Publikacje polecane

Krzysztof Mądel SJ -Clive S. Lewis wielki apostoł wątpiących. Ten, który chciał ułatwić innym spotkanie Chrystusa (12 odcinków)

/.../ Warto przypomnieć sobie, co miał do powiedzenia autor "Opowieści z Narnii".

(1) Pierwsze kroki wyobraźni

Kiedyś, kiedy już zbliżał się jej koniec, powiedziałem do niej: "Jeśli będziesz mogła i jeśli tam będzie to możliwe, to przyjdź do mnie, gdy ja będę umierał". "Możliwe? - zdziwiła się. - Nie wiem, czy niebo mogłoby mnie wtedy zatrzymać. A jeśli chodzi o piekło, to rozbiłabym je na drobne kawałki..." Zupełnie świadomie posłużyła się językiem mitologii i zdawała sobie sprawę, że w tym co mówi jest trochę komedii. A jednak w tym akcie woli, głębszym niż jakiekolwiek inne uczucie, nie było nic z mitu czy żartu. W jej oku pojawił się wesoły błysk i łza.
Clive Staples Lewis (1898 1963) napisał te słowa wkrótce po śmierci żony, Joy Gresham.

W Polsce znamy Lewisa przede wszystkim z zabawnych "Listów starego diabła do młodego", z bajkowych "Opowieści z Narni" oraz "Trylogii międzyplanetarnej", a także z pięknego tomu poświęconego literaturze średniowiecznej i renesansowej "Odrzucony obraz". Wznowienia i tłumaczenia jego książek na całym świecie cieszą się niesłabnącym powodzeniem. Niedawno na ekranach kin pojawił się film Richarda Attenborough'a pod tytułem "Cienista dolina", poświęcony właśnie Lewisowi.

Kim był ów pisarz i teolog z Oksfordu, nazywany przez przyjaciół "Apostołem sceptyków"?

Urodził się w Belfaście w Irlandii w roku 1898. Ojciec, sentymentalny Walijczyk, był notariuszem. Matka, osoba z natury pogodna i cicha, pochodziła z domu anglikańskiego duchownego. Zmarła gdy Lewis miał dziewięć lat. "Jestem dzieckiem długich korytarzy - napisze później Lewis - pustych, słonecznych pokoi, samotnie odwiedzanych strychów i pojękiwań wiatru przeciskającego się pomiędzy dachówkami". Już wtedy prawdziwym jego domem były książki. Czytał wszystko co było pod ręką. A potem razem z bratem Warrenem układał baśnie z Krainy Zwierząt, przyozdabiając je rysunkami kotów, królików i rycerzy.

O tym jak bogatą miał osobowość może świadczyć następujące wydarzenie z wczesnego dzieciństwa. Podczas jednej z wycieczek morskich wspomina Warren mój brat podszedł ku matce, wskazał palcem na siebie i oznajmił: "On ma na imię Jacksie". I obstawał przy tym uparcie przez następne dni... więc musiało zostać na jego "Jacksie". Jacksie dzieciństwo i młodość spędził w prywatnych szkołach, rozwijając tam wybitne uzdolnienia językowe. Zaczął czytać Biblię. Jednak zanim jeszcze trafił na studia do Oksfordu, rozstał się z chrześcijaństwem.

Kilkunastoletniego Lewisa całkowicie pochłonęła literatura, poezja Miltona, a przede wszystkim "Północ": nordyckie baśnie o elfach i smerfach, skandynawska mitologia, twórczość Wagnera i Yeatesa. W dniu swoich dziewiętnastych urodzin trafił na front wojenny. We francuskich okopach spędził blisko półtora roku. Gorzkie wspomnienia z wojny zostawiły swój ślad w debiutanckim tomiku poezji. Przesłanie tych wierszy było bardzo sceptyczne. Lewis był wówczas przekonany, natura w całości jest diaboliczna, a Bóg, jeśli w ogóle istnieje pozostaje na zewnątrz i w opozycji do kosmicznych oddziaływań.

Wojna zabrała mu przyjaciela. W zamian otrzymał przybraną rodzinę. Opiekował się, a później na stałe przyjął do siebie matkę i siostrę poległego na froncie kolegi. Lewis bez szemrania znosił zachcianki pani Moore, osoby powierzchownej i zaborczej, i to przez trzydzieści z górą lat, aż do jej śmierci. Była to chyba jedna z największych tajemnic jego życia. W czasie studiów oksfordzkich i później dokonywała się w nim wewnętrzna przemiana. Jeszcze podczas wojny jego ateizm podkopały Fantazje George'a MacDonalda: przekonały go, że chrześcijaństwo i romantyzm nie są ze sobą sprzeczne. Nie zmieniły jeszcze jego poglądów. Lewis żył wtedy wymyśloną po części przez samego siebie filozofią "Radości", czyli słodkiej i nagle ogarniającej człowieka tęsknoty za czymś nieokreślonym. W roku 1922 Lewis zdobył stopień bakałarza literatury.

W kolejnym roku był najlepszym studentem w Anglii. Otrzymywał państwowe wyróżnienia. Dwa lata później został aplikowanym wykładowcą literatury średniowiecznej i renesansowej w słynnym Magdalen College w Oksfordzie. Jako wykładowca cieszył się ogromną popularnością. Nierzadko pożyczał od kogoś zegarek i przez czterdzieści pięć minut donośnym głosem prowadził wykład, zadziwiając wszystkich erudycją i poczuciem humoru, a wreszcie zbierał notatki, oddawał pożyczony zegarek i kończył krótkim podsumowaniem całości. Wszystko było jeszcze przed nim: kariera literacka, wielkie nawrócenie i wielka miłość.