Nie ugniemy się przed silnymi grupami interesu - mówi "Gazecie Polskiej" premier Beatą Szydło

Nawiążę do słynnej już mojej polemiki z poprzednim prezydentem Francji, Hollande’em, w której powiedział, że my mamy wartości, a oni pieniądze. Podtrzymuję to, co wówczas powiedziałam – w życiu trzeba kierować się wartościami i zasadami.

Dzięki takiej postawie Polska rozwija się dziś bardzo dynamicznie i jest krajem bezpiecznym – mówi premier Beata Szydło, z którą rozmawiają Dorota Kania i Ryszard Gromadzki

Wróciła Pani z wakacji z Juraty, gdzie był także prezydent Andrzej Duda.  Mieliście państwo okazję do rozmów?

Krótki urlop, który miałam, spędziłam z rodziną na Helu. Corocznie staram się być nad polskim morzem, ale tegoroczny mój wyjazd wzbudził dziwne i niezrozumiałe dla mnie emocje.

A jakie są obecnie relacje pomiędzy Pani gabinetem a ekipą Prezydenta, szczególnie po sporze o reformę sądownictwa? Wydawać by się wtedy mogło, że stosunki między Panią a Panem Prezydentem się ochłodziły.
 
Nasze relacje są dobre. Uważam, że w kwestii zmian w sądownictwie to rząd ma rację. Jednak spór, rozmowa, wymienianie się argumentami to przecież sól demokracji. Dlatego ze spokojem czekamy na propozycje Pana Prezydenta. Ja mogę tylko jasno zadeklarować: jako Prawo i Sprawiedliwość zrobimy wszystko, co obecnie możliwe, aby zreformować polskie sądownictwo. Bo ta reforma jest niezwykle potrzebna i Polacy jej chcą.

*Czy obóz dobrej zmiany to w tym przypadku nie jest puste hasło?

Jestem przekonana, że Pan Prezydent na serio traktuje program Prawa i Sprawiedliwości i to wszystko, co mówiliśmy i co obiecaliśmy ludziom w kampanii wyborczej. Reforma sądownictwa to była jedna z naszych najważniejszych obietnic. Jest ona potrzebna i przez ludzi oczekiwana. Wszyscy widzimy, że sądy nie pracują dobrze. Dlatego liczę na to, że projekty prezydenckie nie będą tylko reformą pozorną, ale będą gruntownie zmieniały polskie sądy.

*W ostatnim czasie uaktywnili się ludzie z różnych służb, którzy mówią: „Postawmy na prezydenta”. Czy nie jest to próba  uderzenia w Panią i Pani rząd?

Zwyciężyliśmy w wyborach w 2015 r. głównie dzięki temu, że Jarosławowi Kaczyńskiemu udało się zjednoczyć polską centroprawicę. Dlatego wszystkie obecne próby, mające na celu rozbicie tej, jakże oczekiwanej przez wyborców, jedności, uderzają w oczywisty sposób w obóz dobrej zmiany, a co za tym idzie – w obecny rząd, który skutecznie reformuje Polskę.   
Czytałam artykuł pana Bartłomieja Sienkiewicza w dzienniku „Rzeczpospolita” i moim zdaniem był to praktycznie gotowy scenariusz: „Postawmy na pana prezydenta”. Potem „Gazeta Wyborcza” to podchwyciła i zmieniła narrację: „Prezydent to jest nasza nadzieja”. Jestem przekonana, że Pan Prezydent również czytał te artykuły i nie da się wyprowadzić w ślepą uliczkę. Tu nie chodzi przecież o niczyją osobistą karierę. Tu chodzi o coś więcej – o Polskę i przyszłość Polaków.

*Czy w Pani ocenie fala protestów, z którą mieliśmy do czynienia, była kreowana, czy może był to autentyczny protest społeczeństwa?

Prawo i Sprawiedliwość wygrało wybory dzięki temu, że zjednoczyło polską centroprawicę. O tym już mówiłam. Ale wygrało je także dlatego, że potrafiliśmy słuchać Polaków. Byliśmy i jesteśmy wrażliwi na ich potrzeby, ich oczekiwania i ich bolączki. To, że po prawie dwóch latach rządów mamy rekordowe, ponad 40-procentowe poparcie społeczne, świadczy, że rządzimy dobrze i Polacy akceptują zmiany, które wprowadzamy. Nie akceptują ich jednak politycy opozycji, gdyż oni kierują się nie dobrem wspólnym, lecz przede wszystkim własnym egoistycznym interesem politycznym. Wielokrotnie mówili, że do walki z rządem będą wykorzystywać „ulicę i zagranicę”. I to robią.
Mając to na uwadze, trudno zaakceptować tezę, że ostatnie protesty były spontaniczne. To była dobrze wyreżyserowana i dobrze opłacona akcja, mająca uderzyć w polski rząd. Zresztą tak samo jak słynny już pucz w Sejmie w grudniu ubiegłego roku. Nie zmienia to faktu, że sporo osób protestowało, bo ma inne zdanie niż my. Rozumiemy to i szanujemy. To przecież normalne w demokracji. Bylebyśmy tylko potrafili spierać się i dyskutować w sposób pokojowy i parlamentarny. A odnoszę wrażenie, że politycy obecnej opozycji, którzy zawsze mówili o sobie, że są politykami umiarkowanymi, dążą dziś wyłącznie do eskalacji agresji. Dlatego apeluję o otrzeźwienie.

*Czy jesienią czekają nas powtórki z tego, co widzieliśmy do tej pory? „Gazeta Polska” pisała o tym, że plan następnych rozruchów jest już rozpisany.

Reformując Polskę, uderzyliśmy w interesy wielu grup, także zagranicznych, które korzystając wcześniej ze słabości państwa polskiego, żerowały na majątku publicznym. Oni się łatwo nie poddadzą. Mają do dyspozycji ogromne pieniądze, mają wpływy w mediach. Są zdeterminowani, aby było tak, jak było. Na ich rzecz pracują także konkretne fundacje, które otwarcie namawiają do walki z rządem. Wiemy to. Ale my też jesteśmy zdeterminowani, aby polskie sprawy naprawiać. I czujemy duże poparcie społeczne. Bez niego Polski nie zmienimy. Dlatego powtórzę – nie możemy zawieść Polaków, a dobrej zmiany nie dokonamy, jeśli nie będziemy jednością. Ludzie nam zaufali i ludzie oczekują od nas współpracy dla dobra Polski.

*Ale są przecież konkretni nadzorcy fundacji, także tych, o których wcześniej rozmawialiśmy. W momencie gdy „Gazeta Polska” opublikowała artykuł dotyczący fundacji Wolni Obywatele RP i nadzoru nad nią ministra spraw wewnętrznych i administracji pana Mariusza Błaszczaka, od razu podniósł się krzyk, że to jest tłamszenie wolności. Czy ministrowie sprawujący nadzór nad fundacją, która może łamać prawo,  nie powinni reagować?

Minister spraw zagranicznych sprawujący nadzór nad Fundacją Otwarty Dialog, mając podejrzenia, że działa ona niezgodnie z prawem, zawiadomił prokuraturę. Zdaję sobie sprawę, że każda taka nasza reakcja będzie nagłośniona jako ograniczanie wolności. W Internecie przeczytałam na przykład, że polski rząd będzie cenzurował Internet. Oczywiście nic takiego nie będzie miało miejsca. Taka próba była, ale w czasie, gdy Polską rządziły Platforma Obywatelska i Polskie Stronnictwo Ludowe. Pamiętamy sprawę ACTA. My przygotowujemy potrzebne zmiany w prawie, bo rzeczywistość jest taka, że żyjemy w stałym zagrożeniu terrorystycznym, że jesteśmy narażeni na cyberataki. Robią to wszystkie odpowiedzialne i rozwinięte państwa. Mówienie o tym, że chcemy inwigilować ludzi, jest nieuczciwe i traktuję to jako jeszcze jeden chybiony polityczny atak ze strony totalnej opozycji. Nie mam złudzeń – każda zmiana, jaką będziemy chcieli wprowadzić, będzie przez opozycję pokazywana jako ograniczanie wolności obywatelskich.

Cała rozmowa w najnowszym numerze tygodnika "Gazeta Polska

Filip Błażejowski/Gazeta Polska

Robert Gromadzki

za: http://niezalezna.pl