Wydarzenia

Ingres abp. Grzegorza Rysia - Weźcie odpowiedzialność za Kościół

Nie ulegajmy pokusie sprywatyzowanej wiary. Nie uciekajmy w odosobnienie – także wtedy, gdy wygania nas tam jakieś zło doznane w Kościele

– zwrócił się w sobotę do biskupów, duchownych i świeckich archidiecezji łódzkiej abp Grzegorz Ryś podczas swojego ingresu. Publikujemy fragmenty jego homilii.

Jaki Kościół może być w pełnej moralnej prawdzie nazwany Oblubienicą Baranka? Jaki Kościół ma moralne prawo usiąść z Nim na pierwszym miejscu? Przecież nie ten, który się wywyższa. Który skupia się na sobie, dba wyłącznie o swoje interesy. Nie ten, który szuka potwierdzenia własnej pozycji materialnej, politycznej czy prawnej. Z całą pewnością raczej ten, który służy – zapomina o sobie, wychodzi ku innym. Szuka innych – sam nawracając się ku ciągłej ewangelizacji!

Kościół, który wywyższa Pana

Nie chodzi mu o samego siebie, lecz – jak mówi sobór – o cały rodzaj ludzki, dla którego chce być „skutecznym narzędziem jedności”. Kościół, który zna wolność i autorytet, płynące z ubóstwa, a nie z układów. Kościół, który zużywa się w miłosierdziu, a nie zabezpiecza się ciasno i doraźnie skrojoną sprawiedliwością. Kościół, który – świadom swojej niezwykłej roli w dziejach konkretnych ludzi i ich wspólnot (w Polsce, w Europie, w świecie) – nie obnosi się ze swoimi zasługami. Jak jego Pan wybiera ostatnie miejsce, i mówi: słudzy nieużyteczni jesteśmy; wykonaliśmy tylko to, co powinniśmy byli wykonać. Taki Kościół Pan wywyższa. Czyni to również w naszych sercach. Bo taki właśnie Kościół do nas przemawia i nas porywa – fascynuje. Do takiego Kościoła chcemy należeć. I taki Kościół chcemy współtworzyć. Nawet jeśli nasz grzech, nasza pycha i chciwość, raz po raz zniekształca taką jego postać… Dziś świętujemy, wywyższamy tu Chrystusa – i Kościół w oblubieńczej relacji z Nim.

Jeśli cię ktoś zaprosi na ucztę [weselną], nie zajmuj pierwszego miejsca… Jesteśmy na uczcie, na której miejsca wyznacza Pan! On zna miejsce przygotowane dla każdego z nas. I – jak można wyczytać w jednym ze współczesnych komentarzy do tej przypowieści – „nie da się ogłupić niczyją autopromocją”! Żadnego miejsca w Kościele nikt nie bierze sobie sam.

Droga awansu w Kościele

Ktoś może powie w tym momencie: „Czyżby?! Czy nie za prosto? Czy nie brakuje w Kościele przykładów autopromocji”? Albo „promocji z układu”? Choćby sam przykład dzisiejszego patrona! Św. Karol Boromeusz! Jakże się znalazł na kościelnych urzędach?! Mając dwanaście lat był już duchownym – nie ze swojej woli, rzecz jasna, lecz decyzją bogatej rodziny – i opatem wielkiego benedyktyńskiego opactwa w Aronie; dziesięć lat później (w 22. roku życia) był już administratorem arcybiskupstwa w Mediolanie, kardynałem i faktycznie sekretarzem stanu, czyli drugą osobą w Rzymie po papieżu. A wszystko dlatego, że ten był jego wujem…

Czy tak ma wyglądać ewangeliczna droga awansu w Kościele? Czy to historia zapowiadająca świętego?! I jednego z największych reformatorów Kościoła? A jednak!

Głębokie nawrócenie Karol przeżył w 25. roku życia, po śmierci swojego brata. Przyjął święcenia: prezbiteriat i biskupstwo. Dwa lata później ostatecznie zostawił Rzym i przeniósł się do swojej diecezji. W Mediolanie poprowadził 13 synodów diecezjalnych (oraz pięć prowincjalnych), a akta tych synodów stały się niemal matrycą reformy Kościoła w wielu krajach Europy; kilkakrotnie zwizytował całą diecezję (włącznie z jej szwajcarskimi kantonami), założył seminarium duchowne. Stał się jednym z najważniejszych ojców Soboru Trydenckiego. Historia zapamiętała go również jako wielkiego jałmużnika – tak w Rzymie, jak i w Mediolanie. Umarł, mając 46 lat. W powszechnej opinii świętości (nie znaczy to, że zawsze był przez wszystkich popierany – w Mediolanie przeciwnicy reformy próbowali go nawet zastrzelić!)

Pozostało 51% treści

za: http://gpcodziennie.pl

Zob. również: http://archidiecezja.lodz.pl/2017/11/abp-rys-zajmijcie-swoje-miejsce-przy-tym-stole-ingres-metropolity-lodzkiego/