Witamy serdecznie na stronie internetowej Oddziału Łódzkiego
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.

Mamy nadzieję, że ułatwimy Państwu docieranie do rzetelnej informacji. Tutaj chcemy prezentować wielkość oraz problemy naszego Kościoła, zagadnienia społeczne, cywilizacyjne, publikacje członków Stowarzyszenia, stanowiska w ważnych kwestiach. Nie będziemy konkurować w informacjach bieżących z innymi portalami (niektóre z nich wskazujemy w odnośnikach), natomiast gorąco zapraszamy do lektury wszystkich tekstów - ich aktualność znacznie przekracza czas prezentacji na stronie głównej. Zachęcamy do korzystania z odnośników: "Publikacje" i "Polecane". Mamy nadzieję na stały rozwój strony dzięki aktywnej współpracy użytkowników. Z góry dziękujemy za materiały, uwagi, propozycje.
Prosimy kierować je na adres: lodz@katolickie.media.pl

Katyń pamiętamy

Władysław Korowajczyk - Całe życie w mrokach Katynia

Wieczorny chłód ciągnął z lufcika w naszym wileńskim mieszkaniu. Przy łóżeczku siadł Tata w mundurze oficerskim. Był jakiś inny, niespokojny, śpieszył się. Zwracał się do pięciolatka słowami, które po  latach zrozumiałem jako  testament, któremu starałem się w życiu sprostać. Szorstki pocałunek. To było pożegnanie, ale że było ostateczne, tego nikt nie wiedział, nie wiedzieliśmy, że był to początek tragedii. Porucznik rezerwy Leonard Korowajczyk został zmobilizowany do 3 Dywizjonu Artylerii Przeciwlotniczej na podwileńskim lotnisku Porubanku. Kilka dni przed tym ostatnim spotkaniem, przyjechał z Warszawy, gdzie pełnił odpowiedzialne funkcje przy Premierze. Dla pięciolatka czas był jakąś abstrakcją, nie wiedział, że ten dzień to był 1 września 1939 i nie zdawał sobie sprawy z tragicznych wydarzeń, w który wplątała go historia.
Kartki od Taty przychodziły co kilka dni z eszelonu kierującego się na południe, aż po tą ostatnią wiadomość z Kostopolu z 14 września 1939.

Tragedia Miasta, dramat Polski. Ulice wypełnił tłum postrzępionych czubaryków, wstrętnie cuchnących jakimś nieokreślonym odorem. Towarzyszyły im tłumy młodych Żydów, z czerwonymi opaskami, brutalnie i chamsko traktujących każdego Polaka.
Oczekiwanie na wiadomość od Taty. Straszne wieści dochodziły z terenów ogarniętych przez bolszewików. O mordach Polaków i straszliwych katuszach zadawanych im przez bandziorów ukraińskich. Oczekiwanie ... Wreszcie jest kartka przyniesiona przez żołnierza, że Ojciec żyje i jest w Obozie w Szepietówce.
Następny list z 22 listopada z Kozielska i prośba o ciepłą odzież. Mama paczkę, o nakazanej wadze, wysłała natychmiast z nadzieją, że dotrze na Boże Narodzenie. Kolejny list z 19 lutego 1940 z radosnym potwierdzeniem o narodzinach drugiego syna Wojtka i nadzieją na bliskie już spotkanie. Cisza! Kozielsk milczał, żadnych wiadomości. Wiosenne słońce topiło pryzmy śniegu ciężkiej zimy 1939/40. Listonosz przynosi paczkę, wysłaną tyle miesięcy temu, z adnotacją, że Adresata nie ma w Kozielsku.

Oczekiwanie, nadzieja mierzona miesiącami i latami i nic, żadnej wiadomości! Aż do kwietnia 1943. Ogromne tytuły niemieckich gadzinówek krzyczały wytłuszczonymi literami: „Bolszewicki mord na polskich oficerach w Katyniu!". Wierzyć, nie wierzyć niemieckiej propagandzie? W wileńskim „Gońcu Codziennym krzyczały grubymi czcionkami długie listy nazwisk, stopni oficerskich. Niestety, tragiczny dramat woła ze szpalt gadzinówki - por.r. Leonard Korowajczyk. S. Władysława, ur. 1907.
Długie, bezsenne noce łkającej Mamy. Szlochała w nocy, w dzień biegała od jednego tajnego kompletu uczniowskiego, do drugiego i trzeciego. Jak mówiła uczenie i patriotyczne wychowanie polskich dzieci to jej powołanie. Dziewięciolatek nie wierzył, że nigdy Taty nie zobaczy, że leży w grobie razem z tysiącami innych oficerów. Przyjdzie przecież taki dzień, kiedy drzwi się otworzą i pojawi się w nich ukochana postać.

Znowu, nad naszymi głowami, przewalił się kolejny front. Miasto wypełnili krasnoarmiejcy i enkawudyści w granatowych mundurach i czapkach z czerwonymi otokami. Szeptem wypowiadane słowa łagry, Kazachstan, Syberia, Łukiszki / więzienie w Wilnie/, ulica Ofiarna i kazamaty NKWD. Dylematy wszystkich Polaków: Kazachstan czy Polska Lubelska?
Wiosna 1945, repatryjacyjny transport bydlęcych wagonów wyrzucił nas w Lodzi. Zarzucano nas broszurami plującymi na niemieckich faszystów, którzy mordowali w jesieni 1941 bezbronnych polskich oficerów. Z czasem tych pisemek było coraz mniej, aż całkiem znikły. A słowo Katyń było zakazane i mogło się skończyć w kazamatach UB. I trzeba było też na bolszewickie kłamstwo odpowiadać wykrętną nieprawdą. Dla nas jedynym zbrodniarzem był Stalin, NKWD i usposobienie wszelkiego bandytyzmu Rosja sowiecka.

Rok 1953 Komisja Wojskowa. Cuchnący z dala oficer Informacji Wojskowej powtarza wiele razy: co z ojcem Leonardem Korowajczykiem? Wymiguję się od odpowiedzi, kręcę, nic z tego. Doprowadzony do ostateczności wypowiadam : zginął w Katyniu! Od tamtej rozmowy mijały lata, a nikt oficjalnie nie zadawał mi tego rodzaju pytań. Lata sześćdziesiąte i siedemdziesiąte docierają, przemycane z Zachodu nielegalne wydawnictwa, „Lista Katyńska", praca Józefa Mackiewicza „Zbrodnia Katyńska w świetle dokumentów „, audycje Wolnej Europy i to dla mnie najważniejsza relacje prof. Stanisława Swianiewicza „ W cieniu Katynia".
W Kozielsku, Ojciec znający znakomicie język rosyjski, prowadził t.zw. gazetę mówioną, relacjonującą aktualne wydarzenia na świecie i był współorganizatorem wieczoru poświęconego Marszałkowi Józefowi Piłsudskiemu. Później, w ostatnich dniach kwietnia 1940 w jednym wagonie jechali prof. Stanisław Swianiewicz i Leonard Korowajczyk, do Tu losy profesora potoczyły się dosyć szczęśliwie, o ile łagier można nazwać ostoją szczęścia, a życie Ojca zakończyło się w Dole śmierci porośniętych młodziutkimi sosenkami. ostatecznej Stacji Gniazdowo.
Rok 1989 Związek radziecki kruszy się. Z inicjatywy Andrzeja Wajdy Marcel Łoziński ma kręcić film dokumentalny „Las Katyński". Jestem doproszony do ekipy razem z bratem Matki i bratem Mieczysława ofiary Katynia, prof. Władysławem Kuczyńskim. Będziemy jechali trasą, którą w 1940 wytyczyło NKWD. W jednym wagonie jadą filmowcy, w drugim członkowie rodzin, ktoś kto w 1943 brał udział w ekshumacji, prof. Krystyna Kersten, red. Jolanta Klimowicz żona Edmunda Osmańczyka,   Bożena Łojek i kilka innych osób, razem było nas dwudziestu kilku świadków.

Gniazdowo koło Smoleńska. Tutaj następował wyładunek jeńców z więziennego pociągu i przewożenie więźniarkami „czarny woron" na miejsce kaźni. W naszej ekipie jest podejrzany typ, podobno jeniec Kozielska. Z całą pewnością protegowany Rossę - Zawadzkiego, również jeńca, zdrajcy i agenta NKWD, z wyrokiem śmierci w Armii Andersa. Ten facet to mitoman czy prowokator!? Opowiada o wydarzeniu, jakie nie miało miejsca w 1940, na tej stacyjce. Wzburzony, po powrocie do Polski, piszę do Andrzeja Wajdy, że facet fałszuje historię. Reżyser „Pokolenia" odpisuje, że każdy może wyrażać swoje poglądy. Czy również w filmie dokumentalnym, który ma za zadanie dochodzić do prawdy.. .?
Widocznie znanym reżyserom wolno interpretować fakty według własnego uznania.

Dojeżdżamy do Polany Katyńskiej. Zbiorowe mogiły kryją przeszło cztery tysiące Ofiar terroru. Sprawcami zbrodni są niemieccy faszyści, którzy tu zamordowali w jesieni 1941 polskich oficerów. Tak przynajmniej głoszą tablice. Za ogrodzeniem z drutów kolczastych znajdują się Doły Śmierci. Jak wyglądały ostatnie sekundy życia Ojca? Wznosił modły do Boga! Bronił się? Krzyczał, a siepacze wciskali w usta trociny? Może szamotał się z duszącą pętlą na szyi? Opierał się, a czterograniaste bagnety enkawudzistów, wbijając się w ciało, popychały ku krawędzi dołu? Tam strzał w potylicę! Nie, nigdy już nie dowiem się jak mordowano mego Ojca Leonarda Korowajczyka! Jedziemy do Kozielska. W cerkwi nie ma żadnych śladów po Obozie. Wdajemy się w rozmowy z pracującymi tam ludźmi remontującymi świątynię. W „nagrodę", nasza opiekunka nakazuje - śliczne dziewczyny mają w KGB - wywiezienie nas w jakieś odludzie, w środku lasu. Stoimy tam kilkanaście godzin, aż nakazują naszym wagonom powrót, przez Smoleńsk, do Polski. Brześć, tutaj kończy się Azja , a zaczyna się Europa odmierzana 89 milimetrami szerokich torów.

Minęło przeszło dziesięć lat i razem z moim bratem Wojtkiem znaleźliśmy się w Katyniu. Z tamtego Cmentarza, poza Krzyżem Prymasowskim, a przede wszystkim pamięcią o Zbrodni i tysiącami Ofiar pod warstwą ziemi, niewiele zostało. Wita nas przejmujący dźwięk dzwonu, "bijące serca pomordowanych". Chwała wspaniałemu człowiekowi, Człowiekowi Instytucji Andrzejowi Przewoźnikowi za ten Cmentarz Wojenny i takie same Cmentarze w Pietichatkach i Miednoje.
Ze wzruszeniem , z dławiącym uciskiem w gardle przechodzimy wzdłuż tysięcy tablic, tych którzy śpią wiecznym snem w Katyniu. Z zadumą i strzępkami pamięci odwiedzamy każdą tabliczkę z nazwiskami członków naszej Rodziny.
Por. Leonard Korowajczyk -nasz Ojciec - awansowany do stopnia kapitana
PPR. Mieczysław Kuczyński - brat Mamy- awansowany do stopnia»porucznika
Ppor. Tadeusz Jarosław Tyszka - brat naszej Babci Jadwigi Kuczyńskiej z d. Tyszka-
awansowany do stopnia porucznika
Ppor. Władysław Solanko - zięć Tadeusza Tyszki
Ppor. Witold Eysmontt - dalszy kuzyn, nasza Prababcia Józefa nosiła rodowe nazwisko
Eysmontt.
W jednym miejscu, na jednym cmentarzu, z tych samych morderców rosyjskiego NKWD zostało zamordowanych pięciu członków naszej rodziny, jednej rodziny!!

Przy każdej tabliczce chwila zadumy, krótkie Ojcze nasz, znicz, kwiatek, zdjęcie. Czyżby zemsta zza grobu enkawudzistów? Coś się narobiło w aparacie i prawie wszystkie zdjęcia sowieckie diabły wzięły.
Mrówcza praca polskich uczonych i wspaniałych ludzi, którzy bez reszty poświęcili się sprawie Zbrodni i wielka odwaga członków rosyjskiego „Memoriału" przynosi rezultaty i coraz bliżsi jesteśmy prawdy. Ze swej strony bombarduje różne instytucje rosyjskie w
Moskwie w sprawie Ojca. Nic z tego, odpowiedzi albo nie ma, albo są nic nie znaczące. Całej prawdy o Zbrodni nie mogą wydusić z siebie najważniejsze osobistości Federacji Rosyjskiej, ale prawie oficjalny organ rządowy „ Komsomolska Prawda„ raz po raz, podtrzymuje wersję o niemieckiej zbrodni w Katyniu.

Podniecająca, radosna wiadomość. Razem z moim bratem jedziemy pociągiem specjalnym na Obchody Siedemdziesiątej Rocznicy Mordu Katyńskiego. Najserdeczniejsze dzięki i chwała Prezydentowi Najjaśniejszej Rzeczypospolitej Lechowi Kaczyńskiemu!
Rano 10 kwietnia 2010 wkraczamy na Cmentarz w Lesie Katyńskim. Mamy piękną, słoneczną i ciepłą pogodę, pogodę która w pewnym momencie załamała się, powiało potwornym zimnem, by po dwóch czy trzech godzinach znowu zaświeciło słońce.
Tłumów nie ma, ale jest sporo ludzi. Tysiąc, może więcej Raz po raz spotyka się twarze znane z mediów. Kręcą się Rosjanie, pewno służby specjalne, KGB, GRU. Rzędy krzeseł, w pierwszych miejscach kartki z rezerwacją dla VIP- ów.
W oczekiwaniu na przyjazd Prezydenta odwiedzamy z Wojtkiem miejsca pamięci naszych Bliskich: zaduma, słowa modlitwy, znicz...

Raptem nerwowy okrzyk „Samolot prezydencki rozbił się przy lądowaniu! Zginął Pan Prezydent, Jego Małżonka i najważniejsze osoby w Państwie. Kto? Nikt nic nie wie. Wyrzucam z siebie „ Zamach!" i skojarzenia Katyń 1940, Gibraltar 1943, Smoleńsk 2010. Bezradność, rozpacz, płacz, stężałe z bólu twarze, łzy, zdławione głosy pełne rozpaczy. My tu nic nie wiemy, ale Warszawa już przekazuje tragiczne wieści. Krzyżują się rozmowy telefoniczne, a każda nowa wiadomość przekazywana jest z ust do ust.
Nowy komunikat z głośnika : Prosimy natychmiast wsiadać do autokarów i po obiedzie natychmiast odjeżdżamy do Polski. Już byłem parę razy w podobnej sytuacji, kiedy wyrzucano nas na siłę, ze dwa, a może trzy razy z Wilna, raz ze Lwowa, zawsze gdy działy się sprawy nadzwyczajne.

Minął rok od tamtych tragicznych wydarzeń. Premier Donald Tusk, jak pokorny wasal, oddał całe śledztwo oficerowi KGB Władimirowi Putinowi i Rosji -największemu światowemu mataczowi i krętaczowi historii. (Całej prawdy o Katyniu Rosja nigdy nie ukaże. Nie dostaniemy teczek osobowych naszych i Ojcow i nigdy nie dowiemy się jak zachowywali się w czasie przesłuchań. Moskwa nie pokaże kto był w Obozach kapusiem. Nie dowiemy się dlaczego przeszło czterysta oficerów uniknęło Dołów Śmierci, ale wiemy, że w NKWD nie darowywano życia „na piękne oczy „.Nie dowiemy się o wielu innych dowodach zbrodni. Natomiast wiemy, że 22 tysiące ludzi zostało zamordowanych bo byli wierni Bogu , Honorowi i Ojczyźnie. W myśl prawa międzynarodowego była to zbrodnia ludobójstwa, ale rządzący z Platformy Obywatelskiej jakby nie do końca potwierdzali te fakty.
Jednocześnie wściekłe i chamskie, nie bez aprobaty prezesa Platformy Obywatelskiej, ataki na śp Prezydenta Lecha Kaczyńskiego i osoby powiązane z  Prezydentem, dowodzą o sianie nienawiści i podjudzanie do ordynarnych zadym przez Platformę Obywatelską. Przewodzi temu ikona Platformy Obywatelskiej Stefan Niesiołowski.  Takie działania to woda na młyn Kremla i nie widzę by Katastrofa pod Smoleńskiem, tak jak i pełna wiedza o zbrodni ludobójstwa na oficerach wiosną 1940 została ukazana światu.
Katyń, w mojej świadomości, zawsze był obecny. W pierwszych dziesiątkach lat PRL , aby jakoś przeżyć, pozostawało milczenie. Kiedy kajdany komuny trochę zostały poluzowane, zacząłem głosić prawdę. W stanie wojennym głosiłem ją w kościołach Łodzi i województwa. Jakoś bezpieka mnie nie zwinęła. Gdyby zamknęli nie wiedzieli by co zrobić z facetem z białą laską. W latach następnych dziesiątki moich artykułów na temat Zbrodni Katyńskiej ukazywały się w różnych pismach w Polsce i poza granicami, w Wilnie, Lwowie, Anglii, Francji, Kanadzie, Stanach Zjednoczonych, Australii. Prawdę zawarłem w książce „Rodzinne losy jak Wilii meandry i wiry czyli okruchy obwarzanka".
Czy można było zrobić więcej?
Chyba tak, ale o to mogę mieć pretensje wyłącznie do siebie.


Copyright © 2017. All Rights Reserved.