w imię swojej religii z życia publicznego.

***
W rezultacie Kościół katolicki wydaje się głównym stabilizatorem sytuacji dzisiejszego świata. Dlatego musi być widziany i słyszany. Święta Faustyna napisała w swoim "Dzienniczku", że Chrystus jej powiedział: "Z Polski wyjdzie iskra, która przygotuje świat na ostateczne moje przyjście" (nr 1732). W proroctwie nie jest jasne, jak zawsze, o jakim czasie mowa: czy o czasie zajaśnienia Kościoła w historii najbliższej, czy też o czasie przyjścia Chrystusa na końcu dziejów. W każdym razie jeśli Polska ma istotnie wydać taką iskrę, to będzie nią jaśniejąca i żywa iskra wiary w Boga i wprowadzenie Chrystusa jako duchowego Króla na scenę całego życia osobistego i publicznego, w Polsce i na świecie. Oby ta iskra rozpaliła ogień religijny na całą też Europę. Tymczasem badamy jakieś tajemnicze znaki z góry: ciągłe wielkie nieszczęścia, kataklizmy, tsunami, epidemie, powodzie, krew milionów niewinnych, cyklony, potopy i trzęsienia ziemi: ostatnio w Italii, na Haiti, w Chile, Turcji, Japonii, Indonezji... Ateiści powiadają, że to tylko przyroda, która nic nie mówi, jest niema i Bóg nią nie kieruje. Mówią, że i Bóg milczy, i nie są to żadne znaki Jego gniewu, bo jest On takim w pełni "tolerancyjnym poczciwcem", z którego można sobie podkpiwać. Jednak wiemy jedno: wszystkie te rzeczy nie są na pewno błogosławieństwem Opatrzności, która wszystkim kieruje, także ziemią i przyrodą. Nawet "kamienie wołać będą".

za: NDz 3-5.4.2010 Dzial: Myśl jest bronią (kn)

Copyright © 2017. All Rights Reserved.