Matka Kurka: TVP postąpiła zgodnie z prawem i normami etycznymi

"W świetle prawa i przestrzegania norm społecznych, TVP nie tylko nie zrobiła nic nagannego, ale postąpiła zgodnie z prawem i normami. W każdym cywilizowanym społeczeństwie palcem się pokazuje zadymiarzy, szczególnie osoby i funkcjonariuszy publicznych"-Pisze Piotr Wielgucki "Matka Kurka" na swoim blogu w serwisie Kontrowersje.net

"Nie wiem, który to już raz jesteśmy świadkami skrajnie obrzydliwego relatywizmu połączonego z pełna ignorancja, tego chyba nikt nie policzył i nie policzy. Wiadomo natomiast, że za każdym razem widzimy praktycznie ten sam zestaw uczestników obrzydliwego spektaklu. Na szpicy obrońcy praw wszelakich, którym dzielnie towarzyszą „obiektywni”, czytaj rozkraczeni celebryci „prawicy”."- pisze bloger. Matka Kurka w swoim wpisie na blogu komentuje fakt ujawnienia w "Wiadomościach" TVP wizerunków osób, które napadły na dziennikarkę tej stacji, Magdalenę Ogórek.

"Co się takiego wydarzyło we wczorajszych „Wiadomościach”? Nic, w sensie prawnym i społecznym, zupełnie nic. Prawdą jest jedynie to, że opublikowanie wizerunków, imion i nazwisk ulicznych zadymiarzy, rzeczywiście wymaga odpowiednich decyzji ze strony właściwych organów. O tym nawet dziennikarze wiedzą, że umieszczenie w Internecie lub w miejscu publicznym twarzy i danych osobowych bandziora, jest naruszeniem prawa. Natomiast w tym konkretnym przypadku mamy do czynienia z dwoma faktami. Na pierwszym miejscu widzimy zadymiarzy, ale zapominamy albo nie wiemy, że to zadymiarze szczególnego rodzaju. Wszyscy pokazani w TVP mają status osoby publicznej! Ba! Niektórzy mają status funkcjonariusz publicznego, co wiąże się z całkowitą jawnością danych"- podkreślił publicysta. W swoim wpisie Wielgucki powołuje się na art. 81 Prawa autorskiego:

Art. 81. Prawo autorskie

    1. Rozpowszechnianie wizerunku wymaga zezwolenia osoby na nim przedstawionej. W braku wyraźnego zastrzeżenia zezwolenie nie jest wymagane, jeżeli osoba ta otrzymała umówioną zapłatę za pozowanie.

    2. Zezwolenia nie wymaga rozpowszechnianie wizerunku:

    1) osoby powszechnie znanej, jeżeli wizerunek wykonano w związku z pełnieniem przez nią funkcji publicznych, w szczególności politycznych, społecznych, zawodowych;

Bloger zauważa również, że osoby, które zaatakowały Magdalenę Ogórek to osoby publiczne, a swoje działania upubliczniały w sieci "setki razy".

"Wszyscy stercząc przed TVP pełnią funkcje publiczne, w dodatku te wyróżnione przez ustawodawcę: polityczne, społeczne. TVP nie potrzebowała żadnego „pozwolenia” od sądu, czy innego organu, aby „upublicznić” osoby publiczne w związku z ich działalnością społeczno-polityczną. Czy TVN i Gazeta Wyborcza dopuściły się złamania prawa pisząc o Piotrze Rybaku i pokazując jego wizerunek? Oczywiście nie! A profesor Chazan, zlinczowany przez media, ze wskazaniem miejsca pracy? Też nie było tu żadnego złamania prawa, analogicznie do funkcjonariusza publicznego, czyli pani, która z wyraźnym kuku na muniu, jest terapeutką w publicznym szpitalu"- napisał Matka Kurka.

"Status niejakiej Magdaleny „Rudej” Klim jest dokładnie taki sam, jak status Barbary Pieli, pomówionej przez Owsiaka i TVN z imienia, nazwiska i wizerunku, gnojonej przez wiele dni, ze wskazaniem na miejsce pracy. Jak zwykle rwetes podniósł się dlatego, że ruszono swoich, a nie dlatego, że ktokolwiek złamał prawo. I tak się będzie działo cały czas, dopóki rozsądna cześć społeczeństwa nie przestanie słuchać prawnych ignorantów, lewackich aktywistów i prawicowych celebrytów. W świetle prawa i przestrzegania norm społecznych, TVP nie tylko nie zrobiła nic nagannego, ale postąpiła zgodnie z prawem i normami. W każdym cywilizowanym społeczeństwie palcem się pokazuje zadymiarzy, szczególnie osoby i funkcjonariuszy publicznych"- podsumował bloger.

za:www.fronda.pl

                                                                             ***
                  "To było dla niego bardzo ciężkie". To dlatego Ziemiec odszedł z "Wiadomości"?

Krzysztof Ziemiec nie będzie już gospodarzem głównego wydania "Wiadomości" TVP. Jak informowaliśmy wczoraj, dziennikarz już w najbliższy czwartek dołączy do grona prowadzących „Teleexpressu". Portal wPolityce.pl informuje o powodach tych zmian.

 Jak informował w ubiegłym tygodniu portal Wirtualnemedia.pl decyzję o rezygnacji z prowadzenia "Wiadomości" Krzysztof Ziemiec miał podjąć po powrocie z Forum Ekonomicznego w Davos, gdzie przeprowadził m.in. wywiad z Andrzejem Dudą.

Skąd taka decyzja? O jej powodach informuje portal wPolityce.pl, który powołuje się na "osobę znającą kulisy decyzji dziennikarza". – Hejt uderzył bezpośrednio w jego rodzinę. Zdecydował się na ten ruch, m.in. by chronić swoje dzieci. Doszło do sytuacji, w której nienawiść skierowana w jego osobę rykoszetem uderzała też w jego najbliższych. To było dla niego bardzo ciężkie – twierdzi informator portalu.

Z ustaleń portalu wynika jednak, że ostateczną decyzję w tej sprawie Krzysztof Ziemiec miał podjął po tym, jak jego dzieci przekazały mu inwektywy które usłyszały o ojcu.

Krzysztof Ziemiec był jedną z kilku osób, które pozostały w "Wiadomościach" po ogromnych zmianach przeprowadzonych w redakcji na początku 2016 r. Ostatnie prowadzone przez niego wydanie "Wiadomości" (14 stycznia, dzień śmierci prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza) było ostro krytykowane, ponieważ przytoczono w nim przykłady tzw. mowy nienawiści wyłącznie jednej strony polskiego sporu politycznego – Platformy Obywatelskiej. Pominięto zaś podobne wypowiedzi ze strony polityków PiS.

za:dorzeczy.pl
                                                                            ***

                                  Premier Morawiecki o haniebnej napaści na Ogórek

Na dzisiejszej konferencji prasowej premier Mateusz Morawiecki wspomniał o niedawnej „haniebnej napaści” na Magdalenę Ogórek, oraz wygłosił następujący apel:

„Apeluję raz jeszcze do wszystkich, żeby dokonać deeskalacji, żeby zmniejszyć to napięcie, żeby wejść w dialog, kompromis. Ja zdecydowanie cały czas opowiadam się za tym i dziękuję też tym wszystkim, którzy pozytywnie odpowiadają na ten temat”.

Prezes Rady Ministrów mówił też, że „bardzo nieładne były próby podgrzewania tej atmosfery przez sprawujących bardzo ważne funkcje polityków”.

„Dlatego – dodał premier - dziękuję też dziennikarzom i dziennikarkom z drugiej strony, którzy zauważyli to, ale niestety nie wszyscy - w tym niektórzy politycy. Politycy sprawujący bardzo ważne funkcje, w sposób agresywny starają się tutaj przedstawić sprawę tak, jakoby to telewizja publiczna była winna temu atakowi. Otóż nie, szanowni państwo. Temu atakowi na kobietę, na dziennikarkę telewizji publicznej, Telewizji Polskiej winne są te osoby, które się tego dopuściły - w sposób bardzo brzydki, bardzo nieładny zaatakowały kobietę”.

Przypomnijmy, że grupa zwolenników totalnej opozycji, jeżdżących po całym kraju hucpiarzy spod znaku KOD-u i innych formacji, zaatakowała dziennikarkę TVP Info Magdalenę Ogórek. Gdy ta opuściła studio telewizyjne, próbowano uniemożliwić jej odjazd samochodem. Auto opluto i zadrapano, obklejono nalepkami. Ogórek odjechała, a totalni święcili triumf i cieszyli się z jej nerwów i łez.

za:www.fronda.pl
                                                                                  ***
                                                                       Spóźniona reakcja


Po agresji wobec dr Magdaleny Ogórek podniosły się głosy sprzeciwu wobec ataku na dziennikarkę, nawet z grona totalnej opozycji. Czy opamiętanie się nie przyszło zbyt późno?

Który raz oglądamy te same sceny? Gdy w 2010 r. grupa obrońców krzyża na Krakowskim Przedmieściu, atakowana była przy całkowitej bierności policji, było to oczywiście skandaliczne, ale na swój sposób zrozumiałe. Takie były po prostu rozkazy – udawać, że się nie widzi bicia i popychania ludzi, napaści na dziennikarzy prawicowych mediów, niszczenia sprzętu i mienia. W tym wyjątkowym czasie w obecności policjantów i strażników miejskich, na najbardziej reprezentacyjnej ulicy Warszawy, na chodniku przed Pałacem Prezydenckim można było położyć się, krzyczeć, pić alkohol, nie przejmować się żadną ciszą nocną ani obecnością starszych czy też dzieci (te zaś przyprowadzać na takie atrakcje w środku nocy, bez obawy o pouczenie). Inną policję widzieliśmy podczas marszów 11 listopada, czy niektórych obchodów rocznicowych 10 kwietnia, choć, trzeba przyznać, zachowanie służb podczas tych dwóch okazji było jednak zawsze diametralnie różne.

Ewolucja w dobrą stronę?

Wydawało się, że sytuacja zaczyna się zmieniać. Już Marsz Niepodległości 11 listopada 2015 r. przeszedł bez żadnych większych, typowych dla poprzednich edycji incydentów. Tak jakby w mieście zabrakło nagle płyt chodnikowych, kostek brukowych i kamieni… a może tylko policjantów w przebraniu. Jak naprawdę było, możemy się tylko domyślać, jednak audyt przedstawiony na początku rządów (za którym zresztą nie poszły właściwie żadne oczekiwane skutki – dlaczego?) przyniósł informacje o szerokiej inwigilacji i obserwacji środowisk opozycyjnych, w tym zwłaszcza obrońców krzyża i osób domagających się wyjaśnienia okoliczności katastrofy smoleńskiej, przez służby ekipy Platformy Obywatelskiej.

Zapewne nie chcąc wchodzić w buty poprzedników PiS, nie będąc wbrew fałszywym oskarżeniom siłą niedemokratyczną, z opozycją od początku obchodził się o wiele łagodniej. Przykładem mogły być przebiegające bez urzędowych komplikacji demonstracje czy łagodne nastawienie wobec uczestników tzw. ciamajdanu. Jeśli już ktoś naraził się na interwencję, był później i tak uniewinniany przez sędziów, czasem uczestników tych samych protestów, a przynajmniej ich sympatyków potrafiących dopatrzeć się stanu wyższej konieczności w zakłócaniu imprez, spotkań czy przeklinaniu w obecności dzieci.

Reforma wymiaru sprawiedliwości nie została dokończona, nie wiemy nawet, w jakim stopniu uda się ją uratować do końca kadencji. Czy jednak zwalnia to policję z wykonywania obowiązków i dbania o bezpieczeństwo obywateli?

Pytanie, które stawiam powyżej, wydaje się bardzo mocno sformułowane, jednak ostatnie wydarzenia przed budynkiem Telewizji Polskiej na pl. Powstańców Warszawy w stolicy czynią je zasadnym. Napaści na dziennikarzy TVP Info mają w Polsce dłuższą tradycje niż zmiana władzy w 2015 r.

Niewiele wcześniej, podczas jednej z miesięcznic, kilka starszych kobiet dość agresywnie potraktowało Radomira Wita, ówczesnego reportera stacji, co dziś bardzo chętnie przypominane jest przez zwolenników opozycji.

I bardzo dobrze, że nagranie to ponownie krąży po polskim internecie, pozwala bowiem zauważyć, jak przesunęła się od tamtej pory zarówno granica agresji, jak i tolerancji wobec niej wśród osób kształtujących polską politykę i dyskusję publiczną. Reporterowi wyrwano wówczas słuchawkę z ucha, po czym wśród okrzyków „idźcie stąd” został wyprowadzony z tłumu.

Nie przypominam sobie, by zostało to pochwalone przez kogoś z polityków czy dziennikarzy. Kilka miesięcy później, już po zmianie kierownictwa stacji, jeden z reporterów został zaatakowany podczas demonstracji KOD. Tym razem było groźniej – kilku mężczyzn otoczyło go, dmiąc z całej siły w wuwuzeli


zawartość zablokowana

Autor: Krzysztof Karnkowski

Pozostało 50% treści.

za: https://gpcodziennie.pl

***

Lamenty, oburzenia, a czy nie wystarczyłaby szybka, stanowcza i konsekwentna reakcja właściwych służb i w konsekwencji prawa, dla postawia tamy zdziczeniu?

Oj, tzw. komuna nie miałaby z tym problemów...

k