Publikacje członków OŁ KSD

prof. Tadeusz Gerstenkorn-Zdumiewające!

Życie przynosi wiele wydarzeń, których zajść trudno sobie wytłumaczyć. Określam je więc jako zadziwiające lub zdumiewające, niebywałe. Tych wydarzeń jest wiele, ale zwrócę uwagę tylko na niektóre. Być może jakiś czytelnik tych rozważań podpowie mi wytłumaczenie niepokojących zjawisk.

W kwietniu zaczęła się w  sejmie demonstracja rodzin z osobami niepełnosprawnymi, domagających się zwrócenia uwagi ekipy rządzącej na potrzeby tych mocno dotkniętych przez los ludzi. Głównym problemem do załatwienia stawianym przez protestujących był postulat wypłaty 500 zł dla rodziny posiadającej na utrzymaniu osobę niepełnosprawną. Nazwałem to postulatem, inni nazwą żądaniem, a tak naprawdę to była serdeczna prośba do społeczeństwa, by okazało przez swych ustawowych przedstawicieli trochę miłosierdzia, zlitowania się nad losem tych biednych ludzi..

Protest, a właściwie demonstracja problemu trwał 40 dni (i nocy) i niestety nie przyniósł pożądanego skutku. W mediach czuło się albo obojętność dla sprawy, albo pewną krytykę protestujących, bo trwali na posterunku w zupełnie nienormalnych warunkach ze swymi nieszczęśliwymi podopiecznymi. Czy ich postulat był słuszny ? O tym osobno.

Tutaj chciałbym poruszyć bulwersującą mnie sprawę. Protestujące rodziny sprawiały dużo niedogodności administracji dla normalnej pracy sejmu, zwłaszcza przez usiłowanie zademonstrowania swych potrzeb w oknach sejmowych. I tu wkroczyła do akcji straż sejmowa (zapewne na czyjeś polecenie), rozprawiając się  siłowo ze zrozpaczonymi kobietami. Sytuacja pożałowania godna. I tu użyję słowa zdumiewające. Zdumiewające było to, że gdy kilka miesięcy wcześniej grupa niezadowolonych posłów opoozycji „przegoniła” marszałka sejmu z jego stanowiska i zaczęła wielodniową blokadę sejmu, to straż sejmowa się nie pojawiła, chociaż utrudnienie, czy też uniemożliwienie pracy sejmu było przecież widoczne...

Nasuwa się tutaj taka refleksja. Łatwiej rozprawić się z zabiedzonymi, znękanymi kobietami, niż z nieźle odżywionymi posłami (lub posłankami), posiadającymi ponadto atut „nietykalności” poprzez immunitet poselski. Mam jednak wątpliwość, czy ta nietykalność może dotyczyć sytuacji nawet w przypadku zagrożenia organu państwowego. Niby jesteśmy wszyscy równi, ale jednak są stale „równiejsi”. Słabszemu zawsze się dostaje.
    
Jakaś speckomisja (nie mam pod ręką jej nazwy)  orzekła dla potrzeb sejmu, że pomoc  finansowa dla osób niepełnosprawnych jest ekonomicznie nieopłacalna. Odkryli Amerykę ! Zdumiewające , że trzeba było aż speckomisji dla stwierdzenia znanego od dawna wszystkim faktu, że miłosierdzie nie jest finansowo rentowne. Koszty leczenia chorych osób społeczeństwa są olbrzymie i tylko część osób leczonych powraca do  „zdrowia produkcyjnego” na tyle, że dalszą swą pracą wyrównuje wkład w siebie włożony. A jednak  na całym świecie nie odmawia się leczenia chorym. Wiemy, że to leczenie w wielu przypadkach nie jest takie, jak powinno być, ale jednak w ogóle ma ono miejsce.
 
Podobnie jest z niepełnosprawnymi. Formalnie taki akt łaski można tłumaczyć tym, że oni sami kiedyś swą pracą na to zasłużyli, ale gdyby tak nie było, to przecież ich rodzice lub opiekunowie wzięli swą ciężką pracą na swoje barki ciężar opieki nad nimi. Podstawą moralną okazania opieki osobie niepełnosprawnej jest zasadniczy fakt, że JEST ONA  CZŁOWIEKIEM..
    
Żenujące są tłumaczenia medialne, że pomoc finansowa dla osób niepełnosprawnych lub ich opiekunów jest aż nadto wystarczająca i bardzo duża. Jak to jest w rzeczywistości , podam przykład.  W maju zakupiłem w aptece na podstawie  zlecenia lekarskiego porcję tak zwanych pieluchomajtek (małych, tzw. „S”) dla osoby, którą się od wielu lat opiekuję. Zapłaciłem 356 zł  Ponieważ słyszałem peany zachwytu na temat pomocy niesionej takim osobom, chciałem dowiedzieć się skąd bierze się tak wysoka kwota. Dostałem wyjaśnienie z Narodowego Funduszu Zdrowia (NFZ) w Łodzi, że 30% ulgi przysługuje tylko do kwoty 300 zł, a powyżej tej kwoty opłata za produkt jest 100-procentowa. Jeszcze nie doczekałem się wyjaśnienia samej faktury, która jest zupełnie niezrozumiała (płacisz i nie wiesz za co). Nie wiem, czy w ogóle takie wyjaśnienie otrzymam.
    
Ponieważ moje siły z uwagi na wiek są ograniczone, już kilka lat temu zwróciłem się asekuracyjnie do Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej (MOPS) o miejsce dla osoby niepełnosprawnej w Domu Pomocy Społecznej (DPS). W ubiegłym roku musiałem ponowić starania (trochę kłopotliwe), a teraz (kilka dni temu) otrzymałem pocztą informację, żeby wziąć pod uwagę pomoc dla mej podopiecznej w domu. Ale, gdy zobaczyłem proponowane ceny za usługi, to zdębiałem. Brak tu jest miejsca, aby przytoczyć pełny wykaz wszystkich usług i cen za nie, ale zwrócę uwagę, że nieodpłatnie usługi otrzymuje osoba, która samotnie gospodaruje i ma dochód do 634 zł.  

Proszę mi wskazać w Polsce taką osobę. (sama gospodaruje, płaci czynsz i wszystkie tak zwane media w tej kwocie).   Ponieważ osoby niepełnosprawne potrzebują opieki drugiej osoby, więc brany jest pod uwagę zwykle dochód na członka rodziny (opiekuna) i wówczas opłata sięga 27,50   50 i 60 zł za godzinę w zależności od typu usługi. Podobne ceny można znaleźć, na przykład pod www.empatia24.pl. Wiadomo z doświadczenia, że osoba niepełnosprawna potrzebuje opieki wielogodzinnej, bardzo często całodobowej i wówczas koszt takiej opieki wyniósłby co najmniej 300 zł dziennie, co dla niemal każdej rodziny (opiekuna) z osobą niepełnosprawną jest kwotą niebotyczną, to znaczy nie do zrealizowania.
    
Niebywałe ! Znalazły się pieniądze (jak dotąd) na dziecko (500+) i nawet (jednorazowo) 300 zł na wyprawkę szkolną i to cieszy. Trzeba jednak pamiętać, że ten wkład finansowy ma się kiedyś (za rok za dwa) zrekompensować spodziewanym za to głosem wyborczym, Na taki odzew ze strony osób niepełnosprawnych i ich rodzin nie można w tej skali liczyć i „tu jest pies pogrzebany”.
    
Codziennie czytam w gazecie (i robię wycinki) o ciężko pracujących samorządowcach i politykach. Przeliczam dochód roczny i wychodzi mi, że w bardzo wielu przypadkach są to „skromne”: 30-45 tys. miesięcznie. I zaraz potem słyszę w radiu lub telewizorze: „polskość to solidarność”.

Ładna mi solidarność! Jeden ma kilkadziesiąt tysięcy na miesiąc, a drugi nie ma co do garnka włożyć. Tak zwana średnia krajowa zarobków (ponad 4 tys. zł) bierze się stąd, że nawet gdy masa ludzi zarabia skromne 2 (lub nawet mniej) tysiące złotych, i oczy przeciera, gdy się mówi, że średnio jest znacznie lepiej, to na tę stosunkowo niemałą średnią składają się niewytłumaczalne zarobki herosów pieniądza.

Nigdy jednak nie zauważyłem, by ktoś odważył się podać poza średnią jeszcze jedną  charakterystyczną statystyczną wielkość, tak zwane odchylenie standardowe lub przeciętne, które w pouczający sposób pokazałoby prawdziwą sytuację „dobrobytu”: naszych rodaków.