Publikacje polecane

Narodowy Program Eutanazji

Nie ma takiego okrucieństwa, ani takiej niesprawiedliwości, jakiej nie dopuściłby się nawet łagodny i liberalny rząd, kiedy zabraknie mu pieniędzy - twierdził Aleksy de Tocqueville. Rząd pana premiera Tuska nie jest ani łagodny, ani liberalny - bo w ogóle nie jest rządem. To jest zbieranina rozmaitych politycznych ambicjonerów albo filutów prześlizgujących się przez życie psim swędem i na cudzy koszt - ale nie żaden rząd - bo prawdziwy rząd tworzą w naszym nieszczęśliwym kraju bezpieczniackie watahy, które teraz właśnie ze sobą wojują i rozbijają sobie łby, bo każda z nich ma nadzieję, że w ten sposób dokona nowego, to znaczy - korzystnego dla siebie podziału żerowiska w postaci III Rzeczypospolitej. Jest kryzys, więc żerowisko drastycznie się zmniejszyło, a to przecież dopiero początek, więc nic dziwnego, że jedne watahy naszych okupantów starają się zapewnić sobie korzystną pozycję wyjściową kosztem innych watah naszych okupantów - i stąd wojna.

Tak zwany rząd premiera Tuska nie ma tu nic do gadania. Więcej - premier Tusk, który jeszcze w poprzedniej kadencji został nauczony, żeby siedzieć cicho i nie podstawiać nogi kiedy starsi i mądrzejsi kują konie - jak tylko zaostrzyła się wojna na górze między bezpieczniackimi watahami, zapoczątkowana zuchwałym i - jak teraz już widać w całej rozciągłości - nieprzemyślanym zatrzymaniem generała Czempińskiego - od razu pojechał na urlop. To akurat nie stanowi jeszcze dowodu, że tak zwany „rząd” nie rządzi, ale jeśli komuś trzeba mocniejszej poszlaki, to przypomnę incydent z poprzedniej kadencji tego „rządu” - kiedy to premier Tusk oświadczył, że jeśli minister Skarbu Państwa, pan Grad nie znajdzie w wyznaczonym terminie strategicznego inwestora dla stoczni, to on go niezwłocznie zdymisjonuje. Strategiczny inwestor oczywiście się nie znalazł, bo istniał tylko w propagandzie tak zwanych „niezależnych”, czyli kierowanych i obsługiwanych przez konfidentów mediów - ale premier Tusk, zamiast zdymisjonować ministra Grada, zaczął go wychwalać, że jest naszą duszeńką. Co mogło się stać? Ano najprawdopodobniej ktoś starszy i mądrzejszy przypomniał premieru Tusku, skąd wyrastają mu nogi, to znaczy - że ministrowie jego „rządu”, a już zwłaszcza - minister Grad - mu nie podlegają, ponieważ są legatami poszczególnych bezpieczniackich watah i każdy z nich pilnuje interesu tej, która go wyznaczyła, zaś on, czyli premier Tusk - tylko notariuszem osiągniętego między nimi kompromisu.

Więc teraz, kiedy na skutek kryzysu żerowisko się zmniejszyło, a wszystko wskazuje na to, że wkrótce zmniejszy się jeszcze bardziej - bezpieczniackie watahy nie tylko zaczęły się nawzajem wyrzynać, ale podjęły decyzję o uruchomieniu Narodowego Programu Eutanazji, który dla niepoznaki przybrał postać ustawy o refundacji leków. Program ten zmierza do przyspieszenia redukcji liczebności mniej wartościowego narodu tubylczego, by w ten sposób poprawić jego produktywność, a właściwie - nie tyle produktywność, co rentowność dla okupantów. Wskutek nowych zasad refundacji leków, ich cena wzrasta o 30, a być może nawet o 38 procent, co dla najstarszej, najuboższej i najbardziej schorowanej części populacji oznacza konieczność rezygnacji z leczenia, a więc - zgodę na przyspieszoną śmierć.

Pamiętamy jeszcze z czasów pierwszej komuny hasło: „emeryci - popierajcie partię czynem - umierajcie przed terminem!” No i teraz od słów przeszliśmy do czynów. Osiągnięta dzięki Narodowemu Programowi Eutanazji redukcja liczebności mniej wartościowego narodu tubylczego, a zwłaszcza - najbardziej obciążającej bilans części populacji, niewątpliwie przyczyni się do poprawienia rentowności, a więc - utrzymania korzyści z okupacji na poziomie zbliżonym do tego sprzed kryzysu, a jednocześnie - stworzy odpowiednie miejsce do rozpoczęcia ewentualnej akcji osiedleńczej, gdyby na Bliskim i Środkowym Wschodzie w najbliższych miesiącach coś poszło nie tak. Z takiej np. Gruzji dochodzą wieści o rozwijanych tam przez Amerykanów wojskowych szpitalach polowych - prawdopodobnie dla rannych w nadchodzącej wojnie przeciwko Iranowi, której coraz bardziej natarczywie domaga się bezcenny Izrael - zatem również nasz nieszczęśliwy kraj musi być gotów na wszystko tym bardziej, że i operacja „odzyskiwania mienia żydowskiego w Europie Środkowej” też nie stanęła w miejscu, tylko przeciwnie - zmierza do finału.

Zatem - Narodowy Program Eutanazji wszedł już w fazę realizacji, której niestety towarzyszą spory, kto ma dokonywać selekcji pacjentów. Urzędactwo z Narodowego Funduszu Zdrowia swoim zwyczajem uchyla się od wszelkich obowiązków, a więc - również od tego i próbowało przerzucić go na lekarzy. Ci jednak zorientowali się, że w razie gdyby coś poszło nie tak, albo gdyby jakaś Nemezis dziejowa wystawiła selekcjonerom rachunek, to wtedy oni zostaną oskarżeni i napiętnowani jako kontynuatorzy misji dra Mengele. Stąd właśnie narodził się sławny „protest pieczątkowy”, przy pomocy którego lekarze próbowali zmusić do selekcjonowania urzędników NFZ. Ci jednak podjęli próbę przerzucenia tego na aptekarzy - więc teraz protestują oni.

Jak to przerzucanie gorącego kartofla się zakończy - zobaczymy - a tymczasem chciałbym zwrócić uwagę na odkrycie, jakiego dokonał pan dr Eugeniusz Sendecki. Twierdzi on mianowicie, niezależnie od celów Narodowego Programu Eutanazji - że zamieszanie i hałas wokół „protestu pieczątkowego” jest podyktowany potrzebami socjotechniki, przy pomocy której pierwszorzędni fachowcy od robienia ludziom wody z mózgu odwracają ich uwagę od prawdziwego problemu, jakim jest... brak pieniędzy w Narodowym Funduszu Zdrowia!

Rzecz w tym, że pieniądze, z których m.in. miałyby być refundowane leki, trafiają do Narodowego Funduszu Zdrowia przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych, który - mając własne problemy finansowe - zwyczajnie części pieniędzy do NFZ nie przekazuje, podobnie jak wcześniej - do OFE. A ZUS ma nieustanne trudności, mimo wyposażenia go - podobnie jak Generalnej Dyrekcji Dróg Publicznych - w prawo emitowania własnych obligacji. W ramach kreatywnej księgowości obligacje te nie są wliczane do długu publicznego, który musi mieścić się w wyznaczonych przez unijne traktaty ramach - chociaż oczywiście gwarantem tych obligacji jest budżet państwa. Pan dr Sendecki twierdzi też, że nieprawdą jest, jakoby lekarze nie mogli dowiedzieć się, czy pacjent jest ubezpieczony. Jego zdaniem mogą dowiedzieć się tego bez trudu odwołując się do Europejskiej Karty Ubezpieczenia Zdrowotnego. Takie odwołanie wymusiłoby jego zdaniem konieczność wyjaśnienia, czy pieniądze spłynęły z ZUS do NFZ na konto ubezpieczonego pacjenta. Ponieważ tego właśnie zarówno bezpieczniackie watahy, które część z tych pieniędzy prawdopodobnie sobie sprywatyzowały, jak i wykonujący zlecone przez nie zadania tak zwany „rząd” premiera Donalda Tuska, chciałby za wszelką cenę uniknąć - mamy całe to zamieszanie wokół Narodowego Programu Eutanazji, który jednak - tak czy owak - jest już i będzie nadal realizowany.

Stanisław Michalkiewicz

za: http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=2361 (kn)