Publikacje członków OŁ KSD

Krzysztof Nagrodzki-Zawody

Szliśmy ostro od startu. Pierwsze przewężenie i uskok. Dobrze! Nogi pracują jak sprężyny. Teraz w lewo; gwałtowne przejście w prawo i stromo w dół. Balans. Nieźle. Trudniejszy fragment. Teraz szusem i w skos. Psiakość! Zbyt mocno na krawędziach. Błąd. Zawodnik w czerwonej kurtce znalazł się przede mną.

Na ostatniej prostej nie ma już szans na odrobienie tych ułamków sekund. On – tuż za nim ja. Miejsce nie jest złe. Utrzymać się. Skoncentrować maksymalnie. Stworzyć niewidzialne wiązanie: On – ja. Trzymać się. Jeszcze trochę. Jest dobrze Czerwona kurtka. On – ja.

W tym momencie z lewej (przysiągłbym, nie było z lewej nikogo) wyszedł junior w szarym kombinezonie.
Szary wilk.

O, nie bratku!
Do przodu.

Junior w determinacji wypiął narty i dał szusa przed nas.
Zaskoczył nową techniką.
Nie na długo.
Lekko przykantowałem, rotacja biodrami – nie jestem nowicjuszem, on musi stracić przy wpięciu.
Tak jest.
Teraz!
Ostatni wysiłek.
Ręce.
Odbić się.
Zablokować.
Junior za mną.
Zawodnik w czerwonej kurce też.
Walczą.
Jeszcze.
Pierwszy!
Pierwszy !!!

Pierwszy w kolejce dopadłem do zaczepu.

Odchyliłem lekko głowę w stronę skłębionej gromady oczekujących narciarzy. W oczach Juniora błyszczało zdziwienie i wściekłość. Jego wzrok mówił: „Czekaj! Następnym razem...”

Ano, zobaczymy...