In vitro "nie", naprotechnologii "tak"

Z dr. inż. Antonim Ziębą, prezesem Stowarzyszenia Obrońców Życia, rozmawia Małgorzata Pabis

Obrońcy życia w minioną sobotę już po raz 30. pielgrzymowali na Jasną Górę. Jubileuszowa pielgrzymka to też czas podsumowań... Co udało się zrobić w trosce o ludzkie życie w Polsce?


- Myślę, że najważniejsze jest to, iż zmieniła się świadomość społeczna ludzi. Dziś nie jest już tajemnicą, że nawet oficjalne sondaże pokazują, iż większość obywateli opowiada się za prawem do życia. W tym czasie udało się też doprowadzić do zmiany ustawy aborcyjnej z okresu komunistycznego terroru, z 27 kwietnia 1956 r., i zastąpić ją przez prawo chroniące życie, jeszcze wprawdzie niedoskonałe, ale znacznie już zmieniające na lepsze sytuację prawną dzieci poczętych.
Ogromną radością jest dla nas, "starych" obrońców życia, rosnący ruch pro-life, w którym dominuje młodzież. Cieszą nas nowe inicjatywy apostolskie: filmy, plakaty, wydawnictwa pro-life, które systematycznie budują cywilizację życia w naszej Ojczyźnie.

Jaki problem spędza dziś obrońcom życia sen z oczu?

- Naszą troską obejmujemy przede wszystkim cztery problemy: aborcję, in vitro, eutanazję oraz tzw. seksedukację. Modlimy się i prowadzimy akcje apostolskie. Obecnie jednak w sposób szczególny skupiamy swoją uwagę na tym, by w Polsce obowiązywał całkowity zakaz procedury in vitro, a promowana była dobra, zgodna z nauką Kościoła metoda, czyli naprotechnologia. Planujemy zebrać tysiąc podpisów wśród pracowników służby zdrowia w sprawie in vitro i promocji naprotechnologii. Chcemy w ten sposób przyczynić się do wprowadzenia ustawowego zakazu stosowania procedury in vitro jako drastycznie niehumanitarnej, a jednocześnie włączyć się w szerokie upowszechnienie naprotechnologii i zapewnienie jej pełnej refundacji z NFZ.

Wydaje się, że świat się budzi... Coraz częściej słychać o różnych inicjatywach pro-life, choćby w Hiszpanii. A w Polsce?

- Obserwujemy obecnie wzmożoną działalność pro-life wśród grup młodzieżowych. Powiem tu o młodych ludziach ze Szczecina, którzy organizują w mieście kilkutysięczne marsze za życiem. Bardzo aktywni są także studenci z Poznania czy Warszawy.
Muszę w tym miejscu wspomnieć także o tym, co obecnie się kształtuje na poziomie samorządowym. 24 marca, w Narodowym Dniu Życia, w wielu miastach Polski, choćby w Inowrocławiu, Wrocławiu czy Toruniu, samorządy organizują różne imprezy, wypełniając tym samym uchwałę Sejmu ustanawiającą ten dzień świętem dla życia w Polsce.

Środowiska przeciwne życiu są bardzo mocne i głośne. Jak zmotywować ludzi, żeby głośno wyrażali swoje "tak" dla życia? Jak zachęcić ich, by przyszli choćby na majowy Marsz dla Życia?

- Kiedy słyszę o potężnych marszach za życiem, choćby w Hiszpanii, marzę, by udało się nam 30 maja, podczas V Marszu dla Życia w Warszawie, zebrać chociaż 100 tys. osób. Do tej pory było ich kilka tysięcy. Świadczy to albo o naszej nieskuteczności, albo jeszcze o obojętności ludzi.
Musimy zrobić wszystko, żeby jak najwięcej osób chciało włączyć się w tę inicjatywę. Gdyby przyszło nas tak wielu, politycy otrzymaliby wyraźny sygnał od Polaków, że chcą bronić życia w Polsce od poczęcia do naturalnej śmierci.

Dziękuję za rozmowę.

za: NDz z 23.3.19 Dział: Wiara Ojców (kn)