Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Publikacje członków OŁ KSD

Krzysztof Nagrodzki – Z listów do przyjaciół. I znajomych. Politycznie na ugorze.

Zmuszasz mnie Kolego do powtarzania oczywistych oczywistości. Ale trzeba przyznać, iż jest to dosyć typowa sytuacja dla czasów, kiedy ilość emitowanych, a i – mówiąc bez ogródek - wtłaczanych, informacji, coraz trudniej mieści się w naszych magazynach pamięci. Zatem te nowsze, bardziej kolorowe, bardziej emocjonalne – zwane też quasi nobilitująco: „ekspresyjne” - w naturalny sposób wypierają stare z intelektów otwartych na przestrzał. A wtedy, cóż, przeciągi hulają bez przeszkód.

Skoro tak, trudno, powtarzajmy - to stara, wypróbowana, metoda na utrzymanie czegoś w pamięci. Oczywiście, jeżeli funkcjonuje jeszcze jako-taka samodzielność w otwieraniu i zamykaniu klapek percepcji.

Ta ostatnia uwaga wynikła również z kolejnego, smutnego niestety, potwierdzenia stanów wskazujących na zlemingowanie, u osób ongiś wykazujących nawet żwawość intelektualną. Muszę Ci to streścić, bo i do naszych dyskusji wkradają się podobne elementy.

Otóż otrzymałem wiadomość od koleżanki, postępowej dziennikarki zresztą, że pochyla się z szacunkiem na tragedią i ofiarnością młodych ludzi, oddających zdrowie i życie Ojczyźnie w Powstaniu Warszawski ( w oryginale – małymi literami), tak paskudnie, zbrodniczo i bez sensu zwiedzionym przez starych politykierów.

Ponieważ to standard staro-nowej myśli – typu (pamiętasz? - „Socjalizm – tak! Wypaczenia - nie!” ) poprosiłem - nieskromnie, przyznaję - żeby spróbowała przeczytać mój tekst*, oparty na konkretnych, wskazanych, źródłach, dowodzący, że nie było możliwie, iżby walki w tamtym czasie nie wybuchły. Tylko tyle. A po tej - krótkiej przecie lekturze – wskazała na błędy w dowodzeniu, bądź fałszywki w źródłach. To naturalna kolej rzeczy w ścieraniu się poglądów, przyznasz.

Sytuacja na starcie była zachęcająca - nie ja rozpocząłem korespondencję, zatem nie mogłem być oskarżony o „prawicowe”, wręcz oszołomskie molestowanie postępowej części populacji „w tym kraju”. No, tak, na starcie była zachęcająca…

Dalej jednak potoczyło się jak zwykle. Emocjonalne ple-ple obok tematu. Nie pomogły pytania – nazwijmy – pomocnicze np. z prośbą o uwzględnienie w ocenach również wcześniejszego, tragicznego, zupełnie bez nadziei na sukces, bohaterskiego zrywu w Getcie, chybiały prośby o konkrety w odniesieniu do faktów - nic, nic, nic, jeno uniki, ogólniki i w końcu – to typówka – porywy emocjonalne wobec śmiejącego dopytywać o konkrety ad meritum.

Można byłoby machnąć ręką na ten zasmucający, postępujący redukcjonizm intelektu i woli bliźniego, gdyby nie rozmiar społeczny i groźne skutki dla nas wszystkich. Groźne tu i teraz. A dla wielu z nas nie tylko tu…
I nie może narastać pytanie, przechodzące w naturalny odpór: Komu zależy na takim urabianiu świadomości i – gorzej – (nie)samodzielności intelektualnej Polaków. Zresztą nie tylko Polaków. Ale to już inny temat…

Oczywiście zawsze można, a nawet należy, mieć nadzieję na ocknięcie się ogarniętego jakąś pomrocznością umysłu, na uleczenie zdeformowanej woli, na wyzwolenie z przeróżnych uwikłań, pytanie jednak brzmi: Na ile w tej nadziei mamy mieć czynny a na ile bierny udział? Udział obserwatora?...

- A jeżeli czynny – w jakim zakresie, jakimi metodami?...

Oczywiste, iż podstawą normalnej komunikacji między osobnikami homo sapiens jest przekazywanie i weryfikowanie – wspólnym wysiłkiem pro publico bono wszak - informacji. No tak – normalnej komunikacji. Ale jak to czynić, kiedy człekokształtny brat/siostra (niepotrzebne skreślić) uważa za „normalne” konsumowanie jeno podanej papki, nie przyjmując do wiadomości, iż zawiera elementy zagrażające zdrowiu i życiu?

Jak przekonać nadętych umowną ważnością, szczególnie kiedy mają już „swoje lata”, iż każdemu przyjdzie zdać sprawozdanie z życia przed Stwórcą?

- Jakim Stwórcą?...

Ano właśnie, od tego trzeba zacząć. Przynajmniej w wieku dojrzałym. Metrykalnie dojrzałym.

Pisałem Ci już kiedyś (polecając) o Vitttoro Messorim i jego fundamentalnej (dla mnie) trylogii: Opinie o Jezusie, Umęczon pod Ponckim Piłatem?, Mówią, że zmartwychwstał (wyd. M)

Messori daje szansę naszemu intelektowi na zmierzenie się z faktami i wywodem z nich wynikającym. Na weryfikację. W końcu gra warta trudu, bowiem  chodzi o odpowiedź na najważniejsze pytania: Kim jesteśmy? Skąd, dokąd i po co dążymy?..

Wtedy owe lekceważące, a właściwie bezmyślne, traktowanie samego siebie, skala wygłupów, wylewania ścieków, pazerność, w sumie uleganie wodzeniu na manowce Zła  - to wszystko musiałoby być – wierzę dostrzeżone. 

- Zatem dlaczego nie korzystamy z wolności rozumnych istot?

Dlaczego podstarzały nadmuchany gwiazdorek bez żenady może oświadczać publicznie, iż nie trzeba kierować się Biblią/ Pismem Świętym, ponieważ nie jest ona (tyle zrozumiał) Księgą życia a nienawiści i przemocy? A jego znacznie młodsi słuchacze - zapewne w imię typowej dla postępu otwartości i tolerancji - profanują symbole religijne. Naturalnie tylko chrześcijańskie. To takie łatwe i bezpieczne.  I słuszne. Słuszne jak zwykle, kiedy „ruszamy z posad bryłę świata” w diabelskim amoku.  Niezależnie pod jakim szyldem.  Czarnym, czerwonym, tęczowym, czy innym ukrytym…

Dlaczego facet z tytułem „ksiądz”, dowartościowuje się, próbując wprowadzić zamęt pojęciowy w fundamentalnych kwestiach; inny – „demokratyzując struktury” nie podporządkowuje się zaleceniom przełożonych, publicznie rozgrzesza (m.in.) satanistę na tzw. Woodstoku, a kolejny uznaje Jezusa Chrystusa w ble-ble wywodzie za „największego genderowca”?

Skąd im to?

- Z oszołomienia parciem do okien w „zaprzyjaźnionych mediach”?
- Z zapomnienia gdzie są, w jakim Kościele, co przysięgali, czego uczyli się, co przyjmowali?...
- Z wykonywanie zadań zleconych?...
- Z haków?...
- Z amnezji?...

I na koniec: Zauważyłeś, iż narasta narracja wadzy i jej tub o zagrożeniu „nietolerancją” (i straszno i śmieszno, kiedy plotą o tym plujki postępu z rodzinnym często doświadczeniem wdrażania totalitarnych szczęśliwości… ), „zacofaniem” ( groteskowe w ustach propagandzistów, nie umiejących stawać do porządnej, równorzędnej dysputy), „obskurantyzmem” (karykaturalne w wydaniu trefnisiów najgłupszych nawet nowinek), wreszcie „faszyzmem” (siostrzeńcem komunizmu wdrażanego przez rodzinki plujek), no i oczywiście „antysemityzmem” (najstraszliwszą i uniwersalną wunderwaffe na wszystko z czym aktualnie walczy wszelaki po/d/stęp)?

A wadza, prawdziwa wadza, ma zasady i wie - za klasykiem marksizmu-leninizmu tudzież innymi koniunkturalistami – że raz zdobyte panowanie nie może być oddane, a ręka podniesiona przeciw wadzy wadza potrafi uciąć.
Wszak tyle się naharowano, tyle narestrukturyzowano, tyle uzyskano wpływów oraz przepływów. Idei i kasy.

Zatem do ostatniej kropli krwi?...  W imię POSTĘPU naturalnie!

- Za wiele ogólników! Twierdzisz z uporem.

Więc Ci, również jak zwykle, odpowiem: Mamy „swoje lata”, zatem czas najwyższy na pozostawienia owego toporka codzienności w kącie i poszukania klucza, którym otwiera się furty Wieczności .
A potem przekazanie jego wtórników młodszym. To też się liczy Kolego. Jestem absolutnie przekonany.


Każdemu z nas grozi uwikłanie, zanik pamięci, dezorientacja i wchłonięcie przez wyniszczający trans „postępu” ku nicości, ale i każdy dostaje szansę – wiem coś o tym – na oprzytomnienie, na weryfikacje. Tylko skorzystać.
Tylko…

Tylko, że o wiele łatwiej rzucać się w bieżączki i wymachiwać toporkiem codzienności na wyniszczanej prymitywizmem ziemi.

Ale nic to - ziarno Prawdy i Dobra może wzrosnąć nawet na dawnym ugorze. To tylko sprawa determinacji i wytrwałości w przywracaniu do plonowania. Słowo!

Spróbuj –w imię Tolerancji – otworzyć się na te pytanio-tezy. Jeżeli zechcesz możemy do nich wrócić za jakiś czas. W końcu i nam staruszkom należą się jakieś wakacje.

---------------------------------------------------

* http://wpolityce.pl/artykuly/59331-polacy-do-broni-dlaczego-wytacza-sie-swoj-oglad-podszyty-emocjami-a-unika-zderzenia-z-faktami-i-dokumentami

Copyright © 2017. All Rights Reserved.