Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Publikacje polecane

Chrześcijaństwo jest religią zaangażowania

Z ks. abp. Gianfranco Ravasim, przewodniczącym Papieskiej Rady ds. Kultury, goszczącym w Polsce na zaproszenie ks. bp. Kazimierza Ryczana, ordynariusza diecezji kieleckiej, i organizatorów międzynarodowych targów SacroExpo 2009 w Kielcach, rozmawia o. Zdzisław Klafka CSsR Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Ekscelencjo, wielką radością napełnia nas fakt obecności wśród nas tak czcigodnego gościa. Czy Ksiądz Arcybiskup jako przewodniczący Papieskiej Rady ds. Kultury mógłby przybliżyć słuchaczom Radia Maryja i widzom TV Trwam, jaka zachodzi relacja między wiarą a kulturą. Do jakiego stopnia jesteśmy wezwani, by miłować ten świat i jego kulturę?
- Chciałbym przede wszystkim podziękować za te pozdrowienia i również osobiście pozdrowić wszystkich polskich telewidzów, którzy mnie teraz słuchają i którzy mi towarzyszą podczas mojego pobytu w Polsce. Pytanie, które zostało mi postawione, jest pytaniem szczególnie wymagającym. Ma ono jednak swój zasadniczy punkt odniesienia już w samej Biblii. Jeśli my np. wpatrzymy się w oblicze św. Pawła i w jego historię, to już odnajdujemy odpowiedź na to pytanie. Święty Paweł miał bowiem świadomość, że korzenie chrześcijaństwa były w Jerozolimie, istniały w przestrzeni tej pierwotnej wspólnoty chrześcijańskiej, która miała za sobą doświadczenie Chrystusa i o którym dawała świadectwo. Z drugiej jednak strony, wyrusza on z tej opoki (albo skały), jaką jest Jerozolima, i rozpoczyna swoją podróż po drogach świata rzymskiego, wykraczając poza jego granice w basenie Morza Śródziemnego z zamiarem dotarcia do wszystkich ważniejszych centrów ówczesnej kultury i społeczeństwa. Koniecznie trzeba podkreślić, że ziarno chrześcijaństwa nie miało być zasiane tylko na własnym zamkniętym terytorium, ale miało być zdeponowane także w innych miejscach świata. Należy tylko zauważyć, że te wszystkie miejsca, używając obrazu z przypowieści Jezusa o siewcy, bardzo różnią się między sobą. Jedne są bardzo żyzne, inne kamieniste, a jeszcze inne cierniste. Tak więc, upraszczając trochę temat, powiedziałbym, że sposób, w jaki chrześcijanin powinien wchodzić i przepowiadać to Słowo w kulturze współczesnej, jest następujący: z jednej strony, nie powinien jej odrzucać automatycznie w całości, jakoby znajdowała się ona tylko pod wpływem szatana i wszelkiego zła; w środku tej kultury jest wiele pytań, oczekiwań i nadziei, niekiedy ukrytych pod postacią odrzucenia, kontestacji, negacji. Tak więc należy unikać wszelkich form zamykania się w ramach swojego własnego środowiska. Ale z drugiej strony - i to jest ważne - należy uważać, by pośród świata nie rozproszyć się, nie stracić własnego kolorytu, nie stracić własnego oblicza, nie ulec pokusie tzw. synkretyzmu, który próbuje mieszać wszystko razem. W tym kontekście aktualne pozostają dosadne słowa Chrystusa, że w tym świecie twardo powinniśmy stąpać po ziemi, będąc dobrze zakorzenionymi w kulturze, w społeczeństwie, ale bez kończenia naszej historii przynależnością do tego świata.

Ekscelencjo, jaką rolę mogą odegrać środki społecznej komunikacji w ewangelizacji kultury we współczesnym świecie?
- Naturalnie jest to jedno z zasadniczych zagadnień o wielkim znaczeniu, także w tym miejscu, gdzie rozmawiamy przed kamerami telewizyjnymi. To jest wyzwanie naszych czasów, radykalne wyzwanie dla wszystkich religii, kultur i rodzajów przekazu (orędzia). Jak stwierdził jeden z amerykańskich uczonych, w ostatnich dziesięcioleciach dokonała się przemiana, podobna do owej wielkiej przemiany, jaka nastąpiła w starożytnej kulturze dzięki odkryciu ognia. Prawdopodobnie jest to przesadne porównanie, jednak nie ulega wątpliwości, że kiedy młody człowiek spędza przed ekranem komputera 6-7 godzin dziennie, surfując w internecie, nie jest już w stanie nawiązać później relacji międzyosobowej, czyni to w sposób mechaniczny, jakby obchodził się z maszyną do pisania, która jest tylko przedmiotem, tylko mechanizmem. Takie zachowanie nie tylko zmienia jego styl mówienia, wyrażania się, milczenia, ale zmienia go także jako osobę w taki sposób, że nie jest on już w stanie wejść w kontakt z drugą osobą, podjąć z nią bezpośredniego dialogu, takiego, jaki my teraz prowadzimy. Z tego powodu jest czymś nieodzownym, by zrozumieć, że istnieją nowe metody komunikowania się, które mogą mieć efekty zabójcze, ale również efekty pozytywne. Głoszenie Ewangelii powinno dokonywać się także na tych nowych drogach, nie zapominając o dotychczasowych: o wspólnocie kościelnej, o homilii, katechezie. W głoszeniu Ewangelii powinno używać się nowego współczesnego języka, ze świadomością jednak, co się dzięki temu traci, a co zyskuje. Pomyślmy o współczesnym młodym człowieku, który jest przyzwyczajony do używania jedynie niewielu słów w porównaniu ze słownikiem tak bogatym, którego my zwykliśmy używać. Pomyślmy o młodzieńcu, który używa tylko języka telefonu komórkowego, który przyzwyczaił się tylko do znaków. Otóż jemu także winniśmy przekazać podstawową treść orędzia chrześcijańskiego, używając jego języka. Powinniśmy przekazywać Ewangelię za pośrednictwem telewizji, która jest z pewnością środkiem dominującym w dzisiejszym świecie komunikacji, nie zapominając przy tym o złożoności i bogactwie orędzia chrześcijańskiego wyrażanego poprzez język teologiczny, język poszukiwań naukowych, język katechezy i homilii. Jest to rzeczywiste i właściwe wyzwanie, które stoi przed Kościołem.

Czy wobec tego, mówiąc o środkach społecznego przekazu, trzeba także zmienić język, jakim posługują się media w dzisiejszym świecie?
- Tu nie chodzi tylko o zmianę języka. To, co się czyni w tym względzie, jest czymś koniecznym, dzisiaj bowiem przepowiada się Dobrą Nowinę w inny sposób niż kiedyś. Chrześcijaństwo, a także inne religie, ale nade wszystko chrześcijaństwo, które jest religią Wcielenia, nie może pozwolić sobie na pozostanie religią ezoteryczną w ramach małej grupy, która się rozumie, tak jak się to dzieje, gdy spotykamy się na sympozjach teologicznych i jesteśmy tylko my sami w wąskim gronie teologów. Natomiast naturą chrześcijaństwa jest Wcielenie, dlatego powinno wejść ono w obrazy historii współczesnej, w środki komunikacji, tak jak to uczynił właśnie św. Paweł, który nie bał się np. przemawiać na areopagu w Atenach. Wobec publiczności całkowicie innej niż on sam odwoływał się do ich sposobu rozumowania. Naturalnie powinniśmy być przygotowani niekiedy na niepowodzenie.

Jaką prawdę współczesny człowiek odkrywa dla siebie w Piśmie Świętym? Bardzo nas interesuje np. relacja wiary i nauki oraz związany z tym często podnoszony problem stworzenia i ewolucji; w kontekście Roku Kapłańskiego temat modlitwy psalmami, w których pojawiają się niekiedy treści zawierające przemoc. Jak, według Ekscelencji, powinny być one interpretowane?
- Tematów, które mi ojciec zaproponował, jest sporo. Dotknijmy więc przynamniej po trosze niektórych. Zacznijmy od tego związanego z relacją istniejącą pomiędzy wiarą a nauką. Relacja ta w ostatnim czasie objęta jest szczególną troską i zainteresowaniem. Wielokrotnie związek ten ukazywany jest jedynie na zasadzie wzajemnego odrzucenia. Zasadniczy więc wysiłek, jaki należy poczynić, to połączyć te dwie rzeczywistości poprzez dialog. Ale dialog buduje się nade wszystko na wzajemnym poszanowaniu, z zachowaniem tożsamości każdej ze stron dialogu. Naukowiec, który bada człowieka, czyni to z uwzględnieniem całej jego złożoności. Z punktu widzenia np. biologii molekularnej rozpatruje go w aspekcie struktury fizjologicznej, w całej złożoności mechanizmów rządzących jego organizmem, które dały podstawę obecnej postaci człowieka, dzięki procesowi formacji posiadającemu własne prawa wewnętrzne. To stwierdziwszy, pytamy się, czy naukowiec powiedział już wszystko o człowieku? Oczywiście, że nie! I on powinien to wiedzieć! Ponieważ skądinąd wiemy, że człowiek jest tego rodzaju stworzeniem, któremu zaczynają chwiać się wszystkie teorie o nim samym w momencie, kiedy np. się zakochuje. Wówczas zaczyna on myśleć zupełnie inaczej niż dotychczas. Cechuje go całkiem inna racjonalność. Co to oznacza? Oznacza to, że człowiek posiada jeszcze dodatkowy wymiar; ten, który wielki myśliciel Błażej Pascal nazwał porządkiem ducha i porządkiem miłości, który różni się od porządku ciała. I coś więcej!
Tak więc, kto potrafi odpowiedzieć na pytanie: "Kim jest tak naprawdę człowiek w tym innym wymiarze?". Nie jest to już biolog, ale filozof, teolog. To znaczy, że potrzebujemy głębszego spojrzenia na człowieka. Spojrzenia - użyjmy trudnego słowa - metafizycznego, w odróżnieniu od tego fizycznego. Obydwa są potrzebne. Teolog również nie może powiedzieć, że spojrzenie biologa jest nieużyteczne. Oba spojrzenia są konieczne, chociaż wyrażane są w odmiennych językach, które obie strony powinny uwzględnić i uszanować. Użyłbym w tym miejscu pewnego obrazu. Otóż w muzyce istnieje duet ("duetto" w języku włoskim) bardzo dobrze wyrażający ten sam związek, który winien zachodzić pomiędzy wiarą i nauką; nie pojedynek (w języku włoskim "duello"), gdzie dwie osoby rzuciły sobie wyzwanie - ale duet. Duet może zaistnieć pomiędzy sopranem i basem. Są to dwa głosy całkowicie odmienne, mimo że tworzą razem harmonię. Sopran nie musi pozbywać się basu, sprowadzając go do swego głosu, ani bas naśladować falsetu. Nie! Każdy ma swój sposób wyrażania się, przysłuchiwania i wyśpiewania harmonii. Podobnie ma się rzecz z relacją między wiarą a nauką. Co zaś tyczy się następnie modlitwy - jest prawdą, że istnieją trudne psalmy, np. Psalm 58, który pełen jest przemocy, gdyż uwalnia prawie całą nabrzmiałą energię pasji w odniesieniu do zła. Powiedziałbym w tym miejscu, że człowiek Wschodu, Semita ma potrzebę wyrażenia swojej pasji dla sprawiedliwości, swojej pasji dla prawdy, aby móc ją urzeczywistnić. On nigdy nie mówi o złu, mówi o nieprzyjaciołach. I to my powinniśmy oczyścić ten język, zdając sobie jednak sprawę, że Biblia - i to jest to, co powinno być zrozumiane przez wszystkich - jest nie tylko Słowem jakiegoś Boga samotnika, który zamieszkuje niebo przeszłości, ani Słowem Boga jako nieczułego imperatora. Jest ona natomiast Słowem tego Boga, który zstąpił na ziemię, który w Chrystusie przybrał oblicze człowieka i który pragnie dialogować z człowiekiem. A jaki jest człowiek? Człowiek natomiast jest tym - również i w obecnym czasie - który przelewa krew. Człowiek jest tym, który odrzuca samego Boga, odrzuca brata. Oto, dlaczego Biblia jest rzeczywistością, która powinna być zrozumiana wraz ze swymi trudnymi stronicami zawierającymi przemoc, ponieważ jest rachunkiem sumienia w relacji do prawdy o nas. Te stronice są okazją, by słuchać głosu Boga, który zaprasza nas do wyjścia ponad wątpliwość, ponad kryzys, cierpienie, wszelką rozpacz i nawet ponad samą przemoc. I to właśnie modlitwa jest tym momentem, w którym stajemy się takimi, jakimi jesteśmy, może nawet z jakimiś przejawami przemocy. Pomyślmy np. o zrozpaczonym chorym człowieku, który jak Hiob krzyczy do Boga, będąc bliski złorzeczenia Mu. Hiob mówi: "Ty, o Boże, jesteś jak ten tygrys, który wyostrza swe oczy na mnie. Jesteś jak tryumfujący generał, który miażdży mi czaszkę". To znaczy, że Hiob odbiera Go jako nieprzyjaciela, prawie w sposób bluźnierczy. Ale na koniec odkrywa Go jeszcze jako Kogoś, kto do niego mówi. Oto wędrówka ta jest drogą modlitwy.

Środki społecznego komunikowania się, takie jak Radio Maryja i TV Trwam, prowadzone są przez redemptorystów, których założyciel, św. Alfons Maria de Liguori, jest również niebiańskim patronem moralistów. Stąd też bierze się moje następne pytanie dotyczące wzajemnej relacji pomiędzy Pismem Świętym a moralnością: co oznacza termin "moralność objawiona" (jest to jedno ze stwierdzeń współczesnego dokumentu pt. "Biblia i moralność")?
- Ten temat jest bardzo złożony, również z punktu widzenia filozoficznego i teologicznego. I oczywiście dobrze jest przywołać w tym momencie św. Alfonsa Marię de Liguori, nie tylko z tej racji, że pochodzi z mojej ojczyzny, ale również dlatego, że jest mi bardzo drogi z innego powodu, a mianowicie, że kochał muzykę i poezję ludową. I to jest aspekt bardzo znaczący, ponieważ nie poprzestajemy tylko na wymiarze wzniosłej kultury, ale uświadamiamy sobie, że istnieje również kultura, która rodzi się z ziemi, rodzi się z ludu, rodzi się z folkloru, wyrasta z jego pobożności, z jego także twórczej fantazji. Ale ta kultura jest wyrazem wiary i, co więcej, głębokiej potrzeby duchowości. Święty Alfons był również jednym z największych krzewicieli teologii moralnej. Jego teologia moralna przynależy do wielkich osiągnięć naukowych tego okresu. Obecnie zmierza się do tego, aby uznać, że w rzeczywistości istnieją dwa objawienia, które następnie tworzą jedno Objawienie, ale posiadające za to dwa wymiary, w których się wyraża. Wymiar szerszy i wymiar węższy. Wymiar szerszy, powiedziałbym, jest wymiarem uniwersalnym, kosmicznym, naturalnym, racjonalnym. We wnętrzu człowieka, w jego sumieniu zapala się ogień, zapala się światło, które my nazywamy prawem naturalnym. Prawo naturalne z punktu widzenia filozoficznego jest odkrywaniem mechanizmów rozumu ludzkiego, który określa, co jest prawdziwe, fałszywe, dobre i złe. Zaś z punktu widzenia teologicznego ono jest już Bożym głosem. Kardynał Daniélou mówił o objawieniu kosmicznym. Istnieje objawienie dostępne dla wszystkich. Psalm 19 mówi: "Niebiosa głoszą chwałę Boga, dzieło rąk Jego obwieszcza nieboskłon. Dzień opowiada dniowi, a noc nocy przekazuje wiadomość", itd. Zatem istnieje we wszechświecie orędzie, które jest możliwe do odczytania przez wszystkich. W tym orędziu dostępnym dla wszystkich istnieje również takie, które jest wpisane w każde stworzenie; i właśnie ono nazywa się prawem naturalnym, albo inaczej mówiąc, objawieniem naturalnym. Z drugiej jednak strony istnieje inny wymiar, ten węższy, w którym Bóg objawia się za pomocą słowa; słów proroków, przypowieści mądrościowych, słów Chrystusa, słów Apostołów. I tutaj pojawia się orędzie, które nie wyklucza wspomnianego wcześniej orędzia naturalnego, ale go ubogaca, przyczynia się do jego wzrostu i podnosi go ku nowym wymiarom, które nie zawierają się jedynie wewnątrz Dekalogu, jako prawo naturalne, ale otwiera się na inne wymiary. Wystarczy tylko przeczytać Kazanie na Górze, gdzie Chrystus poszerza znaczenie Dekalogu o nowe, dalsze wymiary. Nadal obowiązuje przykazanie: "Nie zabijaj", ale Chrystus idzie dalej. Powiada: ty powinieneś wyeliminować nie tylko to radykalne zło, które jest w tobie: absolutną nienawiść, musisz pójść jeszcze dalej i dotrzeć aż do miłowania twojego nieprzyjaciela. I to jest "moralność objawiona", która jednak nie jest autonomiczna, niezależna, ale wyrasta z tego minimum, z tego korzenia, jakim jest objawienie naturalne, prawo naturalne przeznaczone dla wszystkich.

Jeśli Ekscelencja pozwoli, to postawię jeszcze jedno pytanie: Jakie zranienie ludzkie (społeczne, cywilne, kościelne) powinno, zdaniem Ekscelencji, być objęte szczególną miłością ludzi wierzących dzisiaj, aby mogło być uleczone?

- Przytoczę jedynie dwa zranienia. Jedno dotyczy społeczeństwa, a drugie samego Kościoła, wnętrza wspólnoty kościelnej. Odnośnie do zranienia, które dotyczy społeczeństwa, a które w sumie podwaja się w skutkach, to jest nim samotność. Ogrom samotności, drzwi opancerzone są symbolem naszego czasu: jeden boi się drugiego. I często razem z tą samotnością, która wymazuje miłość, niszczy dialog, myślimy: jak wiele osób jest całkowicie ignorowanych przez wszystkich, być może tylko dlatego, że są chorymi, starcami, obcokrajowcami. Oto, dlaczego ogrom samotności istnieje pośrodku naszych miast. Być może, że nawet o tej godzinie jest ktoś przy telefonie i oczekuje, aby ten telefon zadzwonił, ale niestety nie zadzwoni, bo nie ma już nikogo więcej, kto by pamiętał o nim. To jest wielka choroba. Ona bardziej niż z lęku rodzi się również z innego powodu, jakim jest inne zranienie społeczeństwa objawiające się w fakcie, że staliśmy się bardzo powierzchowni, banalni, a nawet wulgarni, egoistyczni. Nie ma już ludzi zdolnych do budowania wspólnoty, nawet na bazie wielkich wartości, gdzie ludzie mogliby uścisnąć sobie dłoń i gdzie mogliby się spotykać. Istnieje pewien rodzaj pustki, gdy idziemy przez życie, myśląc tylko o tym, co będziemy jeść. Oto mody i sposoby na życie. Wystarczy popatrzeć na telewizję. Wiele razy ten podstawowy środek mówi nam tylko o tym, czego powinniśmy dokonać na zewnątrz. Tak więc nie istnieje już pragnienie, aby zanurzyć się nawet w świat wartości. Wielki filozof XIX wieku, jakim był Sören Kierkegaard, który był chrześcijaninem, w swoim "Dzienniku" zawarł obraz aktualny również i dzisiaj. Pisze on w ten oto sposób: "Statek świata jest już w rękach kucharza, już nie w rękach kapitana, ale w rękach okrętowego kucharza. I to, co przekazuje mikrofon, to już nie dane o kursie statku, ale wiadomość o tym, co jutro będziemy jeść". Oto, dlaczego wielokrotnie z tego powodu choroba naszych czasów nazywa się samotnością, obojętnością, powierzchownością. (podkr. kn)
Co zaś tyczy się Kościoła, pozwolę sobie to powiedzieć jako kaznodzieja. Istnieje wielka potrzeba zaangażowania się na rzecz posługi charytatywnej, społecznej, jak już to wcześniej sobie powiedzieliśmy, potrzeba świadectwa chrześcijańskiej czynnej miłości. Ale jednocześnie potrzebujemy czegoś, o czym tak mało się mówi albo w ogóle się nie mówi. Kościół, jak to słusznie wyraził teolog minionego stulecia, męczennik nazistowskich obozów koncentracyjnych, Dietrich Bonhoeffer, powinien głosić te prawdy, które dotyczą historii i nas samych, ale nade wszystko nigdy nie może zapomnieć, że jest zobowiązany także do głoszenia prawd ostatecznych, takich jak: życie, śmierć, Bóg, cierpienie, zło, życie wieczne, niesprawiedliwość, prawda, nieśmiertelność, nadzieja, którym w Kościele pozwoliliśmy trochę wyblaknąć, zamiast ukazywać je z całą ich mocą.

Czy zechciałby Ksiądz Arcybiskup skierować jakieś przesłanie do wszystkich wiernych i do wszystkich Polaków za pośrednictwem naszej Telewizji i naszego Radia.
- Właściwe przesłanie pragnę zaczerpnąć z zakończenia dzisiejszego przemówienia. I chciałbym zaprosić po trosze wszystkich do zachowywania tego zapału, tego pozytywnego napięcia, którym charakteryzuje się chrześcijaństwo. Chrześcijaństwo jest także religią pocieszenia. Nie zapominajmy: "Przyjdźcie do mnie wszyscy, którzy jesteście utrudzeni i obciążeni", ale jest jednak w dużej mierze również religią niepokoju, tego, które charakteryzowało św. Augustyna; religią utrudzenia, zaangażowania, powagi. Oblicze Chrystusa w Ewangelii św. Mateusza często przybiera poważny wyraz, który można by zawrzeć mniej więcej w tych oto słowach: "Dlaczego nie pojmujecie tej godziny, dlaczego nie rozumiecie, że to jest chwila decydująca, ponieważ Królestwo Boże jest już pośród was". Zatem pragnę życzyć wszystkim Bożego zapału pośród tego świata, który często jest poszarzały, szalony, który wybiera pustkę.
I dlatego chciałbym przypomnieć pewne zabawne zdanie wielkiego pisarza francuskiego i katolickiego, którego miałem szczęście spotkać, Juliena Greena, zmarłego w 1998 roku. Przeczytawszy wszystkie jego dzieła, zapytałem go, jakie jest serce jego orędzia, które wyłania się ze wszystkich jego książek. A on mi odpowiedział w ten sposób: "Dopóki się ma w sobie niepokój, można być spokojnym. Dopóki jest ten niepokój duszy, która pragnie Boga, Tajemnicy, dotąd można rzeczywiście być spokojnym. Nie wtedy, gdy jest ten spokój, który pochodzi z otępienia samozadowoleniem wewnętrznej pustki".

Ekscelencjo, prawie miesiąc temu naszym gościem był sekretarz stanu Jego Świątobliwości Benedykta XVI, ksiądz kardynał Tarcisio Bertone. Dzisiaj przeżywamy radość z tego powodu, że właśnie Ekscelencja jest naszym gościem. Mamy taki zwyczaj, że każdy, kto przemawia do naszej Rodziny Radiowej, staje się też jej członkiem. W ten też sposób w imieniu wszystkich pragnę zapewnić, że odtąd będziemy nosić Ekscelencję w naszych sercach, w naszych modlitwach, aby wyprosić u Miłosiernego Pana wszystkie te łaski potrzebne w wypełnianiu tak odpowiedzialnej posługi we współczesnym Kościele. Dziękujemy, Ekscelencjo
!
- Dziękuję i ja. Niech Bóg wam błogosławi!

za: NDz 19-20.6.00 kn)

Copyright © 2017. All Rights Reserved.