Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Publikacje członków OŁ KSD

Krzysztof Nagrodzki – Ryjactwo wałowe

Klęski które spadły ostatnimi miesiącami na nasz kraj, nie mogą nie wzbudzać refleksji, zastanawiać, skłaniać do poszukiwania powiązań skutków z przyczynami, do stawiania pytań. Niechby nawet w felietonowej formie.
*
Tragiczne dla tysięcy polskich rodzin skutki powodzi niekoniecznie  musiały wyniknąć z niefrasobliwego wydawania pozwoleń zabudowy terenów zalewowych, zaniechań w kontynuowaniu i podejmowaniu nowych inwestycji  związanych z gospodarką wodną – w tym ze zbiornikami retencyjnymi bo: Woda ma to do siebie, że od czasu do czasu wzbiera a następnie spływa do morza – jak celnie orzekł prezydent elekt Komorowski w trakcie przedwyborczej wizytacji wałowej. I nie ma co dramatyzować. Trzeba się ubezpieczać (to mini wykład innego eksperta sprzed lat – premiera Cimoszewicza). Oraz dawać baczenie na ssaki dziurawiące wały przeciwpowodziowe.
*
Zapewne z tego samego powodu wiekowe konstrukcje, mające chronić łacińską cywilizację przed zalewem barbarzyństwa, przepuszczają tyle brudnej substancji. Zatem coraz większe wycieki i przesiąki do naszych miast, wsi, przysiółków, domów a i umysłów, są ani chybi efektem wytrwałego rycia poprzez nocne, a pewnie i dzienne, zmiany przeróżnego ryjactwa.
*
W sierpniu wycieki osiągnęły warszawskie Krakowskie Przedmieście i placyk przed Pałacem Namiestnikowski. Miejsce, gdzie w kwietniu, po tragedii smoleńskiej zwanej również katyńską, setki tysięcy ludzi gromadziło się w dzień i nocy, w spiekocie i chłodzie, bez diet i list obecności, z nieprzymuszonej woli, aby oddać swą obecnością, swymi łzami, swą modlitwą, hołd poległym pod Smoleńskiem: Polskiej elicie udającej się na katyńskie groby w 70-tą rocznicę sowieckich mordów na bezbronnych jeńcach – innej elicie Rzeczpospolitej. 
*
Minął kwiecień. Mijają kolejne, również dramatyczne, miesiące. Śledztwo o przyczynach niespotykanej  w swych rozmiarach katastrofy mnoży raczej pytania i wątpliwości niż wyjaśnienia. Wyborcze wydmuszki pijarowskie idą do lamusa. I oto niezawodna Gazeta publikuje zamysł lansjera hasła „zgoda buduje”: Krzyż ustawiony przed pałacem prezydenckim trzeba przenieść w stosowniejsze miejsce.
Oczywiście, trzeba. Wszak był on tymczasowym elementem umieszczonym w modlitewnej, żałobnej przestrzeni Warszawy. Znakiem pamięci o odkupieniu i miłości sięgającej poza cierpienie i śmierć ciała. N o r m a l n y m  znakiem w naszej chrześcijańskiej, łacińskiej, cywilizacji. Tyle tylko, że wprzódy należy postawić tam trwały, ogólnie dostępny znak pamięci o niespotykanym, nie tylko w naszej historii, dramacie państwa. Aby pamięć nie zarosła – jak ostrzegał poeta – błoną podłości. Proste.
No i wywołano demony. One są mistrzami od owych „błon”. Również bez zachęty. A cóż dopiero, jeśli z przywołaniem...
*
Jak wynika z doniesień,  ze świadectw wielu ludzi, którzy dzień i w noc trwają dzielnie przy krzyżu w Warszawie, ten ładunek agresji i nienawiści którego doświadczają co dnia, a szczególnie w nocy, może sugerować opętanie. Zastanówmy się – a to przemyślenie niechaj nie zatrzyma się jeno przy tym dramacie – komu mogą przeszkadzać krzyże? Komu może doskwierać pamięć o Odkupieniu, o Ofierze Miłości? Komu? - Ateistom? Pytałem znajomego – dla niego jest to znak, instalacja bez specjalnego znaczenia emocjonalnego. Ot, jak każda inny. Zatem autentyczny niewierzący (mało takich)   - „neutralny” światopoglądowo, w dodatku deklarujący „otwartość” i „tolerancję” dla innych, dla ich świętości – nie może szaleć przy zetknięciu się z atrybutami wiary drogimi dla jej wyznawców.
Więc kto czyni zamęt ? Czy nie  a n t y t e i s t a (satanista?) – nastawiony wrogo do Boga, bądź gniewny wyznawca innej religii, dla której krzyż jest zgorszeniem?... Hinduizmu?... Islamu?... Judaizmu?... To pytanie do specjalistów. Kto, wbrew oficjalnym pieniom o  nowej, pięknej nowej erze „tolerancji”, nawet wspomaganej prawem (ściganie specyficznie definiowanej „mowy nienawiści”), kto może wzywać do podważania konstrukcji fundamentów opisanych w Starym i Nowym Testamencie – w tym do usuwania symboli drogich i ważnych dla chrześcijan, katolików? Przecie nie prawdziwi z ducha i ciała tolerancjoniści. Zatem kto?
„Zwykłe” oszołomy? Wykonawcy każdego zlecenia? Czy forpoczta „Jeźdźców Tolerancji”?  Tych z Apokalipsy?...
I tu już nie ma miejsca na felietonową zwiewność.

(rys. Francis Danby )

Copyright © 2017. All Rights Reserved.