Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Publikacje członków OŁ KSD

Kochani Moi...

Łącząc się w smutku i Nadziei z naszym Szanownym i Zacnym Kolegą z OŁ KSD Tadeuszem Gerstenkornem  i Rodziną Profesora - publikujemy Jego mowę pożegnalną przy trumnie Żony.
kn


Kochani Moi, przybyli tutaj, aby pożegnać ś.p. mgr   Zofię Gerstenkornową i oddać Jej należny hołd !

Urodziła się w niespokojnym czasie okresu zamachu 1926 r. 13 maja w Łodzi w rodzinie nauczycielskiej. Ojciec Bronisław Szwalm był znanym i cenionym kierownikiem (wówczas nie mówiono dyrektorem) Szkoły Powszechnej (dzisiaj nazywanej Podstawową), a matka Halina była nauczycielką, bardzo oddana dzieciom. Oboje rodzice byli wspaniałym małżeństwem i stanowili piękną polską, katolicką rodzinę. Zofia miała o rok młodszego brata Kazimierza. Przedwojenne (do 1939 r.) lata dziecięce oceniała zawsze jako niezwykle szczęśliwe. W tym czasie ukończyła 6-klasową szkołę podstawową i zaczęła edukację w prywatnym gimnazjum Czapczyńskiej przy ulicy Narutowicza 58. Wojna i wejście Niemców do Łodzi zmieniły wszystko. Rodzina Szwalmów musiała opuścić dopiero kilka lat wcześniej zbudowany niewielki dom przy ulicy Inżynierskiej 8, uciekając przed represjami wroga do tzw. Generalnej Guberni w mroźną noc styczniową Trzech Króli 1940 r. na wieś Wągry w pobliżu Koluszek, a później do wsi Michałów k. Skierniewic, żyjąc w nieopisanie trudnych warunkach bytowania. Mimo tego, ogromnego serca rodzice Zofii zadbali, by mogła ona (i jej brat Kazik) korzystać z tajnego nauczania. Dzięki temu, zaraz po opuszczeniu Łodzi przez okupantów niemieckich, mogła kontynuować swą edukację.

W 1946 r. zdała maturę w Liceum Piłsudskiego  przy ul. Sienkiewicza i wstąpiła na Wydział Matematyczno-Przyrodniczy Uniwersytetu Łódzkiego, aby tu w 1952 r. ukończyć studia biologiczne ze stopniem magistra i specjalnością w mikrobiologii z wynikiem bardzo dobrym. Pracę dyplomową wykonywała pod kierunkiem prof. B. Zabłockiego. Objęła zaoferowane jej zaraz stanowisko asystenta w katedrze mikrobiologii u profesora Moychy, lecz po wyjściu za mąż w 1953 r. za absolwenta filozofii i matematyki Tadeusza, wówczas asystenta w Politechnice Łódzkiej, i urodzeniu syna Andrzeja w 1955 r., zrezygnowała w 1956 r. z pracy naukowej, aby poświęcić się rodzinie i wychowaniu syna, a później dwóch córek. Po kilku latach przerwy w pracy zawodowej powróciła jednak w 1963 r. do pracy dydaktyczno-pedagogicznej w ówczesnym Technikum Przemysłu Spożywczego nr 1 przy ulicy Praussa 4 w Łodzi jako nauczycielka biologii i mikrobiologii, tworząc wspaniałą pracownię mikrobiologiczną i uzyskując w 1972 r.  za wybitne osiągnięcia w pracy zawodowej tytuł profesora szkół średnich, ale co najważniejsze, ogromną miłość swoich uczniów i wychowanków, czego świadectwem były liczne spotkania z nimi inicjowane przez nich nawet po trzydziestu kilku latach.

W Zespole Szkół Przemysłu Spożywczego przepracowała dwadzieścia kilka lat, ciesząc się wielkim uznaniem władz szkolnych, sympatią kolegów i koleżanek oraz całego otoczenia. Nie zadowalała się tylko pracą dydaktyczną. W szkole zorganizowała świetnie działające młodzieżowe koła Polskiego Czerwonego Krzyża, a sama poświęcała bardzo dużo czasu i serca tej organizacji wchodząc nawet do Zarządu Głównego w Warszawie i uzyskując  bardzo wysokie odznaczenia za pracę społeczną, m.in. Srebrny Krzyż Zasługi (1972), Złotą Odznakę ZNP (1973), Honorową Odznakę Miasta Łodzi (1975), Nagrodę Drugiego Stopnia Ministra Oświaty i Wychowania za osiągnięcia w pracy dydaktycznej i wychowawczej (1977), Krzyż II stopnia PCK oraz Odznakę 50-lecia PCK, Odznakę Honorową PCK III i IV stopnia.   Koledzy wybrali ją na prezesa szkolnego ogniska Związku Nauczycielstwa Polskiego (jedynej wówczas zawodowej organizacji nauczycielskiej), którym kierowała aż do burzliwych lat osiemdziesiątych.

Po przejściu na emeryturę w 1986 r. poświęciła się całkowicie rodzinie. Miała przecież troje dzieci: syna Andrzeja – lekarza, wykładowcę Akademii Medycznej (dziś Uniwersytetu Medycznego), córkę Joannę – matematyka, pracownika naukowo-dydaktycznego Uniwersytetu Łódzkiego, a później Uniwersytetu Medycznego w Gdańsku oraz niepełnosprawną córkę Marię, której oddawała swe matczyne serce.

Całe Jej długie życie było służbą trzem największym wartościom: Bogu, Ojczyźnie i Rodzinie. Kierując się wiarą, tymi wartościami oraz głębokimi przemyśleniami, gdy siły Jej na to jeszcze pozwalały pisała i publikowała swe rozważania w artykułach zamieszczanych głównie w prasie katolickiej, jak  Niedziela, Aspekt Polski, Słoneczna Skała, Nad Odrą, Nowy Przegląd Wszechpolski, Zeszyty Maryjne, Apostolstwo Chorych, Ojciec Pio w Osowej, Dzień Pański-Biuletyn Liturgiczny, parafialne łódzkie Łukaszowe Sprawy, ale także w Marzenia i Fakty, Pacjent–Nasze Sprawy, Biuletyn PTTK w Łodzi, Wędrownik – Kwartalnik Krajoznawczy PTTK. Łącznie opublikowała 63 artykuły oraz wygłosiła przemówienia na okolicznościowych spotkaniach ze swymi wychowankami.

W trudach pracy zawodowej, społecznej i domowej kierowała się wskazaniami św. Pawła wyrażonymi przez niego w Liście do Rzymian, rozdz. 14, wersety 7 o 8: Albowiem nikt z nas nie żyje dla siebie i nikt nie umiera dla siebie. Bo jeśli żyjemy, dla Pana żyjemy; jeśli umieramy, dla Pana umieramy, przeto czy żyjemy, czy umieramy, Pańscy jesteśmy.
Miała ogromne zrozumienie dla potrzeb i działalności charytatywnych organizacji kościelnych, które przez lata wspierała ze swej skromnej nauczycielskiej emerytury. Była osobą bardzo wierzącą i religijną. Codziennie kilka razy modliła się na różańcu za wszystkich potrzebujących wsparcia z Nieba. Znane sobie osoby zmarłe polecała Bogu w mszach świętych wieczystych u księży pallotynów. Była wierną słuchaczką Radia Maryja i telewizji Trwam.

Trud życia sprawił, że organizm Jej powoli się wyczerpywał. Dzięki jednak ofiarnej trosce syna lekarza Andrzeja była podtrzymywana przy życiu i cały czas była duszą i sercem rodziny. Trwała na posterunku, kierując życiem i pracą domu. Stale dopytywała się o życie swych wnuków i modliła się, aby były one ludźmi szlachetnymi i dobrego serca.

Cześć Jej za jej życie, osiągnięcia, ofiarę i boleść choroby. Niech pozostanie na zawsze w naszej pamięci jako osoba bardzo pogodna,  niezwykłej prawości, dobroci, szlachetności i nieskazitelnej moralności oraz rzadko spotykanego rozumu o dużym doświadczeniu życiowym. Niech będzie wzorem dla przyszłych pokoleń kobiet polskich jako żon i matek. Niech Jej postawa życiowa służy podupadającym na duchu, szukającym szczęścia tylko w złudnych dobrach tego świata.

Przy niej i przy jej ofiarnej pomocy i zrozumieniu mogłem zajmować się pracą naukową w dziedzinie matematyki, wyjeżdżać nawet na kilka miesięcy za granicę (na co się zgadzała), aby tam przedstawiać uzyskane w kraju wyniki naukowe, a także zajmować się publicystyką, dla której nieraz poddawała mi pomysły tematów. Jeśli Pan Bóg pozwoli mi jeszcze coś zdziałać i dobrego zrobić, to z myślą o Niej i dla Niej, bowiem była wzorem kobiety-Polki, żony, matki i babci. Proszę o modlitwę za nią kiedy to tylko możliwe, ale zwłaszcza w czasie mszy świętej.
Dziękuję wszystkim przybyłym, księdzu Robertowi Kaczmarkowi opiekującemu się Nią od strony duchowej w czasie Jej choroby, księdzu Mariuszowi Kuligowskiemu prowadzącemu pogrzeb wraz z ks. Henrykiem Betlejem, proboszczem parafii św. Łukasza Ewangelisty i redaktorem czasopisma tej parafii pt. „Łukaszowe Sprawy”,  księdzu prałatowi Ireneuszowi Kuleszy za odprawienie uroczystej mszy świętej żałobnej i wszystkim księżom z archikatedry za wsparcie duchowe, które jest nam teraz bardzo potrzebne, księdzu dr. Przemysławowi Górze za koncelebrę, księdzu proboszczowi Andrzejowi Sowińskiemu z Mierzeszyna pod Gdańskiem, naszemu znajomemu i  naszej córki, za odprawienie mszy świętej w intencji zmarłej w kościele parafialnym św. Bartłomieja Apostoła już w dzień po śmierci mej żony, księdzu doktorowi Henrykowi Nowikowi, redaktorowi czasopisma „Nad  Odrą” z Zielonej Góry za odprawienie mszy św. w niedzielę rano, a O. Jerzemu Jagodzińskiemu, werbiście z Rosji za modlitwy w intencji Zmarłej w czasie trzech mszy świętych, również w niedzielę 12 kwietnia. Dziękuję artystom za oprawę muzyczną ceremonii i nabożeństwa. Dziękuję swej córce Joannie i wnukowi Łukaszowi za pomoc i wsparcie, zwłaszcza w tych dniach, wszystkim drogim memu sercu członkom rodziny bliższej i dalszej, byłym zacnym uczniom i kolegom, a   przede wszystkim nieocenionemu synowi Andrzejowi, doktorowi medycyny, który poświęcił swe życie osobiste i karierę zawodową, aby ją utrzymywać przy życiu i jak najdłużej ratować.    Jednocześnie proszę, by idąc śladem czynów Zmarłej, kto może, wsparł swą modlitwą i  groszem organizacje charytatywne niepełnosprawnych, zwłaszcza Downa i niewidomych.
Najdroższa Zosieńko ! Przeżyliśmy we wspólnocie duchowej 67 lat, a we wspólnocie małżeńskiej lat bez mała 62. Moje słowa są za słabe, by wyrazić utratę Ciebie. Posłużę się więc słowami psalmu 143, werset 5: Wspominam dni dawne, rozmyślam o wszystkich czynach Twoich, dzieła Twoich rąk rozpamiętuję. Odeszłaś do Pana 10 kwietnia 2015 r. w piątek.

Kończę refleksją poetycką pt. „W krzyżu” Danieli Bednarek, gdyż oddaje ona uczucia mej żony, a teraz także  moje.

Przybita bólem do krzyża cierpienia
z Twego moc czerpię zmartwychwstania,
ilekroć wzrok swój do ran Twych  przybliżam
darzysz mnie życiem i mocą przetrwania.

I choćbym nie wiem jak często zdradzała
zawsze się z klęczek przed Tobą uniosę,
bo grzech mnie parzy i Golgoty skała,
więc cała płonę swego żalu stosem-

O Ty cierpliwy, przeze mnie cierpiący,
który się mieścisz w świętej łzie i w Chlebie,
przebaczający mi wciąż, kochający,
daruj mi wieczność u Twoich stóp w niebie.


Niech odpoczywa w pokoju z naszą nadzieją spotkania w lepszym świecie.
Tadeusz Gerstenkorn

Łódź, w dniu pogrzebu  16 kwietnia 2015 r., archikatedra łódzka i cmentarz  św. Józefa  przy ul. Ogrodowej.

Copyright © 2017. All Rights Reserved.