Publikacje polecane

Imitacja drogi do dobrobytu

Większość zysków transferowana jest do elity finansowej, stosunkowo nielicznej, ale świetnie ustawionej i dobrze zorientowanej w realiach rynku pracy i kwestiach polskiego i międzynarodowego prawa. Ta bardzo wąska grupa realnych właścicieli znacznego kapitału dyktuje warunki, w jakich muszą żyć Polacy.

Za kilka miesięcy ukaże się książka, dająca szczegółowy wgląd w specyfikę kapitalizmu po polsku, autorstwa Joanny Jurkiewicz. „Dekada ajentów. System agencyjny spółki Żabka Polska” pozwala uchwycić, na czym polegają mechanizmy sprawiające, że kapitał w III Rzeczypospolitej jest coraz bardziej bezkarny i osiąga przy tym znaczne zyski, a pracujący na jego rzecz ludzie mają z tego niewiele.

Technologia przerzucania kosztów


Jurkiewicz należy do najmłodszego pokolenia polskich naukowców, pisze doktorat z socjologii na Uniwersytecie Warszawskim. Wcześniej studiowała na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu, także u prof. Andrzeja Zybertowicza, który rekomenduje jej książkę. W jego opinii nauki społeczne w Polsce zbyt rzadko zaglądają za kulisy nowych technologii gospodarowania. A przecież jest nam to potrzebne, by zdiagnozować, w którą stronę zmierza polska transformacja. Dlatego, zdaniem naukowca, „Dekada ajentów...” pozwala zrozumieć, że wolność gospodarcza i rozwój techniki łączą się z coraz bardziej wyrafinowanymi prawnymi technologiami wykorzystania pracowników, wikłania ich w sytuacje odgórnie kontrolowanej, bardzo wąsko zdefiniowanej podmiotowości i przedsiębiorczości.

Na czym polega według autorki ajencyjny system Żabki Polska? Cofnijmy się nieco w przeszłość. Jurkiewicz pisze, że pod koniec lat 90. XX w. Żabkę wymyślił Mariusz Świtalski, wcześniej założyciel
m.in. Elektromisu. Model biznesowy, jaki przyjął, polegał na przerzuceniu kosztów i odpowiedzialności za poszczególne sklepy właśnie na ajentów. W skrócie: ajent, który na mocy podpisanej umowy podejmuje się pracy w „swoim” sklepie, odpowiada za niego finansowo i musi regularnie rozliczać się z centralą. W świetle polskiego prawa ajent jest samodzielnym podmiotem gospodarczym i kontrahentem spółki Żabka Polska. To on jest odpowiedzialny za ewentualne zatrudnianie kasjerek/sprzedawców, za standardy pracy, a także za rozliczenia z urzędem skarbowym, Zakładem Ubezpieczeń Społecznych. To ajent kupuje kasę fiskalną i opłaca koncesję na sprzedaż alkoholu. A jeśli sklep nie prosperuje właściwie, to jest to problem ajenta.

Z kolei – jak pisze autorka – centrala podejmuje wszelkie decyzje związane z zaopatrzeniem, marżami, w jej gestii pozostaje rozwiązywanie umów i nakładanie kar na ajentów. To centrala decyduje o promocjach, a nawet rozłożeniu towarów w sklepie, ale wymierne finansowe skutki nieudanych i narzuconych odgórnie promocji i chybionych strategii marketingowych ponoszą ajenci. Dla spółki to czysty zysk, dla ajentów – niemal absolutna odpowiedzialność. W dodatku – jak pisze Jurkiewicz – ajenci rozpoczynają swoją pracę od zaciągnięcia długu wobec Żabki Polska, gdyż firma dostarcza pierwszą partię towaru, którą należy spłacić. Na tym nie koniec: na początku tej swoistej współpracy ajent dostaje do podpisania weksel in blanco. A w wypadku rozwiązania współpracy dowiaduje się, ile jeszcze jest winien Żabce Polska.

Miraż biznesu
Nic też dziwnego, że w niedawnym wywiadzie dla „Dziennika Opinii” Jurkiewicz stwierdziła: „To jest geniusz tego planu! Stworzyliśmy kontrahenta idealnego – kogoś, komu wydaje się, że jest kierownikiem albo właścicielem, ale w praktyce jest jednym z najsłabszych ogniw całego systemu. I właśnie ten element iluzji – to, że osobie absolutnie niedecyzyjnej daje się na chwilę poczucie, że oto wstąpiła do klasy przedsiębiorców – jest równie istotny, jak mechanizmy ekonomiczne, jest to klucz do sukcesu Żabki w całej Polsce. Obiecać komuś, że się dorobi »na swoim«, ale dołożyć do tego tak olbrzymi bagaż zobowiązań finansowych, że w praktyce to niemożliwe – tak to działa”.

Czytelnik zapyta: kto przy zdrowych zmysłach zgodzi się na tak horrendalne i niekorzystne dla siebie warunki współpracy? Na tak fatalnym rynku pracy jak polski, nie może to dziwić. Bardzo często ajentami Żabki są kobiety powyżej pięćdziesiątego roku życia: płeć i wiek działają na ich niekorzyść, ajentki należą do grupy, która ma znaczne problemy ze znalezieniem zatrudnienia. Dla wielu z tych kobiet praca dla Żabki Polska to szansa na wyjście z bezrobocia, jedyne zatrudnienie w swojej okolicy.

Warto dodać, że w skali kraju Żabka firmuje swoim logo ponad cztery tysiące placówek, a Jurkiewicz przeprowadziła badania w dziesięciu miastach leżących w ośmiu województwach, w większości w ośrodkach powyżej 200 tys. mieszkańców i w dwóch małych miasteczkach. To ważne, bo pokazuje, że trudne warunki na rynku pracy, skazujące ludzi na takie miejsca jak Żabka, nie są jedynie specyfiką głębokiej prowincji.

Ekonomistka dr Ewa Charkiewicz w swojej rekomendacji dla „Dekady ajentów...” zwraca z kolei uwagę nie tylko na czysto ekonomiczne uwarunkowania tak zorganizowanego systemu „współpracy”, ale podkreśla jego negatywne koszty społeczne. Warunkiem przetrwania ajentów w tych warunkach jest wszak dyspozycyjność w godz. 6–23, nieodpłatna praca rodziny i wyzysk niskopłatnych pracownic zatrudnianych jako kasjerki. Na tym nie koniec: ajenci, żeby przetrwać w interesie, próbują grać z systemem jego własnymi kartami. A to nie kończy się dobrze: „próby oszukiwania systemu prowadzą do eskalacji kontroli nad agentami. Nie ma miejsca na negocjacje wspólnego interesu i podziału kosztów i korzyści. Oszustwo wszystkich przez wszystkich i wzajemna podejrzliwość stają się uogólnioną formą funkcjonowania”. Czy nie tak wygląda właśnie polska rzeczywistość w bardzo wielu jej obszarach? Jak się okazuje, można na tym jeszcze świetnie zarobić.

Fakty, nie spiski
Raz po raz w dyskusjach publicznych słychać pytanie, którego chyba nikt spośród ekonomistów i tzw. ekspertów nie traktuje już zbyt serio, dlaczego w ciągu ponad dwudziestu pięciu lat III RP nie udało się zbudować w Polsce silnej i szerokiej klasy średniej. „Dekada ajentów...” znakomicie pozwala zrozumieć kilka mechanizmów społeczno-gospodarczych, które się do tego przyczyniają. Widać na tym przykładzie wyraźnie, że większość zysków transferowana jest do elity finansowej i kapitałowej, stosunkowo nielicznej, ale świetnie ustawionej i dobrze zorientowanej w realiach rynku pracy i kwestiach polskiego i międzynarodowego prawa. Ta bardzo wąska grupa realnych właścicieli znacznego kapitału dyktuje warunki, w jakich muszą żyć Polacy. To fakt, a nie teoria spiskowa: lokalne, neokolonialne warunki nakładają się na realia globalnego systemu gospodarczego. Wszak Żabka Polska, której model biznesowy wymyślił Mariusz Świtalski, obecnie jest własnością międzynarodowego funduszu inwestycyjnego Mid Europa, specjalizującego się w rynkach Europy Środkowo-Wschodniej i Turcji.

Nikogo na ogół nie obchodzi to, co dzieje się poza tą grupą – ludzie mają harować i cieszyć się, że w ogóle mają jakiekolwiek zatrudnienie. Gdyby jeszcze ajentki i ajenci faktycznie osiągali jakieś znaczne zyski, można by mieć nadzieję, że w ciągu kilku dekad wytężonej pracy oni i ich rodziny zasilą niższe rejony naszej niemal nieistniejącej klasy średniej. Ale właśnie to jest mrzonka. Ten system jedynie imituje „drogę do dobrobytu” – w rzeczywistości sprzyja pauperyzacji ajentów, którzy w dodatku, żeby zamknąć swoje rachunki z Żabką, często albo proszą rodzinę o darmową pracę na rzecz sklepu, albo jak najmniej płacą kasjerkom, albo wpadają w sidła zadłużenia wobec Żabki, krewnych czy nawet różnego rodzaju kredytodawców.

„Dekada ajentów...”, którą wkrótce wyda „Nowy Obywatel”, to nie tylko książka o kapitalizmie po polsku. To rzecz o zawiedzionych nadziejach zwykłych ludzi, życiu w wiecznym stresie, niekiedy o rozbitych i zwaśnionych rodzinach. To praca o różnych formach wykorzystywania jednych przez drugich: słabych wyzyskiwanych przez silnych, jeszcze słabszych wyzyskiwanych przez słabych. Jeśli pytamy, skąd bierze się w bardzo wielu Polakach narastające rozgoryczenie własnym krajem, spójrzmy na wypadki opisane przez Jurkiewicz. Rzadko kto ma ochotę i odwagę zajrzeć w takie zakamarki i tak szczegółowo naświetlić realia kapitalizmu po polsku.

Krzysztof Wołodźko

za:niezalezna.pl/68361-imitacja-drogi-do-dobrobytu