Publikacje członków OŁ KSD

Władysław Trzaska – Korowajczyk: Giedrojć zawsze żywy

Żeby nie było żadnej wątpliwości nie byłem i nie jestem członkiem Prawa i Sprawiedliwości, ale prawie w pełni popieram większość zmian, jakie odbywają się w Polsce od 1915. Popieram, ale nie bez zastrzeżeń owe dokonywane zmiany.

Szczególnie mam wątpliwości, a nawet zastrzeżenia, do polityki zagranicznej obecnego Rządu. Brak w niej spójności, czasami robi wrażenie szamotania się od ściany do ściany.

Przywódcy czołowych państw Unii Europejskiej dosyć powściągliwie atakują Rosję, ale nie Polska, która wysuwając się przed szereg, atakuje bez opamiętania Moskwę.  Rzecz zrozumiała, że nie możemy poddawać się wszelkim rosyjskim naciskom, zaczepkom, atakom, ale róbmy to z sensem, nie przyjmujmy pozycji niewolnika, jak to często zdarza się z instytucjami Unii Europejskiej.

Moje zastrzeżenia dotyczą szczególnie o obrony Ukrainy. Polska polityka zagraniczna trochę przypomina średniowiecznych harcowników przed decydującą walką. Nie wiem czy dojdzie do starcia Rosja Unia Europejska, jest to przyszłość raczej wątpliwa, ale Berlin i Paryż przydzieliła nam rolę takiego harcownika w czasie, w którym Niemcy, Francja i wiele innych krajów unijnych, robi doskonałe interesy handlowe z Rosją. A my znowu, jak to drzewiej bywało bijemy się, na razie metodami dyplomatycznymi, o naszą i waszą wolność.  Jedno z najgłupszych haseł w naszej historii.

Walczyliśmy o interesy Francji, Wielkiej Brytanii i jeszcze pomagaliśmy innym, a kończyło się to zawsze, że byliśmy wystrychnięci na dudka. A jakoś nasza gorzka przeszłość nic nie nauczyła współczesnych polityków.  Zasada jest prosta przed podjęciem dyplomatycznej ofensywy należy rozważyć, co my z tego będziemy mieli, a co możemy stracić. Ta prosta prawda jakoś nie może się przebić do wszystkich, którzy kierują obecną  polską polityką zagraniczną.

W tym przypadku myślę oczywiście o "obronie „ Ukrainy przed zakusami Rosji. Tutaj muszę dokonać bardzo osobistego wtrętu. Moja rodzina ma ogromne krzywdy, jakie doznaliśmy od Moskwy i jestem ostatnim, który bronił interesów rosyjskich. Niech o tym świadczą ofiary Dołów Katyńskich, w których leży pięciu członków mojej najbliższej rodziny.

Tymczasem Warszawa z „zardzewiałą szabelką” w obronie Ukrainy atakuje Rosję. Czego spodziewa się Dobra Zmiana od Kijowa? O naiwności, naiwności! Jeżeli by Kreml chciał podbić Ukrainę to by ją podbił, a cały głupi Zachód nie ruszyłby małym palcem w obronie tego państwa, a zemsta Kremla dotyczyłaby oczywiście przede wszystkim Polski.

Polityka zagraniczna III RP kieruje się wskazówkami Jerzego Giedrojcia, ale tego z ostatnich lat życia.   Jerzy Giedrojć miał ogromne zasługi dla całej powojennej polskiej kultury, ale starszemu i to bardzo starszemu panu, pod koniec życia coś się pokręciło i cholesterol zrobił swoje.

Dla Giedrojcia ważnymi sprawami był los Litwinów, Białorusinów, Ukraińców, ale tych rodowitych i dla podtrzymania dobrych stosunków z tymi nacjami, należy powstrzymać się od obrony Polaków mieszkających na tamtych ziemiach.  Wydawca "Kultury „ był zwolennikiem tezy, że Polacy na tamtych Ziemiach to element napływowy, był bardzo bliski teorii, że nasi rodacy, osiedleni o wielu stuleci na tamtych terenach, to element okupacyjny, gnębiący rdzennych mieszkańców Litwy, Białorusi, Ukrainy.

Tę kłamliwą teorię przyjęto w Warszawie i konsekwentnie ją się realizuje. Ostrzegam, że wyjdziemy na tym kierunku politycznym jak Zabłocki na mydle, chociaż ten facet, z całą pewnością, mniej stracił na tamtym mydle, niż Polska straci na polityce Giedrojcia.

Szczególnie niebezpieczna dla Polski jest realizowanie polityki Giedrojcia w stosunku do nacji ukraińskich, bo trzeba sobie uświadomi, że nie ma jednego narodu ukraińskiego, jest ich przynajmniej trzy, a może i więcej. Mieszkający na Ukrainie ludzie z genetycznymi elementami mongolskimi, to sanacje o mentalności azjatycko - wschodniej, ale tego kierownictwo w Warszawie nie może pojąć.  Mieszkańcy Ukrainy wydoją z Polski, co się tylko da, nie oferując w zamian nic innego jak tylko skrywaną nienawiść do Polaków.  Rosjan też nienawidzą, ale czują przed nimi respekt. Nikt nie wie jak potoczą się losy Europy i Świata w niedalekiej przyszłości.  Przy sprzyjających Ukraińcom okolicznościach położą łapę na Przemyślu, Chełmie, może Lublinie. Z historii wiemy, że co jakiś czas, w mieszkańcach tych ziem, "zagotowują się " geny i instynkt morderców bierze górę nad pozornymi elementami cywilizacji europejskiej.   Oby taka sytuacja nie nastąpiła w najbliższych dziesięcioleciach.

Polityka polska, ta wewnętrzna i zagraniczna, musi cechować się narodowym egoizmem. Nie jest w naszym interesie pakować się w konflikt rosyjsko - ukraiński.  Sięganie po gorące kasztany z ognia tamtych wojenek, na nic nam się nie przyda, możemy mieć tylko same straty niezależnie, kto te batalie wygra. Bardzo realna rysuje się sytuacja, w której zwaśnione strony pogodzą się, oczywiście pod dyktatem Moskwy i na jej warunkach. A Polska, jako ten europejski harcownik pozostanie sama z granicą rosyjską nie tylko w Królewcu, ale i na Bugu.  A niech tam tłuką się Rosjanie z Ukraińcami, bez naszego militarnego, ani politycznego udziału.  Natomiast bajdurzenia Giedrojcia niech idą do jakiegoś historycznego lamusa.

Władysław Trzaska - Korowajczyk