Materiały nadesłane

prof. Tadeusz Gerstenkorn - Radość z posługiwania

Grudzień jest miesiącem bogatym w miłe wydarzenia.. Mamy w tym miesiącu kilka znanych dni imieninowych. Zaraz na początku grudnia (4 XII) przypadają imieniny Barbary. W Polsce, ale także w wielu innych krajach, jest wiele kobiet o tym imieniu.. Dwa dni  po tych imieninach i górniczej barbórce mamy dzień świętego Mikołaja., szczególnie ulubiony przez dzieci, bo zwykle otrzymują one w tym czasie oczekiwane prezenty.8 grudnia mamy Marii, a 15 grudnia  przypada dzień  świętej Łucji,  i już w wigilię , 24 grudnia mamy imieniny Adama i Ewy. Kilka dni później  Sylwestra, jakoś mało kojarzonego z imieninami, a głównie z zabawą noworoczną.
    
Kilka tygodni grudnia to adwent, czas oczekiwania na przyjście do nas Pana Wszechświata. Potężny biznes robi wszystko, aby odwrócić uwagę społeczeństwa od istoty tego czasu i kieruje uwagę na zakupy, na zaopatrzenie się nawet w niepotrzebne rzeczy. Wrze błyszczące targowisko, a migotliwa reklama zachęca i kusi do wydania pieniędzy. Na szczęście w Polsce mamy jeszcze  Boże Narodzenie, prawdziwe święta z wyrazistą nazwą, która jasno mówi,  że oto przychodzi do nas, na  świat, Boży Syn, a my Go radośnie przyjmujemy.

Już od dawna próbowano (zwłaszcza w Europie Zachodniej) usunąć ze świadomości społeczeństwa sens świąt  Bożego Narodzenia wprowadzając różne zastępcze, świeckie nazwy tych uroczystości, wprowadzając np.nazwę  „święta zimowe”. W Polsce zupełnie się to nie przyjęło i Boże Narodzenie było i jest w naszej świadomości,  obyczaju i w języku mocno zakorzenione, ale w innych językach już tak nie jest i daje się tą nazwą trochę manipulować. Francuzi mają, co prawda, słowo nativité  odnoszące się wyłącznie do Bożego Narodzenia, ale go nie używają, a używają powszechnie słowa Noël, co w niczym nie kojarzy się z faktem historycznym o znaczeniu religijnym. Niemcy mają Weihnacht (-en), czyli Świętą Noc, co nie oddaje w pełni znaczenia obchodzonego wydarzenia. W języku angielskim mamy Christmas.  Gdyby na końcu tego wyrazu dopisać jeszcze jedno  s , to można by powiedzieć, że mamy mszę Chrystusową, co niezupełnie kojarzy się z obchodzonymi świętami.

Niedawno wpadł mi w ręce bardzo ciekawy artykuł pt. Sacrum i profanum w przekonaniach Polaków i Niemców napisany przez Niemca wtopionego w naszą kulturę (Winfried  Lipscher). Zwrócił on uwagę, że polski język ma w sobie coś sakralnego. Dlatego szanujmy go i dbajmy o jego piękno na co dzień.

Chrystus, obwieszczając swoje posłannictwo, wyraźnie powiedział, że nie przyszedł na ten świat, aby Mu służono, ale aby On służył. Jeżeli Bóg skłania się do posługiwania, to czy my, ludzie, możemy inaczej postępować ? Każdy człowiek potrzebuje pełnego miłości osobistego oddania. Jest oczywiste, że posługując komuś, wyświadczając komuś jakąś posługę, sprawiamy temu komuś pewne zadowolenie, przyjemność. Zachodzi jednak pytanie, czy sami doznajemy jakiegoś pozytywnego odczucia z wykonanego służebnego zadania. Posłużę się tutaj pewnym porównaniem, zbieżnością sytuacyjną.

W fizyce znane jest prawo, które krótko można wyrazić stwierdzeniem: akcja równa się reakcji. Można to tak zilustrować. Popularne powiedzenie mówi: uderz w stół, a nożyce się odezwą.. Chodzi tu o to, że uderzony twardy stół też w jakiś przedziwny sposób „odpłaca” na uderzenie pewnym drżeniem zauważalnym przez drganie i dźwięk położonych na nim nożyc. Sądzę, że w przedziwny sposób przenosi się to fizyczne prawo na dziedzinę moralną. Daje się to zauważyć na prostych przykładach z życia wziętych. Gdy spełnimy jakiś dobry uczynek  i sprawimy tym czynem komuś radość, to nieoczekiwanie ta radość przenosi się na nas samych, czujemy zadowolenie z wykonanej posługi. Przekazane dobro zostaje odpłacone w innej formie, w moralnym poczuciu dobrze spełnionego obowiązku.

Faustyna (obecna święta) była prostą zakonnicą, wykonywała bardzo służebne czynności, ale (choć po latach) jej służebny sposób życia został (po Jej śmierci) nagrodzony jako zasługujący na miano czynu i życia świątobliwego. Jezus Chrystus bowiem nauczał: „Kto by między wami chciał stać się wielkim, niech będzie waszym sługą, a kto by  chciał być pierwszym między wami, niech będzie niewolnikiem  waszym” (Mt 20, 26 n). Niemal w każdej chwili, na każdym kroku, mamy możliwość jakiegoś dobrego uczynku, ale wahamy się, czy nie będzie to ocenione jako nasza słabość, uległość, a nawet poniżenie. Tak może się rzeczywiście zdarzyć. Terminy sługa, służebność miały (i często nadal niestety mają) pejoratywne znaczenie.

Tymczasem bez czynności służebnych niemożliwe byłoby życie społeczne i rodzinne.  Jeśli wykonujemy swoją pracę zawodową z myślą o powinności służebnej, to przynosi ona pozytywny rezultat po stronie biorcy, ale daje także dużą satysfakcję moralną i zadowolenie osobie posługującej. Niektóre zakony z dumą nazywają się służebnymi, a niektóre zakonnice służkami. Tylko człowiek o bardzo niskim poziomie umysłowym i moralnym może w tym widzieć poniżenie. W każdym ustroju społecznym i politycznym nie zabraknie miejsca na czyny miłosierdzia i nie sądzę, by posługa miłości stała się zbędna. Miłość – caritas zawsze będzie konieczna, nawet w najbardziej sprawiedliwym społeczeństwie i ustroju politycznym. Zatroszczenie się o potrzeby bliźniego, zwłaszcza bliskiej osoby, jest zaszczytem, a nie żadnym poniżeniem.

Wykonywanie niektórych czynności pomocowych (które można też nazwać usługowymi lub służebnymi)  natrafia na pewne trudności natury psychicznej i uczuciowej. Dotyczy to zwłaszcza pomocy niesionej osobom chorym, starym i niepełnosprawnym. Bezpośredni kontakt z dolegliwościami i cierpieniem, niemocą lub niesprawnością wymaga dość dużej wytrzymałości psychicznej. Nie można jednak ulegać złudzeniu, że życie to  jedno pasmo  przyjemnych wrażeń i pięknych wydarzeń. Niestety prawie nikt z nas nie jest zupełnie zdrowy.  Dokładne przyjrzenie się organizmowi zawsze znajdzie w nim jakieś wady.. Jest to  w znacznym stopniu zauważalne u osób po  pięćdziesiątym roku życia. (50+), a u osób niepełnosprawnych, obarczonych pewnymi wadami genetycznymi,  bardzo zauważalne..Trzeba uszanować prawa natury i przyjąć do wiadomości tak zwany rozkład normalny cech.

Ta  informacja była podawana już w przedwojennym. podręczniku szkolnym. Jesteśmy tylko „średnio” zdrowi i sprawni.  Pomoc niesiona tym osobom jest konieczna, a w dobrze zorganizowanych społeczeństwach dla wszystkich możliwa. Kształci się przecież stale kadry lekarzy, pielęgniarek i nauczycieli pedagogiki specjalnej. Zanika niekiedy poczucie wartości życia. Niestety zdarzało się kiedyś dość często i powszechnie, że wymienionym wyżej grupom osób nie zapewniano nie tylko dostatecznej opieki lub wsparcia (co ma miejsce niestety także i dziś w wielu przypadkach), ale także traktowano takie osoby jako niegodne pełnych praw ludzkich. Na szczęście zmieniło się to trochę w 1948 roku.

10 grudnia 2018 r. obchodzimy 70, rocznicę powstania tak zwanej Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka     podpisanej przez wiele rządów krajów świata. O tym wydarzeniu przypomniał mi listel (list elektroniczny) przysłany mi i rozesłany do wielu osób i instytucji przez amerykańskie stowarzyszenie o nazwie: Stop Discriminating Down (Zaprzestać dyskryminacji osób z zespołem Downa). Tak się bowiem stało, że wiele społeczeństw w różnych stronach świata uznało jako niewskazane istnienie w społeczeństwie osób z tą  wcale nierzadką wadą genetyczną i zaczęto stosować eliminację tych jednostek w dostępny współcześnie ( niehumanitarny sposób eugenicznej aborcji). Przypuszczam, że wynika to z tego, iż wychowanie osób z pewnymi wadami genetycznymi  oraz adaptacja tych osób do społeczeństwa wymagają dość dużej ofiarności osobistej (opiekuna), społecznej (m.in. szkolnictwo specjalne), a także znacznych nakładów finansowych  (państwa), co jest bardzo nieznośne zwłaszcza dla sybarytów, których  w każdym społeczeństwie nie brakuje (Sybaris, miasto greckie w południowej Italii słynące z zamiłowania do luksusu i uciech).

Nietolerowanie osób nie w pełni sprawnych, wymagających pewnej troski ze strony sprawnego (na ogół) społeczeństwa jest – w moim przekonaniu – tylko etapem wstępnym do dalszych kroków usuwania  ze społeczności innych niewygodnych grup społecznych, na przykład ludzi starych, schorowanych, niesamodzielnych. Częściowo ma to zresztą już miejsce (na szczęście nie u nas) w postaci niby dobrowolnej eutanazji, eugenicznej aborcji, eliminacji chorych psychicznie, a także niedostateczna troska o zapobieganie  chorobie  Alzheimera.