Publikacje członków OŁ KSD

prof.Tadeusz Gerstenkorn-Czar słowa

Niedawno jeszcze można było oglądać w telewizji program o nazwie „Czar par”. Nie wiem, jak obszerna było widownia tego programu i zainteresowanie pięknymi pląsami, ale sądzę, że nie od rzeczy będzie zwrócenie społeczeństwu uwagi na wartość i czar słowa.

Jak pamiętam z okresu przedwojennego, to do starszych klas ówczesnej szkoły powszechnej (obecnie podstawowej) przychodzili od czasu do czasu tak zwani artyści słowa, aby przekazać młodzieży piękno zawarte w umiejętnym artykułowaniu słów (bełkot mówienia był i jest dzisiaj dość często spotykany i to nawet w środkach tak zwanego masowego przekazu).

Oczywiście do recytowania fragmentów literatury lub poezji dobierano bardzo wartościowe teksty. To wielka szkoda, że obecnie w szkołach takich akcji nie ma i bardzo mało zwraca się uwagę na dobrą wymowę tak w radiu jak i przede wszystkim w telewizji. Gdy ktoś do mnie telefonuje i mówi bardzo szybko i niestarannie, to zwracam uwagę i proszę o wyraźną mowę i dbałość o dobry przekaz słowa. Tak powinien każdy czynić.  Mówienie do mikrofonu lub słuchawki wymaga pewnej umiejętności, a niestety nie jest to często przestrzegane, na przykład w tak zwanych czytaniach tekstów biblijnych w czasie bożeństw przez lektorów przypadkowo dobranych (nieprzeszkolonych).
    
W cenionym przeze mnie czasopiśmie o nazwie Nad Odrą (wydawanym w Zielonej Górze, zwłaszcza na obszar lubuski) został zamieszczony w numerze 1-6/2020  artykuł wspomnieniowy profesora Lecha Ludorowskiego o Barbarze Wachowicz pod tytułem Gigant narodowego ducha. Rycerz polskiej sprawy. Pożegnanie.   Pani Wachowicz była osobą, której przyznano tytuł Mistrza mowy polskiej, bo rzeczywiście potrafiła, jak mało kto, pięknie i rzeczowo przemawiać (co bardzo cenię), ale także interesująco pisać. Miała pewną działalność w Towarzystwie im. Henryka Sienkiewicza. Temu twórcy poświęciła wiele opracowań, gdyż bardzo ceniła jego  literacką twórczość.

Barbara Wachowicz  dawała się poznać w różnych środowiskach. Miałem okazję wysłuchać Jej  przemówienia (prelekcji) przed wielu laty na spotkaniu harcerskim związanym z konkursem dla tej młodzieży. Byłem zachwycony Jej staraniem, nie tylko o głęboką treść przemówienia, ale także o piękną dykcję, co jest szczególnie ważne przy każdym wystąpieniu.

Niestety  mało kto obecnie zwraca na to  uwagę ze szkodą dla kultury języka polskiego, a szerzej biorąc dla naszej polskiej kultury. Pani Barbara Wachowicz (z męża Napiórkowska, ale zachowywała swoje rodowe nazwisko do końca życia) zmarła  niedawno.        

Działała na różnych polach. W wyżej wymienionym artykule jest to dokładnie przedstawione. Każdy powinien się z tym zapoznać. To bardzo piękne i wzruszające, że oddano cześć wielkiej Polce w obszernym artykule. W Dzienniku Łódzkim była tylko krótka wzmianka o tej pięknej postaci, która właśnie czarowała słowem.
Pragnę bardzo podkreślić (zaakcentować) wielką rolę dobrego przekazu słowa. Tego należy uczyć się od dziecka. Piękno słowa wbija się w duszę człowieka i pozostawia głęboki ślad. Dbałość o dobry sposób wyrazu słowem powinna dotyczyć każdego człowieka.  Starania te czynią także poeci.

Nie każdy wiersz, obecnie napisany, mnie wzrusza lub przynajmniej pozostawia ślad w mej pamięci.  Bierze się to chyba stąd, że obecnie utwory poetyckie są najczęściej nierymowane, czyli stanowię tak zwany wiersz biały, ale głównie są pewnymi konstrukcjami słowa bez wyrażenia jakiejś głębszej myśli. Oczywiście nie zawsze tak bywa. Przy tej okazji pragnę zatem zwrócić uwagę na fragment utworu p. Witolda Smętkiewicza zamieszczony w tomiku pt.  Wiersze (wydawnictwo Biblioteka 2005) pod tytułem Na początku było słowo (s. 106).
             „Na początku było słowo”,
              a u źródła jego
             rosły kwiaty miłości
             I korzeniami
             wodę czerpały ze źródła.
    
W utworze tym zwraca  się uwagę na to, że  u początków wszystkiego było słowo, czy -jak kto woli – idea, myśl, czynnik twórczy, nie raz przypominany i przytaczany tekst z Ewangelii. Nawet w ludzkiej praktyce zwykle tak bywa, że najpierw mamy jakąś ideę twórczą, którą następnie fizycznie realizujemy. Ale, aby to była twórczość efektywna i przynosząca dobre owoce, to musi ona płynąć z miłości, dobrej intencji. Ten postulat to nie tylko  jakiś wymysł poetycki, ale sprawdzalny wielokrotnie fakt.
 
Niestety, nie jestem poetą, nie potrafię dostatecznie pięknie wyrazić swoich myśli, ale chciałbym zaapelować, aby każdy widział w słowie wielką wartość i do tego przywiązywał wielką wagę, starał się tym słowem właściwie posługiwać. Z wielkim bólem stwierdzam, że dość często  używa się obecnie tak zwanych niecenzuralnych (tzw. brzydkich) słów. Nie reaguje odpowiednia formalna instytucja odpowiedzialna za właściwe stosowanie naszego języka. Można nawet bluzgać słowem, znieważać kogoś lub powszechnie uznawaną ideę (np. religię), a sąd uznaje to za wyraz artystyczny lub fakt spowodowany  afektem, nadmiarem uczuć.

Trudno obecnie czytać nawet zwykłą gazetę, bo naszpikowana jest nie tylko obcymi terminami, ale bezpośrednim użyciem obcych słów (najczęściej obecnie angielskich), co dla zrozumienia tekstu wymaga posiadania przy sobie słownika wyrazów obcych.

Czasem zapożyczenie terminów języka obcego i wprowadzanie ich do obiegu naszego języka może być nawet pożyteczne, to znaczy wówczas, gdy zamiast długich polskich określeń posługujemy się krótkim terminem obcym. Mam tu na myśli wyraz on-line (wym. on-lajn), który zastępuje dość długie wyrażenie przekaz drogą elektroniczną,  co obecnie jest zrozumiałe chyba dla wszystkich.

Dbający o czystość języka polskiego wprowadzili ładny termin zdalny, a więc mamy wykład zdalny, nauczanie zdalne, szkoła zdalna.  Asymilacja terminów obcych jest czasami konieczna, gdy następuje rozkwit techniki, a brakuje terminów polskich oddających pojęcie obce. Choć, trzeba powiedzieć, niektóre terminy obce zostały świetnie zastąpione terminami polskimi, np. słowo  automobil (skrócone później do auto), zostało wiernie oddane jako samochód.  Jest to wyraz dość długi i został wyparty prze krótkie auto.

Wiele terminów używanych przez fachowców starej daty pochodzi z języka niemieckiego, bo początkowo na naszym terenie fachowcy-rzemieślnicy byli pochodzenia niemieckiego i tym językiem się w swym fachu posługiwali. Z czasem jednak były  wprowadzane  polskie terminy i tak to już zostało.

Skracanie terminów lub całych wyrażeń jest przejawem pewnej oszczędności-ekonomii językowej. Język jest wyrazem myśli. Więc nawet w filozofii był kierunek (w I ćwierci XX wieku) zwany ekonomią myślenia propagowany przez austriackiego fizyka-myśliciela  Ernsta Macha (1838-1916).

Mach twierdził, że skrótowy opis zjawisk pozwala zaoszczędzić wysiłek wkładany w przedstawianie faktów. Prawa nauki są ekonomicznym opisem faktów.Ten punkt widzenia wpłynął istotnie na rozwój logicznego pozytywizmu  (empiriokrytycyzm, czy- jak kto woli- drugi pozytywizm).

Ten kierunek filozoficzny nie utrwalił się jakoś nawet w obrębie specjalistów i być może jest omówiony np. w znakomitym podręczniku historii filozofii polskiego autora o nazwisku Władysław Tatarkiewicz (1896-1980; trzecie wydanie ukazało się niedawno, PWN i WNT, nie miałem okazji do tego tomu zajrzeć). Wkrótce po wojnie zajmowałem się trochę tą „ekonomią myślenia” z inicjatywy p, prof. Kotarbińskiej (wcześniej miała nazwisko Kamińska).

W wykładach z filozofii w Uniwersytecie Łódzkim „UŁ” nie miałem  sposobnośc o tym kierunku coś  usłyszeć. Mach pisał po niemiecku, a nie był to język lubiany tuż po wojnie, gdyż niósł ze sobą wspomnienia okrutnej okupacji. I jest to zupełnie zrozumiałe.

Gdy wspominam tu o filozofii, tj „umiłowaniu mądrości” (sofia to po grecku mądrość). Przypomina mi się niegdyś dość często  spotykane dziewczęce imię Zosia  (zdrobniałe od Zofia).
Tak się w moim przypadku złożyło, że w większości przypadków   Zofie były to osoby mądre lub na to określenie zasługujące. (Moja żona też była Zosia (Zochna)).

Oby o każdym można było to powiedzieć !
Bardzo tego pragnę i moim marzeniem jest dotarcie słowem  do każdego rodaka i przekonania go do mądrości życia.
Nie starcza mi odpowiednich zdolności, nie mam medialnych możliwości, ale jeśli choć jedną  - dwie osoby przekonam do wartości słowa i mądrego życia, to będzie to już mój mały sukces.

Nie chciałbym być źle zrozumianym i dlatego zaznaczam, że podobają mi się także języki obce, mające swoje np. walory dźwiękowe, przez nas cenione. (język rosyjski jest dźwięczny, francuski melodyjny, niemiecki śpiewny (ten bardzo dobrze wychodzi w operach niemieckich lub utworach kompozytorów  o tekstach niemieckojęzycznych).  
Z tym wszystkim można się zgodzić, gdy dany język jest pięknie i  dobrze odtwarzany, właściwie akcentowany i podawany z dobrą dykcją.  

Pamiętam do dziś swoje wystąpienie w Berlinie, gdy po tym referacie przewodniczący wypowiedział miłe dla mnie słowa: „wreszcie mogliśmy usłyszeć dobry język niemiecki”.  Mogło to wynikać z tego, że niemiecki używany przez berlińczyków jest szczególnie twardy, np. zamiast często używanego słowa ich -ja (wymowa zbliżona do iś) mówią zwykle ik, co słuchowo nie jest przyjemne.
    
Myśli wyrażone w dobrze  artykułowanym języku niosą ze sobą ogromne wartości, a sam język może niejednego oczarować. Myślę, że mogą to sprawić  nie tylko artyści słowa, ale może to uczynić każdy z nas, gdy będzie się starał mówić starannie i jak najlepiej.
    
Jak się dowiedziałem, wpisywano kiedyś do pamiętnika (dawniej mówiono sztambucha) następujący aforyzm:
    
Życzliwe słowo ma w sobie tyle ciepła, iż może stopić śnieg trzech zim, złe zaś gryzie jak mróz najsroższy.
Na zakończenie warto przytoczyć polskie przysłowie, które Matematykwarto mieć w pamięci:
                           
Słowem obrazisz, słowem uleczysz.

--------------------------------------------------------------

Prof.Tadeusz Gerstenkorn-matematyk.
Wspaniały towarzysz z naszego Oddziału Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.
kn