Publikacje członków OŁ KSD
Krzysztof Nagrodzki – Ryjactwo wałowe
Oczywiście, trzeba. Wszak był on tymczasowym elementem umieszczonym w modlitewnej, żałobnej przestrzeni Warszawy. Znakiem pamięci o odkupieniu i miłości sięgającej poza cierpienie i śmierć ciała. N o r m a l n y m znakiem w naszej chrześcijańskiej, łacińskiej, cywilizacji. Tyle tylko, że wprzódy należy postawić tam trwały, ogólnie dostępny znak pamięci o niespotykanym, nie tylko w naszej historii, dramacie państwa. Aby pamięć nie zarosła – jak ostrzegał poeta – błoną podłości. Proste.
No i wywołano demony. One są mistrzami od owych „błon”. Również bez zachęty. A cóż dopiero, jeśli z przywołaniem...
*
Jak wynika z doniesień, ze świadectw wielu ludzi, którzy dzień i w noc trwają dzielnie przy krzyżu w Warszawie, ten ładunek agresji i nienawiści którego doświadczają co dnia, a szczególnie w nocy, może sugerować opętanie. Zastanówmy się – a to przemyślenie niechaj nie zatrzyma się jeno przy tym dramacie – komu mogą przeszkadzać krzyże? Komu może doskwierać pamięć o Odkupieniu, o Ofierze Miłości? Komu? - Ateistom? Pytałem znajomego – dla niego jest to znak, instalacja bez specjalnego znaczenia emocjonalnego. Ot, jak każda inny. Zatem autentyczny niewierzący (mało takich) - „neutralny” światopoglądowo, w dodatku deklarujący „otwartość” i „tolerancję” dla innych, dla ich świętości – nie może szaleć przy zetknięciu się z atrybutami wiary drogimi dla jej wyznawców.
Więc kto czyni zamęt ? Czy nie a n t y t e i s t a (satanista?) – nastawiony wrogo do Boga, bądź gniewny wyznawca innej religii, dla której krzyż jest zgorszeniem?... Hinduizmu?... Islamu?... Judaizmu?... To pytanie do specjalistów. Kto, wbrew oficjalnym pieniom o nowej, pięknej nowej erze „tolerancji”, nawet wspomaganej prawem (ściganie specyficznie definiowanej „mowy nienawiści”), kto może wzywać do podważania konstrukcji fundamentów opisanych w Starym i Nowym Testamencie – w tym do usuwania symboli drogich i ważnych dla chrześcijan, katolików? Przecie nie prawdziwi z ducha i ciała tolerancjoniści. Zatem kto?
„Zwykłe” oszołomy? Wykonawcy każdego zlecenia? Czy forpoczta „Jeźdźców Tolerancji”? Tych z Apokalipsy?...
I tu już nie ma miejsca na felietonową zwiewność.
(rys. Francis Danby )