Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Publikacje polecane

Za in vitro - poza Kościołem

Wierni, którzy chcieliby odejść od nauki Kościoła w związku ze sprawą in vitro - to ci, którzy już dawno założyli swój własny "kościół"; nauka Jezusa ich nie interesuje Z ks. bp. Wiesławem A. Meringiem, ordynariuszem włocławskim, rozmawia Małgorzata Pabis

Ostatnia debata w Sejmie nad projektami ustaw dotyczących zapłodnienia in vitro w pewnych momentach przeradzała się w agresywny atak na Kościół. Padały np. stwierdzenia, że przez swoje stanowisko jednoznacznie odrzucające tę metodę Kościół może stracić w oczach ludzi. Jak Ksiądz Biskup to odebrał?

- Może trudno w to uwierzyć, ale prawdziwie cieszę się tymi ostatnimi prymitywnymi atakami na Kościół typu: "biskupi są niedouczeni", "pasibrzuchy", "duchowni polują na majątki"; "Kościół jest przestarzały, nie na dziś, średniowieczny"... Dlaczego się cieszę? Bo Kościół rozwija się i rośnie tylko wtedy, gdy jest atakowany, gdy cierpi; staje się w tym cierpieniu podobny do swojego Pana: "Mnie prześladowali i was prześladować będą" (J 15, 20). Kto cierpi razem z Chrystusem - wespół z Nim może oczekiwać zmartwychwstania!
Wierni, którzy chcieliby odejść od nauki Kościoła w związku ze sprawą in vitro - to ci, którzy już dawno założyli swój własny "kościół"; nauka Jezusa ich nie interesuje. Według własnych upodobań stworzą sobie bożka...
Prawdziwy chrześcijanin chce być w Kościele Chrystusa, nie pana X czy
eksksiędza Y, choć może i łatwiej w nim i przyjemniej. X i Y nie mogą jednak zaproponować "życia, które się nie kończy", nie mogą zapewnić swojemu "wyznawcy" przyjaźni z Bogiem. A Chrystus może! Równocześnie zabronił zmieniać "jotę" czy kreskę w Prawie, które potwierdził całym swoim Autorytetem.
Kościół, którego Chrystus jest Panem, Głową i Fundamentem, nie ma innego zadania jak głosić wiernie Jego Słowo, sprawować ustanowione przez Niego sakramenty, dbać o ludzi, którzy sami sobie nie mogą pomóc. Gdyby zatem Kościół nie głosił nauki swojego Pana - przestałby być Kościołem Jezusa. (A tak na marginesie: często słyszę, że Kościół to przecież MY, świeccy i duchowni. To prawda, w tym zestawie zabrakło tylko "drobiazgu", jakim jest właśnie Chrystus!).

Jeden z lewicowych posłów, kierując ostre słowa przeciw Kościołowi, mówił, że w historii Kościół nieraz się mylił i w sprawie in vitro też się myli...

- Czy Kościół się mylił w przeszłości? Czy może mylić się dzisiaj? Otóż w sprawach społecznych, ekonomicznych, politycznych, przyrodniczych - oczywiście, pomyłki są możliwe. Nie myli się jednak w sprawach religijno-moralnych; te należą do istoty jego nauczania. Historia ukazuje jednak sporo dowodów na to, że wspomniane pomyłki nie były wyłącznie specyfiką ludzi Kościoła: za systemem geocentrycznym wypowiadały się z tą samą pewnością władze polityczne, partie, uniwersytety. Mogły się zdarzyć nieprawdziwe poglądy ludzi Kościoła; Kościół jednak pokornie do błędów się przyznaje i w piersi bije się od dawna. Jakoś jednak nigdy nie słyszałem, by ktoś przeprosił np. ponad połowę świata za zbrodnie, nędzę i cierpienia zgotowane przez realny socjalizm, mający przecież na sumieniu więcej ofiar niż nazizm. A w sprawie in vitro nauka Kościoła nie może być inna: jeżeli V przykazanie nadal obowiązuje i jeżeli człowiek jest naprawdę dzieckiem Boga - a zatem posiada niezbywalne prawo do życia od momentu poczęcia aż do chwili naturalnej śmierci.

Jeszcze inny poseł przekonywał, że in vitro to życie, a nie śmierć, że in vitro to nowoczesność... Jak Ekscelencja skomentuje te słowa?

- In vitro dla tego jednego, konkretnego bytu jest życiem opłaconym śmiercią wielu innych bytów; jest więc życiem za śmierć tych, którzy nie zostali wytypowani, wybrani. To właśnie jest niegodne i przypomina praktyki stosowane przez eugenikę. Nowoczesność zaś chętnie przeciwstawia się "średniowiecznej ciemnocie". Takie myślenie podpowiedział, narzucił Europie Emmanuel Kant, a zwłaszcza August Comte, twórca pozytywizmu: im coś późniejsze, tym lepsze. Nawet reklamy wszechobecne w telewizji informują o rzeczach: "nowe", "najnowsze"; już nie: "dobre", "najlepsze", "wypróbowane" - tylko właśnie "nowe", idące z duchem czasu, osiągnięciami, postępem. Nikt nie wie dokładanie, co to znaczy, ale pokusę ulegania musimy z wielkim trudem zwalczać!
W humanistyce, kulturze, moralności ta reguła jest fałszywa: muzyka Mozarta, Haendla, Bacha - wcale nie jest gorsza od Pendereckiego, Blocha czy Messiaena; obrazy Leonarda da Vinci, Michała Anioła, Rembrandta - czy na pewno ustępują Pablo Picasso, Salvadora Dali? To samo właśnie w regułach moralnych: nowo tworzone przez permisywne gremia prawa budzą często więcej przerażenia współczesnych - niż satysfakcji.

Jeszcze zadam pytanie, na które odpowiedź może wydawać się oczywista, ale dla niektórych posłów RP wcale taka nie jest: czy można stawiać "prawo do posiadania dziecka" nad prawem do życia człowieka?

- Rzeczywiście odpowiedź jest jasna: osoba ludzka ma prawo do życia, wolności i małżeństwa (związku mężczyzny i kobiety, dodaję na wszelki wypadek, gdyby tekst czytały feministki itp.). Dziecko jest dopełnieniem i źródłem szczęścia normalnego małżeństwa. I to ono ma wobec tego prawo do ojca i matki, do ich miłości i wymagań. Prawo do posiadania dziecka - to określenie absolutnie fałszywe. Posiadać mogę rzecz, nie osobę. Cud powoływania na świat nowego człowieka przewidziany i zaprogramowany przez Stwórcę - nie potrzebuje majstrowania i poprawiania. Człowiek usiłujący się postawić (za znaczne pieniądze) w miejsce Boga jest żałosny w nieporadnych próbach usprawiedliwiania tego, co robi wzniosłymi hasłami. Te hasła są tak naprawdę bardzo przyziemne.

Na koniec zapytam: czy poseł, deklarujący się jako katolik, może z czystym, spokojnym sumieniem zagłosować za ustawą, która dopuszczać będzie metodę in vitro?

- NIE, nie może. Pewnie ktoś to zrobi, podniesie rękę. Ale z tego jeszcze nie wynika, że zrobi dobrze. Na tej samej zasadzie można powiedzieć: wielu ludzi kradnie - a więc kradzież nie jest taka zła...; wielu kłamie, wielu choruje na grypę... Czy jednak ilość przechodzi w jakość? Czy zsumowane zło staje się dobrem?!
Kościół jest starszy od jakiejkolwiek instytucji świeckiej. Jego nauka moralna jest trudna. Jednak właśnie jej jasne i precyzyjne przekazywanie stanowi o jego sile; nie jest chorągiewką!
Spokojnym głoszeniem nauki, za którą przemawia argument biologiczny
(in vitro to niszczenie życia ludzkiego - nigdy jeszcze z zarodka nie wyrosła np. pietruszka); ekologiczny (in vitro jest nienaturalne, niezgodne z naturą); antropologiczny (in vitro nie liczy się z przyrodzoną godnością człowieka, z jego prawami, a nową osobę - urzeczowia); religijny (Bóg jest Panem życia, nie człowiek, nie wolno zmieniać prawa Bożego); medyczny (bardzo łatwo sprawdzić, czy zarodek jest żywy). Ufam, że jak Kościół powoli zmienił stosunek Polaków do aborcji - tak też będzie i z in vitro; to naprotechnologia ma przyszłość. Niech na to zadanie Bóg nam błogosławi.

Dziękuję za rozmowę.

za: NDz z 27.10.10 Dział: Wiara Ojców (kn)   

Copyright © 2017. All Rights Reserved.