Publikacje polecane

Od lęku do odważnego przyznawania się do Chrystusa

Homilia ks. bp. Ignacego Deca wygłoszona na jasnogórskim szczycie na rozpoczęcie XXV Pielgrzymki Rodziny Radia Maryja 9 lipca 2016 r.

Wstęp

Ekscelencje, Najdostojniejsi Księża Biskupi, Czcigodni Ojcowie Paulini, stróże jasnogórskiego sanktuarium, Czcigodny Ojcze Dyrektorze Radia Maryja wraz z całą obsługą tegoż Radia i Telewizji Trwam, Wszyscy drodzy Bracia Kapłani Diecezjalni i Zakonni wszystkich piastowanych urzędów i godności, Wielebne Siostry Zakonne, Przedstawiciele władz państwowych, władz samorządowych, służb mundurowych, organizacji społecznych, patriotycznych, kombatanckich i innych, Bardzo drodzy Pielgrzymi, uczestnicy jubileuszowej XXV Pielgrzymki Rodziny Radia Maryja, Umiłowani Słuchacze Radia Maryja i Telewidzowie Telewizji Trwam zgromadzeni w tej chwili przy radioodbiornikach i telewizorach w kraju i za granicą, Drodzy Bracia i Siostry, czciciele Jasnogórskiej Matki i Królowej! Sprawujemy Świętą Liturgię Eucharystyczną na rozpoczęcie XXV Pielgrzymki Rodziny Radia Maryja na Jasną Górę, do naszej Matki i Królowej.

Szczególnym znamieniem naszej tegorocznej pielgrzymki jest to, że odbywamy ją w roku Nadzwyczajnego Jubileuszu Miłosierdzia, w roku 1050. rocznicy chrztu naszego Narodu oraz w roku Światowych Dni Młodzieży, które odbędą się w ostatnim tygodniu tego miesiąca w Krakowie. Jako Rodzina Radia Maryja przybywamy, by włączyć się w narodowe dziękczynienie za dar chrztu naszego Narodu, przyjęty 1050 lat temu, za ponadtysiącletnią obecność Chrystusa i Maryi w dziejach naszej Ojczyzny, a także za okazywane nam Boże Miłosierdzie. Przybywamy, żeby podziękować za 25 lat wspaniałej działalności Radia Maryja, wielkiego ewangelizatora w naszej Ojczyźnie i w całej Europie. Przybywamy także po to, aby w domu naszej Matki i Królowej nabrać nowych duchowych sił do dalszej drogi życia, by wypraszać Boże błogosławieństwo dla Kościoła i dla Ojczyzny, dla Europy i świata. Z Jasnogórskiego Wzgórza Zwycięstwa serdecznie pozdrawiamy wszystkich Rodaków, w kraju i za granicą. Pozdrawiamy serdecznie pielgrzymów, którzy są w drodze, i tych, którzy jutro dołączą tutaj do nas. Maryja czeka na wszystkich, a my zachęcamy do przybycia tutaj słowami pieśni: „Idźmy, tulmy się jak dziatki do serca Maryi Matki, czy nas nęka życia trud, czy to winy czerni brud”. Drodzy Pielgrzymi, w ogłoszonej dziś Ewangelii aż trzy razy Chrystus powtórzył do nas słowa: „Nie bójcie się”. Chcemy zatem na początku naszej pielgrzymki rozważyć, jakie miejsce zajmuje w naszym życiu strach, bojaźń, lęk i co z nim zrobić, żeby podobać się Bogu. Refleksję rozłożymy w trzech następujących punktach: anatomia strachu – lęku, przezwyciężanie strachu przez ufność w Boże Miłosierdzie i Bożą Opatrzność oraz odwaga przed ludźmi w przyznawaniu się do Chrystusa i w wyznawaniu wiary w dzisiejszej Polsce i w Europie. Anatomia strachu Święty Tomasz z Akwinu rzeczywistość strachu umiejscawia w dziedzinie ludzkich uczuć i zalicza go do uczuć gniewliwych. Przeciwieństwem strachu jest odwaga. Mówimy niekiedy o kimś, że jest lękliwy, bojaźliwy. Zapytajmy się, jakie mogą być przyczyny – źródła strachu. Zwykle jest nim jakieś zło, i to zło podwójne, zło, które popełniliśmy, czyli nasz grzech, i wtedy lękamy się kary, albo też zło, które nam zagraża ze strony drugiego człowieka i przyrody, zagraża naszemu zdrowiu, naszej pomyślności życiowej czy w ogóle naszemu życiu. W oparciu o Pismo Święte, a także w oparciu o nasze życiowe doświadczenie możemy wyróżnić strach przed Panem Bogiem, przed człowiekiem i przed przyrodą (np. przed dzikimi zwierzętami, a także przed katastrofami naturalnymi: trzęsienia ziemi, powodzie, pożary, huragany, trąby powietrzne). Z religijnego punktu widzenia interesuje nas głównie strach przed Panem Bogiem i strach przed drugim człowiekiem. Nasz strach przed Panem Bogiem może przyjmować podwójny charakter. Może to być strach przed Bożą karą po naszym grzechu. Ten strach niwelujemy przez ufność w Boże Miłosierdzie i przyjmowanie tego miłosierdzia w procesie naszego nawrócenia, który obejmuje: przyznanie się do grzechu, nasz żal za grzech, wyznanie grzechu i postanowienie poprawy. W stosunku do Pana Boga może być w nas także inny, taki szczególny rodzaj strachu, który nazywamy bojaźnią Bożą. Ten rodzaj strachu jest czymś pozytywnym, co więcej, ten rodzaj bojaźni jest jednym z siedmiu darów Ducha Świętego, który zwiemy dar bojaźni Bożej. Przypomnijmy sobie, czym jest w nas i w czym powinna wyrażać się ta bojaźń Boża. Najpierw przytoczmy kilka tekstów z Pisma Świętego, w których Pan Bóg wzywa nas do przyjmowania takiej postawy bojaźni Bożej. Teksty te spotykamy przede wszystkim w księgach mądrościowych i w psalmach. Oto niektóre z nich: „Bojaźń Pana wszystko przewyższa” (Syr 25,11), stanowi bowiem źródło mądrości: „Cała mądrość – bojaźń Pana, a w całej mądrości jest wypełnienie Prawa” (Syr 19,20). „Bojaźń Boża początkiem mądrości – wspaniała zapłata dla tych, co według niej postępują” – obwieszcza Psalm 111,10, a w Psalmie 64,10 psalmista dodaje: „Ludzie zdjęci bojaźnią sławią dzieła Boże”, zaś autor Księgi Powtórzonego Prawa zachęca: „Strzeż poleceń twego Boga, Jahwe, chodząc Jego drogami, by żyć w bojaźni przed Nim” (Pwt 8,6). Stąd też król Salomon w modlitwie błagał za swoimi poddanymi: „Niech zachowują bojaźń wobec Ciebie po wszystkie dni swego życia” (1 Krl 8,40). Moi drodzy, w świetle tych tekstów możemy powiedzieć, iż bojaźń Boża, bojaźń człowieka względem Boga, wyraża się w postawie delikatności wobec Boga, w trosce, by Go niczym nie obrazić, by trwać zawsze z Nim w przyjaźni, by zawsze ochoczo przyjmować i wypełniać każdą wolę Bożą. Na naszej myślowej drodze idziemy dalej i stawiamy pytanie: jak przezwyciężać lęk?

Przezwyciężanie lęku

Historia zbawienia poucza nas, że wszelki lęk, jaki się w nas rodzi wobec Pana Boga, wobec człowieka, wobec złowrogich sił przyrody, możemy przezwyciężać przez ufność w Boże Miłosierdzie, a także przez ufność w Bożą Opatrzność.

a) Przezwyciężanie lęku wobec Boga przez ufność w Boże Miłosierdzie – o czym tak wiele mówi Ojciec Święty Franciszek

Pan Jezus powiedział w dzisiejszej Ewangelii: „Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą. Bójcie się raczej tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle” (Mt 10,28). Chrystus mówi w tym tekście o Bogu sprawiedliwym, który za dobro wynagradza, a za zło karze. O Bogu sprawiedliwym i karzącym mówili wiele prorocy i psalmiści. U proroka Jeremiasza czytamy: „Jahwe naszą sprawiedliwością” (Jr 23,6), zaś w psalmach znajdujemy teksty: „Imię Jego jest święte i lęk wzbudza” (Ps 11,9); „Moje serce odczuwa lęk przed Twoimi słowami” (Ps 119,9). Jednakże, moi drodzy, powinniśmy pamiętać, że wizję Boga sprawiedliwego Jezus Chrystus dopełnił wizją Boga miłosiernego, Boga, który jest Miłością i samym Miłosierdziem. Chrystus kazał nam patrzeć na Ojca jako na Ojca pełnego ojcowskiego miłosierdzia i ojcowskiej miłości. Jeżeli w czasie starotestamentalnym stany zagrożenia wynikały z relacji Bóg – człowiek i były objawem świadomości, kim jest Bóg i kim jest człowiek, to w czasach nowotestamentalnych stany zagrożenia wynikają z uświadomionej miłości Boga do człowieka i stanowią egzystencjalną odpowiedź na istotne pytanie: czy nasza ludzka miłość odpowiada nieskończonej miłości Boga? To dlatego Alonso z powieści Alfreda Koglya powiada: „Nieustannie zadaję sobie pytanie pełne lęku, czy moje życie, a zwłaszcza moje czyny nie są sprzeczne z tą miłością, jaką darzy mnie Bóg? I ten lęk to nie bojaźń kary, ale troska o to, by nie obrazić mojego Pana”. W tym właśnie kontekście należy rozumieć powiedzenie św. Jana Ewangelisty, że „ w miłości nie ma lęku ” z powodu kary, ale jest lęk z powodu miłości (por. 1 J 4,18). Stąd też Lew Tołstoj powiada: „Nie można kochać tych, których się boimy”. Zatem jeśli Pana Boga się lękamy z bojaźni przed karą, to możemy mieć trudności z miłością do Niego. Nasza bojaźń przed Bogiem winna wyrastać przede wszystkim z miłości, a nie z grożącej nam kary. Taką postawę najlepiej wyraził św. Jan Apostoł w pierwszym swoim liście w słowach: „Myśmy poznali i uwierzyli miłości, jaką Bóg ma ku nam” (1 J 4,16). Lęk wobec Pana Boga, a także lęk przed zagrożeniami płynącymi ze strony człowieka i przyrody można pokonywać także przez wiarę w Bożą Opatrzność, przez zawierzenie Bożej Opatrzności.

b) Przezwyciężanie lęku wobec Boga przez ufność w Bożą Opatrzność

Pan Jezus powiedział w dzisiejszej Ewangelii: „U was zaś policzone są nawet wszystkie włosy na głowie. Dlatego nie bójcie się: jesteście ważniejsi niż wiele wróbli” (Mt 10,30-31). Moi drodzy, gdy naprawdę ufamy Bogu, gdy naprawdę wierzymy w Jego miłość ku nam, w Jego opiekę nad nami, czyli w Jego opatrzność, wówczas wyzbywamy się lęku i odpowiadamy Bogu na Jego miłość naszą miłością. Przywołajmy z dziejów zbawienia Boże zapewnienia o Jego miłości i o opiece nad nami. Zwykle tak bywało, że posyłani przez Boga z misją do ludzi prorocy przeżywali lęk. Słyszeliśmy w pierwszym czytaniu, jak tak lęk przeżywał prorok Izajasz. Obawiali się agresji słuchaczy. Wówczas Pan Bóg najczęściej mówił im takie słowa: „Nie bój się, Ja będę z tobą, aby cię wspomagać” (zob. np. Jr 46,28). Takie słowa słyszy każdy z nas. Takie zapewnienia otrzymywali także ludzie z kręgu Pana Jezusa. Zachariasz usłyszał słowa od anioła: „Nie bój się, Zachariaszu” (Łk 1,13-15); Maryja usłyszała od anioła: „Nie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga” (Łk 1,30); Józef w swoich wątpliwościach usłyszał słowa: „Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki” (Mt 1,1.20). Gdy Jezus chodził po jeziorze, wtedy uspokajał uczniów: „Odwagi, Ja jestem, nie bójcie się” (Mt 14,27), a w czasie burzy wyrzucał im: „Czemu bojaźliwi jesteście, ludzie małej wiary?” (Mt 8,26). Po zmartwychwstaniu zaś rzekł do niewiast: „Witajcie... nie bójcie się” (Mt 28,9-10), a wcześniej – po swoim przemienieniu – uspokajał uczniów: „Wstańcie, nie lękajcie się” (Mt 17,7). Przed odejściem do nieba powiedział: „Niech się nie trwoży serce wasze ani się nie lęka” (J 14,27). To wezwanie do odwagi, którego źródłem jest Boża miłość, odnosi się także do Kościoła jako wspólnoty: „Przestań się lękać tego, co będziesz cierpiał” (Ap 2,10) – kazał Bóg napisać Janowi w Apokalipsie do Kościoła w Smyrnie. O potrzebie pozbywania się strachu i zawierzenia Bożej Opatrzności mówili nasi narodowi święci, m.in. niedawno kanonizowany św. Stanisław Papczyński w drugiej połowie XVII wieku czy św. Zygmunt Szczęsny Feliński w XIX wieku, warszawski arcybiskup, wygnaniec. W naszych narodowych dziejach mieliśmy tyleż znaków Bożej Opatrzności. Popatrzmy jedynie na znaki ostatnie, powojenne. Wybierzmy z nich jedynie trzy. W trudnym powojennym czasie naporu ateizmu i bezpardonowej walki z religią i Kościołem dał nam Bóg wielkiego Prymasa Tysiąclecia kard. Stefana Wyszyńskiego. W swoich „Zapiskach więziennych” pod datą 5 października 1954 r. napisał: „Największym brakiem apostoła jest lęk. Bo on budzi nieufność do potęgi Mistrza, ściska serce i kurczy gardło. Apostoł już nie wyznaje, czy jest jeszcze apostołem? Uczniowie, którzy opuścili Mistrza, już Go nie wyznawali. Dodali odwagi oprawcom. Każdy, kto milknie wobec nieprzyjaciół sprawy, rozzuchwala ich. Lęk apostoła jest pierwszym sprzymierzeńcem nieprzyjaciół sprawy. »Zmusić do milczenia przez lęk« – to pierwsze zadanie strategii bezbożniczej. Terror, stosowany przez wszystkie dyktatury, obliczony jest na lękliwość apostołów. Milczenie tylko wtedy ma swoją apostolską wymowę, gdy nie odwracam oblicza swego od bijących. Tak czynił milczący Chrystus. Ale w tym znaku okazał swoje męstwo. Chrystus nie dał się sterroryzować ludziom. Gdy wyszedł na spotkanie hałastry, odważnie powiedział: »Jam jest«”. (Zapiski więzienne, 5 X 1954, Warszawa-Ząbki 1981, s. 94). A w przemówieniu wigilijnym do duchowieństwa w Domu Arcybiskupim w Warszawie 24 grudnia 1961 r. ks. Prymas powiedział m.in.: „Najbardziej zatrwożonymi księżmi w Polsce są tak zwani »księża postępowi«. Dzięki Bogu, że my jesteśmy wszyscy zacofani i trzymamy się »starego« Boga, którego istotą jest »caritas« (miłość). My ufamy tylko »staremu« Bogu, Jemu samemu kłaniać się będziemy. Na przykładach żywych, chodzących nawet po Warszawie, przekonujemy się, że jeżeli się innym »bogom« służy, to pozostaje tylko »timor et tremor« (strach i drżenie)” (Bóg się rodzi – moc truchleje... Przemówienie wigilijne do duchowieństwa archidiecezji warszawskiej, Warszawa, Dom Arcybiskupi, 24 grudnia 1961, Dzieła zebrane, t. 7, s. 608-611). Drugim znakiem Bożej Opatrzności w ostatnim czasie, już nie tylko dla Polski, ale dla całego Kościoła, Europy i świata, był na pewno św. Jan Paweł II. Już na początku swego pontyfikatu zawołał do Kościoła i świata: „Nie lękajcie się! Otwórzcie drzwi Chrystusowi”. Święty Jan Paweł II to naprawdę wielki znak Bożej Opatrzności nad światem, nad naszym Narodem, znak na lepszy świat – oddany Bogu – to wielki prorok naszego czasu – niestrudzony obrońca życia, Papież godności osoby ludzkiej, Papież praw człowieka, Papież młodzieży i rodziny, Papież ludzi nauki i kultury, Papież modlitwy i jedności, Papież maryjny, Papież nas wszystkich. Moi drodzy, innym znakiem Bożej Opatrzności dla Kościoła w Polsce, dla Polaków mieszkających w Ojczyźnie i poza jej granicami jest niewątpliwie Radio Maryja i pozostałe dzieła wyrosłe przy nim. Coraz więcej ludzi w Polsce uważa, że Radio Maryja jest szczególnym darem Pana Boga dla naszego Kościoła i Narodu na bardzo trudny czas zagospodarowywania odzyskanej wolności i zmagania się z nową, nieprzyjazną dla Kościoła ideologią, jaką jest liberalizm i relatywizm moralny, serwowany przez nową lewicę, neomarksizm. Dziś śmiało możemy powiedzieć, że Radio Maryja jest najsilniejszym głosem Kościoła katolickiego w Polsce, w Europie, a poniekąd i w świecie. To Radio stanęło po stronie „moherowych beretów”, którym udzieliło głosu. Na falach tego Radia synowie i córki naszego Narodu mogą się modlić, wyznawać swoją wiarę i tą wiarą się dzielić. Mogą szukać pomocy w rozwiązywaniu swoich życiowych problemów: religijnych, moralnych. Takiego upodmiotowienia i takiego głosu nikt dotąd nie potrafił czy też nie chciał im udzielić. Radio Maryja to Radio, które łączy Naród. Dlatego też wokół tego Radia zgromadziła się w ciągu 25 lat wielka Rodzina Radia Maryja, scementowana wartościami ewangelicznymi i narodowymi. Dlatego też w roku 1050. rocznicy chrztu naszego Narodu włączamy w nasze dziękczynienie także tę wielką wdzięczność Panu Bogu i ludziom za ten dar tak ważny dla naszego czasu, w jakim jesteśmy. Przejdźmy do ostatniej, trzeciej części naszej homilii związanej z końcowymi słowami Chrystusa z dzisiejszej Ewangelii.

Odwaga w przyznawaniu się przed ludźmi do Chrystusa, do Kościoła, do wiary

„Do każdego więc, który przyzna się do Mnie przed ludźmi, przyznam się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie. Lecz kto się Mnie zaprze przed ludźmi, tego zaprę się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie” (Mt 10,32-33). Słowa te zawierają wezwanie do publicznego wyznawania naszej osobistej wiary. Jezus chce, aby inni wiedzieli, że jest dla nas najważniejszy i że my dzielimy z Nim Jego poglądy i że Go naśladujemy. Wzywa nas przeto, abyśmy publicznie przyznawali się, że do Niego należymy, że do Jego nauki się stosujemy. Skoro deklaracja Jezusa dotyczy publicznego wyznawania wiary w Niego, to spróbujmy sobie odpowiedzieć, w czym winno się wyrażać owo przyznawanie się do Chrystusa nas, Polaków, i także nas, Europejczyków.

a) Przyznawanie się do Chrystusa w Polsce

Drodzy Bracia i Siostry, aktualnie za publiczne wyznawanie wiary, za publiczne przyznawanie się do Chrystusa w Polsce nie ma kar fizycznych ani administracyjnych, ale dość często, zwłaszcza w mediach komercyjnych, z obcym, wrogim Kościołowi kapitałem, raz po raz można się spotkać z medialnym kamienowaniem. Owo medialne linczowanie praktykują nie tylko opłacani przez mocodawców, poprawni politycznie, mało liczący się z Bogiem dziennikarze, ale także niektórzy tzw. katolicy otwarci, liberalni, wśród których trafi się czasem nawet i ksiądz. Pamiętamy naszą batalię o miejsce na multipleksie cyfrowym dla Telewizji Trwam. Wśród naszych adwersarzy, którzy w wielu przypadkach deklarowali się jako wierzący katolicy, nie tak rzadko można było spotkać się z pogardą i szyderstwem i małą wrażliwością na argumenty rozumowe, bo w gruncie rzeczy nie chodziło im o prawdę, tylko o zwycięstwo ideologiczne i o korzyści partyjne. Chrystus dzisiaj dodaje nam odwagi i aż trzy razy w Ewangelii powtórzył słowa: „Nie bójcie się ludzi”. Bogu dziękujemy, że mamy takich opatrznościowych mężów wiary, którzy rzeczywiście nie boją się ludzi, wśród których na pierwszym planie widzimy ojca dyrektora Tadeusza Rydzyka. Znamy te oskarżenia, znamy je i było ich wiele przez te 25 lat. Wierni to widzą i są wdzięczni, że mają odważnych pasterzy, którzy nie boją się wilków i przed nimi ich bronią. Nie wolno zatem się lękać ideowych przeciwników, którzy atakują często po to, żeby ukryć prawdę o sobie, żeby zakryć swoje niecne działania, żeby odwrócić uwagę od tego, co jest naprawdę ważne dla naszego życia narodowego i społecznego. Mamy słuszny żal do niektórych polityków i dziennikarzy, dawniej – przeważnie z rządzącej przez osiem lat koalicji, a dziś znajdujących się w tzw. totalnej opozycji, którzy niejednokrotnie deklarują się jako katolicy, a głoszą poglądy niezgodne z nauczaniem Kościoła, np. w dziedzinie aborcji, eutanazji, zapłodnienia in vitro, związków partnerskich, etyki małżeńskiej, ideologii gender itd. Przy tym zasłaniają się parawanem walki o demokrację. Jakie to żałosne. Martwią i bolą nas oświadczenia niektórych osób z życia publicznego, uznających się za ludzi Kościoła, którzy są zdania, że „przekonania religijne należą do sfery życia prywatnego i należy je zostawiać w domu albo w kościele, a nie zabierać z sobą do urzędów i miejsc pracy”. Wiemy, że nie jest to zgodne z etyką katolicką. Dlaczego mamy się bać Chrystusa w życiu publicznym? Przecież On niczego nam nie chce zepsuć, ale chce nam pomóc godnie żyć. Wiara w Jezusa, przyjaźń z Nim nie jest do ukrywania i nie może rozciągać się jedynie na sferę życia prywatnego. Nauka Jezusa winna kształtować wszystkie dziedziny życia, także sektor życia publicznego. Nie może być dobrej polityki, dobrej gospodarki, dobrej nauki, dobrej kultury bez wartości religijnych, bez etyki. Poprawności ewangelicznej nie wolno zamieniać na poprawność polityczną. Odchodzenie od Boga jeszcze nikomu nie pomogło, obraca się ono zwykle przeciwko człowiekowi. Moi drodzy, często powtarzamy, że niszczyciele Boga często stają się niszczycielami człowieka. Zawierzenie Bogu owocuje pokojem i Bożym błogosławieństwem. W wierze Bogu, w Jego Słowo jest nasze ocalenie i nasza pomyślność. Nasze przyznawanie się do Chrystusa winno dokonywać się nie tylko w słowach, w rozmowach indywidualnych, w dyskusjach, publicznych debatach, ale w całym naszym postępowaniu, w całokształcie naszego życia. W sektorze postępowania ważne są dwie dziedziny: dziedzina praktyk religijnych – prywatnych i publicznych oraz dziedzina pracy domowej i pracy zawodowej. Przyznajemy się do Chrystusa, gdy się codziennie modlimy, gdy regularnie uczestniczymy w niedzielnej Eucharystii, gdy oczyszczamy się co pewien czas w sakramencie pokuty. Kto rozmawia codziennie z Bogiem, kto uczestniczy w niedzielnej i świątecznej Eucharystii, jest świadkiem Chrystusa, kto tego nie czyni, a jest ochrzczony, jest po prostu zdrajcą. Cenimy tych, którzy w przeszłości, w trudnych czasach reżimu komunistycznego, nie lękali się donosicieli i ich mocodawców i przyznawali się do Chrystusa, uczestnicząc w zakazanych przez ówczesną partię praktykach religijnych. Moi drodzy, nasze praktykowanie religii, nasze przyznawanie się do Chrystusa winno rozciągać się także poza nasze świątynie i mieć miejsce w trudach codziennego, szarego życia: w chwilach łatwych i trudnych, w chorobie i zdrowiu, w dniach radości i smutku – po prostu zawsze i wszędzie! Umiłowani Pielgrzymi, droga Rodzino Radia Maryja, nasza obecna, doroczna pielgrzymka Rodziny Radia Maryja – w tym roku jubileuszowa, 25 – jest też naszym publicznym przyznaniem się do Chrystusa przed ludźmi, jest też wyznaniem wiary. Przybywamy na Jasną Górę, by Bogu za wszystko dziękować, jeszcze raz powtórzmy: dziękować za dar chrztu św. dla naszego Narodu, dziękować za 25 lat działalności ewangelizacyjnej Radia Maryja, za promowanie w tym Radiu wartości ewangelicznych i patriotyczno-narodowych. Chcemy dziękować za misję, jaką pełni Telewizja Trwam, „Nasz Dziennik”, Wyższa Szkoła Kultury Społecznej i Medialnej. Przybywamy do domu Jasnogórskiej Matki, by nabrać odwagi do zachęcania naszych domowników, sąsiadów, przyjaciół do praktykowania wiary w modlitwie, w nabożeństwach i w postawie życia zgodnego z prawem Bożym.

b) Przyznawanie sie do Chrystusa w Europie

Na naszym Starym Kontynencie co pewien czas nasilają się dyskusje o przyszłości Europy, o kształcie Unii Europejskiej. Dyskusja nad Unią wzmogła się wyraźnie po ostatnim referendum w Wielkiej Brytanii. Zapowiedziany Brexit Wielkiej Brytanii napędził strachu wielu dygnitarzom europejskim, bowiem Brexit Anglii oznacza kryzys liberalizmu i dyktatury mniejszości. Społeczeństwo brytyjskie nie odrzuciło Europy jako Europy, ale Europę liberalną, w której dominują rządy biurokratów, w której eliminuje się suwerenność poszczególnych państw i narodów, w której wartości religijne, kulturowe, etyczne są tak wyraźnie marginalizowane. W debacie o naprawie Europy winien wybrzmieć głos tych, których dotąd spychano na margines, głos tych, którzy zawsze stali i stoją przy wartościach chrześcijańskich. Dyrygentom współczesnej Europy trzeba ciągle przypominać, że Europę zbudowali chrześcijanie i że jej najcenniejsze osiągnięcia wyrosły z gleby chrześcijańskiej. Europa bez wartości duchowych nie ma przyszłości. Liberalizm zafundował nam w Europie społeczeństwo bez rodziny, bez religii, bez ducha, a my przecież potrzebujemy Europy z silną rodziną, silną wolnością religijną, z poszanowaniem kultury i tradycji poszczególnych narodów. Niepokoi nas dzisiaj to, że w debacie publicznej nad uzdrowieniem Europy ciągle akcentowane są głównie wartości gospodarcze, militarne, polityczne, ze wskazaniem na dobrobyt i bezpieczeństwo – te wartości są ważne, ale nie wystarczą. Fundamentem jedności rodziny może być tylko Bóg i Jego święte prawo. Jest tu potrzebny silniejszy głos Kościoła. Europy nie można oddać islamowi. Trzeba przywrócić Europie ducha chrześcijańskiego, by mogła przetrwać i być naszym wspólnym domem, ojczyzną ojczyzn, rodziną narodów, scementowaną nie tyle gospodarką, sojuszami, paktami, ile wartościami duchowymi: religijnymi i moralnymi. Ta iskra duchowa, uzdrawiająca może wyjść z katolickiej Polski. Dlatego też z Jasnej Góry wołamy dzisiaj coraz głośniej: „Europo, przyznaj się do Chrystusa. On i Jego Ewangelia mogą cię ocalić, w Nim jest twoja przyszłość”.

Zakończenie

Drodzy Bracia i Siostry, umiłowani Pielgrzymi, Czciciele Maryi Jasnogórskiej, połóżmy na tym jasnogórskim ołtarzu Ojczyzny naszą wiarę i modlitwę, nasze przywiązanie do Pana Boga, do Kościoła, do Maryi i do tradycji naszych ojców; połóżmy naszą wdzięczność za dar chrztu Narodu otrzymany przed 1050 laty, za dar stworzonej przez poprzednie pokolenia kultury chrześcijańskiej i narodowej; połóżmy sprawy trudnego dziś naszej Ojczyzny, Europy i świata. Do uobecniającej się wśród nas ofiary Jezusa Chrystusa dołączmy nas samych, przede wszystkim naszą gotowość na pełnienie woli Bożej. Prośmy Maryję Jasnogórską, by nadal czuwała jak dotąd w historii nad Kościołem, nad naszą Ojczyzną, nad Europą, w której sercu geograficznym się znajdujemy. Niech zwycięża wszędzie prawda, dobro i miłosierna ewangeliczna miłość.

Amen.

za:www.naszdziennik.pl/wiara-kosciol-w-polsce/161719,od-leku-do-odwaznego-przyznawania-sie-do-chrystusa.html