Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Publikacje członków OŁ KSD

Jan Gać - Santa Maria da Vitória

Czy w pewnych okolicznościach Matka Boża angażuje się w konflikty polityczne po stronie pokrzywdzonych? Nie mają co do tego wątpliwości Portugalczycy, gotowi na poparcie tego przekonania przytoczyć kilka przykładów z własnej historii. Oto jeden z nich.

Niewielka Portugalia, przyparta do morza, stanowiła łakomy kąsek dla potężnego sąsiada, Kastylii, która niejeden raz usiłowała zagarnąć ten ubogi kraj rybaków i pasterzy. Taka sytuacja zaistniała w roku 1383, po śmierci portugalskiego króla Ferdynanda, kiedy tron odziedziczyła jego jedyna, dziesięcioletnia podówczas córka Beatrycze. Pomimo tak młodego wieku została wydana za mąż za króla Kastylii Jana I.


Polityczne małżeństwo miało zapewnić pokój pomiędzy skonfliktowanymi państwami. Tak się jednak nie stało. Kastylijski monarcha bowiem z tytułu małżeństwa wniósł pretensje do objęcia ciągle jeszcze nieobsadzonego tronu Portugalii. Portugalczycy zaś ani słyszeć o czymś takim nie chcieli, słusznie obawiając się utraty niepodległości. Konfliktu nie dało się zażegnać drogą dyplomatyczną, wybuchła wojna.
Kiedy Jan I Kastylijski wkroczył w granice Portugalii, wobec braku w Portugalii legalnego władcy w jego rolę wcielił się wielki mistrz rycerskiego zakonu Avis, ogłaszając się regentem i obrońcą królestwa. Poniekąd miał do tego prawo jako syn dawno zmarłego króla Piotra, tyle że było to prawo ograniczone z powodu jego pochodzenia ze związku pozamałżeńskiego. Jednakże wobec powagi sytuacji portugalskie Kortezy pomimo tych zastrzeżeń przyznały mu w roku 1385 prawo do tronu. Była to decyzja ważna, albowiem cała portugalska społeczność skupiła się teraz wokół swego nowego władcy.

Efekt ślubowania

Król Jan z Avis złożył uroczysty ślub, iż ufunduje kościół na cześć Matki Bożej, jeśli Ta ochroni przed najeźdźcą kraj powierzony Jej opiece. Wybrana na patronkę Portugalii w XII wieku, podczas wojen z Maurami i tym razem Maryja stanęła u boku swojego ludu. Losy wyniszczającej wojny rozstrzygnęły się w bitwie na polach opodal wsi Aljubarrota. W wigilię święta Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny 1385 roku stanęły naprzeciw siebie dwie armie: portugalska pod wodzą młodziutkiego, lecz utalentowanego Nuna Álvaresa Pereiry i trzykrotnie liczniejsza armia kastylijska. Wobec powagi sytuacji cała Portugalia podjęła zgodny szturm do Nieba: ludzie na czuwaniach nie opuszczali kościołów, podejmowano posty, zamawiano Msze Święte, urządzano procesje eucharystyczne.
Zwycięstwo Portugalczyków powszechnie uznano za ewidentny cud.

Niebawem portugalski monarcha przystąpił do wypełnienia złożonego ślubu i podjął budowę kościoła na cześć Matki Bożej Zwycięskiej. Ponieważ miał to być kościół zakonny, oddany w opiekę dominikanom, miejsce wybrano starannie – w przeuroczej dolinie nad niewielką rzeczką Lena, na całkowitym pustkowiu, nieopodal miejsca stoczonej bitwy. Projekt kościoła i klasztoru był tak ambitny, iż rzeczą niemożliwą było, ażeby mógł mu sprostać jeden tylko władca, choćby miał panować nawet pół wieku. Istotnie, za życia zwycięskiego króla zdążono wznieść zaledwie główny gmach świątyni, w budowę pozostałych obiektów zaangażowało się aż sześciu kolejnych królów, miał bowiem ten kościół być nie tylko pomnikiem wdzięczności Maryi za okazaną łaskę, ale i nekropolią władców z dynastii Avis.

Gotyk ponad wszystko

W przeciągu dwóch stuleci – od roku 1388 do 1580 – wznoszono jeden z najbardziej okazałych i architektonicznie pięknych, gotyckich zespołów klasztornych nie tylko Portugalii, ale i całej Europy. Oprócz kościoła składają się nań dwa wirydarze obwiedzione krużgankami, kaplica fundatora, kapitularz, refektarz, dormitorium, biblioteka, pomieszczenia gospodarcze i tak zwana nieukończona kaplica z przeznaczeniem na panteon królów.
Całość tworzy zwarty kompleks w stylu pogodnego gotyku. Przez tak długi okres budowy gotyk ukazał swoje rozliczne odmiany i dowiódł, że na polu estetyki może z powodzeniem konkurować z dobijającym się uznania renesansem – jakby zresztą niedocenianym na Półwyspie Pirenejskim. Dlaczego? Bo renesans był zbyt zmysłowy, za bardzo zbliżony do człowieka, pozbawiony mistycznego ognia, podczas gdy zarówno Portugalczycy, jak i Hiszpanie w złotym okresie swej twórczości gustowali we wszystkim, co zbliżało człowieka do Boga. Także w architekturze i w sztuce. A gotyk spełniał te oczekiwania.

Kościół Matki Bożej budowano w stylu płomienistego gotyku. Wchodzącego do środka, porusza duch kontemplacji wywołany przez strzelistość ścian i las wysmukłych kolumn puszczonych w dwóch rzędach, mogących się kojarzyć z gestem dłoni złożonych do modlitwy. Panuje tu niemal cysterska surowość. Nie ma zbędnych ozdób, figur, detali, nawet w kapitelach osadzonych pod samym sklepieniem. A to jest proste, krzyżowe, dostojne. Więcej się dzieje w przeszklonym wielobarwnymi witrażami prezbiterium oraz w czterech przyległych doń kaplicach. Ten brak figur w nawach został zrekompensowany ich mnogością w głównym portalu zachodniej fasady, na zewnątrz. Jakby niebo aniołów, biblijnych królów, proroków i świętych zeszło z przestworzy, by znaleźć schronienie w archiwoltach portalu. Dwunastu apostołów w pełnej postaci przypomina, że tworzą fundament założonego przez Jezusa Kościoła.

Angielski zastrzyk

Król Jan z Avis ożenił się z angielską księżniczką Filipą Lancaster, przypieczętowując aktem małżeńskim kolejny pakt o przyjaźni między Portugalią i Anglią – pierwszy bowiem układ zawarto jeszcze w XII wieku, kiedy angielscy krzyżowcy, w drodze do Ziemi Świętej, zatrzymywali się w portugalskich portach dla wsparcia w bojach z Maurami miejscowego księcia Alfonsa I Zdobywcy.


Wraz z królową Filipą w orszaku dworzan przybyło wielu architektów. I to oni przenieśli na grunt portugalski cechy gotyku angielskiego, który preferował raczej horyzontalny, a nie wertykalny sposób budowania. Kościół pozbawiony jest zatem strzelistych wież typu francuskiego – w to miejsce został najeżony w partii dachowej pinaklami, gzymsami, łukami przyporowymi i koronkowymi balustradami, a otwory okienne wypełniono ażurowymi maswerkami. Nad ambitnym dziełem pracowało wielu architektów angielskich, francuskich i miejscowych.


Do południowej nawy jeden z nich, zwany Huguete, dostawił w latach 1426–1434 kaplicę fundatora z przeznaczeniem na grobowiec króla Jana I, jego małżonki i ich dzieci, wśród nich dla zmarłego w roku 1460 Henryka Żeglarza – twórcy zamorskiej potęgi Portugalii. Sam książę wprawdzie nigdy nie wyprawiał się morzem w dalekie strony, ale rozumiał nadmorskie położenie swej ubogiej ojczyzny i pojął, że wyjście Portugalii w świat przyczyni się do jej bogactwa i awansu. Jego zasługą było powołanie w Sagres szkoły nawigacji, sporządzania instrumentów nawigacyjnych i rysowania map, a nawet budowy karawel z tylnym, a nie z przejętym od Rzymian bocznym sterem, przez co w sztuce żeglugi nastąpiła techniczna rewolucja.

Szał dekoracji

Jak gdyby w obawie, że w kaplicy fundatorów może brakować miejsc pochówkowych dla przyszłych członków królewskiej rodziny, kolejny władca, Jan II Duarte zapragnął stworzyć własny panteon dla siebie i swoich bliskich. Wiekowy już mistrz Huguete przystąpił więc do pracy; niebawem jego miejsce zajął Mateusz Fernandes i obaj wyczarowali coś, co do tej pory w architekturze sakralnej było niewyobrażalne – wznieśli tak gigantyczny ośmiobok, że sam tylko jego portal mierzy piętnaście metrów wysokości! Sklepienie w formie wieży miało strzelać w niebo ponad dach kościoła, wyżej aniżeli dzwonnice katedr.

Przeliczono się jednak w ambicjach. Budowa stanęła, a kikuty nigdy nieukończonych filarów kaleczą błękit nieba, bo i na przesklepienie nie stało już pomysłów. Nie potrafili temu projektowi zaradzić dwaj inni wybitni architekci: pochodzący z Francji Diego do Boitaca i miejscowy Afonso Domingues.

Cóż im więc pozostało? Dekorować, dekorować i jeszcze raz dekorować!


Były to czasy Manuela I o przydomku Szczęśliwy (1495–1521). Portugalski gotyk jakby oszalał. Stworzono inną jego odmianę – występującą wyłącznie w Portugalii i nazwaną od imienia panującego władcy stylem manuelińskim. Co się stało? Okres panowania tego króla to czasy odważnych przedsięwzięć handlowych Portugalczyków na wcześniej odkryte wyspy Maderę i Azory, to czasy wypraw odkrywczych wokół Afryki, do Etiopii, do Brazylii, a nawet do Indii (by wspomnieć Bartolomeo Diasa, Vasco da Gamę czy Pedro Cabrala). Wszystkie te podróże odkrywcze i kupieckie zaowocowały zauroczeniem odległymi lądami, w tym egzotyką przyrody. Oprócz towarów handlowych przywożono też zielniki, suszone kwiaty i owoce, muszle o nieznanych kształtach, aby pokazywać krajanom, jak świat jest piękny, rozległy i różnorodny. Z dnia na dzień wzbogacony dobrami z zamorskich krajów król Manuel przystąpił do wznoszenia kościołów, klasztorów, zamków i pałaców. Najęci do robót architekci, kamieniarze i dekoratorzy w swej budowlanej twórczości posiłkowali się dostarczonymi im zza mórz próbkami – zabrali się więc za wykuwanie w kamieniu owych egzotycznych kwiatów, liści, owoców, muszli, rozgwiazd, dodając wszędzie portugalski krzyż o równych ramionach rozwidlonych w jaskółczy ogon.

Godło wielce szacowne

Krzyż ten, pozostający po dziś dzień godłem Portugalii, obecny również na współczesnych monetach, swój krój wywodzi od rycerskich znaków Zakonu Chrystusowego. Nieco zmodyfikowany, został przez ten zakon przejęty po templariuszach. Kiedy papież Bonifacy VIII zniósł zakon templariuszy w roku 1312, król Dionizy I uszanował papieski werdykt, niemniej – pomny na rolę, jaką odegrali zakonni rycerze w wojnach krzyżowych z Maurami – natychmiast powołał (w roku 1319) do istnienia nowy zakon na bazie zniesionego: Zakon Chrystusowy, tym razem podległy nie papieżowi, lecz królowi.

Od tej pory, jako główny element dekoracyjny krzyż Zakonu Chrystusowego pojawia się we wszystkich budowlach królewskich, zarówno świeckich, jak i sakralnych. Występuje dziesiątki razy w splotach maswerków klasztoru Batalha, w przepięknych krużgankach królewskich obiegających, na podobieństwo dywanu, usłany roślinnością klasztorny wirydarz.

Diego do Boitaca zdobył niesłychaną biegłość w architekturze i w jej zdobieniu. Wszak to on wyczarował pod Lizboną kościół i klasztor Hieronimitów w Belém. Teraz należało kontynuować budowę niedokończonej kaplicy. Jednak skoro z różnych powodów nie można było tego dokonać, pozostawało jej zdobienie. Posunięto się w tym do rzeczy prawie niemożliwych, pokrywając ściany kaplicy florystycznymi rzeźbami aż do przesady.
Nie ma wolnego centymetra, wszędzie widnieją odkute w kamieniu kwiaty lotosu, róże, powoje, muszelki, rozgwiazdy, portugalskie krzyże, sfery mające wyobrażać kulę ziemską, sploty okrętowych lin… A w centralnej niszy ustawiono podwójny sarkofag z wykutymi na tumbie postaciami Jana II Duarte i Leonory Aragońskiej. Małżonkowie spoczywają tak blisko siebie, aby i po śmierci mogli trwać w miłosnym uścisku swych dłoni.

Jan Gać – historyk, fotografik, członek elitarnego klubu podróżników i odkrywców The Explorers Club w Nowym Jorku.

Za: Polonia Christiana nr 56

Copyright © 2017. All Rights Reserved.