Publikacje członków OŁ KSD

Krzysztof Nagrodzki - „Nie wódź” czy „Nie daj”?... Z listów do przyjaciół. I znajomych

Chyba już Ci wyjaśniałem?...
Ale nie szkodzi.
Pytasz – zatem mogę jeszcze raz.

Otóż ja też nie pojmuje, dlaczego trwa ta stara formuła o „wodzeniu”…
- Jakże Dobry Bóg mógłby nas wodzić „na pokuszenie”?...

Od takiego „wodzenia” wszak jest zupełnie ktoś inny. Od prawieków.
I dlatego nie znajduję wytłumaczenia dla tej formuły, którą przecie łatwo może zastąpić niby drobna a jakże istotna podmiana: „I nie daj nas pokuszeniu”

Nie pojmuję, dlaczego nie wychodzi się z tego dziwnego…pomylenia?....zmylenia?...
Nie pojmuję….
Zatem musisz pytać…mądrzejszych w …pojmowaniu?....

***
PS. A co do „wodzenia” na Pierwszego Maja, o który zahaczyłeś?...
 
Cóż-trzeba pamiętać, o genezie owego dnia-dnia słusznej demonstracji robotników o swoje prawa ludzi pracy. I zawłaszczeniu przez tzw. komunę, która gnębiła ich nieraz wcale sprawnie. I na ostro. Bez litości.

W końcu i my chadzaliśmy w owych obowiązkowych pracowniczych pochodach pod bacznym okiem personalnego, wcale bez obrzydzenia częstując się darowanymi kiełbaskami na gorąco, z tej okazji przywożonymi.

Ale okrzyków nie wydawaliśmy :-)

PS2. Teraz bywają w użyciu inne, głupawe, okrzyki. Właśnie przed chwilą jakaś rozgłośnia emitowała dziarską piosneczkę młodych przygłupów bez wyobraźni, wykrzykujących w refrenie pochwałę...wojny. …
- „Nie daj ich pokuszeniu”…
 
Również w zapałach wyborczych.
Nie daj wszelkiemu bajdurzeniu…
Nie daj wszelkim stanom głupawkowym.
Amen.