Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Publikacje polecane

Damy sobie wbić gwóźdź?

Większość z nas jest zapewne bardzo zadowolona z faktu, że może żyć w wolnym kraju. Przynajmniej tak mówią nam w telewizji. Czy jednak w parze z wolnym rynkiem idzie u nas wolność słowa? Co mają ze sobą wspólnego telewizyjne programy: „Misja specjalna” Anity Gargas, „Pod prasą” Tomasza Sakiewicza, „Antysalon” Rafała Ziemkiewicza, „Bronisław Wildstein przedstawia” i „Warto rozmawiać” Jana Pospieszalskiego? Wszystkie wyrzucono z ramówki TVP w ciągu ostatnich kilku miesięcy.

A co z kolei łączy ich twórców? Mieli odwagę być krytyczni i dociekliwi wobec posunięć władzy.
Wygląda na to, że w mediach publicznych mamy do czynienia z kolejną „czystką”. Coraz częściej dziennikarze, którzy poszukują prawdy i prowokują ludzi do myślenia, tracą pracę. Powód jest prosty — niewłaściwe poglądy przy braku wolności słowa.

Jak to się robi w telewizji?

Często wmawia się nam, że dopóki mamy szeroką przestrzeń publiczną, w której możemy zabrać głos i dopóki jest Internet, dopóty nie musimy się martwić o wolność słowa w Polsce. - Nie zgadzajmy się na powtarzanie takiego mitu - ostrzega Anita Gargas i dodaje, że dopóki wolne słowo nie będzie upowszechniane w mediach publicznych, dopóty nie możemy mówić w naszym kraju o wolności słowa. - Jeśli pewne osoby i środowiska nie podlegają krytyce, nie ma wolności słowa. Okazało się, że „Misja specjalna” jako program z definicji zajmujący się krytyką nie ma w mediach racji bytu - tłumaczy jego twórczyni. Od października ubiegłego roku nie ma go już na antenie. - Przy jego zdejmowaniu zastosowano cały arsenał środków, które potrafią „zamydlić” sytuację, żeby wmówić widzom, że program zostaje zdjęty z innego powodu niż przyczyny polityczne — stwierdza Gargas.
Jak walczy się z niewygodnymi programami? - To się nie odbywa tak, że przychodzi dyrektor albo prezes i mówi: twoje poglądy mi się nie podobają, w związku z tym nie będziesz już pracował. Zdarzyło mi się raz, że osoba zdejmująca mnie z programu „Pytanie na śniadanie” w Dwójce sformułowała tego rodzaju komunikat. Zazwyczaj jest to proces rozłożony na etapy. Program „wygasza się”, tak aby nie zostało to zauważone przez widzów — mówi Jan Pospieszalski. Stosowane przy tym metody to m.in. ciągła zmiana godzin nadawania programu, nieprzedłużanie kontraktu z jego twórcą, nieuwzględnianie danej audycji w nowej ramówce czy obcinanie jej budżetu.

Radiowe przypadki

Ale mamy przecież jeszcze Polskie Radio. Może to medium publiczne rządzi się innymi prawami? - Tam się dzieją takie same rzeczy — sprowadza nas na ziemię dziennikarka Teresa Bochwic. — W Polskim Radiu nie ma już wielu osób, które były bardzo niewygodne i należało je usunąć, jak chociażby Krzysztofa Skowrońskiego czy Tomasza Sakiewicza — zauważa Bochwic, będąca od 2008 r. wiceprzewodniczącą Rady Etyki Mediów, z pracy w której zrezygnowała w październiku ubiegłego roku na znak protestu przeciw brakowi obiektywizmu w opiniach Rady.
Audycja, którą prowadziła w III Programie Polskiego Radia Katarzyna Hejke, opowiadała o Kresach. - Raz uznałam, że można w niej poruszyć sprawy polityczne. Sytuacja była zupełnie wyjątkowa, chodziło bowiem o ustawę dotyczącą szkolnictwa polskiego na Litwie i dramatyczną walkę Polaków o polskie szkoły. Stwierdziłam, że ten temat należy poruszyć w gronie polityków, których zaprosiłam do studia. Używając delikatnych słów, ta audycja była totalną kompromitacją przedstawiciela PO, a jednocześnie, jak się później okazało, moją ostatnią w Trójce. To był listopad ubiegłego roku. W grudniu audycja nie pojawiła się z powodu zmian w ramówce, miała być w styczniu. Jednak w styczniu otrzymałam SMS-a, że w ogóle ją zdjęto - opowiada Katarzyna Hejke.
Na antenie tego samego programu od września ubiegłego roku nie ma także audycji „Trójka po trzeciej”. 3 sierpnia dyskutowano w niej „w nieodpowiedni sposób” o niedoszłym przeniesieniu krzyża sprzed Pałacu Prezydenckiego do kościoła św. Anny na Krakowskim Przedmieściu i tu „przebrała się miarka”. — Audycja zniknęła po jednym e-mailu do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, która skierowała go do prezesa Radia, a ten z kolei do Komisji Etyki. E-mail zawierał oskarżenia o działalność antypaństwową na antenie Programu III Polskiego Radia, czego Komisja Etyki nie potwierdziła. Stwierdziła natomiast, że nie działałem zgodnie z zaleceniami ramówki, co zresztą było absolutną nieprawdą. Zarówno program, jak i osoba mojego gościa były zatwierdzone przez Zarząd Polskiego Radia — wyjaśnia współprowadzący audycję Tomasz Sakiewicz.

Tak działała bezpieka

Obecnie redaktor Tomasz Sakiewicz walczy o wolność słowa przede wszystkim w prowadzonym przez siebie tytule prasowym. Jednak w naszym kraju i na tym polu nie jest łatwo, gdyż, jak zauważa, w Polsce „został przekroczony Rubikon cenzury”. - Dla mnie były to wydarzenia z maja 2009 r., kiedy dziennikarze i współpracownicy „Gazety Polskiej” dostali w krótkim czasie kilkadziesiąt wezwań do prokuratury, ABW i na policję. Ja sam dostawałem trzy dziennie - przyznaje Tomasz Sakiewicz, redaktor naczelny tego tygodnika. - Tej sytuacji nie da się wytłumaczyć błędami czy przypadkiem, a działania te niczym nie różniły się od praktyk stosowanych przez bezpiekę w latach 80. XX w., łącznie z ingerowaniem w życie rodzinne, wyciąganiem spraw osobistych czy rewizjami — stwierdza Sakiewicz.
Jak się więc okazuje, rola mediów w Polsce bywa różnie postrzegana. - Jeden ze sposobów rozumienia mediów, moim zdaniem właściwy, polega na tym, że istnieją one po to, aby społeczeństwo mogło się za ich pomocą wyrażać. Natomiast drugi jest zgodny z definicją towarzysza Macieja Szczepańskiego (przewodniczącego Komitetu ds. Radia i Telewizji od października 1972 r. do sierpnia 1980 r. — przyp. red.) mówiącą o tym, że telewizja jest codziennym wbijaniem miliona gwoździ w milion desek — wyjaśnia Rafał Ziemkiewicz, dziennikarz i publicysta, dodając, że obserwujemy w tej chwili „powrót szerokim frontem do takiego rozumienia roli mediów w państwie, w której służą one tylko wbijaniu gwoździ, czyli tresowaniu społeczeństwa”.

Rada rządzi

Może łatwiej więc jest artystom estradowym, którzy o naszej polskiej rzeczywistości mówią żartobliwie i z przymrużeniem oka? Nic bardziej mylnego. - W Polsce nie ma żadnej wolności słowa, a każdy, kto chce powiedzieć coś niepoprawnego politycznie, ma straszliwe problemy i jest szykanowany — zauważa Jan Pietrzak, jeden z najbardziej znanych w naszym kraju satyryków i kabareciarzy. - Co jakiś czas wyrzucają mnie z jakiegoś lokalu, do którego jadę z kabaretem. Nie mogę zagrać nawet dla stu osób — przyznaje artysta. Jego zdaniem jest to efekt tego, że Polsce nie ma wolności słowa z powodu konstytucji, która ustanowiła Krajową Radę Radiofonii i Telewizji. - Ta Rada jest najwyższą strukturą w polskim państwie, bowiem my, obywatele, mamy prawo wybrać posłów, senatorów i prezydenta, a dopiero te trzy organy państwowe wybierają członków Rady — mówi Pietrzak, zastanawiając się, dlaczego nie może wykupić godziny programu w jakimkolwiek radiu i nadawać tego, co chce, tak jak ma to miejsce np. w Ameryce? — Uważam, że mam do tego prawo i dopiero, kiedy będę mógł z niego skorzystać, będziemy mogli mówić o wolności słowa — stwierdza.

Solidarni w obronie słowa


Wypowiedzi zawarte w artykule pochodzą z konferencji na temat stanu wolności słowa w Polsce zorganizowanej w Warszawie 12 stycznia tego roku przez Stowarzyszenie Solidarni 2010 i Stowarzyszenie Twórców dla Rzeczpospolitej. Wspólnie rozpoczęły one serię działań w obronie wolności słowa w Polsce, które, jak zapewniają, będą prowadzić aż do skutku. Zamierzają bowiem doprowadzić do odzyskania tej wolności w naszym kraju, w którym, ich zdaniem, w ostatnich miesiącach nasiliło się konsekwentne jej ograniczanie zagrażające polskiej demokracji.
Kolejną podjętą przez stowarzyszenia inicjatywą była zorganizowana 19 stycznia przed Urzędem Rady Ministrów demonstracja w obronie wolności słowa. Rozpoczęto także gromadzenie informacji na temat wykluczania z życia zawodowego niezależnych dziennikarzy, naukowców i twórców kultury, które zostaną zawarte w tzw. Księdze Cenzury. Zbierane są również podpisy pod petycją w obronie wolności słowa skierowaną do polskich władz, dostępną m.in. na: www.solidarni2010.pl.

za: Przew. Kat 5/2011/ (xwk)

Copyright © 2017. All Rights Reserved.