Pamiętasz, z wyżyn postępowego, kolejnego, tym razem zagranicznego małżeństwa, raczyłaś-oceniając moje przemyślenia i pisanie-zadać mi ongiś-jak mniemam zabójcze w Twoim zamyśle pytanie: „Coś ty taki kościółkowy?!”
Ponieważ nie popełniłem cywilnego i publicystycznego harakiri, jeno ośmieliłem się zapytać o przybliżenie pojęcia, którym zechciałaś mnie ochłostać, zapadło milczenie.
Cóż, można rzec-typowe dla środowiskowych, bądź indywidualnie postępowych wzmożeń, kiedy prosi się o jakąś ciut głębszą refleksję…
Zatem, skoro milczenie się przedłuża i raczej wskazuje na brak odpowiedzi-muszę Ci wyznać, iż ten Twój ironizujący zwrot traktuję jako komplement i tylko ośmiela się zapytać:
A Twoja droga?
Droga-stąd do wieczności-którędy, jakimi szlakami, z jakimi tutejszymi przewodnikami?... Czy przewodnikami w ogóle?…
Żadna szerokość czy długość geograficzna nie dają alibi.
Człowieczeństwo–boć o nie w swej istocie chodzi-nie podlega… hmmm… paszportyzacji czy inny aktom urzędowym.
Niechby nawet poświadczeniom z urzędu stanu cywilnego, łączącego Twoje z jakimś innym-niechby nawet wpływowym nazwiskiem…
za: http://krzysztofnagrodzki.pl