Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Musimy być prorokami triumfu Niepokalanego Serca Maryi!


Z ks. Dariuszem Dąbrowskim COr, proboszczem przy sanktuarium Świętogórskiej Róży Duchownej w Gostyniu, rozmawia Karolina Goździewska.

13 czerwca 1917 r. Maryja szczególnie prosiła w Fatimie o pokutę, zadośćuczynienie i wynagrodzenie Panu Bogu za grzechy. Odpowiadamy dziś na tę prośbę?

– Odpowiedzią na te pytania są wydarzenia, które obserwujemy na świecie, a ten pogrąża się w potężnym kryzysie zarówno moralnym, jak i poczucia bezpieczeństwa. Papież Franciszek od lat powtarza: trzecia wojna światowa toczy się w kawałkach.

Wezwanie do nawrócenia, pokuty i wynagrodzenia jest obecne w całym orędziu fatimskim, ale najbardziej dobitnie brzmi w wizji trzeciej części tajemnicy. Jedyne słowa, jakie się tam pojawiają, to słowa anioła: „Pokuta, pokuta, pokuta”. Maryja w Fatimie ostrzega wyraźnie, że konsekwencją braku nawrócenia będzie wyginięcie wielu narodów, śmierć i prześladowanie chrześcijan oraz Ojca Świętego. To może być obraz katastrofy naturalnej lub wojny albo pierwszej spowodowanej drugą. Jest to więc orędzie o skutkach polityczno-społecznych.

Na razie widzimy podwójny skutek braku wystarczającej pokuty – „wojnę w kawałkach” i prześladowanie Kościoła – na razie też w kawałkach. Każdego tygodnia słyszymy o aktach nienawiści w stosunku do Kościoła i chrześcijan, chociażby ostatnio w Egipcie. Trzeba przypomnieć sobie słowa Benedykta XVI, które wygłosił w Fatimie w 2010 roku, że „człowiek potrafił zapoczątkować cykl śmierci i terroru, ale nie jest w stanie go przerwać”. Słowa te nazywam „proroctwem Papieża Benedykta”, bo rok później powstało Państwo Islamskie. Widzimy, jak spirala zła i terroru się rozkręca i nikt nie ma pomysłu, jak to zatrzymać. Myślę, że ta nasza ludzka bezradność mieści się także w planach Bożych, aby tym bardziej był widoczny triumf Maryi. Więc w tym sensie wezwanie do pokuty i nawrócenia jest obecnie jedynym ratunkiem, który nam pozostaje, ponieważ walka, jaka się toczy na świecie, jest walką duchową.

Jak pokutować?

– Łucja w Fatimie pytała Anioła: „Jak mamy się umartwiać?”. Usłyszała wówczas: „Ze wszystkiego, co tylko możecie, zróbcie ofiarę jako zadośćuczynienie za grzechy”. Nie trzeba szukać nadzwyczajnych środków pokuty, choć w liturgicznym roku kościelnym mamy czas Wielkiego Postu, piątki całego roku też mają wymiar pokutny. Ilu katolików zaniedbuje i lekceważy nawet ten minimalny wymiar umartwienia. Fatima uczy nas jednak jeszcze jednego ważnego wymiaru umartwienia, jakim jest przyjmowanie swojego życia z jego codziennymi trudnościami – w wierności woli Bożej, bez buntu, począwszy od drobnych niepowodzeń i zmartwień. To może stać się duchową drogą zadośćuczynienia. Chodzi o całkowite oddanie się do dyspozycji Pana Boga, by zjednoczyć swoje życie z Jego cierpieniem, z krzyżem Jezusa, bo tylko wtedy pokuta ma sens, jeśli jest zjednoczona z Jezusem, tylko wówczas ma wartość zbawczą. Anioł w Fatimie wskazał dzieciom trzy wymiary zadośćuczynienia: modlitwa i umartwienia mają być zjednoczone z Eucharystią. To ma być nasze współofiarowanie się Bogu Ojcu z ofiarą Jezusa Chrystusa.

W Meksyku masoneria w czasie walki z Kościołem zakazała m.in. właśnie postu. Także dziś umartwienia są niemile widziane i lekceważone.

– Jak na ironię dziś w wielu Kościołach lokalnych w Europie Episkopaty zlikwidowały praktyki postne dotyczące m.in. wstrzemięźliwości od pokarmów mięsnych. Maryja w orędziu z La Salette prostym językiem mówiła o tym do dzieci we Francji: „Latem na Mszę św. chodzi zaledwie kilka starszych niewiast. Inni pracują w niedzielę przez całe lato. W czasie Wielkiego Postu chodzą do rzeźni jak psy”. Choć niedawno Kościół w Anglii powrócił do tej praktyki. Zrozumiano, że rezygnując z wymiaru pokutnego, pozbawiamy się silnej broni. Dziś dużo się mówi o uwielbieniu, organizowane są „wieczory chwały”, co oczywiście ma swoje znaczenie, ale Niebo woła, że obecna sytuacja świata wymaga pokuty! Zadośćuczynienie to przyjęcie na siebie pokuty za tych, którzy tego nie czynią. To danie Panu Bogu miłości ofiarnej tam, gdzie Mu jej odmówiono.

Jak rozumieć post, by nie ograniczać go tylko do wymiaru kulinarnego?

– Genialnie ujmuje to sentencja, że świat jest na diecie, a chrześcijanin pości. Post to umartwienie bardzo szeroko rozumiane, nie tylko przez pryzmat kulinarny. Można odmawiać sobie jedzenia i żyć w buncie przeciwko temu, co mnie spotyka w życiu. Taką postawę trudno nazwać miłą Panu Bogu, pełnieniem Jego woli, a chociażby w modlitwie „Ojcze nasz” prosimy „bądź wola Twoja”. A pełnienie woli Pana Boga jest niczym innym, jak podążaniem drogą świętości. W Kościele mamy przykłady świętych – wielkich pokutników, stygmatyków, ale też świętych, którzy mieli inne zadania. Pan Jezus powiedział do współczesnej polskiej mistyczki Alicji Lenczewskiej, że świętość polega na pełnieniu woli Bożej. Ale niewiele osób ją osiąga, ponieważ albo ludzie są zbyt leniwi i nie odpowiadają we właściwym czasie na natchnienia, które im Pan wyznacza, albo są nadgorliwi i przyspieszając wiele spraw, niweczą Boże plany, na których wypełnienie nie są jeszcze przygotowani. Pełnienie woli Boga to przyjmowanie wszystkiego we właściwym czasie. Bez ociągania i bez przyspieszania.

To wielka sztuka. Jak ją osiągnąć?

– To, co wydaje się najtrudniejsze, jest najłatwiejsze. To zupełnie naturalny proces, jak z dzieckiem. Nie zrobimy z 5-latka 10-latka. Trzeba cierpliwie karmić go, uczyć literek, świata i wiary, a on będzie rosnąć i dojrzewać. Podobnie jest w życiu duchowym. Pan Bóg jest Stwórcą natury i chce, byśmy też naturalnie duchowo wzrastali. Do pewnych rzeczy dojrzewamy w czasie. Pan Bóg jest cierpliwy i my musimy być cierpliwi wobec siebie samych, wobec siebie nawzajem i wobec przemiany świata. Gdy obserwujemy świat w obecnej postaci, wiele osób mówi, że nie jest wart istnienia. Nie ma w nim przyszłości dla dzieci. Tymczasem w orędziu fatimskim jest zapowiedź odnowy tego świata. To dobra wiadomość dla nas wszystkich. W roku jubileuszowym objawień fatimskich powinniśmy stać się prorokami triumfu Niepokalanego Serca Maryi.

Zawierzyć wbrew nadziei?

 – Proroków fatalizmu jest za dużo, a orędzie fatimskie wzywa nas, byśmy byli prorokami triumfu Niepokalanego Serca Maryi, a więc Bożego Miłosierdzia ofiarowanego światu. Przecież Ona pierwsza go doświadczyła. Przesłanie z Fatimy i św. Faustyny jest komplementarne. Wystarczy porównać modlitwy „Ojcze Przedwieczny”, które słyszą dzieci fatimskie od anioła i Siostra Faustyna od Pana Jezusa. Miłosierdzie wymaga jednak podjęcia pokuty. Matka Boża prosi także o modlitwę: „Chcę, żebyście codziennie odmawiali Różaniec”. Wskazuje to na konieczność regularności naszego życia duchowego – pierwsze soboty miesiąca to comiesięczna spowiedź, regularna Komunia Święta, codzienny Różaniec. Niebo pokazuje nam owocny cykl, jak przystępować do sakramentów, kiedy się oczyszczać, jak coś duchowego ma się w nas nieustannie wydarzać. W cykl naturalny świata wyznaczony przez Stwórcę: w fazach księżyca – który wyznacza miesiąc kalendarzowy, cykl kobiety wyznaczający rytm płodności – wpisany jest także niebiański program duchowy gwarantujący owocność.

Jest też trzecia rzecz, o której Matka Boża mówi do dzieci w Fatimie: „Chcę, byście nauczyły się czytać”. To nie tylko wezwanie do dzieci w Portugalii, które w 80 proc. były analfabetami, ale to także ponaglenie nas, abyśmy nauczyli się czytać znaki Pana Boga i wydarzenia, które nam towarzyszą we współczesnym świecie, byśmy rozpoznali znaki czasu.

A co te znaki i wydarzenia dziś nam mówią?

– Pokazują, że wezwanie do pokuty i nawrócenia jest nie tylko aktualne, ale nawet naglące. Wspaniale, że pojawiają się takie inicjatywy podejmowane przez świeckich, jak „Wielka Pokuta” w ubiegłym roku czy w tym roku „Różaniec do granic”. W Polsce bardzo popularne są także „Jerycha Różańcowe” zainicjowane przez śp. Anatola Kaszczuka. Wiele jest różnych wspólnot modlitewnych, w parafiach są nabożeństwa fatimskie. Dzisiaj jest koniecznością, aby zaangażować się osobiście w duchową walkę. Już nieraz mieliśmy przykład siły modlitwy różańcowej i zawierzenia Maryi – choćby bitwa pod Lepanto, pod Wiedniem czy pod Warszawą. Jeżeli nie bardzo możemy jeszcze liczyć na polskie siły zbrojne, przy całym staraniu MON, to zaufajmy Bożym obietnicom i opiece Matki Bożej, bo na Niej nigdy się nie zawiedliśmy.

Pokuta to także wzięcie odpowiedzialności za innych.

 – Każde proroctwo przychodzi we właściwym czasie. Świat dotknięty jest dziś kryzysem rodziny, co stanowczo stwierdza Siostra Łucja w liście do ks. kard. Carlo Caffarry. Kryzys rodziny bierze się z kryzysu osobowości przejawiającej się w stawianiu siebie i swoich potrzeb w centrum. A czym jest wezwanie do pokuty? To wezwanie do zadośćuczynienia za swoje grzechy, ale też innych: męża, żony, dzieci. Nie da się zrozumieć Ewangelii bez pokuty. Pierwsze słowa Jezusa w Ewangelii św. Marka to „nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię”. Ale pamiętajmy, że najlepszą pokutą jest zawsze lepsze życie. Odnowione i przemienione przez Boże Miłosierdzie. Ludzie, którzy odnajdują Boga, natychmiast zaczynają rozumieć konieczność modlitwy, spowiedzi, Eucharystii i moralnego życia.

Skutki grzechu nie dotykają tylko i wyłącznie osoby go popełniającej…

– To sieć powiązań. Jan Paweł II mówił o strukturach zła i grzechu społecznym. Dziś widać aż nazbyt wyraźnie uwikłanie w zło struktur politycznych, ekonomicznych, ale też Kościoła i nas samych. Wiele mówi się o zniewoleniach, stąd taka popularność modlitwy o uwolnienie. Ludzie czują, że są uwikłani w zło, które ich przerasta i zwykłe środki, jakimi są modlitwa, spowiedź i niedzielna Eucharystia, nie wystarczają. Do tych, którzy dotknęli większego zła, uwolnienie nie przychodzi, dopóki nie podejmą realnej pokuty. Myślę, że w każdym sanktuarium maryjnym spotykamy się z ludźmi duchowo udręczonymi, którzy w modlitwie i spowiedzi szukają ratunku, a Maryja pomaga im dostrzec swoje życie w Prawdzie.

Maryja pomaga nam dziś stanąć w prawdzie?

– Jak relacjonowała Siostra Łucja, kiedy Matka Boża rozłożyła dłonie, dzieci z Fatimy ujrzały siebie tak, jak widział je Bóg. Jestem przekonany, że to doświadczenie Hiacynty, Franciszka i Łucji może stać się także naszym. O tę łaskę trzeba się modlić, bo tego potrzebujemy wszyscy – by ujrzeć siebie, tak jak widzi nas Bóg. To światło przynosi Maryja jako nasza Wstawienniczka i Pośredniczka, to jedno z najpiękniejszych duchowych doświadczeń. To światło to miłość Ducha Świętego. Czasami oceniamy się zbyt surowo, nieraz w ogóle siebie nie oceniamy surowo i myślimy, że wszystko jest dobrze, a jesteśmy po szyję zatopieni w jakimś życiowym błocie. Ujrzenie siebie tak, jak widzi nas Bóg, to wielka łaska i zapowiedź, że tak się stanie, bo pojawienie się Maryi w Fatimie mówi także o poznaniu sumień w głębszym wymiarze, jako pewną obietnicę, a nawet jest konieczne w zbliżeniu wszystkich do Boga. Triumf Serca Maryi to triumf prawa miłości, które musi zostać na nowo odkryte w sercach ludzi.

To łaska.

– Łaska i obietnica. Łaska, bo jak się człowiek o nią modli, to ją otrzymuje. Obietnica, ponieważ sam Jezus mówił, że kto prosi o Ducha Świętego, ten Go otrzyma. Niewątpliwie wolą Pana Boga jest, byśmy byli zbawieni. Tę pewność daje nam Pismo Święte, a do zbawienia jest nam potrzebne poznanie prawdy o sobie, aby zwrócić się do Zbawiciela. Kto nie rozpozna grzechu, nie uzna Zbawiciela. Dobry rachunek sumienia i skrucha przed spowiedzią to nic innego jak doświadczenie łaski, poznanie prawdy o sobie. Praktyka pokazuje, że gdy ktoś, kto zaczyna się szczerze spowiadać, nawet jak nie jest w stanie od razu rozpoznać wszystkich swoich grzechów, wchodzi w pewien proces nawrócenia. Przez kolejne tygodnie i miesiące Duch Święty pokazuje mu coraz bardziej grzechy, których wcześniej u siebie nie widział. To jest właśnie ta łaska ujrzenia siebie tak, jak widzi nas Bóg, abyśmy wszystko, co jest w nas z ducha tego świata, powierzyli Bogu, doświadczyli miłosierdzia i ogłaszali triumf Niepokalanego Serca Maryi.

Dziękuję za rozmowę.

Za:  http://www.naszdziennik.pl

Copyright © 2017. All Rights Reserved.