Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Jak repolonizować media?

Pilnie potrzeba prawa ograniczającego koncentrację kapitału na rynku mediów

Niedawno dowiedzieliśmy się, że Liberty Global, amerykański właściciel sieci telewizji kablowej UPC, lider naszego rynku operatorów kablowych, prawdopodobnie wkrótce zakupi inną dużą firmę obecną w tej branży, Multimedia Polska. Dzięki tej transakcji liczba klientów UPC wzrośnie do 2,2 miliona. To połowa wszystkich gospodarstw domowych korzystających z tej formy płatnej telewizji. Kilka tygodni temu pojawiła się informacja, że właściciel sprywatyzowanej za rządów Platformy Obywatelskiej spółki Ruch, jednego z trzech największych dystrybutorów prasy w Polsce poprzez sieć kiosków, wystawia ją na sprzedaż. Wśród zainteresowanych są niemieckie koncerny wydające gazety i czasopisma. Ta transakcja niebezpiecznie pogłębiłaby dominację sprawowaną przez firmy zza Odry nad naszymi mediami drukowanymi. W ten sposób na naszych oczach dokonują się kolejne etapy koncentracji kapitału w dostępie do mediów. Koncentracji opartej na powiększaniu udziałów w rynku wielkich międzynarodowych firm. Polscy właściciele prasy, radia, telewizji, internetu wypierani są z rynku i wchłaniani przez zagraniczne koncerny. Polscy odbiorcy mediów, często nieświadomi tego faktu, korzystają z informacji, rozrywki i edukacji już wyłącznie dostarczanej przez kogoś, kto kieruje biznesem z Berlina czy Nowego Jorku. Co na to nasze prawo i jaka jest praktyka działania UOKiK odpowiedzialnego za ochronę przed monopolem? Czy nasze państwo i w tej dziedzinie zmieni politykę i zacznie skutecznie bronić swej medialnej suwerenności?

W obcych rękach


Efektem braku elementarnego instynktu samozachowawczego w obszarze mediów jest stan własności na tym rynku osiągnięty w ciągu 27 lat III RP. Da się go streścić w dwóch słowach: oligopole i zagranica. Rynek prasy drukowanej: gazet, tygodników i miesięczników, opanowali Niemcy, z dodatkiem kapitału szwajcarskiego. To firmy Bauer, Axel Springer i Verlagsgruppe Passau. Bauer sprzedaje rocznie w Polsce setki milionów kolorowych czasopism, kształtując gusty i opinie oraz reklamując wielkie zagraniczne firmy. Axel Springer działa na polu popularnych gazet (tabloid „Fakt”) oraz tygodników („Newsweek”), co wpływa bezpośrednio na demokratyczne wybory milionów obywateli. Verlagsgruppe Passau, poprzez swoją spółkę Polska Press, dysponuje 18 dziennikami regionalnymi w największych polskich miastach, z takimi tytułami jak „Gazeta Krakowska”, „Dziennik Bałtycki” czy „Dziennik Zachodni”. Do tego dodać trzeba kilkadziesiąt powiatowych tygodników. Można udowodnić, że 75 proc. prasy sprzedawanej w naszym kraju należy do kapitału niemieckiego i niemiecko-szwajcarskiego. Firma Bauer działa także na rynku radiowym i internetowym. To do niej należy radio RMF, z 30-procentowym udziałem w słuchalności. Bauer posiada także portal internetowy Interia, z którego miesięcznie korzysta 17 milionów użytkowników. 20 milionów osób korzysta z portalu internetowego Onet, którego właścicielem jest Ringier Axel Springer. Strony internetowe niemieckiej Polska Press odwiedza 15 milionów użytkowników. Zważywszy, że wszystkich użytkowników internetu jest w naszym kraju 25 mln, zasięg oddziaływania wspomnianych portali wynosi od 60 do 98 proc.

Telewizyjny duopol

Na rynku telewizyjnym liczą się zarówno nadawcy, jak i pośrednicy, którzy nam telewizję sprzedają. Ci ostatni to operatorzy usług satelitarnych i kablowych. Najwięksi dostarczyciele płatnej telewizji to Cyfrowy Polsat z 3,5 mln klientów, satelitarny nc+ (właściciel większościowy – francuski koncern Vivendi) z ponad 2 mln odbiorców oraz wspomniany operator kablowy UPC. Do tej trójki wpływa rocznie od widzów kwota ponad 6 mld zł, 70 proc. przychodów całej płatnej telewizji. Duopol prywatnych nadawców telewizyjnych obejmuje Polsat i TVN (właściciel – amerykański Scripps). Te dwie firmy szczycą się posiadaniem po blisko 25 proc. udziałów w reklamie. Taka struktura rynku, w której kilku właścicieli dysponuje łącznie ponad 60 proc. przychodów, to klasyczny oligopol. Dodatkowym problemem jest tu łączenie funkcji nadawcy i sprzedawcy płatnej telewizji, a także usług internetowych. Takie pionowe i krzyżowe koncentrowanie kapitału ogranicza konkurencję i wpływa na uzależnienie widzów od jednego źródła informacji i kształtowania opinii. Polska negatywnie odbiega od standardów ochrony pluralizmu w mediach w wielu krajach Zachodu: Francji, Niemczech, Hiszpanii, Wielkiej Brytanii, a nawet znanych ze skrajnie wolnorynkowego podejścia Stanów Zjednoczonych. U nas praktycznie nie istnieją żadne bariery zapobiegające łączeniu kapitału telewizji, radia, prasy i internetu. Ani żadne bariery dla dominacji w mediach obcego kapitału. Posiadanie przez jedną osobę lub firmę wielu mediów jest natomiast odczytywane w większości krajów jako poważne zagrożenie. Pierwszym krokiem do zapobieżenia temu niewątpliwie niebezpiecznemu kierunkowi zmian jest umocnienie mediów publicznych, które są własnością całego Narodu. Zapewnienie im nie tylko niezależności prawnej, ale i bezpieczeństwa finansowego. Jednak drugim, równie ważnym elementem, istniejącym w wielu krajach, a dziwnym trafem – nieobecnym w Polsce, jest wejście w życie przepisów zabraniających gromadzenia w jednym ręku wielu źródeł informacji, edukacji i rozrywki dla obywateli. Trzeci, niesłusznie często pomijany w analizach czynnik, to polityka krajowego urzędu antymonopolowego, czyli UOKiK. Od jego oceny sytuacji, interpretacji obowiązującego prawa i wydawanych decyzji bardzo wiele zależy.

Jak to wygląda w innych krajach?

Z opracowania Biura Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, zamieszczonego na stronie internetowej KRRiT, można się dowiedzieć na przykład, że w Szwajcarii wolno mieć co najwyżej dwie koncesje radiowe lub telewizyjne. U nas istnieją podmioty, takie jak Polsat, TVN czy RMF albo ZPR, które mają tych koncesji po kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt. Posiadanie wielu stacji radiowych ogólnokrajowych lub sieci rozgłośni, które obejmują ponad 70 proc. ludności, nie jest możliwe w Czechach, w Chorwacji natomiast zabronione jest krzyżowanie własności w różnych mediach. Nadawca telewizyjny nie może tam być większościowym udziałowcem w rozgłośni radiowej lub gazecie. Chorwaci zauważyli również niebezpieczeństwo łączenia w jednych rękach pokrewnych dziedzin działalności medialnej. W tym kraju agencje reklamowe nie mogą równocześnie mieć koncesji na nadawanie. Zabronione jest bycie dostawcą mediów, takich jak platforma satelitarna czy kablowa, i posiadanie gazety czy radia. Rozmaite ograniczenia istnieją w Niemczech, Norwegii, Hiszpanii i we Włoszech. Francuzi bronią swej kultury i bronią kontroli państwa oraz narodu przed władzą właścicieli mediów w taki sposób, że na przykład spółka posiadająca koncesję na naziemną telewizję cyfrową obejmującą dany obszar nadawania nie może wejść w posiadanie innej koncesji tego samego typu na tym samym obszarze. We Francji podmiot zagraniczny nie może mieć więcej niż 20 proc. udziałów w spółce posiadającej koncesję radiową lub telewizyjną na program w języku francuskim. Gdyby te przepisy zastosować do polskiej rzeczywistości, zniknęłyby RMF, TVN i Radio Zet (z właścicielem francuskim). We wprowadzeniu przepisów wprost eliminujących na naszym rynku kapitał zagraniczny, pochodzący z innych krajów Wspólnoty Europejskiej, na przeszkodzie stanie prawo unijne. W innych krajach UE poradzono sobie z tą przeszkodą w ten sposób, że nie bada się udziału firm zagranicznych, ale ustanawia przepisy zapobiegające koncentracji wszelkiego kapitału. To w pośredni sposób zabezpiecza przed opanowaniem mediów przez międzynarodowe koncerny lub wrogiego sąsiada.

Polskie paradoksy


Polskie przepisy zapobiegające monopolom w całej gospodarce reguluje ustawa z 16 lutego 2007 r. o ochronie konkurencji i konsumentów. Kluczowa dla tej regulacji jest definicja podmiotu dominującego. Według obowiązujących w Polsce przepisów, za taki podmiot uznaje się posiadacza ponad 40 proc. udziałów w rynku właściwym. To z kolei prowadzi nas do definicji rynku właściwego. To „rynek towarów, które ze względu na ich przeznaczenie, cenę oraz właściwości, w tym jakość, są uznawane przez ich nabywców za substytuty, oraz są oferowane na obszarze, na którym […] panują zbliżone warunki konkurencji”. Urząd antymonopolowy wkracza, gdy łączą się ze sobą podmioty posiadające obroty roczne powyżej 1 mld euro na świecie lub 50 mln euro w Polsce, oraz w takich transakcjach, które powodują powstanie lub umocnienie pozycji dominującej. Każdy rozsądny człowiek, nawet bez prawniczego wykształcenia, domyśli się, że najbardziej istotne jest to, iż bariera 40 proc. udziału w rynku mediów jest postawiona zbyt wysoko, przez co właściciel mający wpływ nawet na 39 proc. rynku mediów nie jest u nas uznany za niebezpiecznego. Podobnie istotne jest to, w jaki sposób UOKiK określi „rynek właściwy”. Widać to już na przykładzie operatorów kablowych. Transakcja zakupu multimediów przez UPC może być oceniona jako transakcja na rynku operatorów kablowych. Wtedy UPC przekroczy barierę 40 proc. udziału w rynku. Ale może też być uznana za transakcję na rynku telewizji płatnych. Wówczas do analizy brane są także platformy satelitarne Cyfrowy Polsat i nc+. W takim przypadku 2,2 mln klientów nie będzie stanowiło 50 proc. rynku, tylko około 25 proc. I już nie będzie pozycji dominującej. Kolosalna różnica. Nasze prawo i praktyka antymonopolowa źle sobie radzą także z transakcjami na rynkach krzyżujących się i pionową koncentracją kapitału. Dlatego UOKiK nie umiał lub nie chciał wkraczać, gdy nadawca telewizyjny stawał się pośrednikiem dostarczającym programy innych nadawców, a i dziś ciekawe, jak zareaguje na potencjalny problem zakupu przez niemieckich wydawców prasy sieci kiosków Ruch. Kilka lat temu głośno komentowana była zgoda UOKiK na objęcie 90 proc. tytułów prasy regionalnej przez Niemców. Uzasadnienie tej decyzji można skrócić do argumentu: istnieje konkurencja, bo w każdym mieście jest lokalny dodatek „Gazety Wyborczej”, więc „Polacy, nic się nie stało”.

Legislacja do zmiany

Pora na dobrą publiczną debatę na temat faktycznej skuteczności działania przepisów i urzędu antymonopolowego w dziedzinie mediów. I na decyzje, które zapobiegną dalszej koncentracji kapitału w tej tak ważnej dla suwerenności państwa dziedzinie. Czy nie należy zatem wprowadzić niższej niż obecne 40 proc. bariery dla podmiotów dominujących w mediach? Na przykład na poziomie 25 proc.? Czy nie należy zdefiniować lepiej „rynku właściwego”, uznając, że kluczowy jest tutaj sposób korzystania z informacji i kształtowania opinii publicznej, a nie ściśle wydzielony rodzaj mediów i zarabiania na ich sprzedaży? Czy nie należy wprowadzić ostrzejszych przepisów dla własności krzyżowej i pionowej w mediach, wzorem innych krajów? Czy nie zmienić już dziś sposobu postępowania UOKiK, by chronił bardziej małe i średnie firmy medialne, bo te w większości reprezentują rodzimy kapitał w mediach? Nie jest tajemnicą, że przepisy zabraniające koncentracji kapitału w środkach społecznego przekazu są przez poszczególne państwa traktowane jako sposób na ochronę swej suwerenności. Są one wymierzone przeciwko ponadnarodowym korporacjom, które wykorzystując swoją pozycję ekonomiczną, mogą łatwo zdominować rynek informacji i kształtować w taki sposób opinię publiczną danego kraju, że manipuluje się nią w celu zafałszowania wolności wyboru władz. Ta ochrona dotyczy też suwerenności wobec zakusów wrogiego sąsiada. To, co w dzisiejszym świecie zwykło się nazywać wojną hybrydową, obejmuje także wieloletni wpływ na sposób myślenia obywateli podbijanego kraju za pomocą telewizji, radia, prasy i internetu.

Barbara Bubula

za:www.naszdziennik.pl/mysl/160711,jak-repolonizowac-media.html

Copyright © 2017. All Rights Reserved.