Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Druga tragedia katyńska 2010

Jesteśmy wciąż w punkcie wyjścia

Liczę na wyjaśnienie katastrofy smoleńskiej, jestem pewna, że uda się tę sprawę w sposób godny zakończyć, natomiast jestem absolutnie pewna, że nie stanie się to pod rządami Platformy Obywatelskiej – mówi mec. Małgorzata Wassermann w rozmowie z PCh24.pl.


Co pewnego o katastrofie z 10 kwietnia 2010 roku i o okolicznościach śmierci Ojca udało się Pani dowiedzieć od reprezentantów państwa polskiego w ciągu czterech lat, jakie upłynęły od tego wydarzenia?

- Nie przypominam sobie nawet, abyśmy my, bliscy ofiar, zostali oficjalnie poinformowani przez państwo, że doszło do katastrofy i śmierci 96 ofiar. Dzisiaj cieszy fakt, że prokuratura wydała ostateczne orzeczenia potwierdzające, po pierwsze, że w kabinie pilotów nie był obecny generał Andrzej Błasik, a po drugie, że zarówno on, jak i pozostali członkowie załogi byli trzeźwi. Natomiast mogę powiedzieć, iż w pozostałych kwestiach po czterech latach znajdujemy się nadal w punkcie wyjścia.


Faktyczna wiedza, jaką posiadamy pochodzi z wielu źródeł: z prac zespołu pana Antoniego Macierewicza, z wyników dwóch dotychczasowych Konferencji Smoleńskich (trzecia zaplanowana jest na październik), do których pozyskiwanie i analizowanie materiałów trwa przez cały rok. Prokuratura też dysponuje w swoich aktach szeregiem informacji, jest ich dość dużo. Bogatym źródłem wiedzy są, oczywiście środki masowego przekazu, mam na myśli internet i te spośród mediów, które są zainteresowane pozyskiwaniem wiarygodnych informacji. Mamy jednak również do czynienia z chaosem i dezinformacją wprowadzanymi przez część urzędników państwowych oraz przychylne im media.



Katalog zaniedbań, czy to wynikających z niekompetencji, ze złej woli, czy też strachu przed stroną rosyjską jest bardzo obszerny. Które z nich uważa Pani za najistotniejsze?


- Najważniejszym z błędów jest niezabezpieczenie w dniu katastrofy i w dniach następnych materiału dowodowego do badań. Zwracałam na to uwagę zaraz po tragedii i to sprawdza się po dziś dzień. Każdy prawnik dysponujący podstawową wiedzą na temat procedury wyjaśniania tego typu spraw wie, że istotne są pierwsze godziny i minuty po zdarzeniu. Wtedy zabezpiecza się materiał, później, przez całe miesiące, ewentualnie lata bada go i analizuje. Ponieważ nie zrobiono tego od razu, próbuje się po latach odzyskać materiał, czy też robić jakieś prowizoryczne badania, które mają odpowiedzieć na rozmaite kwestie.

Nie mam wątpliwości, że jeśli powstają w prokuraturze opinie oparte na materiałach zebranych w sposób wątpliwy i po upływie wielu miesięcy czy lat od wydarzenia, a na podstawie tych opinii stawia się komuś zarzuty, to sąd z całą pewnością taką osobę uniewinnia. Właśnie z braku wiarygodnych dowodów wskazujących na to, że prokuratura miałaby rację.

Nie wiem, czy błędy popełnione przez stronę polską przy wyjaśnianiu przyczyn upadku samolotu wzięły się z zaniedbań, czy też z celowego działania. Przyjęta została nieodpowiednia podstawa prawna. Państwo polskie nie zwróciło się do sojuszników o wsparcie, za to powierzyło kwestię badania katastrofy ministrowi Jerzemu Millerowi, co również było złamaniem prawa. Abstrahuję już od raportu jego komisji i merytorycznej zawartości tego dokumentu. Przede wszystkim bowiem ta komisja nie miała prawa pracować.

Rząd liczy przede wszystkim na krótką pamięć społeczeństwa polskiego i na to, że inne wydarzenia odciągną uwagę od sprawy katastrofy. Proszę zwrócić uwagę, jak często przywoływano hasła dotyczące zaufania wobec Rosji. Premier nie miał w tej sytuacji prawa głosić takich haseł, bo wyjaśnianie katastrof nie opiera się na zaufaniu. Jakie jest nastawienie rządzących do sprawy tragedii z 10 kwietnia 2010 r. pokazuje jasno fakt, że władze nie przewidziały żadnych państwowych uroczystości związanych z jej czwartą rocznicą. Za szczyt demagogii uważam fakt, że ktoś chce wyłożyć kilka milionów złotych na niechciany przez nikogo pomnik w Smoleńsku, za to nie ma mowy o postawieniu niedrogiego pomnika upamiętniającego prezydenta przed siedzibą, w której sprawował swój urząd. Na to rządu polskiego i prezydent Warszawy nie stać.

Długo można by analizować fakty świadczące o rzeczywistym stosunku władz do tamtej tragedii. Pamiętamy zdjęcia dokumentujące śmiechy dygnitarzy państwowych w trakcie przylotu trumien z ciałami ofiar. Widzieliśmy na lotnisku, jak ci ludzie się wtedy zachowywali, jak dopisywały im fantastyczne humory podczas gdy my cierpieliśmy. Teraz premier posunął się do stwierdzenia, że ktoś powinien przeprosić za to, iż śmie zadawać pytania, a pytań są tysiące, tylko nie możemy wciąż doczekać się od oficjalnych czynników odpowiedzi na nie.  


Krótko po katastrofie, bodaj w kontekście sprowadzenia do Polski ciał ofiar, usłyszeliśmy od najwyższego rangą urzędnika stwierdzenie, że „państwo polskie zdało egzamin”. Później okazało się, że i w tej kwestii zawiodło na całej linii. Czy cokolwiek w tej sprawie ze strony państwa odbyło się tak jak powinno?

- Ta uwaga Bronisława Komorowskiego o zdaniu egzaminu przez państwo dotyczyła pewnie raczej szybkiego przejęcia Kancelarii Prezydenta. Jeśli zaś chodzi o okres od pierwszych minut po katastrofie aż do dnia dzisiejszego to nie potrafię znaleźć płaszczyzny, na której państwo miało zdać ten egzamin. Począwszy od tego, że, jak pan zauważył, nie potrafiło nawet sprowadzić w prawidłowy sposób ciał i dopilnować aby nie pozamieniano ich w trumnach, przez to, że wielokrotnie wprowadzano nas, rodziny ofiar w błąd, udzielając nam w Centrum Zarządzania Kryzysowego nieprawdziwych informacji, aż po dzień dzisiejszy. Niezależnie od tego, jakie wyjdą na jaw nowe fakty, na etacie państwowym zatrudniony jest pan Maciej Lasek, który poza tym, że przewodniczy komisji wyjaśniającej wypadki lotnicze jest, no właśnie kim? Rzecznikiem rządu w tej sprawie? Nie bardzo tego rozumiem. Niezależnie od tego, ile na jaw wychodzi faktów podważających jego ustalenia, on nieustannie powtarza, że te pozostają niezmienne.


Czy sposób narracji rządowo-medialnej w sprawie Smoleńska od pierwszych chwil po tragedii nie mówi nam więcej o jej okolicznościach niż prowadzone w tej sprawie tak zwane śledztwo?


- Myślę, że premier liczył na to, iż Rosjanie ustalą jakąś ładną, gładką, trzymającą się przysłowiowej kupy wersję okoliczności wypadku, i zapewne zdziwił się, gdy swój raport ogłosiła pani Anodina. Pytanie brzmi, czy przemyślał, jak ta wersja będzie wyglądać, tym bardziej, że zapowiedział iż ustalenia naszej strony będą boleć Polaków jeszcze bardziej. Było to dla nas zachowanie zupełnie niezrozumiałe, uznaliśmy bowiem, że premier de facto dał przyzwolenie na obarczenie strony polskiej winą za katastrofę, bez wiarygodnego zbadania przyczyn. Była to konsekwencja przyjęcia od początku linii: „ta sprawa nas nie interesuje, to nie nasi ludzie, nie nasz prezydent, niech się dzieje co chce w tej sprawie, najlepiej, by ona jak najszybciej umarła, żeby o niej po prostu nie mówić”.


Czy w związku z tym, co dzieje się wokół katastrofy, liczy Pani wciąż, że ta kwestia zostanie kiedyś w sposób wiarygodny wyjaśniona?

- Oczywiście, że liczę na wyjaśnienie tej sprawy, jestem pewna, że uda się ją w sposób godny zakończyć, natomiast jestem absolutnie pewna, że nie stanie się to pod rządami Platformy Obywatelskiej. Gorąco wierzę w to, że sytuacja się zmieni i będziemy mogli tę sprawę poprowadzić od początku do końca. Ona tego po prostu wymaga.


Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Roman Motoła

za:www.pch24.pl/jestesmy-wciaz-w-punkcie-wyjscia,22244,i.html#ixzz2yUGEfnRV

Copyright © 2017. All Rights Reserved.