Publikacje polecane
Marek Czachorowski - Sezon demonów
Ambicje bycia aniołem mogą się jednak zakończyć sukcesem: poniżenie ciała sprowadza człowieka rzeczywiście na inny niż ludzki, ale i poniżejzwierzęcy poziom, który Arystoteles określił w swojej "Etyce" jako "bestialski". Zabrakło mu pewnie słowa oznaczającego przeciwieństwo poziomu "boskiego", a który określić należy raczej jako poziom demona, czyli upadłego anioła.
Trzeba się zatem pilnować, aby nie ponieść się takim "anielskim" ambicjom dowolnego traktowania ludzkiego ciała, o których to ambicjach zdaje się zapominać w "Tygodniku Powszechnym" red. Artur Sporniak. Przekonuje on - pewnie z sukcesem - że z tzw. czystością i jej wymaganiami jest inaczej niż z pozostałymi cnotami kardynalnymi. Jeśli te ostatnie (np. sprawiedliwość) wymagają bezwzględnie obowiązujących sposobów działania, to jakoby nie da się określić jakichkolwiek zawsze i wszędzie obowiązujących wymagań czystości, czyli zawsze i wszędzie niesłusznych zachowań seksualnych. Tak ma być - według red. Sporniaka - odnośnie do współżycia przedmałżeńskiego i wszystkich innych kwestii w tej dziedzinie. Zamiast starać się o formułowanie tutaj zawsze i wszędzie obowiązujących zakazów, należy odczytywać sens wymagań dotyczących sfery seksualnej w księdze ewolucji przyrodniczej. Tak bym streścił logikę proponowanej przez dziennikarza "bioetyki seksu".
Co jakiś czas red. A. Sporniak sięga zatem po jakiś podręcznik zoologii i przeprowadza zoologiczne tłumaczenie jakoby tylko warunkowej obowiązywalności norm moralnych dotyczących życia seksualnego. I tak wymaganie trwałości małżeństwa (monogamii) tłumaczy koniecznością bardziej absorbującej matkę troski o potomstwo, w tym i uciążliwego noszenia go na rękach m.in. z powodu utraty przez człowieka sierści. To utracone dobrodziejstwo pozwoliłoby potomstwu utrzymać się samemu przy matce, a jej oddać się jakimś ekonomicznym zajęciom i rozrywce. W ten oto sposób kobieta zmuszona została do zatrzymania przy sobie mężczyzny, aby wspomógł ją w trudach opieki nad dzieckiem. To znane już od Rousseau tłumaczenie pojawienia się monogamii (nieznanej w "stanie natury", gdzie nie było problemów ekonomicznych) pozwala na obronę twierdzenia, że wymóg nierozerwalności małżeństwa obowiązywać może tylko do czasu uzyskania samodzielności przez potomstwo lub też w stosunku do kobiet niemogących samodzielnie utrzymać swojego potomstwa. Nie ma co się zatem przejmować wymaganiami nierozerwalności małżeństwa (i wszystkimi innymi), jeśli rację ma red. Sporniak. W oparciu o podręcznik zoologii tłumaczy on także piękno i immanentny sens kobiecych piersi ich jakoby podobieństwem do pośladków (a nie związkiem z prokreacją), co jednak jeszcze raz wskazuje na aktywność raczej anielskiego niż ludzkiego umysłu.
Nieprecyzyjna byłaby jednak diagnoza, że podręcznik zoologii zastępuje red. Sporniakowi podręcznik etyki, co by oznaczało, że popełnia on błąd nazywany "biologizmem". Zwierzęta nie są w stanie ukierunkowywać się na poszukiwanie przyjemności - a co ostatecznie proponuje omawiany autor - do czego jest zdolny tylko człowiek dzięki swojej duchowości. Zoologia ustawiona została tutaj raczej w roli zasłony ułatwiającej istocie rozumnej, wolnej i cielesnej zapomnienie osobowego sensu własnego ciała jako środka osobowej komunikacji. Czyżby zatem red. Sporniak uprawiał jakąś demonologię, naukę o nieprzejmowaniu się osobowym sensem ludzkiego ciała?
za: Nasz Dziennik, 7 XII 2010 (xwk)