Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Publikacje członków OŁ KSD

Ewa Piątkowska - Był dobry jak chleb. Pamięci Brata

Kiedy bliska i kochana osoba nagle umiera, natychmiast zadajemy sobie pytanie: Dlaczego teraz zatrzymuje się serce. Szybko organizujemy się,  żeby dopełnić czynności ostatniego pożegnana, a potem przychodzi wiele niespodziewanych refleksji, spotkań, a przede wszystkim wspomnień. Tym bardziej, że  odejście do Pana mojego brata Andrzeja nastąpiło 22 maja 2016 r. w niedzielę, po uroczystościach komunijnych dziecka znajomych, w Święto Trójcy Przenajświętszej, Dzień Świętej Rity (patronka spraw beznadziejnych), w Rok Miłosierdzia Bożego i w małej miejscowości (Aleksandrów Łódzki), gdzie krótko mieszkała i pracowała dziś święta – siostra Faustyna Kowalska (u państwa Bryszewskich przy ul. 1 maja, gdzie tablica pamiątkowa wisi do dziś). Dużo tych „okoliczności pobocznych”, które dają do myślenia...

-  Wyszedł przewietrzyć się. Z sali, gdzie trwał obiad uczestników Pierwszej Komunii  Świętej dziecka znajomych. Wyszedł, upadł i już nie wstał, mimo dwugodzinnej reanimacji lekarzy z pogotowia ratunkowego – relacjonuje jeden ze świadków. Nie palił, nie pił, ponieważ ciągle jeździł, ale był bardzo gorący maj. 22 maj 2016 roku. Nie mam wątpliwości, że nasz brat , jeszcze bardziej radosny niż tutaj, ogląda Oblicze Boga.

Kilka dni później 27 maja podczas mszy św. pogrzebowej  w kaplicy cmentarnej w Aleksandrowie Łódzkim, ksiądz Piotr Reczyński w homilii nawiązuje do Ewangelii św. Jana, tej o wskrzeszeniu Łazarza i zapytuje: „Czym jest śmierć?” Odpowiada słowami św. Pawła, że „jest zyskiem”. Możemy żałować, że czegoś nie zrobiliśmy, ale nie możemy żałować, że umarliśmy, bo śmierć prowadzi tam, gdzie już nie ma bólu, gdzie jest prawdziwe życie w radości i miłości, gdzie będziemy się widzieć z Panem Bogiem twarzą w twarz, gdzie zanurzymy się w nieskończonej Miłości…     - Pamiętajmy o modlitwie za śp. Andrzeja, ponieważ kiedyś też będziemy jej potrzebować – zakończył ks. Piotr.

To, że obserwowałam wzrost duchowy mojego brata, z roku na rok, z miesiąca na miesiąc, to była wielka łaska. Stało się to dla mnie jasne, kiedy zaczął na co dzień żyć życiem sakramentalnym. Był pełen pokory i zawsze grzeczny, ale teraz tę pokorę i grzeczność Pan Bóg uwypuklił najbardziej, a także sumienność, obowiązkowość i pracowitość. Że nie był uczonym ani politykiem, ani biznesmenem to wiedzieliśmy. Był skromnym pracownikiem, posiadającym różne umiejętności, zapracowanym do końca życia, co podkreśliłam w słowie pożegnalnym. Niewielu to wiedziało. Jednak w ostatnich latach pracy w szkole, wśród dzieci, najłatwiej się odnalazł. Swoją ukochaną córkę Kasię z zięciem i wnukami miał aż w Olsztynie. Często do nich wyjeżdżał, ale tutaj duża gromada dzieci w szkole zastępowała mu, choć częściowo, brak bliskich. Tu się realizował, tu był szczęśliwy wśród dzieci, a dzieci też Go kochały (co podkreśliła także Pani Dyrektor SP 116 Beata Pietrzak w słowie pożegnalnym). Podkreśliła że „pan Andrzej był twarzą szkoły, wszędzie jeździł i załatwiał wszystkie sprawy, witał dzieci w drzwiach rano, był pracowity, wszyscy Go kochali i był wzorem do naśladowania”. Dziękujemy Jej za te słowa.

Kiedy widzi się przemiany w sercu bliskiego człowieka, u którego rolę zaczęła odgrywać coraz bardziej nasycona miłość do drugiego człowieka, można też w sobie poczuć pojednanie, uruchomić właściwą hierarchię wartości (kiedy Pan Bóg już znalazł się na pierwszym miejscu i wszystkie pozostałe rzeczy znalazły się na właściwym miejscu), wtedy Łaskę, spokój i uśmiech ma się na co dzień. Widzi się świat w kolorach, które On namalował i przygotował dla nas w tysiącach mieszkań, wtedy słyszy się śpiew każdego ptaka i wyciąga rękę do potrzebującego. Brat nie był mędrcem, ale nie był mędrkiem, choć mędrkowanie jest częstym zjawiskiem wokół nas. Brat nie  dodawał, nie odejmował, nie manipulował, nie kalkulował. Mnożył. Pomagał, nikomu niczego nie wypominał.

Znaczenie miały: spokój i mądrości Boża. Bo, gdy coś niepokojącego działo się w rodzinie szybko, spontanicznie organizował spotkanie i jednoczył, niekiedy wbrew możliwościom finansowym. – Ile też ten obiad cię kosztował? – próbowałam niekiedy dopytać, bo nie lubił o tym  mówić. – A, tylko 120 złotych! – usłyszałam. I jednoczył, jednoczył, żebyśmy wszyscy rozmawiali, bo są trzy siostry i mają już swoje rodziny,  kilkanaście osób, do tego okres stanu wojennego, potem transformacji, czasy bezrobocia, rozwodów, niepowodzeń. Nie ustawał. Walczył o nas.

Co znaczyła u Niego natychmiastowa pomoc? Prosiłam kilkanaście lat temu o pomoc finansową. – Tysiąc by się przydał... – powiedziałam cicho, nie mając za co zapłacić jakichś rachunków, będąc na zasiłku dla bezrobotnych. – Nie mam wolnego konta, ale załatwię u providenta, blisko mieszka – odpowiedział. – Czyli... będzie jeszcze prawie drugie tyle odsetek? – zaprotestowałam. Nie zgodziłam się. Był uparty. Mimo wszystko. Po godzinie miałam potrzebną gotówkę. Andrzej, dobry był jak chleb.

Pokora, niekiedy niewiedza, ale takt i wyczucie oraz spostrzegawczość i ta ciągła  zdrowa wolna wola, wola bezinteresownej pomocy drugiemu człowiekowi, bardzo wiele dokonała w Jego życiu. Szybko „przejeżdżał czy przechodził” na właściwe tory,  gdy na krótko wpadł w tarapaty przez swoją pracowitość albo altruizm. Pogodzony z Panem Bogiem, z losem, zharmonizowany sam z sobą, rozmawiał z każdym, o czym mile zaskakiwana byłam czytając kolejne świadectwa najbliższych oraz kolegów z pracy. Bardzo za nie dziękujemy. One będą, myślę, wzmacniać nie tylko naszą rodzinę.

Większość z nas najchętniej wspomina okres dzieciństwa. I kilka epizodów z tamtych czasów utkwiło mi w pamięci. Że szaleliśmy wszyscy we czwórkę razem z koleżeństwem z pobliskich domostw w olbrzymim wielkim parku, to najszybciej przychodzi na pamięć. Że Andrzej nie miał brata tylko trzy siostry, że nasz ojciec nieźle sobie radził, że naszą czwórkę bardzo kochał, że z Łodzi do Bielan k/Elbląga zapraszał naszych kuzynów i kuzynki z rodzicami na różne wakacyjno-urlopowe pobyty. Mieszkaliśmy w olbrzymim dworze (spuściźnie po jakichś ziemianach), wszyscy doskonale się mieścili. Latem bieganie po pochyłych drzewach, śpiew ptaków, zbieranie zawilców w pięknym parku, a zimą wybieranie przebiśniegów spod topniejącej pierzyny, chodzenie kilka kilometrów pieszo do szkoły, a wieczorami odrabianie lekcji... Pamiętam też rysowanie „szlaczków” i kaligrafii.  I wołanie na obiad, mama stała na olbrzymim balkonie: „Dzieci, szybko na obiad, bo już muchy go jedzą!” To była wykładnia niebywałej wspólnoty rodziców i dzieci, i troska o nie. I nikt się nie spóźniał, pomimo zmęczenia po dziecięcych zabawach. A wieczorami czytanie książek, a potem modlitwy uspakajały wszystkich do snu.
Od początku w domu panowała patriotyczna atmosfera i pamięć o Katyniu, zresztą organizowana z pokolenia na pokolenie przez ojca, oficera Wojska Polskiego, który jeszcze jako młody wykładał w Wyższej Szkole Oficerskiej. Od początku, od dziecka była też w domu obecna wiara w Boga, patriotyzm, prawda i odwaga.

Brat kochał Prawdę. To było Jego potęgą. Choć nie przeżył wojny z bombami, ale przeżył wojnę inną – psychomanipulacyjną, stał się jej ofiarą w pewnym okresie życia. I nie wiem, czy nie była gorsza. Pozostał „dużym dzieckiem Bożym” do końca.  I był „dobry jak chleb”. Świecił – zjednoczony z Panem Bogiem.

Dziękujemy bardzo wszystkim uczestnikom pogrzebu, licznie zgromadzonym w kaplicy cmentarnej w Aleksandrowie Łódzkim: rodzinie znad morza, ze Śląska, Olsztyna, Łodzi, Aleksandrowa, szczególnie dzieciom ze szkoły, 18-letniej Maryni, która zaangażowała cały zakon sióstr służebniczek (gdzie znajdzie się już we wrześniu tego roku). Dziękujemy za ostatnie pożegnanie naszego kochanego brata Andrzeja.

„Nie trzeba nosić klejnotów, gdy blask chwały Bożej obecności wystarczą, by uczynić człowieka pięknym.” („Byłem w Niebie”, autor R. Sygmund, s.73).
„ I ujrzałem: oto biały koń, a siedzący na nim miał łuk. I dano mu wieniec, i wyruszył jako zwycięzca, by [jeszcze] zwyciężać.” (Ap. 6,2).  



Wspomnienia :

„Myślę, że każdy z nas na początku swojej pracy w nowej placówce spotyka osobę, którą po czasie zaczyna doceniać jako życzliwego przewodnika, osobę, która pomogła mu przebrnąć przez meandry najbanalniejszych trudów codziennej pracy. W moim przypadku był to Pan Andrzej. Rozpoczęłam pracę w Szkole Podstawowej nr 116 szóstego stycznia, po przerwie świątecznej, zastępując będącą na urlopie wychowawczym Panią Małgosię. Pierwszego dnia przyjechałam do szkoły dużo wcześniej. Nie było jeszcze Pani Dyrektor, pokój nauczycielski był zamknięty. Wyszłam na pusty korytarz, szukając klasy, w której miałam odbyć pierwszą lekcję. Czułam się trochę zagubiona i niepewna. I wtedy podszedł do mnie Pan Andrzej – pamiętam ciepłe spojrzenie, serdeczny uśmiech i taką dobroć bijącą z całej postaci. Pokazał mi sale lekcyjne, szatnię, powiedział gdzie wiszą klucze od klas itd. Pomyślałam sobie, że będzie dobrze, skoro na początku spotkałam tak życzliwego pracownika. Później widziałam Go zawsze krzątającego się po budynku szkolnym, ciągle coś naprawiał, poprawiał, ulepszał. Szybko zorientowałam się, że jest Osobą, która szczególnie i z pełnym oddaniem troszczy się o codzienne funkcjonowanie szkoły w tych najbardziej prozaicznych aspektach. A wszystko co robił – łącznie (a może przede wszystkim) z bezpośrednimi kontaktami z uczniami i ich rodzicami, i opiekunami – odbywało się w atmosferze wzajemnego szacunku i niezwykłej kultury. Panie Andrzeju, będzie nam Pana bardzo brakowało...”

Krystyna Bajak – nauczycielka religii.

„Nie znałam Pana Andrzeja długo, ale polubiłam go za jego optymizm, otwartość na ludzi, poczucie humoru oraz pracowitość. Trudno pogodzić się z utratą takiego człowieka.”

Daria Żłobińska – nauczycielka angielskiego.

„Gdy myślę o Panu Andrzeju, staje mi przed oczyma setka obrazów. Przywołuję wspomnienia i nie znajduję w nich ani jednej ciemnej barwy. Każda z tych myśli kojarzy mi się dobrze, pozytywnie, serdecznie. Pracowaliśmy wspólnie przez 6 lat, utrzymując w tym czasie kontakty również na gruncie prywatnym (wspólne wypady na ryby, organizowanie remontów). Mimo wykonywania różnych zawodów, w obrębie szkoły potrafiliśmy wspierać się nawzajem (Pan Andrzej miał doskonały kontakt z dziećmi i wielokrotnie pomagał mi w pracy wychowawczej, ja pomagałem przy cięższych pracach, służyłem radą). Wypiliśmy wspólnie setki litrów kawy i przegadaliśmy po przyjacielsku wiele godzin. Pan Andrzej był moim kolegą z pracy (mimo dzielących nas 30. lat), kolegą serdecznym i niezawodnym. Od dwóch lat nie pracuję już w S.P. 116, mimo to często odwiedzam mury szkoły. Gdzie kierowałem zawsze pierwsze kroki? Do Pana Andrzeja na kawę! To tam czułem się najbardziej naturalnie i tam chciałem iść w pierwszej kolejności. Podobnie jak wielu z nas, wierzę głęboko, że Pan Andrzej jest już w odpowiednim miejscu, w którym spotykają się tacy jak On dobrzy ludzie, w którym istnieje tylko szczęście i miłość i w którym, mam nadzieję, kiedyś się spotkamy. Muszę dodać jeszcze słowo o roli i miejscu rodziny w życiu Pana Andrzeja. Wokół problemów i szczęścia rodzinnego krążyła większa część naszych rozmów. Kochał swą rodzinę. Z dumą opowiadał o wnuku, z troską i miłością o żonie, córce i siostrze. Kochał też Olsztyn i Aleksandrów.  Pan Andrzej pozostanie w mojej pamięci na zawsze.”

Michał Płachciński- były pedagog szkolny.

„Ja do tej pory nie wierzę , że to możliwe, że przyjdę rano na siódmą i nie będzie Pana Andrzeja, nie spyta: „Pani Ewo, wjeżdża pani, otworzyłem bramę...”  Na pewno jest na zwolnieniu... musimy tylko poczekać... Wspaniały człowiek, taki, który nigdy nie odmówił pomocy. Zawsze wszystkich witał z uśmiechem i nigdy na nic się nie skarżył. Zawsze potrafił wysłuchać i doradzić. Bardzo uczciwy, ciepły  i rodzinny, dużo rozmawialiśmy,  opowiadał o córce, wnukach, miał plany... Nigdy nie było dla Niego słowa „nie”. Szkoła bez niego już nie będzie taka sama, bo takie osoby tworzą coś czego nie da się powtórzyć nigdy. Tak bardzo już Go brakuje...”

Ewa Matecka – nauczycielka wych. fizycznego.

Dawaj ludziom więcej niż się spodziewają i rób to z radością.”                   ( Adam Asnyk)

Tak właśnie czynił Pan Andrzej: dawał ludziom z siebie więcej niż się spodziewali. Zawsze z radością. Zawsze z życzliwością. Bezinteresownie, nie oczekując nic w zamian, bez ograniczeń, mimo wszystko...I choć ogarnął mnie smutek po otrzymaniu wiadomości o Jego śmierci, to jednak pozostała w sercu radość, że miałam to ogromne szczęście, że Go spotkałam w swoim życiu i przez wiele lat mogliśmy pracować w "Stoszesnastce".                     
Barbara Chmielewska – nauczycielka edukacji wczesnoszkolnej.


„Dla mnie Pan Andrzej był bardzo wyjątkowym człowiekiem. Zanim pomyślał o sobie myślał o innych. Drobne gesty, jak choćby cukierek do porannej kawy... uśmiech, rozmowa. Zawsze dobrze mówił o innych. Zawsze służył pomocą i nigdy nie było to odłożone na później. Oddany Rodzinie, pracy. Takich osób, jak Pan Andrzej jest tak niewiele. „Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą..."

Olga Mokras – nauczycielka wychowania przedszkolnego.

„Z panem Andrzejem wielokrotnie przygotowywaliśmy i demontowaliśmy (wspólnie z kolegami-nauczycielami naszej szkoły) dekoracje oraz scenę do występów uczniów podczas uroczystości szkolnych, pełniliśmy wspólne dyżury w szatni przed pierwszą godziną lekcyjnej – na pana Andrzeja zawsze mogliśmy liczyć – nie rzucił wyznaczonego zadania w połowie, nie odmawiał pomocy, starał się je wykonać zawsze właściwie i do końca. Zawsze usuwał zauważoną przeze mnie usterkę na terenie szkoły, którą Mu zgłosiłem. Codziennie witał Nas wchodzących do szkoły uśmiechem, przyjacielsko zagadał, służył radą w potrzebie, był tam gdzie w danym momencie być powinien i robił to wszystko, co należało do jego obowiązków, a nawet więcej, bo uważał, że tak należało... Wszystkim nam będzie Go brakować.”

Dariusz Dędek – bibliotekarz szkoły.

Pan Andrzej był człowiekiem empatycznym i ciepłym. Zawsze zamienił z każdym kilka słów, zażartował. Proszony  o pomoc starał się ze wszystkich sił swoja pracę wykonać jak najlepiej. Wiele rzeczy  w szkole przypomina mi, że był z nami.      

Barbara Ciumaszko – polonistka.

„Człowiek jest wielki nie przez to, co posiada, lecz przez to, kim jest; nie przez to, co ma, lecz przez to, czym dzieli się z innymi.”(Jan Paweł II)

I WŁAŚNIE TAKIM WIELKIM CZŁOWIEKIEM BYŁ PAN ANDRZEJ...

Katarzyna Folwarniak - nauczyciel SP 116 w Łodź.

„Pan Andrzej był osobą pełną życia, marzeń, mającą szereg zainteresowań i pasji. Moja ostatnia (piątkowa) rozmowa z Panem Andrzejem dotyczyła planowania trasy wycieczki integracyjnej dla pracowników Szkoły Podstawowej Nr 116... niestety już z nami na nią nie pojedzie. Miał tak wiele zapału do poznawania nowych miejsc,  historii i ludzi. Trudno uwierzyć, że do tej rozmowy już nie powrócę, a nagłe odejście zamknęło i tę kartę bogatej osobowości Pana Andrzeja.”                                                                                 Czesława Miszczak - nauczycielka matematyki.

„Dwa lata temu w sierpniu przyjechałam do Szkoły Podstawowej nr 116, która od września miała być moim nowym miejscem pracy. Na posterunku stał pan Andrzej. Z progu przywitał mnie i ugościł herbatą, a potem rozmawialiśmy jak starzy znajomi, choć widzieliśmy się po raz pierwszy. Ten gest serdeczności dał mi poczucie, że będzie dobrze w nowym miejscu, gdzie są tak dobrzy ludzie.”                                                                                            
Wiktoria Dośpiał – SP 116 Łódź

„Pan Andrzej był osobą o pogodnym usposobieniu i gołębim sercu. Zawsze pomocny i uczynny... Codzienna pogawędka o wszystkim i o niczym była bardzo przyjemnym elementem dnia.”                                                                                                                                        Milena Zdunik – SP 116 Łódź

„Dla każdego, kto chciał zrobić remont, dla tego miał czas. Kochał żonę. Jak potrzebował wziąć kredyt, na którym mu bardzo zależało powiedziałam mu, żeby podał, że jest kawalerem, wtedy łatwiej go dostanie. Odpowiedział, że tak nie powie bo może go już nie mieć. Uczciwy, honorowy, uczuciowy, z charakterem.”                                                                                   
Dorota Karalus – znajoma

„Na pewno prowadził Go Duch Boży. Myślę, że wolą Bożą, było by niezwłocznie dołączył do Nieba. Był jak święty.”                                                                                                 
Janina Białkowska – znajoma

„Był dobrym, troskliwym, kochającym ojcem i teściem. Opiekuńczym dziadkiem. Pamiętam, jak z młodszym wnukiem na plecach, akurat kiedy kuśtykał, przeszedł całą Drogę Krzyżową w Gietrzwałdzie.”                                                                                                                 
Kasia Hain - Lewandowska – córka

„Swoją rodzinę kochał najbardziej, rodzina dla brata była wszystkim. Natychmiast gotowy był do pomocy, jeśli zaistniała taka potrzeba.”                                                
Joanna Hain  – siostra

„To był najwspanialszy człowiek na świecie. Był dla mnie podporą w trudnych chwilach życia. Mogłam na nim polegać.”                                                                                                     
Marynia Hain–Kuligowska – siostra.

„Andrzej był bardzo dobrym szwagrem. Był wesołym, rodzinnym, ciepłym człowiekiem. Będę bardzo sentymentalnie Go wspominać. Mamy naprawdę dużo fantastycznych wspomnień, które zostaną w mej pamięci na bardzo długi czas.”                                               Jolanta Fiodoroff – Matuszkiewicz – szwagierka.

„Dzięki mężowi Andrzejowi mam wspaniałą córkę i wspaniałe wnuki. Był moją miłością.”                                                                                                                                            Henryka Hain – była żona

„Dziękuje moim rodzicom, że wujek Andrzej był moim ojcem chrzestnym. Dawał przykład jak wzorowo wychować dzieci, jakim być mężem i bratem, jak z otwartym sercem być dla innych, ich potrzeby i podejmować się z całym zaangażowaniem, dokładnością, witać zawsze z uśmiechem. Będzie zawsze w naszych sercach.”                                              
Cezary i Magdalena Borysewicz – rodzina

„...przypomniał mi się pobyt na Bielanach pod Elblągiem. Rodzice mnie tam zabrali jak miałam ok. 7 lat. Kuzyn z trzema siostrami i rodzicami mieszkali w pięknej okolicy wśród malowniczych pól i łąk w pięknym pałacu. Były tam wspaniałe przejażdżki tzw. bryczką – linijką. Nie jeździłem później taką już nigdy.”  

Wojciech Nowakowski – kuzyn

„Jedną z pasji mojego kochanego kuzyna Andrzeja było łowienie ryb i pomaganie ludziom. Był bardzo dobrym człowiekiem i nigdy nie skarżył się, że jest zmęczony lub chory. Jego priorytetem było pomagać wszystkim, chociaż niejednokrotnie to on potrzebował pomocy. Bardzo kochał całą swoją rodzinę i im najbardziej pomagał. Robił weki z ogórków, papryki, lubił gotować był zawsze uśmiechniętym pedantem. Często dzwonił do swojej córki Kasi, którą bardzo kochał. Przepadał za wnukami i był dumny, że ich ma. Szanował ludzi, a ludzie szanowali Jego. Szkoda, że tak wartościowy człowiek już nie żyje. Obiecał mi, że z żoną przyjedzie w tym roku do swojej chrzestnej, czyli mojej mamy Ireny Kostrzewy. Jestem bardzo dumna, że miałam kuzyna tak kochanego. Mówiłam często, że Go kocham. Nie zapominał nigdy o urodzinach chrzestnej i świętach. Kochał każdego człowieka czy był dobrym, czy złym. Nie wnikał w to. Kochał takiego jakim był. Kuzyn był bardzo pracowity, uczciwy, koleżeński. Człowiekiem bez wad. Będzie nam wszystkim bardzo brakowało. Szczęść Boże. Miejmy go w swojej opiece modlitewnej.”    
Grażyna Zielińska – kuzynka

„Znałem kolegę Andrzeja prawie „od zawsze” – od 53 lat. Był uczynnym, spokojnym i wyrozumiałym człowiekiem. Los Go nie oszczędzał, ale dzięki swojemu charakterowi dawał sobie radę w życiu. Jego nagła śmierć wszystkich nas zaskoczyła. W naszej pamięci zostaniesz na zawsze. Bardzo współczujemy Jego najbliższym. Spoczywaj Andrzeju w pokoju.”             
Ewa i Witek Stobieccy – wędkarze

„Najbardziej będzie mi brakowało wspólnych wypadów z wujkiem na ryby.”                       
Oliwia Matuszkiewicz – rodzina

„15 niezapomnianych lat mojego życia.”                                                                                           Elżbieta Hain – żona

„Troskliwy kuzyn, nawet jak był dzieckiem, w stosunku do nas – dzieci, kiedy przyjechaliśmy do dworu w Bielanach za Elblągiem. Myślał o nas wszystkich, czy się nie pogubiliśmy, bo przecież ganialiśmy po drzewach w parku i po wąwozach do późna...”                                                                                                Krysia i Piotr Oziemscy







Copyright © 2017. All Rights Reserved.