Publikacje członków OŁ KSD
Krzysztof Nagrodzki-Niedziela na Głównym i geny
W felietonie „Niedziela na Głównym” zapomniałem dodać o niezwykłym-jak na tamte czasy (lata sześćdziesiąte ub. wieku)-wydarzeniu.
Otóż, kiedy raczyliśmy się bezpretensjonalnie piwkiem w restauracji dworcowej Warszawy Głównej, do stającego tam pianina podszedł jakiś człowiek i… i zagrał „Czerwone maki na Monte Cassino”.
A to były lata "władzy ludowej", patrzącej-obowiązkowo!- na dzielności Wschodu a nie na jakimś "imperialistycznym" Zachodzie.
I jakoś tak się stało, że automatycznie wstaliśmy–odruch normalny, normalnego Polaka? – po czym chcieliśmy-to oczywiste- postawić człowiekowi kolejkę, albo i dwie, ale on, ale on... gdzieś się ulotnił… Chyba na wszelki wypadek :-) ...
U ludowej wadzy nie były wtedy takie zaśpiewy dobrze widziane.
Co innego - „Dolinami i wzgórzami niosła się bojowa pieśń”, czy sojusznicza: „Wychadiła na bierieg Katiusza”…
Wracaliśmy na Plac Narutowicza, do naszych leży w akademikach, ciut inni…
…Ot, genetyczne echa...