Publikacje członków OŁ KSD

Krzysztof Nagrodzki-Muzy pomroczne

Przed kilkunastu laty:
Brooklyn Museum of Art. Wystawa: Przepołowiona świnia w formalinie, klatka z muchami nad zgniłym mięsem, ludzka twarz z zamrożonej krwi człowieka; obok obraz – czarnoskóra kobieta, wśród wulgarnych wycinków z pornograficznych magazynów. Oraz kał słonia. Tytuł: „Święta dziewica Maryja”.

Inna ekspozycja „sztuki” w Stanach Zjednoczonych a na niej m.in. krucyfiks zanurzony w moczu - efekt eksplozji przemyśleń  Andreasa Serrano.

Warszawa. Mod –art. Artyzm wznosi się nad poziomy. W piramidalnym usytuowaniu wypchane powłoki konia, psa, koguta – uśmierconych na tą okazję. Dla sztuki! I filmik z poszukiwań źródeł natchnień autorki w publicznej łaźni...męskiej.

Tablice wielkich hieroglifów i bohomazów, które opanowały nasze miasta i przydroża. Akcja „wolność” w publicznej wypowiedzi. Rozkrzyżowana męska postać – o czytelnej symbolice – na łonie nagiego ciała kobiety.

Jacyś "nawiedzeni" parodiują Mszę św.; profanują Najświętszy Sakrament w zboczonych zaćmieniach myśli i sumienia - to już nawet nie jest z obszaru "tolerancji" - to jakieś szatańskie ogłupienie złem... Można rzec - opamiętajcie się małe głupiątka!  - Czy nie wiecie dokąd zmierzacie? Komu służycie?...

Wielkie miasto wojewódzkie. Potyczka literacka dwu ugrupowań operujących różnymi środkami wyrazu. Broniąc się przed przewagą tradycjonalistów, do boju rusza dwu młodych odkrywców trendów światowych (wicie,rozumicie - ten trynd...). Jeden wali ciężkawym grafomańsko - pornograficznym opisem, drugi próbuje bluźnierczego sztychu, tym razem z użyciem imienia Matki Jezusa. Nikt nie protestuje. Nawet licznie zgromadzone (sparaliżowane?) poetessy.
Tolerancja! Postęp!... Sami swoi.  Pokolenie „róbta co chceta”, idące dalej, dalej – co rok dalej  - w zamęt...
                                                                                *
Twórcze obcowanie z Muzami wymaga daru - zwanego talentem. I wysiłku odkrywania sensu tych spotkań.  

Pragnienie dojrzałego, świadomego człowieka odnajdywania prawdy i rozważnego dzielenia nią - dla dobra wspólnego – zmienia się w obowiązek  prawdziwego  artysty. Determinuje bowiem jakość przekazu.

Jakże można mu sprostać bez uzmysłowienia czym jest człowieczeństwo, który szlak najskuteczniej prowadzi do jego najpełniejszej realizacji,  w jaki sposób ukazywać kształty piękna, dobra?...
 
Przerabianie klasycznych definicji według aktualnej mody, szokowanie szpetotą i bluźnierstwem, relatywizowanie rzeczywistości, dezorientuje. Prowadzi na manowce, gdzie różnej jakości forma wypiera treść i funkcjonuje jedynie jako wyznacznik pozycji jej wytwórcy w umownej – sztucznej  - przestrzeni. W zaułkach ludzkich poszukiwań, szczytem nowatorstwa i głębi odkryć stają się odchody na środku wywoskowanej sali wystawowej nazwane:„Instalacja w procesie”. Procesie destrukcji. Niestety, coraz wyrazistsza to konstatacja.

Oderwanie od korzeni, brak nawyku samodzielnej nauki, poddanie się stereotypom i mitom preparowanym dla łatwiejszego ugniatania gustów, postaw, reakcji lewego "elektoratu", skutkuje hałaśliwym eksponowaniem standardowych atrap niezależności, stanowiących w istocie jedynie infantylne wizytówki zagubienia.

Swego czasu ogłoszono na użytek wykładni sprawiedliwości sądowej stan pomroczności jasnej - bardzo zmyślny klucz pasujący do wielu sytuacji. Również tej, gdy tajemniczego kasjera bierze się za uwodzicielską Muzę.

Takie pomyłki kosztują co najmniej rozmienieniem talentu twórcy na bilon pomocnika propagandzisty w wielkim chórze codziennej bylejakości, ustrojonym w protagoryjskie pawie i papuzie piórka formalizmu.

To podążanie ku mirażowi, którego rozeznanie staje się coraz trudniejsze. A wytwórca owych omamów chichocze zapewne, obserwując miny i pozy uczestników przeróżnych pokracznych Instalacji.  

Czy jesteśmy już dalej, a jeżeli tak - jak daleko, od zwodzeń z dróg łacińskiej cywilizacji?...


***

To powrócenie do publikacji sprzed dziesięciu lat ( Nasz Dziennik nr 260 z 6-7 11 1999r.)
I pytanie - na ile posunęliśmy się ( i w którym kierunku) w rozwoju (bądź dewastacji) cywilizacji?...
Naszej - łacińskiej - cywilizacji.
 
Np.parodiując Mszę św.
Np.zapominając skąd nasz - człowieczy ród.
Np. tracąc pamięć o ostatecznym celu naszej ziemskie egzystencji.
Np.niepomni losu Sodomy i Gomory...

***

1 sierpnia br. abp. Marek Jędraszewski (ongiś "nasz" łódzki pasterz, teraz krakowski... ale przecie w Kościele który jest powszechny), przekazał nam wspaniałe kazanie (https://www.youtube.com/watch?v=dxFzB2k1HRg), które nie mogło ujść uwadze Zła.
I nie uszło...
Puszczają postępowe zwieracze przeróżnych agentów od przeróżnych prowadzących do zła...
Starych i młodszych...
Bez godności...
Bez refleksji "iż to nie jest ślicznie, robić takie cóś publicznie"...

A do kazania koniecznie należy  wracać, utrwalać, nieść- w myśli, mowie, uczynku.
I nie zaniedbaniu!

Pamiętamy i dziękujemy Arcybiskupie Marku również za patronaty nad naszymi ogólnopolskimi konferencjami, organizowanymi od lat w Łodzi przez Łódzki Oddział Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Dziękujemy za konsekwentną, nieugiętość wobec zła, które nie ustaje, które próbuje wciskać się - pod różnymi pretekstami, pod różnymi markami i szyldami, w różnych formach - w naszą rzeczywistość.
W naszą polską, katolicką, ludzką - właśnie - ludzką myśl i rozeznawanie dobrej drogi - szlaku stąd do Wieczności.


za: http://krzysztofnagrodzki.pl