Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Druga tragedia katyńska 2010

III Konferencja Smoleńska

Macierewicz: rząd powinien ponownie przeanalizować katastrofę.

Prawa fizyki wykluczają możliwość przebiegu smoleńskich wypadków przedstawionego w raportach MAK‑u i komisji Jerzego Millera – mówi poseł Antoni Macierewicz w rozmowie z Dorotą Kanią. Dzisiaj w Warszawie odbędzie się III Konferencja Smoleńska z udziałem kilkudziesięciu profesorów - ekspertów różnych dziedzin nauki.

Czego spodziewa się Pan po obradach III Konferencji Smoleńskiej?

Przede wszystkim trzeba powiedzieć, że poprzednie Konferencje przyniosły olbrzymi dorobek, który umożliwia opisanie w kategoriach naukowych tego, co się stało 10 kwietnia 2010 r. nad Smoleńskiem, a także wykazanie, że znane z rosyjskich i oficjalnych rządowych wersji scenariusze wydarzeń nie mogły zaistnieć. Jak stwierdza komunikat wydany przez II Konferencję: „Obraz, jaki się wyłania z przedstawionych prac, dowodzi jednoznacznie, że hipoteza jakoby w dniu 10.04.2010 samolot Tu-154 w Smoleńsku stracił kawałek skrzydła w wyniku uderzenia w brzozę, a następnie rozbił się doszczętnie w wyniku uderzenia w grunt (katastrofa typu 1A) – jest całkowicie fałszywa. Istnieją niepodważalne dowody, że samolot rozpadł się w powietrzu, a na ziemię spadły oddzielne jego szczątki (katastrofa typu 2B)”.

Ale przecież rząd Władimira Putina i rząd Donalda Tuska zgodnie orzekły, że to nieudolność pilotów i brzoza, która złamała skrzydło, doprowadziły do tragedii. Rosjanie i raport Millera obwiniają nawet gen. Andrzeja Błasika, że to jego obecność w kokpicie wpłynęła na dramatyczny przebieg wydarzeń.
Gen. Błasika nie było wówczas w kokpicie i nie wydawał żadnych rozkazów. Bezspornie udowodniły to analizy Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie i prace naukowców związanych z zespołem parlamentarnym, mam nadzieję, że referaty przedstawione podczas dzisiejszych obrad, analizujące rozrzut szczątków samolotu i układ zwłok poległych, potwierdzą to stanowisko.

Z tego, co Pan mówi, wynika, że zespół parlamentarny i Konferencja Smoleńska to dwie zupełnie odrębne instytucje?

Oczywiście. Konferencja to grono niezależnych uczonych, zresztą osób wybitnych i o niekwestionowanym autorytecie naukowym, zebranych wokół zespołu organizacyjnego prof. dr hab. Piotra Witakowskiego. Oczywiście eksperci zespołu parlamentarnego biorą udział w Konferencji, ale to instytucje rządzące się różnymi zasadami. Konferencja nie korzysta z żadnego wsparcia finansowego czy organizacyjnego jakiejkolwiek siły i opcji politycznej. Niestety, jak dotąd, nie może też liczyć na pomoc czy współdziałanie instytucji państwowych, uczelni, komórek badawczych finansowanych z budżetu państwa. Presja rządu i niektórych mediów jest tak wielka, że wokół badań tragedii smoleńskiej zapanowała cisza, przerywana tylko wyzwiskami funkcjonariuszy rządowych i ich klakierów.

Może dlatego, że badania Konferencji podważają rządowe tezy o przebiegu i przyczynach katastrofy smoleńskiej?

Chyba tak właśnie jest. Wystarczy przytoczyć stanowisko sformułowane przez Konferencję już rok temu, żeby dostrzec, do czego doszli w swoich badaniach niezależni wybitni naukowcy z kraju i zagranicy, a co próbuje nam wmówić rządowa propaganda: Jedno z ustaleń Konferencji brzmiało: „Powszechnie znane prawa fizyki wykluczają możliwość przebiegu wypadków przedstawionego w raportach MAK‑u i komisji Millera. Nawet dla osób całkowicie pozbawionych wiedzy z dziedziny mechaniki jest oczywiste, że kadłub samolotu spoczywający na lotnisku w Smoleńsku został rozerwany, a nie zgnieciony”.

To znaczy, że współczesna nauka jednoznacznie odrzuca tezy raportu MAK‑u i komisji ministra Jerzego Millera? Przecież to oficjalne, rządowe instytucje!

Tak, to są oficjalne rządowe instytucje i do dziś w tych raportach, które kształtują polską i międzynarodową opinię publiczną można przeczytać, że brzoza została ścięta na wysokości 5,1 m, a uderzenie w nią samolotu doprowadziło do złamania jego skrzydła, obrócenia się samolotu i uderzenia w ziemię. Może pani tam przeczytać, że gen. Błasik był w kokpicie i wydawał rozkazy, a tym samym wywarł wpływ na pilotów i przyczynił się do katastrofy. A najważniejsi polscy politycy rządowi i lewicowi zapewniali, że gen. Błasik nawet siadał za sterami samolotu! To wszystko nie ma nic wspólnego z prawdą. Dlatego apelujemy do premier Ewy Kopacz, aby Komisja Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego na nowo przeanalizowała katastrofę smoleńską. Raport Jerzego Millera jest miękką wersją stanowiska Federacji Rosyjskiej, sformułowanego przez gen. Tatianę Anodinę. Mamy pełny materiał dowodowy wskazujący, że katastrofa przebiegała zupełnie inaczej. W tej sytuacji obowiązkiem KBWLLP jest ponownie zbadać katastrofę.

za:niezalezna.pl/60589-macierewicz-rzad-powinien-ponownie-przeanalizowac-katastrofe-dzisiaj-iii-konferencja-smolenska

***

Nowe fakty ws. Smoleńska


III Konferencja Smoleńska zgromadziła w Warszawie grono wybitnych naukowców z kraju i ze świata, którzy zaprezentowali wyniki własnych badań dotyczących katastrofy smoleńskiej. Eksperci potwierdzają ustalenia tygodnika wSieci. Czarne skrzynki zostały zmanipulowane.
Prof. Kazimierz Flaga otwierając Konferencję przywitał zgromadzonych i poinformował, że konferencja przedstawi wyniki prac z ostatniego roku. Dodał, że na konferencję zostało zakwalifikowanych 20 referatów.  Konferencję rozpoczęto minutą ciszy, którą poświęcono ofiarom tragedii smoleńskiej oraz zmarłym profesorom, którzy byli  inicjatorami Konferencji Smoleńskich.

Pierwszym referatem było wystąpienie prof. Piotra Witakowskiego, który naświetlił rys związany z przygotowaniem Konferencji. "Zagadnienia ogólne i techniczne, analiza doniesień medialnych, najbardziej prawdopodobna hipoteza wydarzeń i pozatechniczne zagadnienia – takie są główne panele Konferencji” — informował Witakowski.
Prof. Witakowski zaprezentował zdjęcie wraku z lotniska w Smoleńsku. Wskazuje, że oczywiste jest, iż wrak został rozerwany, a samolot nie uległ, jak mówiły oficjalne doniesienia, zwykłej katastrofie smoleńskiej. Właśnie ta sprzeczność była impulsem dla powstania śledztwa akademickiego. Naukowiec wskazuje, że organizatorzy Konferencji zapraszali oficjalne instytucje, które powinny być zainteresowane organizacją konferencji poświęconej przyczynom tragedii smoleńskiej, ale żadna z nich nie była zainteresowana włączeniem się w prace naukowe dotyczące Smoleńska. Przypomniał m.in., że archeolodzy znaleźli kilkadziesiąt tysięcy szczątek Tu-154M.

Profesor Witakowski wskazał, że prof. Binienda i prof. Flaga zostali w ostatnim czasie uhonorowani prestiżowymi nagrodami naukowymi. Zapewnił, że konferencja jest otwarta dla każdego, a hipotezy nie są ograniczane. Jedynym ograniczeniem jest poziom naukowy. „Szczątki samolotu i ich rozkład wyklucza możliwość przebiegu tragedii zgodnie ze scenariuszem, który opisano w oficjalnych dokumentach. To trzeba sobie jasno powiedzieć” — tłumaczył Witakowski.

Dodał, że naukowcy wiele razy apelowali do świata nauki o włączenie się w prace badawcze związane z tragedią. Jednak nikt nie był był zainteresowany. „To zdaje się wiele mówi o tym, co stało się naszym światem nauki. Tym oficjalnym” — dodaje.

Prof. Witakowski zaprezentował podział typów katastrof lotniczych. Pierwszy skupia się na mechanizmie katastrofy i dotyczy tego, czy samolot uderza w ziemie jako całość, czy też rozpadał się po kolej. Drugi podział dotyczy tego, czy w czasie katastrofy doszło do wybuchu, czy nie doszło. Naukowiec wskazuje, że oficjalne doniesienia próbują dowodzić, że w Smoleńsku w przebiegu tragedii nie było wybuchu,  a samolot uderzył w ziemię w całości. Profesor dowiódł jednak, że to niemożliwe, wskazuj prof. Witakowski, prezentując m.in. szereg zdjęć, które dokumentują katastrofy lotnicze.
Dodaje, że w katastrofie, która byłaby uderzeniem o ziemie w całości i bez wybuchu, kadłub uległby zniszczeniu poprzecznemu, a nie podłużnemu. Takie wnioski płynął z dokumentacji dotyczącej innych katastrof.

Prof. Witakowski zaprezentował eksperyment studentów amerykańskiego Purude College of technology. Wskazuje, że zgodnie z wynikami tego eksperymentu piłeczka pingpongowa jest w stanie przebić rakietkę do ping ponga! Wszystko dzięki prędkości. Witakowski wskazał, że to samo widać w Smoleńsku, gdzie lecący z ogromną prędkością samolot jest w stanie dokonać bardzo dużych zniszczeń. Podkreśla, że innym ważnym wątkiem badań naukowców związanych z Konferencją jest analiza dokumentacji sądowo-medycznej. „Wszystko wskazuje na to, że dokumentacja sądowa przysłana z Rosji jest niewiele warta i nie wiarygodna”  — zakończył swoje wystąpienie prof. Wiatkowski.


W kolejnym wystąpieniu prof. Anna Gruszczyńska-Ziółkowska prezentowała problemy związane z identyfikacją źródła dźwięków zarejestrowanych na rejestratorach. Jej ustalenia są szokujące. Wskazała, że w wielu miejscach odczytów wskazano, że mamy do czynienia z „niezidentyfikowanymi odgłosami”.
Naukowiec wskazała, że wyniki jej badań są zaskakujące. „Te wyniki nakazują zadań pytanie komisji Millera, czy zweryfikowała on możliwość manipulowania tymi zapisami w Moskwie” — tłumaczy muzykolog.

Wskazuje, że w pewnym momencie na zapisach widać, że przez kilka sekund nie ma w nagraniu żadnych dźwięków. Dodaje, że w tym właśnie czasie – jak wskazuje Instytut Sehna – miało nastąpić połączenie radiowe. Dodatkowo nie ma w tym czasie wielu hałasów, więc to połączenie powinno być zaznaczone.

Prof. Gruszczyńska-Ziółkowska prezentuje fragment zapisu, w którym badaczka zlokalizowała wypowiedź: "Zaraz/Teraz, coś się tutaj dzieje". W kolejnych, znalezionych przez prof. Gruszczyńską-Ziółkowską wypowiedziach załoga mówiła: „Dochodzimy do dalszej/Dochodzimy do naszej”. Kolejna, zdaniem naukowiec wyraźna, brzmi: „Wychodzimy w górę powoli”.

Ta wypowiedź jest szczególnie znacząca, ponieważ miała paść dokładnie w czasie, gdy komisja Millera zaznaczyła, że w zapisach słychać było uderzenie w brzozę. Muzykolog zastanawiała się jak to możliwe, że komisja Millera zaznaczyła, że w chwili wypowiadania tej wypowiedzi komisja wskazała, iż słychać dźwięk uderzenia w brzozę. Prof. Gruszczyńska-Ziółkowska wskazała również, że odczyty zapisów zostały zmanipulowane. Wskazała, że okrzyk „Ku..a mać” został zmanipulowany, a w zapisach dźwiękowych tego okrzyku nie ma. Brakuje głoski „ć” na końcu wypowiedzi, a w środku słychać „s” lub „sz”.

Prezentuje również, że w innych miejscach zapisy były manipulowane i brzmią niewiarygodnie. W jej ocenie materiał był tak manipulowany, by ukryć komendy wydawane przez załogę, by były one nie zostały zrozumiałe.

Na koniec prof. Gruszczyńska-Ziółkowska wskazała, że manipulowanie głosem ludzi, którzy zginęli w Smoleńsku jest niczym bezczeszczenie zwłok. Badacz wskazała, że jedynie oryginalne zapisy rejestratorów mogą być w tej sytuacji badane, bowiem inne nie mają znamion wiarygodności. Gruszczyńska-Ziółkowska wskazała, że obecnie widać kilka różnych wersji zapisów, co powinno zostać poddane szczególnej weryfikacji.

Z kolei Glenn Jorgensen zaprezentował rekonstrukcję trajektorii samolotu Tu-154M  w Smoleńsku. Wskazał, że gdyby samolot stracili 5,5-metrową końcówkę skrzydło utratę siły nośnej można zneutralizować zmieniając kąt natarcia. Dopiero utrata 10 metrów skrzydła, spowodowałoby, że samolot uderzył by w ziemię w tym miejscu, w którym uderzył. Badacz wskazuje na analizy dotyczące przechylania się samolotu. Dodaje, że już po pierwszej utracie skrzydła samolot zaczął się przekręcać, ale piloci przeciwdziałali temu, co również widać na analizach. Ta korekta nastąpiła na około 120 metrach.
Dopiero utrata kolejnych 5 metrów skrzydła powoduje, że piloci nie są w stanie kontrolować samolotu. To widać również w zapisach czarnych skrzynek. Badacz wskazuje, że przy tej skali zniszczeń samolotu maszyny nie można już uratować i bez względu na to, jaką trajektorią leciałby samolot, uderzyłby w ziemię w tym samym miejscu.Jorgensen prezentuje również analizę ostatnich sekund lotu, zaznaczając sposób lotu kadłuba i końcówki lewego skrzydła. Badacz zaznacza, że samolot 70 metrów przed drzewem był na 70 metrach. I to właśnie tu samolot miał stracić pierwszą część skrzydła.

Jorgensen prezentuje również zdjęcie lotnicze ze Smoleńska, wskazując, że zniszczenia flory pasują do możliwych zniszczeń, które mogły powstać w związku ze zniszczeniami samolotu i wyciekiem paliwa. Badacz prezentuje również mechanizm uderzenia w ziemię, prezentując skutki uderzenia poszczególnych części samolotu.

Jorgensen pokazuje zdjęcie jednego ze skrzydeł, wskazując, że zniszczenia, jakie widać na nich mogły powstać jedynie w wyniku ciśnienia wewnętrznego. Dodaje, że koła są zabrudzone w sposób charakterystyczny. Są one brudne jedynie po bokach, a nie na powierzchniach nośnych.

Jorgensen prezentuje grafikę, zakładając, że w momencie odwrócenia się samolotu następują zniszczenia w wyniku ciśnienia wewnętrznego. Tłumaczy, że w tym przypadku kadłub mógłby doznać takich zniszczeń, jakie widać było na zdjęciach ze Smoleńska.
Prezentuje szczegółową analizę sił działających na poszczególne części rozpadającego się samolotu. Wskazuje, że sposób ubrudzenia kół samolotu sugeruje, że doszło do eksplozji.

Jorgensen wskazuje również na zagięcie gondoli na ogonie oraz na uszkodzenia silników, które wskazują, że ta część musiała zostać oderwana od reszty maszyny, a dopiero potem opaść na ziemię. Analizując następnie ustalenia prof. Kowaleczki Jorgensen wskazał, że opracował on dobrą trajektorię, ale przesuniętą czasoprzestrzennie. Dodał, że gdy przyłoży się jego opracowanie w miejsce katastrofy okazałoby się, że również jego obliczenia pokazują, że samolot przeleciał znacząco ponad brzozą.

Podsumowując swój wykład Jorgensen wskazał, że utrata 5,5-metrowej końcówki skrzydła nie mogłoby doprowadzić to takich wydarzeń, jakie zostały opisane przez czarne skrzynki. Dopiero utrata 10 metrów skrzydła powoduje, że piloci nie byliby w stanie uratować maszyny. Badacz wskazał, że utratę dwóch części skrzydła potwierdzają zapisy czarnych skrzynek, a utrata pierwszej części wystąpiła znaczenie przed brzozą. Naukowiec wskazał, że zniszczenia na ziemi, widoczne w Smoleńsku, korespondują z tą hipotezą. Zaznaczył, że tuż przed ostatecznym uderzeniem w ziemię, w sytuacji, gdy samolot był już odwrócony doszło do eksplozji, która zniszczyła samolot.

Badacz wskazał, że Kowaleczko popełnił wiele błędów, ale nie będzie się on na nich koncentrował.

Jorgensen wskazał, że im więcej skrzydła straci lecący samolot, tym szybciej będzie się on przekręcał wokół własnej osi. Wskazał, że utracone 5,5 metra skrzydła – jak głosi oficjalne wersja wydarzeń - przez Tu oznacza stracę 9 procent skrzydła. Jorgensen wskazał, że zaprezentuje badania ostatnich sekund lotu w dwóch wersjach: pierwsza zakłada utratę 5,5 m. skrzydła, druga – aż 10. Zaprezentował model skrzydła, jaki wykorzystał w swoich pracach, wskazując, że szczegółowe dane pochodzą z oficjalnych informacji producenta. Wskazał, że w przypadku obliczania modelu samolotu ważne jest, by pamiętać o wysuniętych klapach i slotach.
Zaprezentował również wiele szczegółowych modeli, które wykorzystywał w czasie swoich prac. Na jednym z wykresów pokazano siły działające na poszczególne skrzydła, a także jak się one zmieniają, gdy dojdzie do utraty części skrzydła.

Jorgensen pokazuje, że w chwili utraty jedynie 5,5-metrowej końcówki skrzydła pilot mógłby z łatwością ustabilizować lot, ponieważ utrata siły nośnej nie jest aż tak znacząca. Załoga jest w stanie kilkukrotnie nadrobić utratę siły nośnej w związku z utratą jedynie 5,5-metrowej końcówki skrzydła. Jorgensen wskazuje, że przy prędkości, którą leciał Tu-154 był jeszcze spory margines, który zapewniał dalszy lot, w przypadku utraty skrzydła o długości 5,5 metra. Duński ekspert wskazał, że dane pokazują jasno, że utrata jedynie takiej części skrzydła nie uzasadnia tego, co zostało opisane przez Kowaleczkę oraz zespół Millera i MAK.

Jorgensen wskazał, że dopiero gdy przyjął, że tupolew stracił 10-metrowy odcinek skrzydła, wyniki uzasadniają to, o czym piszą oficjalne raporty. Naukowiec dodaje, że analiza prof. Kowaleczki również dowodzi, że prezentowane przez niego ustalenia były wiarygodne, a Tupolew zapewne stracił jeszcze jedną część skrzydła.


W kolejnym referacie prof. Jan Błaszczyk, emerytowany profesor WAT-u, zaprezentował analizę drgań, jakie mają miejsce w tupolewie-154M. Zaprezentował bryłowo-belkowy model Tu-154M i nakreślił, jakie zjawiska fizyczne widać w samolocie. Naukowiec szczegółowo zaznaczył, jakie rodzaje drgań występują w samolocie. Zaprezentował aparat obliczeniowy zastosowany do opracowanego modelu.

Prof. Błaszczyk wskazał, że opracowany przez niego model samolotu jest zbliżony do rzeczywistej konstrukcji samolotu i nadaje się do wykonania kolejnych badań związanych z tragedią smoleńską. „Widmo samolotu jest zrobione. Na podstawie tego widma można prowadzić kolejna analizy drgań” — mówił Błaszczyk.

Głos zabrał także Marek Dąbrowski, który zaprezentował analizę części składowych systemu elektroenergetycznego w Tu-154M.Dąbrowski przypomniał, że eksperci wskazują, iż samolot nie mógł ulec katastrofie zgodnie z oficjalnymi wersjami wydarzeń. Wskazuje m.in. na brak krateru, duży rozrzut szczątków, wygląd szczątków.
Jego referat ma wskazać, jak elementy elektroenergetyczne mogą pomóc w analizie przebiegu rozpadu Tupolewa. Referent prezentuje części składowe systemu elektroenergetycznego, jaki zamontowany został w rządowym samolocie, który rozpadł się w Smoleńsku, i zaznacza, w jakich miejscach znaleziono którą z części. Dąbrowski zaznacza, że elementy elektroenergetyczne widać było na zdjęciach Siergieja Amelina, jak i w materiałach zespołu Macieja Laska.

Naukowiec wskazuje, że wiele kabli zostało zniszczonych. „Bardzo niewiele części układu elektroenergetycznego jest widocznych na zdjęciach. Część elementów nie zostało zniszczonych w samej katastrofie, a wiele z nich było przenoszonych z miejsca na miejsce po tragedii. (…) Cześć elementów była demontowana, na razie trudno wskazać dlaczego” — podsumował Marek Dąbrowski.

Dodał, że nie wiadomo, czy oryginalne miejsca znalezienia fragmentów instalacji elektroenergetycznej były dobrze opisane.

za:www.stefczyk.info/wiadomosci/polska/nowe-fakty-ws-smolenska,11996955801#ixzz3GhePQKxn

***

Glenn Jorgensen: III Konferencja Smoleńska potwierdziła, że Tu-154 M stracił część skrzydła w wyniku eksplozji


– Tegoroczna Konferencja Smoleńska potwierdziła ustalenia naukowców sprzed roku, z których wynika, że nie było zderzenia z prezydenckiego tupolewa brzozą, a skrzydło samolotu zostało urwane w wyniku eksplozji – mówił w rozmowie z Michałem Rachoniem Glenn Jorgensen z Duńskiego Uniwersytetu Technicznego.

Duński naukowiec na zorganizowanej 20 października III Konferencji Smoleńskiej wygłosił kilka referatów, w których po raz kolejny, zebrawszy wyniki dotychczasowych badań własnych i innych naukowców, oraz przedstawiając nowe dowody, wykazał, że 10 kwietnia 2010 r. TU-154 M z polską delegacją nie uderzył w brzozę, a katastrofę samolotu wywołała eksplozja w skrzydle


za:telewizjarepublika.pl/glenn-jorgensen-iii-konferencja-smolenska-potwierdzila-ze-tu-154-m-stracil-czesc-skrzydla-w-wyniku-eksplozji,12891.html


***


Macierewicz: Prokuratura i eksperci CLKP mają dowody wskazujące na obecność materiałów wybuchowych

Analizując wystąpienia na Konferencji Smoleńskiej Antoni Macierewicz podkreślił, że państwo polskie dysponuje dowodami, jednak z niezrozumiałych powodów: „albo z nieudolności, albo świadomie w celu ukrywania prawdy” ich nie analizuje.

- Istotą badania, jakie zostało podjęte, czy przez zespół parlamentarny czy przez niezależnych naukowców, którzy na Konferencji Smoleńskiej referują swoje badania, polega na tym, że wykazujemy, iż jest dostępna olbrzymia ilość materiału dowodowego, która została w ogóle zignorowana przez, zarówno panią Anodinę - co można by zrozumieć - jak i niestety przez komisję rządową, komisję pana Millera – tłumaczy Antoni Macierewicz.

Przewodniczący parlamentarnego zespołu badającego katastrofę smoleńską  zwraca uwagę w szczególności na materiał dowodowy, który został dostarczony przez misję archeologów polskich z października 2010 roku. W jego opinii jest to materiał przesądzający o tym, iż „eksplozja jest jedynym sposobem wyjaśnienia tego, co się wydarzyło.”

- Nie sposób pominąć kluczowego referatu prof. Treli, prof. Szymańskiego, którzy wykazali, że w rękach prokuratorów, ekspertów CLKP są materiały wskazujące na obecność materiałów wybuchowych. Państwo polskie dysponuje dowodami, tylko z niezrozumiałych powodów, albo z nieudolności, albo świadomie, w celu ukrywania prawdy ich nie analizuje.  (...) Nie ma dla mnie wątpliwości, że obowiązkiem premiera, rządu, i ministra obrony jest polecenie by Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych lotnictwa państwowego wznowiła swoje prace – podkreśla Antoni Macierewicz.



za:niezalezna.pl/60620-macierewicz-prokuratura-i-eksperci-clkp-maja-dowody-wskazujace-na-obecnosc-materialow-wybuchow



***

Prof. Gruszczyńska-Ziółkowska: Zapis rozmów z kokpitu Tu-154 M zmanipulowano


– Mam wątpliwości co do oryginalności przedstawionego przez MAK i powtórzonego przez komisję Millera zapisu rozmów pilotów Tu-154 M z 10 kwietnia 2010 r. Wszystko wskazuje na to, że kopie nagrań zostały zmanipulowane i zniekształcone – mówiła w Telewizji Republika prof. Anna Gruszczyńska-Ziółkowska z UW, uczestnik III Konferencji Smoleńskiej.

– Do publicznej wiadomości podano jedynie zapis w interpretacji MAK-u oraz wersję przyjętą przez kierowaną przez prof. Macieja Laska komisję. Obie wersje są ze sobą zgodne – mówiła prof. Gruszczyńska-Ziółkowska.

– Mam wątpliwości co do ich oryginalności – dodała.

W opinii uczonej odczyt nagrania jest zawsze sprawą subiektywną. – Dlatego ja też mogę się w swojej ocenie mylić. Nie zmienia to jednak faktu, że właśnie z tego powodu nad odczytem zapisów powinny pracować rzesze ludzi, a z tego, co wiem, w Polsce nad nagraniem pracowały bardzo małe grupy, czy nawet pojedyncze osoby – wyjaśniła prof. Gruszczyńska-Ziółkowska.

W czasie dzisiejszej III Konferencji Smoleńskiej naukowiec udowodniła, że zapis z kokpitu ostatnich sekund lotu prezydenckiego tupolewa został sfałszowany. – Hałas, który w raporcie MAK-u określany jest jako odgłos rzekomego uderzenia Tu-154 M w brzozę, jest w rzeczywistości hałasem sprokurowanym z dwóch wypowiedzi dwóch mężczyzn. Obie zostały przyspieszone, co oznacza, że doszło do cyfrowej ingerencji – wyjaśniła. Jak dodała, nie wie dlaczego tak postąpiono, ale "sprawę powinna zbadać prokuratura".

Uczona udowodniła również, że w kokpicie tuż przed katastrofą nie padło przekleństwo "kurwa mać". – Tak to przedstawił MAK. Dlaczego? Bo to jest sprawa bolesna, nikt nie chce wracać do krzyków i przekleństw przed śmiercią pilotów – wyjaśniła.

– Dlatego trzeba dotrzeć do oryginalnych zapisów. Nie czekać na kolejne kopie od Rosjan, bo jest ryzyko, że zostaną zmanipulowane – powiedziała naukowiec.

za:telewizjarepublika.pl/prof-gruszczynska-ziolkowska-zapis-rozmow-z-kokpitu-tu-154-m-zmanipulowano,12824.html

***

Fedorowicz: Mamy do czynienia z bezprawiem

Rozmowa z Dariuszem Fedorowiczem, który w Smoleńsku stracił brata.
Stefczyk.info: W czasie dyskusji kończącej III Konferencję Smoleńską mówił Pan, że naukowcy dotykają „bezprawia”, jakie jest udziałem rodzin ofiar tragedii smoleńskiej. Bezprawiem często nazywane jest to, co dzieje się ws. 10/04. To dobre podsumowanie tzw. „oficjalnego śledztwa”?
Dariusz Fedorowicz: Nie znajduję innego słowa, które opisało by to, z czym spotykamy się jako rodziny ofiar tragedii smoleńskiej. Inne słowa, które być może lepiej to określają, musiałyby być niecenzuralne... Słowo „bezprawie” dobrze opisuje to, co się dzieje. Widać to już od samego początku wyjaśniania tragedii smoleńskiej. Pamiętajmy, że w tym przypadku stworzono sytuację poza prawem, w której prawo nie działa. Do tego trzeba było manipulować statusem lotu. Okazuje się, że lot do Smoleńska nie jest ani wojskowy, ani cywilny. To powoduje, że sprawą nie zajmują się instytucje, które mogłyby pomóc polskiej stronie.
O jakich instytucjach Pan mówi?
Z jednej strony o agencji ICAO, która zajmuje się badaniem katastrof lotniczych. Tyle tylko, że ona nie chce się zajmować sprawą smoleńską, ponieważ nie bada katastrof samolotów państwowych. Taką jest natomiast sprawa dot. Smoleńska. Jednak z drugiej strony nie może nam pomóc NATO, ponieważ samolot nie był wojskowy, zdaniem czynników rosyjskich i polskich. Przypominam, że minister Miller podpisał się pod dokumentem, który umożliwił taką interpretację. Niestety mając gotowe rozwiązania prawne, jakim było porozumienie z 1993 roku, nie wykorzystano go. Zamiast tego stworzono mechanizm prawny szkodliwy dla sprawy smoleńskiej.
Mówi Pan o błędach, które często są wskazywane, jako źródło późniejszych kłopotów.
Tak, to są podstawy prawne bezprawia. Szczególnie, że widać procedowanie na wzór Załącznika 13 do Konwencji Chicagowskiej, a nie według niego. Rosja złamała wszelkie postanowienia tego Załącznika. Powstają pytania o błędy i zaniedbania, jakie widać już w działaniu polskiej strony. Mówię o zaniechaniach dotyczących sekcji po przylocie ciał do Polski. Rodziny dopominały się o tę sprawę od dawna. Dziś mamy natomiast
pokłosie tych zaniechań, czynionych z premedytacją i celowo.
Dlaczego Pan tak mówi?
Jest zdaje się oczywiste, że te zaniechania czyniono, by ukryć prawdę o przyczynach tragedii. Dziś jednak te sprawy wychodzą na jaw. Naukowcy badają tę sprawę, ocierając się przy tym właśnie o to bezprawie, jakie w tej sprawie widzimy.
Prof. Witakowski wskazywał, że świat naukowy nie jest jednak tym specjalnie zainteresowany...
Widać, jaki strach zapanował wśród instytucji naukowych. Te instytucje nie chciały włączyć się w wyjaśnianie przyczyn tragedii smoleńskiej. One mogą utracić granty, ich szefowie mogą być szykanowani. To jest dzisiejsza rzeczywistość III RP w 2014 roku. To jest porażające. Jak to nazwać, jeśli nie bezprawiem?

Rozmawiał Stanisław Żaryn


za: www.stefczyk.info/publicystyka/opinie/fedorowicz-mamy-do-czynienia-z-bezprawiem,12005653810#ixzz3GnTE1Suq


***


Prof. Witakowski: To nie była jedna , tylko szereg eksplozji



„Możemy odstąpić od analizy tego, co jest w tak zwanym raporcie MAK – Millera. Możemy już przestać dociekać na czym polegają tamte fałsze”.

Naukowcy zaangażowani w niezależne śledztwo smoleńskiej gościli w Radiu Wnet. Prof. Piotr Witakowski, odpowiedzialny za przygotowanie Konferencji Smoleńskich, wskazał, że najwyższy czas przestać zajmować się oficjalnymi raportami. „Teraz możemy już odstąpić od analizy tego, co jest w tak zwanym raporcie MAK – Millera. Możemy już przestać dociekać na czym polegają tamte fałsze, bo to wszystko nie ma już żadnego znaczenia. Musimy skupić się na odtworzeniu przebiegu wydarzeń, które składają się na katastrofę smoleńską. W zasadniczych zarysach wszystko, co do tego jest potrzebne, już mamy” - powiedział Witakowski.

Ekspert przedstawił syntezę stanu aktualnych badań nad przebiegiem katastrofy smoleńskiej wynikającego z pracy międzynarodowego zespołu uczonych.

„Inwentaryzacja geodezyjna – to jest praca, która właściwie przy każdej katastrofie powinna być wykonana na początku, tutaj musieliśmy ją podjąć z opóźnieniem, ale jest już na ukończeniu. To przede wszystkim zlokalizowanie wszystkich tych szczątków, które ujawnili w swoim raporcie archeolodzy, to jest 30 tysięcy szczątków - wszystkie te szczątki, które były w ziemi, i nie mogły być przez służby rosyjskie wyzbierane wcześniej, a zostały dopiero odkryte przez polskich archeologów. Do tego dochodzą jeszcze części, które zostały udokumentowane na zdjęciach i filmach. Wszystko to razem, w postaci tak zwanego kolażu, musi być naniesione na jedną wspólną mapę i musi być utworzona jedna wspólna baza danych. Dopiero taka praca pozwoli na wykonanie pewnych analiz, które razem składają się na tak zwane zadanie odwrotne: wiedząc gdzie leżą te szczątki na ziemi, będziemy w stanie odtworzyć punkt, z którego one przyleciały” - tłumaczy Witakowski.

Dodaje, że katastrofa zaczęła się znacznie wcześniej niż mówią oficjalne doniesienia. „Skutkiem tej katastrofy było to, że poczynając mniej więcej od 100 metrów przed działką Bodina samolot zaczął się rozpadać, kawałek po kawałku, poszczególne fragmenty zaczęły od niego odpadać (…) To wszystko działo się w powietrzu, na ziemię upadły wyłącznie szczątki. To nie była jedna , tylko szereg eksplozji” - tłumaczy Witakowski.

Inny z gości prof. Anna Gruszczyńska‐Ziółkowska zrelacjonowała efekty swoich badań nad dostępnymi opinii publicznej zapisami dźwięków. O tych analizach pisał już tygodnik „wSieci”. Muzykolog wskazała w Radiu Wnet na manipulacje dotyczące zarówno prezentacji dźwięków jak i ich transkrypcji. Swoją wypowiedź zilustrowała przykładami nagrań.

„Materiał dźwiękowy, który zaprezentowała Anodina – to był pierwszy i niestety jedyny dostęp do materiału dźwiękowego dla badaczy niezwiązanych z instytucjami rządowymi. Treść finału tego nagrania, gdzie jest duży hałas a potem padają wulgaryzmy – dzisiaj już wiem, że tego tam nie ma, że hałas jest przynajmniej częściowo sprokurowany przez przyspieszone wypowiedzi, a wulgaryzmy, które tam padają nie są tymi słowami, które się pilotom przypisuje” - tłumaczy ekseprt.

Dodaje, że „mamy do czynienia z celową manipulacją, także natury psychologicznej”.

Profesor Piotr Witakowski wskazał, że obecnie naukowcy chcą przekazać zdobytą wiedzę społeczeństwu. Zdaniem uczonego jesteśmy w sytuacji rodem z bajki Andersena o nowych szatach cesarza – prawda jest coraz bardziej oczywista, tylko nie wszyscy mają odwagę aby to dostrzec.

za:www.stefczyk.info/wiadomosci/polska/prof-witakowski-to-nie-byla-jedna-,-tylko-szereg-eksplozji,12014285817#ixzz3GsMu50s5

***


Szef rządowej komisji ds. propagandy upokorzony. Emigranci wygrali w sądzie z Laskiem


Sukces londyńskiej Polonii – Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie nakazał szefowi rządowej komisji ds. wyjaśniania przyczyn katastrofy smoleńskiej Maciejowi Laskowi odpowiedzieć w ciągu 14 dni na pytania dotyczące szczegółów katastrofy smoleńskiej. Zadali je Polacy z radia Nowy Polski Show. Sąd stwierdził „bezczynność” komisji, której szefuje Maciej Lasek – informuje „Gazeta Polska Codziennie”.

Lasek musi odpowiedzieć, kto i na jakiej podstawie obliczył wartość przeciążeń 100 g, która znalazła się w raporcie Millera.

„Oceniając charakter powstałych obrażeń głowy, klatki piersiowej i kręgosłupa, na ciała członków załogi w krótkim czasie oddziaływało udarowe przeciążenie nie mniejsze niż 100 g” – brzmiał fragment raportu Millera, co do którego m.in. mieli wątpliwości emigracyjni dziennikarze. Jeden z nich, Adrian Wachowiak, zainspirowany filmem „Plane crash” (ukazującym eksperyment polegający na celowym rozbiciu boeinga 727 na plaży w Meksyku) zapytał występującego w filmie eksperta Johna Hansmana z International Center for Air Transportation o sposoby ustalania wartości przeciążenia. Profesor stwierdził wtedy, że nie można na podstawie oględzin obrażeń ciała obliczyć tej wartości.

W październiku Wachowiak napisał do Laska prośbę o wyjaśnienie, w jaki sposób określono wartość przeciążenia. Dwa miesiące później Lasek odpowiedział Wachowiakowi, że „charakter obrażeń ofiar wypadku dawał możliwość lekarzowi specjaliście na określenie wartości przeciążenia”, zaprzeczając jednocześnie tezie prof. Hansmana. Wtedy polonijny dziennikarz zapytał go, kto z imienia i nazwiska, kiedy, gdzie i w jaki sposób ustalił wartość przeciążenia 100 g. Kiedy nie uzyskał odpowiedzi w ustawowym terminie 14 dni, skierował sprawę do sądu i właśnie wygrał.

Komisja Macieja Laska, rządowy zespół „do spraw wyjaśniania opinii publicznej treści informacji i materiałów dotyczących przyczyn i okoliczności katastrofy lotniczej z dnia 10 kwietnia 2010 r. pod Smoleńskiem” przy Kancelarii Prezesa Rady Ministrów to w rzeczywistości sowicie wynagradzana propagandowa tuba rządu. Komisja Laska powołana została 9 kwietnia br. przez ówczesnego premiera Donalda Tuska. Lasek od maja 2010 r. do lipca 2011 r. zasiadał w komisji ówczesnego ministra Jerzego Millera i był jednym z autorów wielokrotnie krytykowanego rządowego raportu o przyczynach katastrofy smoleńskiej.

– Ci ludzie zostali zatrudnieni tylko dla rządowej propagandy – podkreśla szef smoleńskiego zespołu parlamentarnego Antoni Macierewicz.

za:niezalezna.pl/60658-szef-rzadowej-komisji-ds-propagandy-upokorzony-emigranci-wygrali-w-sadzie-z-laskiem



***

Marta Kaczyńska o „kolejnym cynicznym zagraniu Komorowskiego”

„Niespodziewany i niezwykle entuzjastyczny stosunek głowy państwa do inicjatywy budowy pomnika upamiętniającego ofiary katastrofy smoleńskiej (...) nie budził najmniejszych wątpliwości" – pisze Marta Kaczyńska.

Marta Ka­czyń­ska w swoim fe­lie­to­nie na ła­mach najnowszego ty­go­dni­ka "wSie­ci" ko­men­tu­je za­in­te­re­so­wa­nie Bro­ni­sła­wa Ko­mo­row­skie­go bu­do­wą po­mni­ka upa­mięt­nia­ją­ce­go ofia­ry ka­ta­stro­fy smo­leń­skiej. Porusza też kwestię po­wsta­nia listu w tej spra­wie w Kan­ce­la­rii Pre­zy­den­ta.



„Niespodziewany i niezwykle entuzjastyczny stosunek głowy państwa do inicjatywy budowy pomnika upamiętniającego ofiary katastrofy smoleńskiej od chwili jego szumnej prezentacji nie budził najmniejszych wątpliwości" – pisze Kaczyńska.

Córka zmar­łej pary pre­zy­denc­kiej pisze, że nie można było mieć złudzeń co do tego, że działanie Komorowskiego wpisuje się w kolejne cyniczne przedwyborcze zagranie. "Wiadomość o tym, że list, z którym w sprawie budowy pomnika część rodzin miała się zwrócić do Bronisława Komorowskiego, został stworzony w komputerze należącym do Kancelarii Prezydenta, nie dziwi. Ukazuje w dobitny sposób fałsz najwyższego przedstawiciela państwa i jego urzędników" - napisała.

Jak przekonuje Marta "pomnikowa szarża prezydenta świadczy o tym, że nie udało się zrealizować pomysłu na pogrzebanie szeroko pojętej sprawy katastrofy smoleńskiej". "Nie można także wykluczyć tego, że powrót prezydenta do tragedii miał przypomnieć i na nowo wzniecić wewnątrzspołeczne podziały" - zaznacza.

za:www.fronda.pl/a/marta-kaczynska-o-kolejnym-cynicznym-zagraniu-komorowskiego,42996.html


***


O Konferencji Smoleńskiej

Naukowcy uczestniczący w III Konferencji Smoleńskiej znowu poszerzyli nasz zakres wiedzy wskazującej na przekłamania i skandaliczny sposób prowadzenia oficjalnego śledztwa. Oczywiście konferencja, nie dysponując głównymi materialnymi dowodami, które pozostają w Rosji, nie może zamknąć dyskusji nad fizycznymi przyczynami i przebiegiem katastrofy.

Ale zgromadzony przez nią materiał badawczy jest wystarczająco wymowny. Jeśli kiedyś do wiadomości publicznej wyciekną jakieś elementy najpilniej strzeżonej wiedzy któregoś z państw na temat katastrofy, wyniki niezależnych badań będą bezcenne dla ich weryfikacji i ustalenia prawdy. Ale już dzisiaj uczestnicy Konferencji Smoleńskiej ratują honor polskiej nauki. Pokazują społeczeństwu, że środowisko naukowe nie składa się wyłącznie z doktorów Maciejów Lasków i profesorów Janów Hartmanów. Naukowcom wskazują, co znaczy wierność przysiędze doktorskiej i dążenie do prawdy dla niej samej, nie dla własnych korzyści. Wobec wulgarnego pragmatyzmu, który wyznaje obecna władza, ten głos uczonych, nawet jeśli nie dociera do wszystkich, jest dowodem istnienia w dzisiejszej Polsce prawdziwych elit.

Andrzej Waśko


za:niezalezna.pl/60663-o-konferencji-smolenskiej

***

Więcej na temat naukowych konferencji smoleńskich można znalkeźć pod adresem

http://www.konferencjasmolenska.pl/


Polebamy także

http://vod.gazetapolska.pl/tagi/konferencja-smolenska

Copyright © 2017. All Rights Reserved.