Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

To jest niegodziwe!

Nie można uciekać od wiedzy, nie można uciekać od rzeczywistości, nie można budować pozycji politycznej na negacji wartości, nie można być egoistą. Wiele razy mogę powiedzieć „nie można”, „nie powinno się”, to jest wręcz, ja użyję tego słowa, niegodziwe – powiedział w programie „W punkt” w Telewizji Republika prof. Jarosław Pinkas, główny inspektor sanitarny, komentując marsze antycovidowców.

Uczestnicy marszów bez maseczek, nie zachowując dystansu, z hasłami: „PiS-owska zaraza”, „Precz z kagańcami”, słuchali płynących z głośników nawoływań: „Największą zarazą w Polsce jest zaraza PiS-owska”. Na warszawskiej demonstracji nie zabrakło posła Grzegorza Brauna, który dzień wcześniej w Sejmie dał popis chamstwa, kiedy to bez maseczki nachylał się nad pracownicą Kancelarii Sejmu. „To jest wojna” – grzmiał Braun, żeby w pewnym momencie stwierdzić: „To jest jesień 39, na razie każą niektórym zakładać opaski, a kiedy przyjdzie pora pójść do getta, będzie za późno na protesty”. Nawet nie można skomentować tych bzdur, ale słuchając go, przypomina się stary PRL-owski dowcip: „Zaczniemy stopniowo wprowadzać na drogach ruch lewostronny, na początek lewą stroną będą jeździć ciężarówki”.

Ryszard ­Kapuściński

za:niezalezna.pl


***

Antycovidowcy jak pacyfiści

Sekta antycovidowców jest zabawna w swoim radykalizmie. Czytam, jak bardzo i ostatecznie się kompromituję oraz że Lisiewicz był kiedyś odważny, a teraz się sprzedał. I ziewam sobie. Ojej, aż tak? Strach się bać!

Cechą sekciarzy jest niedostrzeganie własnej wtórności, wszystkie bluzgi to kopiuj-wklej z innych sekt. Gdyby Lisiewicz, niegdysiejszy buntownik, miał iść za modami, zamiast kontestować PRL-bis zapisałby się do Owsiaka. Antycovidowcy przypominają pacyfistów protestujących przeciw wojnie w Wietnamie. We własnym mikroświecie szlachetnych, bo źle jest zabijać, w skali makro – sojuszników Sowietów. Żałosne są w mikroświatach antycovidowców okrzyki, jaką nową sprzeczność wykryli w decyzjach urzędników. I nieumiejętność łączenia faktów – jakie jest psychologiczne znaczenie masek, jak nieszkodliwa wyprawa w Tatry łączy się ze szkodliwym zatłoczeniem Krupówek. I że teraz trwa walka o to, żeby nie zatkały się szpitale. Kto nie ma pojęcia o zarządzaniu w skali makro, powinien założyć sobie nie kaganiec, lecz knebel! I bez złudzeń: jak w latach 60., tak i tu Moskwa czuwa. Protesty koordynuje ugrupowanie prorosyjskie, czyli antypolskie. Pomiędzy jednym i drugim jest zawsze znak równości.

Piotr Lisiewicz

za:niezalezna.pl


***

Nie lubię covidowych wolnościowców

Przez lata byłem jednym z najbardziej radykalnych wolnościowców w III RP. O postkomunizmie mówiłem w prowokującym, obrazoburczym stylu, coś jak pan Margot mówi dziś o Polsce. Dziesiątki moich niegroźnych spraw sądowych były tego skutkiem. Istotą trwania koszmarnej III RP była zasada „nie wychylać się”, nie protestować, bo szef zwolni z pracy. Nie wychylał się więc prawie nikt.

Obecnie nastąpił stadny wysyp wolnościowców. Ze swadą i z zacięciem protestują przeciwko obostrzeniom w czasie pandemii. Nie ma nic głupszego niż epatowanie wolnościową postawą w czasie zarazy, także słabnącej. Istotą walki z nią jest bowiem nie medycyna, lecz socjologia. Jest skuteczna, gdy ludzie słuchają władzy niezależnie, czy mówi prawdę, czy straszy. Władza w czasie zarazy ma obowiązek manipulować! Jeśli straszyła na początku, gdy śmiertelność była większa, a skutkiem tego była dyscyplina, należy jej za te manipulacje podziękować. Pandemiczna wolność to głupota, wartością jest wówczas dyscyplina i posłuszeństwo. Zalew bełkotu youtuberów, co nie mają żadnej wiedzy o tym, o czym pyszczą, jest szkodliwy. Morda w kubeł i słuchać, pseudowolnościowcy, których olśniło po latach niewychylania się.

 
Piotr Lisiewicz

za:niezalezna.pl


***

Antycovidowa strategia Konfederacji

To, co obserwujemy w ostatnim czasie w związku z pandemią koronawirusa, przypomina działania osób, które nie bardzo wiedzą, w czym uczestniczą, a mimo to protestują zmanipulowane przez nośne hasła. Bo konia z rzędem temu, kto wykaże, że mamy do czynienia wyłącznie z ogólnoświatowym spiskiem, a nie z chorobą, która niesie ze sobą także ofiary śmiertelne. A w tle są polityczne kalkulacje w wykonaniu posłów Konfederacji, którzy na „fałszywej” pandemii chcą zyskać kilka punktów procentowych.

W minioną sobotę w kilku miastach Polski odbyły się protesty przeciwników obostrzeń wprowadzonych przez rząd, w tym obowiązku zasłaniania ust i nosa. Patrząc na ich uczestników, zastanawiałam się, czy rzeczywiście ci ludzie są przekonani, że nie ma żadnego COVID-19, a wirus został wymyślony? Czy rzeczywiście myślą, że jest to tylko ogólnoświatowa propaganda? A może że jeżeli nawet wirus istnieje, to nie jest zagrożeniem?

Antycovid czy anty-PiS

Można mieć własne, prywatne teorie na temat pandemii i COVID-19. Wiem, co na ten temat myślą moi znajomi, sama też mam na ten temat własne zdanie. Cokolwiek byśmy jednak myśleli, powinniśmy mieć na uwadze drugiego człowieka. Znam osoby chore na raka, z przewlekłymi schorzeniami, ludzi w podeszłym wieku, którzy boją się, że koronawirus może ich zabić. Niedawno podczas spotkania (na którym było kilka osób) jeden z uczestników poprosił o założenie maseczek i trzymanie dystansu właśnie ze względu na to, że jest chory. Gdy myślę o nim i widzę osoby paradujące bez maseczek, zastanawiam się, gdzie się podziała miłość bliźniego i Dekalog, do którego odwołuje się duża część uczestników antycovidowych protestów. Bo przecież przyszli na nie ludzie z wizerunkiem Chrystusa na czerwonych płaszczach, krzyżami na piersiach i ze świętymi obrazami.

Nie trzeba być zbytnio przenikliwym, by się przekonać, że protesty były wykorzystywane w celach politycznych – wystarczyło przeczytać transparenty, z którymi przyszli przeciwnicy noszenia maseczek. „PiS-owska zaraza”, „Zero tolerancji dla ministra zdrowia” – to tylko niektóre hasła, z którymi paradowali uczestnicy protestów. W Warszawie prym wiedli Grzegorz Braun, poseł Konfederacji, oraz Justyna Socha z Poznania, znana z antyszczepionkowych protestów. Socha jest liderką Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Wiedzy o Szczepieniach STOP NOP. Pięć lat temu bez powodzenia startowała do Sejmu z list Kukiz’15, w ubiegłym roku – także bez powodzenia – Konfederacji.

Justyna Socha jest także felietonistką „Warszawskiej Gazety” Piotra Bachurskiego, w której opisuje związane z COVID-19 ogólnoświatowe spiski.
Podobne teorie wyznają Grzegorz Braun oraz inni politycy Konfederacji. A także ich zwolennicy oraz związani z tym ugrupowaniem dziennikarze.

Książki i kubek „Szczęść Boże”

Grzegorz Braun, który jeszcze kilka lat temu wydawał się normalnym, acz troszkę ekscentrycznym człowiekiem, zmienił się nie do poznania. Jego szaleńcze teorie zyskują zwolenników, a sam Braun robi na tym interesy. W jednej z internetowych księgarń poleca książki, także swoje, oraz kubek z własnym wizerunkiem z napisem „Szczęść Boże!”. Wśród polecanych książek jest oczywiście „Fałszywa pandemia”, którą promowała na wielkoformatowych billboardach Fundacja Osuchowa założona w 2015 r. przez Grzegorza Brauna.

Jak czytam na stronie internetowej, „Fundacja Osuchowa, z siedzibą w Warszawie, powołana została z inicjatywy Grzegorza Brauna w 2015 roku dla wspólnego dobra, publicznego pożytku i większej chwały Kościoła katolickiego, Narodu i Państwa polskiego”. Rzeczywistość pokazała, jak hasła fundacji rozjechały się z tym, co sobą reprezentują Grzegorz Braun i jego akolici, a ostatni protest był tego dobitnym przykładem.

Lider Konfederacji daleko odszedł od filmów obnażających sowiecki i rosyjski system zła, które realizował wspólnie z Robertem Kaczmarkiem. Zamiast „Defilady zwycięzców” czy „Towarzysz generał idzie na wojnę” Braun biega do tuby Putina, czyli „Sputnika”, i komentuje polityczną rzeczywistość.

Negowanie pandemii jest dla Brauna i Konfederacji bardzo wygodnym narzędziem do kolejnej wojny z PiS. W trakcie serii przemówień zabrał on głos, mówiąc: „To jest wojna” – w jego ocenie wyrażenie zgody na działania rządzących może doprowadzić do ubezwłasnowolnienia Polaków.

Braun jak Tusk, Konfederacja jak PO

Grzegorz Braun oraz inni politycy Konfederacji podążają bardzo podobną drogą, którą przez wiele lat kroczyli Donald Tusk i Platforma Obywatelska, z tą różnicą, że Konfederacja gra na podział, otwarcie licząc na przeciągnięcie na swoją stronę radykalnych wyborców Prawa i Sprawiedliwości. Teraz okazją stała się dla nich pandemia, dzięki której chcą poszerzyć swój stan posiadania. Wypisują na swoich kontach w mediach społecznościowych piramidalne bzdury na temat COVID-19, mówią o ograniczaniu praw obywatelskich i wszczynają w Sejmie awantury, co można było zobaczyć wiele razy. Jeden z przykładów takiego zachowania dotyczy obostrzeń w pracach Sejmu. Decyzją Prezydium Sejmu zaplanowane pierwotnie na dwa dni posiedzenie zostało skrócone do jednego dnia, okrojony został także porządek obrad. Wprowadzono również limit 55 posłów, którzy mogą być obecni w sali plenarnej.

Posłowie Konfederacji: Jakub Kulesza, Grzegorz Braun i Krzysztof Bosak wydali oświadczenie, w którym wyrażają „stanowczy sprzeciw” wobec działań Prezydium Sejmu, zwłaszcza „reglamentacji dostępu do sali posiedzeń” i „prób narzucania posłom pozaprawnych procedur”. „Poszanowania prawa i sprawiedliwości będziemy dochodzić stosownie do potrzeb w trybie regulaminowym (przed Komisją Etyki Poselskiej) lub ustawowym (przed sądami RP)” – napisali w oświadczeniu i zwrócili się o przedstawienie przez Prezydium Sejmu podstawy prawnej działań, w których powołuje się na walkę z COVID-19.

Inna awantura związana z COVID-19 dotyczyła paradowania w Sejmie bez maseczek posłów Konfederacji i nietrzymania odpowiedniego dystansu w stosunku do drugiej osoby. Grzegorz Braun pochylał się bez maseczki nad pracownikiem Sejmu: jego zachowanie zwróciło uwagę wicemarszałek Sejmu Małgorzaty Gosiewskiej, która kilkukrotnie apelowała do polityka, aby dostosował się do obowiązujących zasad reżimu sanitarnego. – Proszę założyć maseczkę albo odejść na odległość półtora metra – mówiła wicemarszałek Gosiewska do Brauna, apelując, by nie narażał pracownika Sejmu. Poseł Konfederacji stwierdził wówczas, że nie należy do jej obowiązków „instruowanie posłów co do ich położenia na sali” i obrażał wicemarszałek Gosiewską, która zarządziła przerwę.

Braun w swoim antymaseczkowym amoku nie był odosobniony – podczas ostatniego posiedzenia Sejmu posłowie Konfederacji za wszelką cenę chcieli przemawiać bez maseczek, doszło do kłótni i wyłączeń mikrofonu. Grzegorz Braun, Krzysztof Bosak, Jakub Kulesza czy Konrad Berkowicz byli wielokrotnie upominani przez wicemarszałków Sejmu i parlamentarzystów z innych ugrupowań. Wicemarszałek Ryszard Terlecki zapowiedział ukaranie polityków Konfederacji.

Te zachowania pokazują, jak Konfederacja chce dotrzeć do młodego wyborcy: poprzez negację i bunt. Teraz, nie patrząc na statystyki zachorowań, cynicznie wykorzystuje pandemię.

Dorota Kania

za:niezalezna.pl


***

Korwinowirus w Konfederacji

Konfederacja uczyniła ze sprawy nienoszenia maseczek probierz wolności. Nie gospodarka i nie kolejne potknięcia władzy, ale to właśnie „namordniki” stały się topowym tematem polskich antysytemowców. Wśród wyborców te działania jedynie konserwują wizerunek Konfederacji jako partii niepoważnej i sezonowej.

 W ostatnich tygodniach Konfederacja prezentowała się jako poważne ugrupowanie, które przy dobrych wiatrach może za kilka lat stanowić realna alternatywę dla wyborców Prawa i Sprawiedliwości.

Samobójcze działania rządzących w związku z tzw. piątką dla zwierząt były darem niebios dla sojuszu narodowców i korwinistów. Pisałem o tym kilka tygodni temu w tekście „Piątka dla Konfederacji”. Dzięki tej całej aferze (podgrzewanej przez Zbigniewa Ziobro oraz ministra Ardanowskiego) konfederaci dostali wiatr w żagle – dostali argument dla swojej ulubionej narracji, zgodnie z którą PiS jest łże-prawicą, która pod konserwatywnymi sztandarami realizuje lewicowe postulaty.

Sprzyjający wiatr to jedno, ale trzeba go jeszcze umieć wykorzystać. I trzeba przyznać, że konfederaci potrafili. Byli przygotowani merytorycznie, posiadali umiejętnie skonstruowane przemówienia, sprytnie grali na podziałach w ZP, a co najważniejsze – unikali argumentacji „hitlerowskiej”, z której słynie Korwin-Mikke.

Czy konfederaci wyparliby PiS ze wsi? Wątpię, ale nie to było stawką. Najważniejszym zadaniem Konfederacji nie jest przeistoczenie się w partię z poparciem na poziomie 20-30 proc., tylko zaistnienie jako trwałe zjawisko w polityce. Wzorem nie powinien być dla nich Kukiz, który w jednych wyborach dostał 20 proc. a po kilku latach musiał prosić ludowców o pomoc. Konfederatom o wiele bardziej jest potrzebne powołanie stabilnych struktur, zdobycie kilku przyczółków ideowych i zbudowanie trwałej pozycji, która zagwarantuje im te od 5-10 proc. w kolejnych wyborach. To jest ich cel.

I sprawa protestów rolników pomagała im się do tego celu zbliżyć. Konfederaci mieli okazję pokazać, że PiS nie dba o ludzi ze wsi, że nie rozumie ich potrzeb, ale polska wieś ma zawsze poważną alternatywę.

Korwinowirus na prawicy

Piszę o tym tyle, by pokazać, że ten cały wysiłek jest teraz marnotrawiony przez dziecinne popisy związane z koronawirusem.

Kto ma rację – orędownicy drugiego lockdownu, czy raczej zwolennicy modelu szwedzkiego – jest w tej chwili drugorzędne. Chodzi o zrozumienie powagi sytuacji. Nawet jeżeli wybieramy model szwedzki, to dlatego że uważamy go za bardziej efektywny, a nie dlatego że „bronimy wolności, beka z covidian”.

A przecież błędów rządzących, które można punktować, nie brakuje. Ostatnie pół roku, w których PiS skupiał się wyłącznie na samym sobie, słynne wypowiedzi o niegroźnym wirusie, minister Szumowski wyjeżdżający na jacht tuż przed drugą falą zachorować, sprawa mandatów, wielotygodniowe kwarantanny-areszty, no i – oczywiście – piorunujący wzrost zachorowań.

Na czym tymczasem skupiają się politycy Konfederacji? Na „niewolniczych” maseczkach. Gdyby posłowie obrali tę samą strategię, którą stosowali przy „piątce dla zwierząt”, gdzie podkreślali, że owszem, są za dobrym traktowaniem zwierząt, ale w pierwszej kolejności bronią polskich rolników – to mieliby kolejny sukces. Bo niezadowolonych działaniami rządzących (i to wśród wyborców prawicowych!) naprawdę nie brakuje. Wystarczyło że politycy uderzaliby w te wszystkie niedociągnięcia i wątpliwości, ale jednocześnie w trosce o bezpieczeństwo założyli te maseczki, co podkreśliłoby, że nie są zacietrzewionych anarchistami, a jedynie rozsądnymi krytykami.

Dziecinada

W ostatnich dniach liczba dziennych zakażeń wzrastała kolejno do 3, 4 i 5 tysięcy oraz około 100 zgonów. Na społeczeństwo te dane działają piorunująco i obowiązkiem polityka jest traktowanie tej sprawy poważnie.

Co tymczasem ma do zaoferowania Konfederacja? Warto spojrzeć na wpisy najbardziej zaczadzonego korwinowirusem polityka – Jacka Wilka. Były poseł przekonuje na Twitterze, że aby pandemia zniknęła, wystarczy „wyłączyć telewizor” oraz że „na covid zgłupiało więcej ludzi niż umarło”.

„Złowrogi wirus z koroną szaleje, dwoi się i troi żeby nas zdziesiątkować, a Polacy - jak na złość - uparli się i nie chcą od niego bardziej umierać” – kolejna złota myśl polityka. Ale ich są dziesiątki w Internecie. Raz bardziej, raz mniej chamskie, ale w większości pokazujące postępującą infantylizację ugrupowania. Polityk nawet zdążył napisać już książeczkę o „niewolniczych” maseczkach (pod wielce znaczącym tytułem „Jak zrzucić kaganiec”).

Ale przecież Wilk to jedynie czubek góry lodowej. Kilka dni temu Artur Dziambor, miał kontakt z chorą osobą, to butnie oświadczył, że jeżeli nikt do niego nie zadzwoni, to on nie podda się kwarantannie. Co to miało udowodnić? Równie niepoważnie wygląda Korwin-Mikke, który kilka dni temu ogłosił koniec pandemii, a na znak doniosłości tego wydarzenia… ściął brodę na konferencji prasowej.

No i oczywiście nie sposób nie wspomnieć szopki sprzed kilku dni w Sejmie, gdy pomimo ustaleń, że na sali będzie ograniczona liczba parlamentarzystów, to posłowie Konfederacji wesoło w grupce paradowali sobie bez maseczek.

Widać na powyższych przykładach, że korwinowirus dotknął głównie liberalne skrzydło Konfederacji, jednak nie ulega wątpliwości, że ta polityczna zaraza postępuje i wpływa również na – początkowo bardziej umiarkowane i rozsądne – skrzydło narodowe.

Zwalczyć korwinowirusa

Takie działania nie pokazują, że Konfederacja jest partią wolności, tylko partią warcholstwa. Tak jak dla PiSu niebezpieczna jest narracja, zgodnie z którą jest łże-prawicą, tak samo dla Konfederacji ryzykowny jest wizerunek ugrupowania, na które się głosuje „dla beki”. Politycy mają jeszcze trzy lata, by przełamać ten stereotyp i udowodnić, że stanowią poważną siłę, z którą trzeba się liczyć. Mają trzy lata, by udowodnić swoim wyborcom, że nie są pajacami, których tenże wyborca musi się później wstydzić przy świątecznym stole podczas typowo polskich rodzinnych rozmów o wszystkim (o wszystkim – czyli o polityce).

Jedyną nadzieją dla środowiska zwanego „antysystemowym” jest scenariusz, w którym korwiniści i narodowcy przekształcą Konfederację w scentralizowaną partię o ugruntowanej pozycji na scenie politycznej. Innymi słowy – konfederaci muszą znaleźć lek na korwinowirusa. W przeciwnym razie podzielą los takich tworów jak ruch Pawła Kukiza czy Janusza Palikota.

Jan Fiedorczuk

za:dorzeczy.pl

Copyright © 2017. All Rights Reserved.