Kto sieje wiatr, ten zbiera burzę

„Obyś żył w ciekawych czasach” – tak Chińczycy życzyli kiedyś wrogom. Czasy są, owszem, ciekawe. Także dlatego, że ostatnimi laty w polityce pełne zastosowanie znajduje polskie z kolei powiedzenie: „Kto sieje wiatr, ten zbiera burzę”.

Tylko w ostatnim czasie amerykańska lewica, czyli liberałowie, którzy tak jak u nas określają się jako demokraci, zasiali wiatr impeachmentu, po czym zebrali burzę w postaci wyraźnego wzrostu poparcia dla ich największego wroga od czasów Ronalda Reagana, czyli Donalda Trumpa – czyniąc go niemal pewnym zwycięzcą wyborów w pierwszy wtorek listopada.

Holenderski komisarz Frank Timmermans siał burzę przeciwko Polsce wiele razy, aż w końcu z wiatru antypolonizmu zrobiła się burza, która zmiotła marzenia Niderlandczyka o szefowaniu Komisji Europejskiej. Lewicowy premier Włoch Matteo Renzi chciał wzmocnić swoją władzę, zasiał wiatr referendum konstytucyjnego, będąc pewny wygranej, i zebrał burzę porażki i zgilotynowania go jako szefa rządu Italii. Z kolei konserwatywny premier Wielkiej Brytanii zasiał wiatr  brexitu i zebrał burzę pakowania manatków z 10 Downing Street. Czy opozycja  w Polsce, siejąc wiatr hejtu wobec prezydenta RP, zbierze burzę wyborczej porażki w maju A.D. 2020?

Ryszard Czarnecki

za:niezalezna.pl