Publikacje członków OŁ KSD

Jadwiga Kamińska - Kapłan Niezłomny

W kinie Charlie odbył się przedpremierowy, zamknięty pokaz filmu „Sumienie Hioba  rzecz o ks. Bolesławie Stefańskim” w reżyserii Piotra Zarębskiego. Postać ks. Bolesława, jego całe życie, korzenie z których wyrastał, otoczenie księży, tradycja, odzyskanie niepodległości przez Polskę, to wszystko wpływało na jego uformowanie jako człowieka i wykształcenie pewnych cnót.

- Trafiłem na jego notatkę o sumieniu i stwierdziłam, że to on mi podpowiedział jaki kształt powinien przybrać ten film, żeby móc zebrać to w jakąś całość.

Ks. Bolesław jest postacią wiodącą, ale była okazja, żeby wyjaśnić pewne rzeczy związane z etyką kościoła, co to jest wojna sprawiedliwa, co to jest nastawić drugi policzek, jak to rozumieć. Jakie formy w życiu przybierać w postępowaniach i czym się kierować – mówił reżyser.

    Postać Księdza była zapomniana, słabo udokumentowana na zdjęciach, co pewien czas twórcy odkrywali ważne elementy. W Instytucie Pamięci Narodowej są dokumenty związane jedynie z procesem. Postać głównego bohatera zagrał Kamil Sacharzewski, który z zachowanych materiałów archiwalnych starał się poznać księdza jakim był on człowiekiem.

        - Sceny męczeńskie, torturowania wymagały zachowania ciała, zachowania człowieka w takich momentach. Wydaje mi się, że takie role są nigdy nie do odtworzenia. Tak naprawdę w umyśle, w sercu, w głowie nie czujemy tego, co czuła osoba, która poddawana była takim cierpieniom, takim torturom – powiedział aktor. W postawie księdza zaskoczyła pana Kamila nieugięta chęć odporu przeciwstawienia się złu za wszelką cenę. Nie bał się poświęcić swojego życia, tego co najcenniejsze, dla wyższej wartości, dla tego co kochał, dla Boga, dla Ojczyzny.

    - Każda istota ludzka jest kierowana przez sumienie, ale ono jest nadawane przez Pana Boga. W tym sumieniu zawarty jest dekalog, więc jest to źródło postępowania człowieka w oparciu o patriotyzm. Jeżeli to będziemy wiedzieć, to przyznam, że jestem spokojny o naszą Ojczyznę – podkreślił Piotr Zarębski.

             Bolesław Stefański urodził się 17 września 1910 r. w Kochowie koło Garwolina w rodzinie chłopskiej. Po uzyskaniu absolutorium z chemii na Wydziale Matematyczno –Przyrodniczym Uniwersytetu Warszawskiego, wstąpił do Metropolitalnego Seminarium Duchownego w Warszawie. W lipcu 1939 r. przyjął święcenia kapłańskie. W okresie okupacji hitlerowskiej podjął działalność konspiracyjną jako członek Związku Walki Zbrojnej. Na przełomie 1940 i 41 r. został członkiem konspiracyjnego Stronnictwa Narodowego. Uczestniczył w wydawaniu pism konspiracyjnych „Na Posterunku” i „Służba”, prowadził także nasłuch radiowy i pomagał ukrywającym się Żydom wyrabiając im fałszywe dokumenty. Poszukiwany przez hitlerowców w 1944 r. wyjechał do Warki, gdzie wstąpił do oddziału partyzanckiego Armii Krajowej. Za zasługi w walce partyzanckiej został uhonorowany Krzyżem Virtuti Militari IV klasy.
 
             Po wojnie działał w antykomunistycznym podziemiu, zdobywał broń oraz pieniądze. W grudniu 1945 r. został mianowany dowódcą warszawskiego Obszaru Pogotowia Akcji Specjalnej Narodowego Zjednoczenia Wojskowego. 1 czerwca 1946 r. został raniony i aresztowany przez Urząd Bezpieczeństwa. Poddany okrutnym torturom, stracił nogę. Wojskowy Sąd Rejonowy w Warszawie w grudniu 1946 r. skazał go na karę śmierci. Był to pierwszy wyrok w Warszawie i w powojennej Polsce wobec księdza mimo, że nikogo nie zabił ani nie popełnił żadnej zbrodni. Po prośbach m.in. prymasa Hlonda 28 stycznia 1947 r.  prezydent Bolesław Bierut ułaskawił go, zamieniając wyrok  na  dożywotnie więzienie.

      W następnym miesiącu wskutek amnestii, kara została skrócona do 15 lat pozbawienia wolności. Schorowany ksiądz odzyskał wolność 14 lutego 1954 r.  Zmarł 8 lutego 1964 r. i pochowany został w grobie rodzinnym na cmentarzu w Maciejowicach.
   W 1992 r. sąd anulował wyrok oparty na oskarżeniu o "próbę obalenia ustroju" i orzekł, że ksiądz Bolesław Stefański prowadził "działalność na rzecz niepodległego bytu Państwa Polskiego".
                                                                                                                                 
Foto: Marek Kamiński