Publikacje członków OŁ KSD

Łódzki teatr z wizytą w Wilnie i Trokach, widownia zaskoczona i poruszona

To były niecałe cztery dni pobytu i trzeba było codziennie przed południem grać spektakle w szkołach.
Popołudniowe zwiedzanie stolicy Litwy „w biegu” musiało więc polegać na stanowczej selekcji tego, co chciało się zobaczyć, a resztę musiały załatwić opowieści zaprzyjaźnionych litewskich Polaków.

Miło było słyszeć opinie pana Edwarda Kiejzika – dyrektora Polskiego Domu Kultury w Trokach, który podkreślił znaczącą poprawę klimatu w oficjalnych relacjach władz Litwy z polską mniejszością: „Jeśli taka tendencja się utrzyma, będzie dobrze” – przekonywał. Jednym słowem: idą zmiany, na lepsze. Widać to szczególnie w polskich szkołach w Wilnie – gdzie mieliśmy przyjemność grać nasze spektakle: w Liceum im. Jana Pawła II i Gimnazjum im. Adama Mickiewicza. Są zadbane, dobrze wyposażone, z ekipą nauczycieli zadowolonych ze swojej pracy i statusu. Znakomite przyjęcie mieliśmy też we wspomnianym domu kultury w Trokach. Oczywiście nie bez znaczenia jest tu stała pomoc polskich władz i stowarzyszeń, tym niemniej swoboda i rozmach, jakimi obecnie mogą cieszyć się polskie organizacje na Litwie, budzi optymizm.

Przeciętnemu Litwinowi jest Polska potrzebna z bardziej prozaicznych powodów. W piątkowe popołudnia i soboty parkingi przy supermarketach w Suwałkach i Sejnach zapełniają się samochodami z litewską rejestracją (benzyna na Litwie jest o jakieś pół złotego droższa niż w Polsce, pół litra wódki w wileńskim markecie to wydatek 8. euro (35 zł), tyle samo kosztuje barowe danie w restauracji. Litwini narzekają na drożyznę, która pojawiła się wraz z przyjęciem euro w 2015 roku i nadal w Polsce napełniają baki i bagażniki aut. Za to nie widzi się na Litwie – jak u nas – wielkich, zagranicznych sieci handlowych, co może napawać uzasadnioną zazdrością.

Na wileńskiej Rossie odnotowaliśmy, zakrojone na szeroką skalę, prace przy układaniu kamiennych alejek i remontowaniu szczególnie zniszczonych pomników nagrobnych. Mieliśmy też okazję odwiedzić kaplicę, w której zaledwie kilka dni wcześniej (22.10.2019.) złożone zostały trumny ze szczątkami Powstańców styczniowych. W uroczystościach pogrzebowych wzięli udział Prezydenci Polski, Andrzej Duda i Litwy, Gitanas Nauseda, oraz przedstawiciel rządu Białorusi. Wilno tego dnia dosłownie tonęło w białoruskich flagach, choć oczywiście nie brakło polskich i litewskich. W kaplicy były wieńce także od władz Ukrainy i Łotwy, bo w Powstaniu Styczniowym uczestniczyli bojownicy i z tych krajów. Ta wielka, międzynarodowa manifestacja patriotyczna wskazuje, że Polska powinna przyłożyć więcej starań dla rozwijania idei Międzymorza (trzeba przyznać, że w Wilnie nie jest ona specjalnie popularna)...
 
 Takie było – choć oczywiście to tylko pośpieszna refleksja – tło pobytu w Wilnie i Trokach naszej teatralnej ekipy (złożonej z członków zespołu Twierdza „Pamięć” i nauczycieli z Katolickiej Szkoły Podstawowej SPSK im. Dzieci z Fatimy). Mieszkaliśmy w Domu Kultury Polskiej „Pan Tadeusz” w Wilnie (po litewsku: „Ponas Tadas”). Prowadzi on bogatą, różnorodną działalność: przyjmuje w hotelu wycieczki i pielgrzymki z Polski, udziela miejsca różnym lokalnym instytucjom, prowadzi księgarnię i galerię, wreszcie: organizuje występy artystów z Polski. Budzi szacunek rozmachem i starannością w działaniu.

Jadąc do Wilna i Trok, trochę baliśmy się, czy nasz spektakl „Teatr w ogniu pytań. Gra w konwencje” zostanie właściwie odebrany, przez polską młodzież. Mimo lekkiej formuły i satyrycznych scen, robi wrażenie poważnego w treści i na pewno wymaga zastanowienia. Jesienią ubiegłego roku z powodzeniem graliśmy go w dziesięciu miejscowościach: od Czarnego Dunajca, poprzez Łódź, Opole, po Wieluń i Włocławek. Ale to była młodzież polska. Mimo obaw, każda prezentacja na Litwie została przyjęta z żywym zainteresowaniem, zaś widzowie ochoczo garnęli się do udziału w proponowanych im skeczach, bawiąc się zmiennymi konwencjami spektaklu. Bo też jest to rodzaj „teatru w teatrze”, a ściślej – „lekcji teatralnej”, gdzie celem jest ukazanie widowni różnorodnych poetyk i stylów, jakimi posługuje się sztuka teatru. Dzięki nietypowym pomysłom inscenizacyjnym publiczność przenosi się z jednej sytuacji dramatycznej do drugiej, poznając po drodze różne problemy z teorii i historii teatru.

Trzeba przyznać, że zarówno młode, jak i dorosłe osoby na widowni, zostały zaskoczone formułą widowiska. Widać było, że nie spodziewali się oni aż takiego nagromadzenia efektów, przemienności żartów i powagi, i aż takiej zmienności środków wyrazu. Można było odczuć, że ten sposób mówienia „w teatrze o teatrze” jest dla nich nowością. Ale to dobrze. Bo propozycje teatralne, przywożone z Polski dla litewskich Polaków, to często wciąż ten sam zestaw utworów, tematów i stylów, w Polsce już przebrzmiały, ale organizowany ad hoc – na wyjazd.   
Spektakl „Teatr w ogniu pytań” nie ma charakteru sztucznej powagi i trzymania publiczności „na dystans”. Wszystkie środki służą tu zburzeniu sztywnej, „oficjalnej” relacji pomiędzy sceną a widownią, na rzecz naturalnego, żywego kontaktu. Sztuka nie chce tu być domeną fikcji artystycznej i czczej rozrywki, ale – mimo swojego żartobliwego charakteru – staje się odpowiedzialnym „narzędziem” budzenia wrażliwości estetycznej, moralnej i patriotycznej.

Partnerem regionalnym wyjazdu łódzkiej grupy do Wilna i Trok było Województwo Łódzkie.

Współfinansowały go: Łódzki Oddział Wspólnoty Polskiej, Polskie Studio Teatralne w Wilnie, Dom Kultury Polskiej w Wilnie i Dom Kultury w Trokach. Producentem spektaklu było Stowarzyszenie Przyjaciół Szkół Katolickich w Częstochowie. Polskie środowiska kulturalne na Litwie zamierzają pozyskać środki, aby móc zaprosić łódzki zespół na wiosnę przyszłego roku i pokazać spektakl w kilku innych polskich szkołach na Wileńszczyźnie.

 

 

 


(Tomasz Bieszczad)