Publikacje członków OŁ KSD

Tomasz Bieszczad - Zatrute owoce polaryzacji / 22.10.2023./

No i się doczekałem! W trakcie minionej kampanii wyborczej uznano mnie za sepsę: bakteryjne zakażenie organizmu, groźną chorobę, oporną w leczeniu i często śmiertelną. O tym, że jestem sepsą, dowiedziałem się z gigantycznego billboardu Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, kiedy wychodziłem po Mszy św. z kościoła przy Rondzie Solidarności. Tym razem

pieniążki, pilnie zbierane na ulicach przez dzieci, dla ratowania innych dzieci, przeznaczono na apel, żeby „pokonać” zarazki sepsy – takie jak ja: „Polacy, pokonajmy to ZŁO!” – zagrzewał do walki billboard. Nie miałem wątpliwości, że tu chodzi o mnie. Plakat wielkimi literami zapewniał: „WYGRAMY” i maleńkimi precyzował: „Z SEPSĄ”. Czyli ze mną. Przecież będąc „ZŁEM” (czyli sepsą), nie mam żadnych praw. Należy mnie „pokonać”. Z sepsą nie ma żartów.
Teraz za „ZŁO” może mnie też uznać każdy czciciel „dobra”. Nawet ten, który używa słownictwa, jakiego nie powstydziliby się bywalcy spelunek i zamtuzów w starożytnych Pompejach. Wkurzyłem się nie na żarty. Po chwili pokrzepił mnie przedwojenny bon-mot Antoniego Słonimskiego: „Być łajzą w oczach lumpa – cóż to za rozkosz dla konesera!” Takie asertywne podejście wytwarza zbawienny dystans wobec skrajnych ocen i oskarżeń. Część publicystów uważa, że zapoczątkował je epitet „moherowe berety”, użyty w 2002 r. wobec słuchaczek Radia Maryja, których nie dało się zranić inaczej. Zresztą ten też okazał się chybiony.

No, ale „dalej poszło już z górki” i dzisiaj mamy sepsę. Operowanie toksycznym słownictwem wplątuje ludzi w świat opacznych znaczeń, gdzie nic nie jest pewne, ustalone wartości są niszczone, a kłamstwo staje się prawdą. W ten sposób między ludzi wkrada się agresywny Chaos moralny i nienawiść (pisałem już o tym na tych łamach). Redakcja „Niedzieli” oferuje mi rzecz bezcenną: poczucie wolności. Korzystam z niej tak, jak powinno się korzystać z wolności słowa w piśmie katolickim: bez używania toksyn, żółci i jadu. Wiem, dla kogo piszę, więc taniego poklasku nie łaknę. Jestem jak to szczenię, które cierpliwie czeka pod stołem na okruchy spadające czasem na ziemię (Mt 15, 27). Nie wspinam się po zwisającym obrusie na stół, żeby się nażreć do syta.

Kiedy piszę ten tekst (11.10.2023.) nie mam pojęcia, jak zakończy się nasz wyborczy bój (Państwo już to wiecie). Polaryzacja emocji cały czas eskaluje i po wyborach może doprowadzić do jakiejś kulminacji. Nienawiść buzuje na całego: zimna, dzika, jakby nie z tego świata: jakby „nadprzyrodzona”. Słychać ją było np. w barwie głosu uczestnika „Marszu (Niecałego) Miliona Serc”. Tego, który odpędzał od siebie dziennikarza TVP: „Pomodlę się za pana” – zaproponował dziennikarz. „Nie śmiej się za mnie modlić!” – odwarknął tamten. Pamiętacie? Czy była to tylko (udana aktorsko) imitacja głosu opętanej ofiary (jak w podrzędnym horrorze), czy raczej coś prowokacyjnie realnego? Oto jak daleko wszyscy razem zaszliśmy: sączony przez lata jad wrogości wprowadził sporą część (mniej odpornych) ludzi w jakiś „odmienny stan świadomości”, w „bańkę” złych emocji. Widać, jak ten jad kontroluje je do samych trzewi i każe np. obdarzać przeciwników statusem sepsy. Albo „śmiecia”.

Św. Paweł tak o tym pisze: „A wiedz, że w dniach ostatnich nastaną chwile trudne. Ludzie bowiem będą samolubni, chciwi, wyniośli, pyszni, bluźniący, nieposłuszni rodzicom, niewdzięczni, niegodziwi, bez serca, bezlitośni, miotający oszczerstwa, niepohamowani, bez uczuć ludzkich, nieprzychylni, zdrajcy, zuchwali, nadęci, miłujący bardziej rozkosz niż Boga. Będą okazywać pozór pobożności, ale wyrzekną się jej mocy. (…) Ludzie o spaczonym umyśle, którzy nie zdali egzaminu z wiary. Od takich stroń!”  (2Tm 3, 1-6). I co? Pasuje jak ulał…
Lecz czy jesteśmy władni przełamać i pokonać ten opaczny, niszczący „trend”? Czy zachowamy – jak w 1920 r. – „władzę stąpania po wężach i skorpionach” (Łk 10,19)? Gdy nowa, brutalna wojna ogarnia Ziemię Świętą i gdy ujęta w sieć ma być Europa? Dla ludzi jest to niemożliwe, ale są sprawdzone środki: Eucharystia, Adoracja, Różaniec, one mogą nas obronić. Potrzeba tylko odrobiny (wolnej) woli...