Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Publikacje członków OŁ KSD

PORANEK WIELKANOCNY 2017. ROZPOZNAĆ ZMARTWYCHWSTAŁEGO



Czytając relacje ewangelistów odnośnie zmartwychwstania Pana Jezusa budzą się w nas uzasadnione wątpliwości: jak to możliwe, żeby nawet Jego najbliżsi nie potrafili Go rozpoznać, kiedy ukazywał im się po swej śmierci. Maria Magdalena wzięła Go za ogrodnika, kiedy dzień po szabacie, czyli w naszą niedzielę, udała się z samego rana do Jezusowego grobu. Rozpoznała Jezusa dopiero po Jego głosie, kiedy Pan zwrócił się do niej po imieniu: Mario. A już dopytywała się rzekomego ogrodnika o miejsce przeniesienia zwłok Jezusa, wszak ujrzała grobowiec pusty, a okrągły kamień, blokujący wejście do środka, był już wypchnięty z koleiny. Panie, jeśli ty Go przeniosłeś, powiedz mi, gdzie Go położyłeś, a ja Go wezmę (J 20,11-18).

Zaskakuje nas postawa owych dwóch uczniów powracających z Jerozolimy do swej wsi, do Emaus. Ci przecież mieli dość czasu, by przypatrzyć się twarzy i sylwetce Nieznajomego, który dołączył do piechurów. Przecież Go wcześniej musieli dobrze znać. A teraz szedł z nimi dość długo, może nawet nie jedną godzinę, aż do zmierzchu. I nic! Łukasz ich wprawdzie usprawiedliwia: oczy ich były niejako na uwięzi, tak że Go nie poznali. Zgoda, ale wdali się z Nieznajomym w rozmowę, nawet wyrazili zdumienie, że powracający z Jerozolimy jakby nic nie wiedział o zaszłych tam wypadkach: Ty jesteś chyba jedynym z przebywających w Jerozolimie, który nie wie, co się tam w tych dniach stało. Podczas drogi zaprezentował im Jezus obszerny wykład biblijny, połączony z zaczerpniętymi z proroków cytatami odnośnie Mesjasza. A musiało być tych odniesień sporo, skoro wyszedł od Mojżesza a skończył zapewne na ostatnich prorokach. I ten wyrzut: O nierozumni, jak nieskore są wasze serca do wierzenia we wszystko, co powiedzieli prorocy! Czyż Mesjasz nie miał tego cierpieć, aby wejść do swojej chwały? I to nie wystarczało, by rozpoznać w Nieznajomym Jezusa. Stało się to dopiero podczas wieczornego posiłku, na który uczniowie z Emaus niemal przymusili dziwnego Wędrowca. Ten, niczym pan domu, poprowadził tę kolację: wziął chleb, odmówił błogosławieństwo, połamał go i dawał im. To był ten moment! Rozpoznali w nieznajomym Jezusa, ale On znikł im z oczu. I radosna refleksja: Czy serce nie pałało w nas, kiedy rozmawiał z nami w drodze i Pisma nam wyjaśniał? (Łk 24, 13-34).

Kolejne spotkanie, tym razem w Galilei, nad jeziorem. Zapewne aby pozbyć się traumy i odzyskać jaką taką równowagę psychiczną po tragedii Wielkiego Piątku, Piotr otrząsnął się, próbując  powrócić do swego zawodu: Idę łowić ryby. Do łódki wsiedli i jego wspólnicy. Daremny wysiłek, nic nie ułowili przez całą noc. Kiedy już świtało, ujrzeli na brzegu samotnie stojącego mężczyznę: Dzieci, nie macie nic do jedzenia? – usłyszeli. –Nie! – Zarzućcie sieci po prawej stronie łodzi, a znajdziecie. Tego już było za wiele jak na doświadczonych rybaków, żeby ryba mogła znajdować się tylko po jednej stronie łódki. I to w takiej ilości, aż 153 duże sztuki. I sieć się nie porwała. Zdumiewające, Jan rozpoznaje w samotnie stojącym na brzegu mężczyźnie Jezusa, ale nie po Jego głosie, lecz po dokonanych cudzie: To jest Pan! Co więcej, ujrzeli na brzegu pieczącą się na rozżarzonych węglach rybę i chleb, śniadanie przygotowane dla nich przez samego Jezusa. - Przynieście jeszcze ryb, któreście teraz ułowili – nakazał.  

Jan Ewangelista, który przy tym był obecny i rzecz spisał kilkadziesiąt lat później, jest tak sugestywny w swej relacji, iż czytelnik, także dzisiejszy, staje się niejako uczestnikiem tego przedziwnego śniadania i partycypuje w tym wszystkim, co się później stało odnośnie Szymona Piotra. Na marginesie: skoro Jezusowi uczniowie spożywali to śniadanie w wielkim milczeniu, to i On sam też musiał z nimi jeść. I zastanawiające zdanie Jana: Żaden z uczniów nie odważył się zadać Mu pytania: Kto ty jesteś, bo wiedzieli, że to jest Pan. A zatem po zmartwychwstaniu ciało Jezusa jest tak różne od wyglądu ciała ziemskiego, iż zmysł wzroku na nie już nie reaguje, pozostają wiedza i wiara, inny sposób recepcji, bo wkraczamy w sferę świata nadprzyrodzonego, transcendentnego. Ten świat nie jest światem duchów, lecz bytów realnych, tyle że istniejących w nieznanych nam wymiarach. Co do poznania tego innego świata musimy nieco poczekać, do przekroczenia naszego własnego progu.

To, że Jezus zmartwychwstały mógł jeść, a nie miał potrzeby posilania się, wiemy z kolejnej relacji Łukasza. Oto zjawił się Jezus w sali Wieczernika. Drzwi były zamknięte. Przeniknął przez ściany, tak jak przeniknął w swym grobie przez pogrzebowe płótno bez jego naruszania. Kiedy pozdrowił zgromadzonych słowami pokoju, ci popadli niemal w panikę: Zatrwożonym i wylękłym zdawało się, że widzą ducha. Jezus uspokoił ich: Patrzcie na moje ręce i nogi: to ja jestem. Dotknijcie się mnie i przekonajcie: duch nie ma ciała ani kości, jak widzicie, że ja mam. Uczniom i to nie wystarczało, dalej trwali w osłupieniu. Macie tu coś do jedzenia? – próbował ich Jezus uspokoić. Oni podali Mu kawałek pieczonej ryby. Wziął i jadł wobec nich (Łk 24, 36-43). Kolejna zastanawiająca okoliczność. Przy każdym z takich zjawień Jezus przekazuje swym uczniom kolejne porcje poleceń, wskazówek i nauk. Nie dlatego, by nie zdążył z nimi za swego ziemskiego życia, lecz by po swej fizycznej śmierci pouczeniom tym nadać inny wymiar. Łukasz to prawidłowo ujął: Wtedy oświecił ich umysły, aby rozumieli Pisma (Łk 24, 45).

I jeszcze jedno zdarzenie, bardzo mocne. Oto podczas jednego z takich odwiedzin swych uczniów w sali Wieczernika, tego dnia nie było wśród nich Tomasza. Gdy się w końcu zjawił, uczniowie powiadomili go o radosnym spotkaniu. Jeżeli na rękach Jego nie zobaczę śladu gwoździ i nie włożę palca mego w miejsce gwoździ, i nie włożę ręki mojej do boku Jego, nie uwierzę. Minął tydzień. Jezus przyszedł do swoich. Tym razem Tomasz był obecny. I musiał ten swój palec włożyć w Jezusowe rany. Oczywiście, tym razem uwierzył, ba, przekonał się w realne istnienie Jezusa (J 20, 24-29).

Jakże sugestywnie scenę tę przybliżył nam niezrównany Caravaggio. Oto zgromadził, głowa przy głowie, cztery osoby: dwóch bohaterów zdarzenia i dwóch świadków, Jezusa z Tomaszem i nieznanych nam z imienia dwóch innych apostołów. Na sam widok Zmartwychwstałego Tomasz już uwierzył. Nie potrzebował dotykać palcem Jezusowych ran, wystarczył mu wzrok, zbędne już było angażowanie pozostałych zmysłów, w tym zmysłu dotyku. Nie wystarczyło to bynajmniej Jezusowi! Zbliżył się do Tomasza, uchwycił lewą ręką prawą dłoń apostoła i łamiąc jego widoczny opór, siłą naprowadził Tomaszowy palec do swej rany po włóczni, a świeże jeszcze, nie zaleczone płaty skóry rozchylają się z takim realizmem, jakby dopiero nacinał je skalpel chirurga.

Odebrał tę lekcję i już nic nie będzie w stanie podważyć Tomaszowych  przekonań opartych na doświadczeniu. Powie z całą pokorą: Pan mój i Bóg mój. Do tej bowiem pory jego sceptycyzm nie wypływał ze złej woli, lecz znajdował źródło  w zdrowym rozsądku, a ten kwestię zmartwychwstania  usuwał z rzeczywistości i wkładał w sferę przewidzeń. Skoro wiara jest łaską, a zdrowy rozsądek cnotą, jedno i drugie pochodzi od Boga. Ktoś słusznie zauważył, że przez niewiarę Tomasza uwierzyło więcej ludzi, aniżeli przez wiarę pozostałych apostołów.

Możemy z pełną wyrozumiałością zrozumieć zaskoczenie Jezusowych uczniów, a nawet ich niewiarę, na widok przystającego z nimi Jezusa po swej śmierci w ciele uwielbionym, jak ten stan przemiany nazywają teolodzy. Przecież nikt nigdy przed Nim wcześniej nie zmartwychwstał. Takie odnowione ciała mamy i my otrzymać w swoim czasie. Sugestywnie to odmalował na ścianach kaplicy w przepięknej katedrze w Orvieto Luca Signorelli. Oto na głos trąb aniołów oznajmiających Sąd Ostateczny z grobów powstają zmarli, ci zbawieni oblekli się już w uwielbione ciała, wszyscy są piękni i jednakowo młodzi, młodością wieku Jezusa.

(Jan Gać, Jak rozpoznać Zmartwychwstałego /w:/ Idziemy, 16.04.2017)

Copyright © 2017. All Rights Reserved.