Publikacje członków OŁ KSD

Jan Gać- Jeszcze o Wielkanocy w 2020 ROKU

Wy nic nie rozumiecie  i nie bierzecie tego pod uwagę, że lepiej jest dla was, gdy jeden człowiek umrze za lud, niż miałby zginąć cały naród (J 11,50). Są to zapisane u Jana Ewangelisty słowa arcykapłana Kafasza wypowiedziane wobec zgromadzenia elity żydowskiej w Sanhedrynie odnośnie sprawy Jezusa. Trzeba je rozpatrywać w dwojakim kontekście, historycznym i eschatologicznym.

Żydzi byli zaniepokojeni wystąpieniami Jezusa w Jerozolimie. Jerozolima to nie to samo co Galilea, gdzie Jezus mógł sobie pozwolić na w miarę swobodne głoszenie swej nauki. W żydowskiej stolicy, pod bokiem żydowskiego establishmentu, w cieniu Świątyni Jahwe, gdzie odważył się występować publicznie, musiał się Jezus liczyć z konsekwencjami swojego postępowania.

Podczas okazjonalnych tam pobytów, głównie z okazji większych świąt, dokonał tak wielu uzdrowień i tak spektakularnych, iż przywódcy narodu nie mogli pozostawać obojętnymi wobec osoby Nauczyciela z Nazaretu: jestże On Mesjaszem, czy się tylko za takiego podaje?  Nawet wśród prostego ludu istniało w tej sprawie rozdwojenie. Jedni mówili: Jest dobry. Inni zaś mówili: Nie, przeciwnie – zwodzi tłumy. Nikt jednak nie odezwał się o Nim jawnie z obawy przed Żydami (J 7, 12-13), skomentował postawę ludu Ewangelista, sugerując w tym zdaniu zaistnienie negatywnej opinii na temat Jezusa u przywódców narodu.

Kluczowe jest zatem kolejne zdanie dla zrozumienia napięcia, jakie Jezus swą wzniosłą  nauką i cudownymi uzdrowieniami wywołał w Świętym Mieście. Podczas owego nadzwyczajnego posiedzenia Najwyższej Rady, zwołanego przez Kajfasza w związku ze wskrzeszeniem w Betanii Łazarza, padło zastanawiające zdanie: cóż my robimy wobec tego, że ten człowiek czyni wiele znaków? Jeżeli go tak pozostawimy, to wszyscy uwierzą w niego, i przyjdą Rzymianie, i zniszczą nasze miejsce święte i nasz naród (J 11,47-48). W zdaniu tym pobrzmiewa przekonanie co do misji Mesjasza, na którego przyjście Żydzi z niecierpliwością od wieków czekali, że miał on być w ich przekonaniu wyzwolicielem narodu żydowskiego spod panowania Rzymian. Miał być kimś może na miarę Aleksandra Wielkiego lub jednego z wielkich wodzów starożytności.

Scena polityczna czasów Jezusa, w izraelskiej historiografii zwana okresem Drugiej Świątyni, była przedziwna, z jednej strony naród wyczekiwał pojawienia się wielkiego przywódcy i wyzwoliciela, z drugiej strony należało liczyć się z realiami politycznymi, gdyby ów domniemany wyzwoliciel miał przystąpić do realizowania swych ambitnych planów. Przecież Rzymianie w Palestynie byli już obecni od kilkudziesięciu lat, przywiódł ich tam Pompejusz w 63 roku przed Chr. W czasach Jezusa Żydzi wypracowali dla siebie pewien stopień autonomii w ramach Imperium Rzymskiego, zatem ryzykownym i niebezpiecznym  posunięciem byłoby naruszenie owego modus vivendi. Przy czym pozycja najwyższego kapłana, powoływanego na swój urząd z łaski rzymskich prokuratorów, w przypadku Kajfasza przez Waleriusza Gratusa, była wysoka, prestiżowa i w dużym stopniu realna. Obejmowała nie tylko  kadłubowe państewko judzkie, ale sięgała również poza jego granice, a nawet musiano się z nią liczyć w żydowskiej diasporze, o czym świadczą uwierzytelniające listy, jakie już po śmierci Jezusa otrzymał od arcykapłanów Szaweł, upoważniające go do aresztowania i więzienia w syryjskim Damaszku tych, którzy uwierzyli tam w Jezusa.

A zatem kolaborujący z Rzymianami arcykapłani, mimo skrycie wyrażanej okupantowi pogardy, nie mieli zamiaru ryzykować utratę swej władzy i swych przywilejów z powodu jednego człowieka, któremu przypisywali uzurpację  godności mesjańskiej w wymiarze politycznym. Tę opozycję wobec Jezusa tworzyli w Jerozolimie nie tylko arcykapłani - a oprócz aktualnie urzędującego byli i honorowi - ale także liczna grupa faryzeuszów, starszych ludu i uczonych w Piśmie, jak nazywają ewangeliści ówczesnych rabinów. I to tym ludziom Jezus najbardziej się naraził, piętnując ich dwulicowość, pychę, zaprzaństwo, pogardę i wszystkie inne występki i grzechy, a przede wszystkim brak wiary w Jego boskie posłannictwo. W tej zapiekłej kaście Jezusowych przeciwników Jan Ewangelista dostrzegł pocieszający wyłom: Niemniej jednak i spośród przywódców wielu w Niego uwierzyło, ale z obawy przed faryzeuszami nie przyznawali się, aby ich nie wyłączono z synagogi (J 12, 42).

Tak czy inaczej na owym posiedzeniu Rady Najwyższej zapadł nieformalny wyrok śmierci na Jezusa: Tego więc dnia postanowili Go zabić (J 11,53). Wewnętrzny ten wyrok  starszyzny żydowskiej należało już tylko zatwierdzić  w sądzie państwowym jako że przestępstwa kryminalne - a o takie między innymi oskarżano Jezusa przed Poncjuszem Piłatem -  leżały w gestii sądów rzymskich, w przypadku Judei rezydujących  w Cezarei Nadmorskiej prokuratorów w hierarchii władzy podległych legatom syryjskim.
 
Nasuwała się jednak taktyczna trudność: w jaki sposób doprowadzić do aresztowania Jezusa? W końcu nie był On zwykłym nauczycielem, jakich pełno było w Palestynie tamtego czasu, lud miał Go za proroka. Publiczne aresztowanie cudotwórcy i płomiennego  nauczyciela mogło doprowadzić do rozruchów w mieście, a przecież na coś podobnego nie mogli sobie pozwolić arcykapłani; garnizon żołnierzy rzymskich przecież na stałe stacjonował w twierdzy Antonia w północno-zachodnim narożniku placu świątynnego.
 
Już raz próba aresztowania Jezusa na placu świątynnym za dnia się nie powidła. Wysłani w tym celu żydowscy strażnicy powrócili do swych decydentów z pustymi rękoma. Czemuście go nie pojmali? – wyrzucali im bierność kapłani i faryzeusze – Nigdy jeszcze nikt nie przemawiał tak, jak ten człowiek przemawia – bezradnie próbowali  usprawiedliwiać swą opieszałość  strażnicy (J 7, 45-46).

A że istniało realne niebezpieczeństwo wywołania z tego powodu w mieście zamieszek, informuje nas o tym Mateusz Ewangelista. Ażeby doprowadzić całą sprawę do pomyślnego dla siebie końca i raz na zawsze usunąć z życia kłopotliwego Nauczyciela, Kajfasz raz jeszcze wezwał do siebie żydowską starszyznę. Zgromadzeni w pałacu arcykapłana odbyli naradę, żeby Jezusa podstępnie pochwycić i zabić. Lecz mówili: Tylko nie w czasie świąt, żeby wzburzenie nie powstało wśród ludu (Mt 26, 4-5).

I w tym momencie na scenę najtragiczniejszej w Historii zbrodni wkracza Judasz Iskariota. Marek Ewangelista zanotował: Wtedy Judasz Iskariota, jeden z Dwunastu, poszedł do arcykapłanów, aby im Go wydać. Gdy to usłyszeli, ucieszyli się i przyrzekli dać mu pieniądze. Odtąd szukał dogodnej sposobności, jak by Go wydać (Mk 14, 10-11). Mateusz Ewangelista dorzuca jeden szczegół co do wysokości uzgodnionej gotówki: chodziło o trzydzieści srebrników, czyli trzydzieści sztuk srebrnych sykli (por. Mt 26, 14-16). Łukasz Ewangelista tę niezrozumiałą postawę upadłego apostoła tłumaczy opętaniem: Wtedy szatan wszedł w Judasza, zwanego Iskariotą, który był jednym z Dwunastu. Poszedł więc i umówił się z arcykapłanami i dowódcami straży, jak ma im Go wydać. Ucieszyli się i ułożyli się z nim, że dadzą mu pieniądze. On zgodził się i szukał sposobności, żeby im Go wydać bez wiedzy tłumu (Łk 22, 3-6).

Wracając do pierwszego zdania w naszym rozważaniu: Wy nic nie rozumiecie i nie bierzecie tego pod uwagę, że lepiej jest dla was, gdy jeden człowiek umrze za lud, niż miałby zginąć cały naród. Jan Ewangelista dostrzega w słowach Kajfasza głębszy sens niźli tylko o znaczeniu historycznym - sens eschatologiczny. I dodaje: Tego jednak nie powiedział sam od siebie, ale jako najwyższy Kapłan w owym roku wypowiedział proroctwo, że Jezus miał umrzeć za naród, a nie tylko za naród, ale także, by rozproszone dzieci Boże zgromadzić w jedno (J 11, 51-52). Wizja zbawczej ofiary Jezusa Chrystusa.

Jan Gać