Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Publikacje polecane

Tomasz Terlikowski: Homofile znowu w akcji

I znowu pojawiła się okazja, by rozmaici "konserwatyści", także ci z PiS, i duchowni mogli pokazać, że nie są zacofani i popierają walkę o "prawa mniejszości seksualnych". Okazją jest oczywiście coroczna Parada Równości. I właśnie z tej okazji "Gazeta Wyborcza" zorganizowała debatę, w której o. Jacek Prusak, jezuita i Joanna Kluzik-Rostkowska (z PiS) mogli pokazać, w jak głębokim poważaniu mają nauczanie Kościoła w kwestii homoseksualizmu. Zacznę od jezuity (niezorientowanym przypomnę, że w przeszłości zakon ten był powołany do obrony nauczania Kościoła i szczególnej obrony papieża). Zakonnik ten oznajmia ni mniej ni więcej tylko tyle, że w największym problemem w Kościele jest Pismo Święte. "Podstawą odniesienia dla Kościoła nie jest konstytucja, tylko własna doktryna, i problem w Kościele polega na tym, że Biblia nic pozytywnego o homoseksualizmie nie mówi. Zmienić więc mentalność ludzi, którzy na tej księdze budują całą swoją znajomość homoseksualizmu, nie jest proste" – oznajmia duchowny w debacie "Gazety Wyborczej". I jakoś trudno nie zadać jezuicie pytania, na jakich to tekstach on buduje swoją tożsamość?
Odpowiedzi dostarcza nieco później sam duchowny oznajmiając, że od litery Pisma i od Magisterium Kościoła ważniejsza jest dla niego teologia i hermeneutyka. A z tej przyjmowanej przez niego wynika, że Biblia w ogóle o homoseksualizmie nie mówi. "Jeśli czytamy Biblię hebrajską i to, co jest uważane przez chrześcijan za księgi kanoniczne, to są mniej więcej te same księgi. Ale z tego nie da się zbudować nauczania na temat homoseksualizmu, to jest kwestia teologii i hermeneutyki. Moim zdaniem o homoseksualizmie – tak jak on jest rozumiany i o jakim my tu rozmawiamy – nie ma tam mowy. Ale to już jest pewna teza teologiczna i albo się ją przyjmie, albo nie". Dalej ojciec Prusak idzie jeszcze dalej i oznajmia, że Paweł VI i Jan Paweł II (a i sam Jezus Chrystus, który na apostołów powołał samych mężczyzn) to ludzie ograniczeni, bo nie chcieli kobiet księży. A on jest inny, otwarty i światły. I dlatego "odnośnie do kobiet, to ja nie mam żadnych uprzedzeń osobiście w kwestii ich miejsca w Kościele katolickim. Uważam, że ciągle jest go za mało, i jednym z moich marzeń życiowych – chociaż tego pewnie nie dożyję – jest stanąć razem z kobietą-kapłanem przy ołtarzu. To dla mnie żaden problem".
I znowu wydawałoby się, że psim obowiązkiem jezuity jest bronić stanowiska papieskiego. Ale ojciec Prusak rozumie swój charyzmat inaczej i woli mówić ludziom to, co chcą oni usłyszeć. Św. Ignacy zapewne przewraca się w grobie, ale ojcu Prusakowi w ogóle to nie przeszkadza. On wie lepiej niż Kościół, lepiej niż Pismo Święte. On wie, że wiara musi być kształowana tak, by zadowoleni z tego byli Piotr Pacewicz i Anna Laszuk, a nie św.Paweł Apostoł czy jacyś święci Kościoła katolickiego… Ciekawe, że jego przełożeni nie robią nic, by przypomnieć mu, jaki jest charyzmat jezuitów i co powinno być celem ich życia.
Równie interesujące – szczególnie z perspektywy powracających zapewnień o konserwatyzmie i chrześcijańskości Prawa i Sprawiedliwości – są jednak wynurzenia Joanny Kluzik Rostkowskiej. Posłanka zapewnia, że ona sama nie ma nic przeciwko legalizacji homo i heteroseksualnych konkubinatów i nadania im części przywilejów  "Ja powiem tak… chciałabym rzeczywiście, żeby wszystkie te kwestie były traktowane w kontekście praw człowieka, o ile to możliwe jak najdalej od polityki" – odpowiadała na pytanie Anny Laszuk. A później uzupełniła już całkowicie otwarcie: "Ja jestem za tym, żeby rozpocząć pracę nad ustawą o związkach partnerskich. Taka ustawa może być szeroka albo wąska, nie chciałabym w tej chwili rozmawiać o szczegółach, bo za mało na ten temat wiem. Nie ma żadnego powodu, żeby w tej chwili nie zacząć przygotowywać tego typu ustawy, ale rozmawiać będzie można o tym dopiero wtedy, kiedy będzie lepszy klimat polityczny. W tej chwili to się dostanie w wirówkę wielkiej awantury i jestem przekonana, że środowiskom homoseksualnym to by nie służyło. Przecież to jest problem społeczny, ludzki, to jest problem praw człowieka, a nie problem konotacji politycznych" – podkreślała posłanka PiS.
I na koniec trudno nie zadać pytania o to, na ile lider PiS utożsamia się z poglądami Joanny Kluzik Rostkowskiej. Jeśli są mu one obce, powinien przywołać ją do porządku, tak jak przywołał wcześniej Zbigniewa Ziobrę, który jedynie skrytykował sposób prowadzenia kampanii. Tyle, że zamiast wysyłać ją na lekcje angielskiego, mógłby zorganizować dla niej lekcję z katechezy. A w ich ramach analizowania "Uwag na temat Homoseksualizmu" Kongregacji Nauki Wiary. Gdyby posłanka do nich sięgnęła to wiedziałaby, że polityk określający się jako katolik nie ma prawa uczestniczyć w stanowieniu prawa, które nadawałoby jakiekolwiek uprawnienia małżeństw parom jednopłciowym. Żeby ułatwić zadanie liderowi PiS i jego posłance przywołuje odpowiedni fragment.
"Jeśli wszyscy wierni mają obowiązek przeciwstawienia się zalegalizowaniu prawnemu związków homoseksualnych, to politycy katoliccy zobowiązani są do tego w sposób szczególny na płaszczyźnie im właściwej. Wobec projektów ustaw sprzyjających związkom homoseksualnym trzeba mieć na uwadze następujące wskazania etyczne.
W przypadku, gdy po raz pierwszy zostaje przedłożony Zgromadzeniu ustawodawczemu projekt prawa, przychylny zalegalizowaniu związków homoseksualnych, parlamentarzysta katolicki ma obowiązek moralny wyrazić jasno i publicznie swój sprzeciw, i głosować przeciw projektowi ustawy. Oddanie głosu na rzecz tekstu ustawy, tak szkodliwej dla dobra wspólnego społeczności, jest czynem poważnie niemoralnym.
W przypadku, kiedy parlamentarzysta katolicki ma do czynienia z prawem przychylnym związkom homoseksualnym już ustanowionym, musi on przeciwstawić się w możliwy dla siebie sposób i uczynić publicznym swój sprzeciw – chodzi o należyte świadectwo prawdzie. Jeśli nie byłoby możliwe całkowite uchylenie rozporządzenia prawnego tego typu, odwołując się do wskazań zawartych w Encyklice Evangelium vitae, "postąpiłby słusznie, udzielając swego poparcia propozycjom, których celem jest ograniczenie szkodliwości takiej ustawy i zmierzających w ten sposób do zmniejszenia jej negatywnych skutków na płaszczyźnie kultury i moralności publicznej", pod warunkiem, że będzie "jasny i znany wszystkim" jego "osobisty absolutny sprzeciw" wobec praw tego rodzaju i że zostanie zażegnane niebezpieczeństwo zgorszenia18. Nie oznacza to, jakoby w tej materii ustawa bardziej restrykcyjna mogła być uważana za prawo sprawiedliwe albo przynajmniej dopuszczalne; przeciwnie, chodzi raczej o słuszną i obowiązkową próbę dążenia do przynajmniej częściowego zniesienia niesprawiedliwego prawa, gdy jego całkowite uchylenie nie jest w danym momencie możliwe".

za: blogiem Tomasza Terlikowskiego (http://fronda.pl/tomasz_terlikowski/blog/)
- doktora filozofii, publicysty, autora książek, a przede wszystkim ojca trójki dzieci (na razie) - jak sam sie przedstawia.

Copyright © 2017. All Rights Reserved.