Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Publikacje członków OŁ KSD

Jan Gać-MONTE SANT’ANGELO

Wnikający w Adriatyk ostrogą włoskiego buta Półwysep Gargano, odbiega od wszystkich innych rejonów Italii ukształtowaniem terenu, klimatem, kolorytem lokalnym, typem mieszkańców, może także i mentalnością ludzi twardych, pasterzy i rybaków niezwykłych do narzekań. Z jedynego w tym rejonie większego miasta Foggia droga biegnie po urodzajnej równinie w kierunku płaskiej niczym stół górze porośniętej karłowatymi, rosochatymi dębinami, pochylonymi od wiatrów ciągnących od morza. Nagle szara gajami oliwkowymi równina ustępuje miejsca pastwiskom usłanym głazami z wapienia. Minąwszy rozjazd do San Giovanni Rotondo, rozpoczyna mozolną wspinaczkę ostrymi zakosami prawie na sam grzbiet Gargano. Widoki stąd rozciągają się bajkowe. Najpierw na Manfredonię, miasto o wielkiej przeszłości wciśnięte między morze i górę. Potem na tę szarą, posępną równinę gajów oliwkowych. Wreszcie na morze, w którego odmętach ginie gdzieś hen daleko wybrzeże Apulii, aż po Bari.

Zadumawszy przy grobie Ojca Pio, postanowiłem odwiedzić grotę, w której czci się od niepamiętnych czasów Michała Archanioła. Zawsze intrygowało mnie nazewnictwo wywodzące się od imienia tego księcia wojsk niebiańskich, nadawane wielu miejscowościom Europy, ale i Meksyku. We Francji będzie to Mont-Saint-Michel, w Anglii – Mount Saint Michael, w Hiszpanii – San Miguel, w Meksyku podobnie, ale i San Miguel del Milagro, czyli słynący cudami, nazwany tak dla odróżnienia głównego miejsca pielgrzymkowego Nowej Hiszpanii od innych okolicznych miejscowości noszących tę samą nazwę. Wreszcie tu, w Italii, Monte Sant’Angelo. Skąd te wszystkie nazwy? Nazwy bardzo stare, sięgające zarania średniowiecza? Są one pochodną pewnego procesu, mianowicie postępów chrystianizacji wśród ludów barbarzyńskich, które w prowincjach upadłego Imperium Rzymskiego podjęły trud budowania własnej państwowości. Uważano, że skoro przyjmowano już chrześcijaństwo, w sposób ciągle jeszcze powierzchowny i niedoskonały, należało to ziarno nowej wiary ustrzec w duszach neofitów przed zakusami złego ducha. A czyjej opiece, jeśli nie Michała Archanioła, było najlepiej powierzyć tych ludzi? Tą samą logiką kierowali się XVI-wieczni franciszkanie w Meksyku, polecając trosce anielskiego młodzieńca z dobytym mieczem swych nowo nawróconych Indian.

Jadę zatem do włoskiego Monte Sant’Angelo. Na Półwysep Gargano. Miasteczko jest przeurocze, posadowione na skarpie z widokiem na morze, pełne maleńkich, białych domków w średniowiecznej dzielnicy Junno, w których za okno służą przeszklone drzwi, ciągle otwarte, pozwalające dyskretnie zaglądnąć do skromniutkich pomieszczeń. Trzeba przed sąsiadami uważać, co się tam w środku mówi, bo nawet słowa wypowiedziane półgłosem słychać na ulicy. A te są stareńkie, wąskie, przystosowane nie do aut, lecz osiołków, zacienione parasolami suszącej się bielizny. Wszystko tu aż dyszy przeszłością, i te kilka kościołów z różnych epok, wprawdzie ubogich, niemniej zdobionych trochę na modłę romańską, trochę gotycką, może najbardziej jeszcze na barokowo. A jaki tu jest romanizm, inny niż na północy, jakiś bardziej radosny, śródziemnomorski! Jest tu ponury zamek sięgający epoki Normanów, jeśli nie wcześniejszej, zamek cesarski, będący przez pewien czas własnością Fryderyka II, który zawładną południem Italii. Ach - o czym nie można zapomnieć - są sklepiki z wystawionymi na zewnątrz bochnami chleba z apulijskiej pszenicy, tak wielkimi jak koło od wozu. Smaczny to chleb, wystarczający na całodzienne pożywienie z dodatkiem twardego, miejscowego sera, posiłek zapijany doskonałym winem z okolicznych winnic. Piękne miasteczko!

Trudno jest bez przystawania to tu, to tam dotrzeć prosto do Michała Archanioła. Zawsze coś człowieka zatrzymuje po drodze, jakaś dawność, starożytność. Figurę Archanioła znaleźć można ukrytą głęboko w grocie obudowanej warstwami kilku kościołów. Tak zatem nie wchodzi się do niej po schodach do góry, lecz przeciwnie, schodzi się w głąb ziemi, do groty zamienionej na kaplicę. W głównym ołtarzu widać w srebrnym cyborium za szkłem figurę młodzieńca odkutego w marmurze. Ubrany jest na modłę rzymskiego legionisty, a więc w pancerz z motywem ludzkiej twarzy na piersiach, w podwiązane pod kolanami rzymskie sandały z motywami paszcz jakby lwich. W prawicy dzierży błyszczący miecz. W lewej dłoni trzyma łańcuch, którym krępuje deptanego stopami szatana. Ten jakby próbował się bronić, ale daremnie. Na twarzy urodziwego młodzieńca artysta, Andrei Contucci Sansovino, który wykonał figurę w 1507 roku, utrwalił wyraz przewagi nad odwiecznym wrogiem człowieka. Jakby chciał wyrazić przekonanie: nie masz szans, szatanie, w starciu z mocami nieba.

Tę odmianę figury powielano wszędzie przez całe wieki, nawet w odległym Meksyku. Widać, że pierwowzór pochodzi z Europy, może właśnie z Italii, może nawet z tego miejsca. W kronikach zapisano, że Michał Archanioł objawiał się tu trzykrotnie pod koniec V wieku i po raz czwarty, ostatni, w 1656 roku, kiedy za sprawą jego interwencji ustała szalejąca w tym rejonie zaraza. O tym, że grota jest miejscem czczonym od niepamiętnych czasów, świadczą nie tylko zapisy kronikarskie, ale i materialne świadectwa kultu w postaci dzieł sztuki sakralnej. W wielu miejscach na ścianach widnieją jeszcze nie do końca zniszczone przez czas bardzo stare freski, niektóre prawdziwe arcydzieła średniowiecza. Podziwiać tu można kamienne płaskorzeźby i takież figury wielu świętych, nie tylko Archanioła, też pochodzące z różnych epok. Miejscowy skarbiec i muzeum, pełne wotów i precjozów, dobitnie świadczą, że w poczet pielgrzymów wpisywał się nie tylko prosty lud, ale że przybywali tu królowie, książęta, magnaci i biskupi. Cesarz Fryderyk II pozostawił relikwiarz Krzyża Świętego. Jan Paweł II podarował patenę i kielich z wygrawerowaną datą pobytu u Michała Archanioła: 24 maja 1987 roku. A w sanktuarium posługę duchową sprawują polscy księża michaelici, też wymowny akcent powszechności Kościoła, cierpiącego na Zachodzie z powodu niedostatku powołań.

Copyright © 2017. All Rights Reserved.