Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Publikacje członków OŁ KSD

Janusz Janyst - Recenzenckie manipulacje

Jednym z celów medialnej manipulacji jest kreowanie – najczęściej w zależności od bieżących potrzeb politycznych – pozytywnego lub negatywnego wizerunku takiej czy innej osoby publicznej, szczególnie zaś określonego polityka. Zatrzymajmy się na tym problemie i spytajmy, czy w kulturze – dziedzinie, wydawałoby się, odległej od manipulatorskich poczynań – również nie pojawiają się podobne praktyki? Od lat obserwuję życie muzyczne, śledzę to, co się dzieje w Łodzi, np. w naszej reprezentacyjnej placówce, jaką jest Teatr Wielki. W latach 1982-1991 dyrektorem łódzkiej opery był Sławomir Pietras i, niewątpliwie, jego kadencja związana była z jednym z lepszych okresów w historii tej sceny. Ale zdecydowanie nie był to dla Teatru Wielkiego okres najlepszy, jak próbowały to w swoim czasie wmówić odbiorcom lokalne media (szczytowy okres, do czego nie ma najmniejszej wątpliwości, przypadał na „rządy” w latach 1967-1972 pierwszego, legendarnego już tandemu dyrektorskiego: Stanisław Piotrowki – Zygmunt Latoszewski). Pietras był wyśmienitym menedżerem, animatorem, umiał też doskonale zadbać o public relations. Był ustosunkowany i w gruncie rzeczy on sam w pewnym stopniu decydował, kto może recenzje z premier pisać, a kto nie. Zaprzyjaźnionych recenzentów dodatkowo „urabiał” zapraszając ich na jakże atrakcyjne w tamtych latach wyjazdy zagraniczne razem z zespołami teatralnymi. Gdyby zastosować rygorystyczne kryteria etyki dziennikarskiej, można by tu mówić o jakiejś formie korupcji. W efekcie łódzcy redaktorzy stworzyli nieadekwatny do rzeczywistości obraz dyrektora, jako autora wyłącznie sukcesów. Premier całkowicie udanych nie było za dużo, z mediów natomiast wynikało, że wszystko, co się dzieje w gmachu na placu Dąbrowskiego, jest rewelacyjne. Niżej podpisanemu, regularnie publikującemu recenzje muzyczne (głównie z filharmonii) w jednej z łódzkich gazet codziennych, ale do „dworu Pietrasa” nienależącemu, nie wolno było w tejże gazecie w ogóle dotknąć tematu Teatru Wielkiego. Recenzje operowe, nieraz krytyczne, musiałem zamieszczać w periodykach a w „moim” dzienniku TW obsługiwała recenzencko „sprawdzona” pani, skądinąd niemająca z muzyką wiele wspólnego (notabene czymś dość zabawnym jest artykuł, jaki ukazał się w wydanej pięć lat temu przez łódzką Akademię Muzyczną książce pt. „Łódzka scena operowa”. Młoda doktor napisała o Pietrasowej „epoce” na podstawie wybiórczo zgromadzonych przez Teatr Wielki, pochlebnych recenzji i w ten sposób „nauka” stała się przedłużeniem niegdysiejszej, medialnej propagandy).
Odwrotne działania prasowe można było dostrzec w czasie pierwszego w teatrze operowym na placu Dąbrowskiego, a przypadającego na lata 1994-97, „dyrektorskiego podejścia” Kazimierza Kowalskiego. Dwoje wpływowych dziennikarzy z czołowych dzienników, którzy akurat się z nim procesowali, dosłownie z błotem mieszało każdą premierę i starało się szefa placówki maksymalnie zdeprecjonować. Poziom artystyczny sceny faktycznie spadł, jednak wcale nie wszystko wyglądało tak, jak to przedstawiały gazety. Było więc podobnie, jak w wypadku Pietrasa, tylko w drugą stronę. Jest godne ubolewania, że motywem postępowania zobowiązanych do uczciwości zawodowej recenzentów w dużym stopniu stały się względy pozaartystyczne.
I wreszcie okres 2006-2008, czyli drugie „podejście” Kowalskiego do kierowania tą samą placówką. Jak za dotknięciem różdżki czarodziejskiej wszystko się nagle odwróciło, recenzje pisane przez niedawnego adwersarza (jego „partnerka” w międzyczasie odeszła z zawodu) zaczęły być pochlebne. Nawet te, które dotyczyły zupełnie żenujących prób reżyserskich dyrektora. Skąd ta zmiana? Tajemnica miała się wkrótce wyjaśnić – recenzent ów był po postu przez Teatr Wielki opłacany, co stanowiło już korupcję jawną. Żurnalista stracił zresztą z tego powodu etat w redakcji. Ale – co jest szczegółem nader pikantnym – nadal należy do stanowiącej swoistą „ferajnę” grupy przyznającej Złote Maski…
Jak widać, manipulacja medialna jest nieobca także dziedzinie kultury. Z podjętym tematem integralnie wiąże się problem recenzenckiej etyki, tym razem zaledwie „muśnięty”. Do tego problemu wypadałoby niebawem powrócić.

Tekst został opublikowany również  w : "Aspekt Polski" nr 9/2010

Copyright © 2017. All Rights Reserved.